Strona główna Analizy Nie dla sportowców, nie dla kibiców – Olimpiada w dobie pandemii

Nie dla sportowców, nie dla kibiców – Olimpiada w dobie pandemii

Nie dla sportowców, nie dla kibiców – Olimpiada w dobie pandemii

Pandemia COVID-19 sprawiła, że po raz pierwszy w nowożytnej historii letnie Igrzyska Olimpijskie zostały przełożone. Większość Japończyków uważa jednak, że nie był to dobry pomysł, a turniej powinien zostać odwołany.

Historia pokazuje, że Igrzyska Olimpijskie odwoływane były tylko ze względu na toczące się wydarzenia o zasięgu globalnym, które bezpośrednio uderzały w bezpieczeństwo oraz gospodarkę. Igrzyska w Tokio w 1940 roku zostały najpierw przesunięte i przeniesione do Helsinek ze względu na toczącą się wojnę chińsko-japońską, później jednak zostały całkowicie odwołane z powodu wybuchu II wojny światowej.

Igrzysk nie odwołano w roku 1920, czyli niedługo po zakończeniu I wojny światowej oraz epidemii „hiszpanki”. Nie przerwano ich po zamachu palestyńskich terrorystów na izraelskich zawodników w trakcie Igrzysk w Monachium w 1972 roku. Nie zbojkotowano ich ze względów ideologicznych, kiedy w 1936 roku organizowała je III Rzesza (wtedy też po raz pierwszy przeprowadzono sztafetę ze zniczem olimpijskim w takiej formie, jaką znamy dzisiaj – miała ona nie tylko odwoływać się do starożytnej Grecji jako takiej, ale do samych Greków jako aryjskich przodków Niemców). Igrzyska w Tokio 2020 też nie zostały odwołane i odbyły się z opóźnieniem – jako pierwsze Igrzyska w historii.

Iskra i światło

15 lipca 2011 roku, cztery miesiące po przejściu tsunami i katastrofie elektrowni atomowej Fukushima, przewodniczący Japońskiej Komisji Olimpijskiej, Tsunekazu Takeda powiedział

„Mamy obowiązek sprostania stawianym nam oczekiwaniom (…) Musimy sprowadzić znów igrzyska do Japonii”.

Tsunekazu Takeda, przewodniczący Japońskiej Komisji Olimpijskiej

Dodał też, że wierzy, iż igrzyska olimpijskie pomogą przyspieszyć odbudowę Japonii po katastrofie, w której zginęło ok. 20 tys. osób, a straty materialne oszacowano na 195-305 mld dolarów. Kraj ten starał się o organizację igrzysk przypadających na rok 2016, ale ich oferta przegrała wtedy z Rio de Janeiro. Tokio zostało gospodarzem kolejnej imprezy – w 2020 roku, jednak plany pokrzyżował COVID-19.

24 marca 2020 roku, prawie dwa tygodnie po tym, jak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła stan pandemii, podano do wiadomości, że olimpiada zostaje przełożona:

„Liderzy zgodzili się, że Igrzyska Olimpijskie w Tokio mogą stać się w tych niespokojnych czasach iskrą nadziei, a olimpijski płomień – światłem w tunelu, w którym obecnie znajduje się świat. Dlatego uzgodniono, że olimpijski płomień pozostanie w Japonii. Zdecydowano również, że Igrzyska zachowają nazwę Igrzysk Olimpijskich i Paraolimpijskich Tokio 2020”.

z ogłoszenia przesunięcia Igrzysk na oficjalnej stronie Olympics.com

Japończycy słowa dotrzymali, Igrzyska się rozpoczęły i trwają pomimo protestów społecznych, kolejnych rezygnacji osób zaangażowanych w organizację imprezy, niepewnej sytuacji epidemicznej oraz… pogodowej.

Brak zaufania, emocje i skrupulatność, czyli Japonia versus szczepionki

Pierwszy wyraźny wzrost zachorowań i śmiertelności nastąpił w Japonii w styczniu br,kolejny w marcu. Później liczba dziennych zakażeń spadła, żeby znów wzrosnąć tuż przed rozpoczęciem igrzysk (aktualnie tendencja nadal jest wzrostowa). W porównaniu z innymi państwami Japonię charakteryzuje śmiertelność niższa niż w krajach Europejskich czy Stanach Zjednoczonych (niecałe 12 osób na 100 tys. przypadków, w sumie ponad 15 tys. osób).

Eksperci wskazują, że powodem tak znacznego wzrostu zakażeń jest rozprzestrzenianie się wariantu Delta SARS-CoV-2, który charakteryzuje się szybszą transmisją. Zazwyczaj dotyka on osoby młode, które jeszcze nie mogły skorzystać z programu szczepień – procesu, który w Japonii rozpoczął się późno. W połowie kwietnia, 100 dni przed rozpoczęciem igrzysk, zaszczepiony był tylko niecały 1 proc. Japończyków. Natomiast według aktualnych danych w pełni zaszczepionych jest nieco ponad 26 proc. osób (ponad 37 proc. otrzymało pierwszą dawkę).

Sytuacja ta związana jest między innymi z demografią tego kraju: mieszka w nim ponad 126 mln ludzi, co czyni go 11. najbardziej zaludnionym krajem na świecie. Jest też jednym z niewielu, w którym wymagane są dodatkowe testy przed masowym wprowadzeniem preparatów na rynek, co dodatkowo opóźniło proces. Dla przykładu szczepionka koncernu Moderna jest dopuszczona do powszechnego użytku dopiero od maja 2021 roku. Tego samego dnia zatwierdzono również preparat firmy AstraZeneca, ale w praktyce tylko te wyprodukowane przez Pfizera i Modernę są stosowane w programie szczepień („zgodnie z ustawą o szczepieniach”, jak czytamy na stronie japońskiego ministerstwa zdrowia). Jednocześnie kilka milionów preparatów AstraZeneca Japonia podarowała m.in. Tajwanowi, Indonezji oraz Malezji.

Drugim ważnym powodem opóźnienia szczepień były opóźnienia w dostawach (do końca kwietnia dostarczono tylko 28 mln szczepionek Pfizer/BioNTech zatwierdzonych w połowie lutego), a trzecim jest fakt, że w Japonii szczepić może tylko lekarz lub pielęgniarka, co znacznie ogranicza dostęp do szczepień.

Eksperci obawiali się, że negatywny wpływ na chęć poddania się szczepieniu może mieć niskie zaufanie społeczne Japończyków. Jak wykazały badania, niespełna 30 proc. społeczeństwa zgadza się z tym, że szczepionki są bezpieczne i ważne (dla porównania – takie zdanie wyraziło ok. 50 proc. Amerykanów). To jeden z najniższych takich wskaźników na świecie. Haruka Sakamoto, badaczka z Uniwersytetu Tokijskiego twierdzi, że „Japonia bardzo ostrożnie podchodzi do szczepionek, ponieważ w przeszłości pojawiały się problemy z potencjalnymi skutkami ubocznymi”. Dodała, że rząd był zaangażowany w kilka procesów sądowych związanych z tą kwestią, co zwiększa brak zaufania. W przeszłości obawiano się także szczepionki przeciw HPV, która w 2013 roku przestała być rekomendowana przez japońskie ministerstwo zdrowia, w wyniku czego liczba osób, które się zaszczepiły, spadła. Wcześniej, w 1989 roku, Japonia opracowała własną multiszczepionkę, czyli preparat, który uodparnia przed kilkoma chorobami: różyczką, świnką i odrą, jednak podejrzewano, że wywołuje ona efekty uboczne w postaci aseptycznego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, które dotknęło wiele zaszczepionych osób. Szczepienia przerwano i do dzisiaj multiszczepionka nie jest zalecana. W wywiadzie dla serwisu Die Zeit Harumi Yano Gomi, profesorka chorób zakaźnych na Międzynarodowym Uniwersytecie Zdrowia i Opieki Społecznej w Tokio oraz członkini ​​Komitetu Organizacyjnego Igrzysk Olimpijskich, powiedziała:

„Przez ten brak zaufania do szczepień Japończycy doświadczyli epidemii odry. Umierały dzieci. I to w rozwiniętym kraju. Dla Japonii to był wstyd. Nie przekonała ich do siebie nawet chyba najlepiej przygotowana na świecie szczepionka na raka szyjki macicy. – Jest ona niezwykle skuteczna. Nie przyjęła się jednak w Japonii z powodu doniesień o skutkach ubocznych. Naukowo nie było do tego podstaw, ale tu chodziło o emocje”.

Harumi Yano Gomi, Die Zeit

W 1992 roku sąd uchwalił, że odpowiedzialność za wszystkie niepożądane reakcje związane ze szczepionkami ponosi rząd japoński. Dwa lata później rząd zniósł wszystkie obowiązkowe szczepienia. Nie wymaga się ich też od sportowców, którzy biorą udział w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.

Mimo tej trudnej historii i obaw ekspertów badania przeprowadzone przez Ipsos-World Economic Forum pod koniec lutego br. wykazują, że chęć do przyjęcia szczepionki przeciwko COVID-19 zadeklarowało 74 proc. Japończyków. Ograniczeniem jednak były braki szczepionek, które zgłaszano ostatnio na początku lipca. Niektóre gminy były zmuszone odwołać terminy pacjentów, którzy umówili się na przyjęcie pierwszej dawki.

Nieszczęścia chodzą stadami: nie tylko COVID-19

Przed olimpiadą media donosiły o kolejnych odejściach osób zaangażowanych w organizację imprezy, ale żadne z nich nie miało związku z polityką dotyczącą pandemii. Ze stanowisk zrezygnowali m.in. Hiroshi Sasaki (dyrektor artystyczny ceremonii otwarcia i zamknięcia; wyśmiał komiczkę Naomi Watanabe), Yoshiro Mori (przewodniczący komisji organizującej igrzyska; dopuścił się seksistowskiego komentarza). Kilka dni temu odwołany został Kentaro Kobayashi (reżyser ceremonii otwarcia; 23 lata temu wziął udział w skeczu, w którym pojawił się dowcip dotyczący Holokaustu).

W temacie pandemii natomiast cały czas zapewniano, że igrzyska nie stanowią zagrożenia epidemicznego i będą obwarowane obostrzeniami. Tymczasem zbliżała się kolejna fala zachorowań – liczba zakażonych w kraju rosła. Miesiąc przed ceremonią otwarcia, 23 czerwca, według danych WHO zanotowano ponad 1,3 tys. zakażonych, tydzień przed nią – ponad 3,4 tys., a w dniu ceremonii – już 5,2 tys. Już 6 dni później, 29 lipca, japońskie ministerstwo zdrowia, podało rekordową liczbę dziennych zakażeń od początku pandemii – ponad 10 tys. przypadków. Wiele osób jest hospitalizowanych, szczególnie w Tokio. O problemie obłożenia szpitali tokijscy lekarze wspominali już w maju br. w liście otwartym do premiera Japonii, Yoshihide Sugi, nawołując do odwołania olimpiady. Zgodnie z informacjami władz metropolitalnych Tokio pandemia jest w fazie rozwojowej, a status systemu opieki zdrowotnej określany jest jako „obciążony”.

Kto ma ostatnie zdanie w sprawie odwołania igrzysk?

Japończycy regularnie wychodzili na ulice, żeby protestować przeciwko zorganizowaniu olimpiady. W maju badania wskazywały na to, że prawie 70 proc. Japończyków nie chciało, aby spartakiada się odbyła. Jednak ostateczna decyzja o tym, czy igrzyska zostaną odwołane, nie leży ani po stronie rządu japońskiego, ani nawet cesarza. Wydarzenie organizowane jest na mocy Umowy Międzynarodowej Komisji Olimpijskiej (IOC) z Miastem-Gospodarzem, a warunki jej zerwania opisane są w punkcie XI, który wskazuje, że to IOC ma prawo wycofać rozgrywki z danego miasta. Jeden z punktów mówi też o tym, że igrzyska mogą być odwołane, jeśli IOC „ma uzasadnione podstawy, by stwierdzić, według własnego osądu, że bezpieczeństwo uczestników igrzysk byłoby poważnie zagrożone z jakiegokolwiek powodu”. Jak wskazują eksperci, gdyby taka decyzja zapadła po stronie japońskiej, odpowiedzialność za straty poniósłby japoński komitet organizacyjny.

Odwołanie igrzysk przez Japonię wiązałoby się z ogromnymi stratami finansowymi, szacunkowo większymi niż te, które przynosi przesunięcie rozgrywek. 8 lipca ogłoszono stan wyjątkowy w Tokio, trwający do 22 sierpnia, co oznacza, że turnieje odbędą się przy pustych trybunach (wcześniej, w marcu, ogłoszono, że zakaz dotyczyć będzie wyłącznie kibiców z zagranicy). Decyzje te podjęto późno – dla sponsorów wydarzenia za późno, ponieważ byli oni zmuszeni odwołać wiele wydarzeń promocyjnych, co wygenerowało straty. Na przykład jeden ze sponsorów, firma Toyota, wycofał z japońskiej telewizji reklamy związane z igrzyskami ze względu na ogromne niezadowolenie społeczne.

Brak kibiców na trybunach to oczywiście straty dla samego kraju, który ze względu na pandemię zanotował w ubiegłym roku wyraźnie mniejszą liczbę turystów. W porównaniu do roku 2019, kiedy Japonię odwiedziło prawie 32 mln ludzi, to w roku 2020 liczba ta spadła o 87 proc. (zaledwie nieco ponad 4 mln.

Jak wyglądają igrzyska – każdy widzi

Niedawno, bo w połowie lipca, przewodniczący IOC Thomas Bach mówił o tym, że „ryzyko rozprzestrzeniania się SARS CoV-2 od uczestników rozgrywek jest zerowe”, ponieważ przypadki zachorowań sportowców miałyby być izolowane od razu po wykryciu zakażenia. Nie istnieją, oczywiście, badania medyczne, które wykazałyby, w jakim stopniu igrzyska przyczyniają się do wzrostu zakażeń w Tokio. Istnieją natomiast badania, które udowadniają, że SARS-CoV-2 może być zaraźliwy również w przypadku osoby, która przechodzi chorobę bezobjawowo. Przed taką sytuacją miało chronić codzienne testowanie sportowców, jednak tej obietnicy nie udało się organizatorom dotrzymać – zabrakło testów. Wiadomo też, że sportowcy nie muszą być zaszczepieni, żeby wziąć udział w turnieju. Aktualnie (29 lipca 2021 roku) podaje się, że prawie 200 przypadków zakażeń dotyczy osób związanych z igrzyskami, żaden z nich nie jest przypadkiem ciężkim.

Do tego doszedł jeszcze jeden czynnik, który stał się poważnym utrudnieniem dla turnieju: pogoda. W trakcie japońskiego lata – bardzo przewidywalna. Nie bez przyczyny poprzednia olimpiada w Tokio (w roku 1964) odbyły się w październiku. Letnie upały oraz wysoka wilgotność powietrza są ogromnym utrudnieniem i mogą być zagrożeniem dla zdrowia i życia sportowców. Z doniesień medialnych wiemy, że kwestia ta była podnoszona już kilka lat przed igrzyskami, również przez doradców komisji organizacyjnej, jednak nie została ona wzięta pod uwagę. Powód? Miesiące letnie to najlepszy czas dla… amerykańskiej telewizji, aby relacjonować tak ogromne wydarzenie. W październiku olimpiada musiałaby rywalizować z rozpoczęciem sezonu futbolu amerykańskiego (czy piłkarskiego w Europie). Dla przykładu, również katarska propozycja organizacji igrzysk w październiku 2020 w Doha (również ze względu na pogodę) została skrytykowana przez Olympic Broadcasting Services oraz International Television and Marketing Services. Termin letni oznacza większą oglądalność, a co za tym idzie – większe pieniądze, i nie ma nic wspólnego z tradycją ani tym bardziej ze sportowcami.

Przewidywania się spełniły. Tokio nawiedziła fala upałów – temperatury sięgają powyżej 30 stopni Celsjusza. Zawody są przesuwane, również na wniosek samych sportowców. Hiszpańska tenisistka Paula Badosa opuściła kort na wózku inwalidzkim po tym, jak w trakcie meczu dostała udaru cieplnego. Upał źle znosił też inny tenisista, Danił Miedwiediew, który powiedział sędziemu, że „może dokończyć mecz, ale chce wiedzieć, kto weźmie odpowiedzialność, jeśli przez to umrze”. Do tego brakowało jeszcze (równie spodziewanego co wysokie temperatury) tajfunu, który zbliżał się już kilka dni temu do Tokio, będącego powodem kolejnych przesunięć w harmonogramie zawodów. Ostatecznie jednak uderzył na północy kraju.

To, jak postrzegać organizację Igrzysk Olimpijskich w Tokio w dobie pandemii SARS-CoV-2 – czy jako sukces mimo przeciwności, czy raczej jako serię niefortunnych zdarzeń poprzedzonych konkretnymi decyzjami – będzie jeszcze długo tematem dyskusji i kontrowersji. W debacie publicznej postawiono wiele pytań, m.in. dla kogo były one organizowane? Jeśli nie dla kibiców, których zabrakło na trybunach, ani nie dla sportowców, którzy zmagają się z niekorzystną, acz przewidywalną pogodą, ani tym bardziej dla Japończyków, którzy Igrzysk w większości nie chcieli – to dla kogo?

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Wpłać, ile możesz

Na naszym portalu nie znajdziesz reklam. Razem tworzymy portal demagog.org.pl

Wspieram

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!