Omawiamy ważne fakty dla debaty publicznej, a także przedstawiamy istotne raporty i badania.
Co marki robią z ubraniami, które oddajesz na ich zbiórki?
Śledztwo szwedzkiego dziennika „Aftonbladet” w sprawie używanych ubrań zbieranych przez H&M
Fot. Nick de Partee / Unsplash / Modyfikacje: Demagog
Co marki robią z ubraniami, które oddajesz na ich zbiórki?
Śledztwo szwedzkiego dziennika „Aftonbladet” w sprawie używanych ubrań zbieranych przez H&M
Fast fashion to produkcja tanich ubrań niskim kosztem, aby ludzie kupowali je częściej. Szybki projekt i szybkie wykonanie, aby nadążyć za trendami. Nowa kolekcja nawet co tydzień. Skoro przeciętnie jedną sztukę ubrania nosimy 7 razy, zanim się jej pozbędziemy, co się z nią potem dzieje?
W tej analizie zapoznasz się z wynikami dziennikarskiego śledztwa szwedzkiej gazety „Aftonbladet”, dotyczącego używanych ubrań zbieranych przez H&M.
Program H&M
Szwedzka marka H&M, jeden z liderów na europejskim rynku fast fashion, w 2013 roku uruchomiła w swoich sklepach na świecie zbiórkę używanych ubrań. Do specjalnych pojemników można wrzucić niechciane ubrania dowolnej marki i otrzymać kupon na następne zakupy w sklepie H&M. Jak informuje marka na swojej stronie, odzież jest potem sortowana na trzy kategorie:
- nadająca się do noszenia – jest sprzedawana dalej jako używana, choć nie podano gdzie,
- nienadająca się do noszenia – jest przerabiana m.in. na ściereczki,
- pozostałe – są rozdrabniane na włókna i wykorzystywane np. jako materiały izolacyjne.
Choć H&M plasuje się wysoko w rankingach zrównoważonych firm odzieżowych (m.in. Fashion Transparency Index organizacji Fashion Revolution czy Material Change Index), wciąż można jej wiele zarzucić.
Mimo że akcja zbierania ubrań zdobyła uznanie na całym świecie, wzbudziła też wątpliwości. Dziennikarze „Aftonbladet” sprawdzili, co dzieje się z ubraniami oddawanymi w sklepach szwedzkiej marki.
Gdzie trafiają ubrania?
W styczniu 2023 roku dziennikarze szwedzkiej gazety oddali do pojemników w kilku sklepach sieci H&M w Szwecji 10 sztuk używanych ubrań. Niektóre z nich wyglądały, jakby nigdy nie były noszone. Rzeczy zostały wyposażone w lokalizatory umożliwiające śledzenie ich położenia na żywo.
Wkrótce wszystkie trafiły do różnych sortowni w Niemczech i zostały sprzedane trzem firmom: Textrade, Alta-West i Re Textil, które zajmują się m.in. eksportem ubrań. Część z nich rozwieziono po Europie, gdzie zostały przerobione na włókna.
Tak, rzeczy bez śladów użytkowania także zostały przerobione, mimo że zgodnie z deklaracją H&M powinny zostać sprzedane.
W kwietniu 2023 roku jedno ze śledzonych ubrań pojawiło się w Beninie, w zachodniej Afryce. Dziennikarze udali się na miejsce, by je odnaleźć.
Zastali tam targ z milionami zaimportowanych ubrań, część jeszcze z metkami. Wiele z nich się tam nie sprzeda, ponieważ nie nadają się do afrykańskiego klimatu lub są zniszczone.
Jak stwierdzili dziennikarze śledczy, zwykle na każdą rzecz, którą można było sprzedać, jedną trzeba było wyrzucić, co zgadza się także z ustaleniami Greenpeace w innych częściach Afryki. Niektóre kraje, takie jak Nigeria, próbowały zakazać importu ubrań z drugiej ręki, ale są one wciąż przemycane z sąsiednich krajów.
Inny egzemplarz ubrania, śledzony w ramach akcji, trafiło do Indii – do miejsca znanego jako „stolica odrzutów” w Panipat, gdzie odzyskuje się włókna z wyrzuconych zachodnich ubrań.
Te 10 sztuk ubrań wykorzystanych w śledztwie przebyło razem ponad 9 tys. km.
Co się z nimi dzieje w tych odległych krajach?
Ogromne ilości niesprzedanej odzieży są tam spalane lub składowane. Jednym z miejsc, gdzie się to odbywa w Beninie, jest plaża, na której odpady są tylko przysypane warstwą piasku. W niektórych miejscach brzeg zawalił się i ubrania trafiły do wody, gdzie powoli zmieniają się w mikroplastik. Wśród śmieci ludzie szukają czegokolwiek, co jeszcze da się sprzedać.
Podobnie wygląda inna plaża – w Akrze, stolicy Ghany, jednego z największych importerów używanej odzieży na świecie. Znajduje się tam największy na świecie targ ubrań z drugiej ręki, Kantamanto.
Co tydzień trafia tu 15 mln sztuk odzieży, z czego ⅔ z Europy Zachodniej. W ciągu roku jest to 25 sztuk na każdego mieszkańca Ghany. Pobliska góra odpadów ma już wysokość pięciu pięter. Ubrania, które rozkładają się na wysypisku, wydzielają metan, co czasem prowadzi do wybuchu i zapłonu składowiska.
Od stycznia do czerwca 2023 roku sieć H&M, za pośrednictwem swoich partnerów, wyeksportowała do Ghany 1 mln sztuk ubrań. Mimo że nie ma tam ani jednego sklepu tej marki, to kraj zalany jest jej produktami.
Na pytania „Aftonbladet” o los oddawanych ubrań przedstawicielka H&M odpowiedziała: „Grupa H&M kategorycznie sprzeciwia się marnowaniu ubrań i jest to całkowicie sprzeczne z naszą pracą nad tworzeniem przemysłu modowego o bardziej zamkniętym obiegu”.
Kupujemy za dużo ubrań
Według danych United Nations Environment Programme (UNEP) przemysł odzieżowy odpowiada za 10 proc. globalnych emisji gazów cieplarnianych, czyli więcej niż np. lotnictwo. Zgodnie z szacunkami do 2027 roku wartość globalnego rynku fast fashion może wzrosnąć dwukrotnie, w porównaniu z rokiem 2021.
W stosunku do roku 2013 wydajemy na ubrania o 12 proc. więcej (w przeliczeniu na osobę), a do 2028 roku prognozuje się wzrost o prawie 40 proc. W 2019 roku przeciętny konsument kupował o 60 proc. więcej ubrań niż jeszcze w roku 2000. Co roku produkuje się 100 mld nowych sztuk odzieży.
Co mamy z nimi wszystkimi zrobić, gdy nam się znudzą?
Dlaczego nie recyklingujemy odzieży?
W zamian za nasz szlachetny gest oddania używanej odzieży jesteśmy – dzięki otrzymanemu kuponowi – zachęcani do kolejnych zakupów w sieci H&M. Po to, abyśmy mogli jeszcze więcej wyrzucić na wysypisko na drugim końcu świata.
Z nadprodukcją ubrań na potrzeby najbogatszych krajów musi sobie potem radzić Globalne Południe, mimo że nie ma do tego odpowiedniej infrastruktury.
Mniej niż 1 proc. używanych ubrań jest przetwarzane na nowe. W efekcie tracimy rocznie ok. 500 mld USD w odzieży, której ponownie nie wykorzystujemy. Ubrania są trudne w recyklingu ze względu na ich skład materiałowy, ponieważ często są wykonane z mieszanek różnych włókien, które ciężko odzyskać bez utraty właściwości. Do tego dochodzą metki, nici czy zamki, które trzeba oddzielić. Z tego powodu z ubrań najczęściej odzyskuje się włókna, z których wytwarza się potem np. wykładziny, materiały izolacyjne czy wypełnienia materacy.
Szacuje się, że co roku wyrzucamy ponad 90 mln ton ubrań. Do 2030 roku ta liczba wzrośnie do ponad 130 mln ton. Problem wymaga więc pilnego rozwiązania, a na świecie zaczynają już powstawać pierwsze instalacje chemicznego przetwarzania zużytych tekstyliów. Taki proces pozwala na odzyskanie włókien odpowiedniej jakości, by wytworzyć z nich kolejne ubrania.
Unia Europejska w swojej Strategii na rzecz zrównoważonych wyrobów włókienniczych planuje m.in. wprowadzenie wymogu takiego projektowania ubrań, by nadawały się do recyklingu. Zamierza też ukrócić proceder wysyłki odpadów tekstylnych do krajów trzecich.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter