Strona główna Analizy Słomka w morzu problemów… 5 mitów wokół segregacji plastików

Słomka w morzu problemów… 5 mitów wokół segregacji plastików

Fot. FLY:D / Unsplash / Modyfikacje: Demagog.org.pl

Słomka w morzu problemów… 5 mitów wokół segregacji plastików

Porzucony plastik rozkłada się nawet setki lat. W tekście sprawdzamy kilka najważniejszych mitów na jego temat.

Od 1950 roku światowa produkcja plastiku znacząco rosła. Do roku 2017 wyprodukowaliśmy go już ponad 9 mld ton. Według OECD tylko ok. 9 proc. ulega recyklingowi. Ponad 20 proc. odpadów z tworzyw sztucznych jest źle zarządzana i trafia do środowiska w niekontrolowany sposób. Kraje OECD stanowią tylko 38 ze 195 krajów na świecie, a odpowiadają za około połowę globalnej produkcji plastiku.

Porzucony plastik rozkłada się nawet setki lat. Część trafia do wód, gdzie ma negatywny wpływ na organizmy morskie. Głównie dzieje się to poprzez: zaplątywanie (odnotowane dla ponad 300 gatunków), połknięcie (odnotowane dla ponad 200 gatunków) i kolizje. Walka z zanieczyszczeniem środowiska plastikiem to ogromne i bardzo ważne wyzwanie. Czy debata publiczna zawsze koncentruje się na właściwych kierunkach? Na co uważać w kwestii segregacji odpadów? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziesz w niniejszej analizie.

1. Czy słomki to nasz największy wróg w walce z plastikiem?

Jedna z pierwszych antysłomkowych kampanii została zapoczątkowana w 2011 roku przez 9-letniego wtedy Milo Cressa – nosiła nazwę Be Straw Free. Od tej pory kolejne kraje zakazywały użycia jednorazowego plastiku, w tym słomek. ¾ ludzkości popiera takie zakazy. Tymczasem warto wiedzieć, że według obliczeń portalu phys.org stanowią one ok. 4 proc odpadów w oceanie. Wagowo jest to jedynie 0,022 proc. całości. United Nations Environment Programme (UNEP) podaje natomiast podobny odsetek równy 0,025 proc. plastiku w oceanach pod względem objętości. 

Jak wskazuje UNEP, użytek plastikowych słomek jest krótkotrwały, a rezygnacja z ich stosowania jest dla wielu dość prosta. Choć ograniczenie i tego rodzaju śmieci jest konieczne pod kątem ochrony środowiska, oceanografka Kara Lavender Law w wypowiedzi dla portalu phys.org mówi wyraźnie: „nie rozwiążemy problemu, zakazując plastikowych słomek”. W walce z zanieczyszczeniem potrzebne są kompleksowe zmiany w praktykach związanych z segregacją. Z perspektywy konsumenta koncentracja na samych słomkach może przysłonić wiele istotnych problemów związanych z zanieczyszczeniem środowiska.

Każdego roku do oceanów trafia ok. 4 proc. produkowanych przez nas tworzyw sztucznych. Odpady stanowią różne problemy w zależności od obszaru w oceanie oraz od regionu geograficznego. Najwięcej tworzyw sztucznych znajduje się w północnej części Pacyfiku, a następnie w Oceanie Indyjskimpółnocnej części Atlantyku.

Plastik dostaje się do oceanów głównie z Azji. Następnie jest roznoszony przez wiatr i prądy morskie. Należy przy tym pamiętać, że część odpadów plastikowych w Azji to odpady wyeksportowane przez Unię Europejską. W 2019 UE wyeksportowała ok. 1,5 mln t plastiku. Jeszcze w 2016 roku ilość ta wynosiła 2,6 mln t. Później jednak Chiny, największy odbiorca tych odpadów, zaprzestały ich importu.

Wykres prezentujący zawartość procentową poszczególnych rodzajów odpadów plastikowych w oceanach

300 Gospodarka na podstawie „The Guardian”

Plastik w oceanach stanowi od 50 do 80 proc. ogółu odpadów. Porzucony sprzęt rybacki stanowi ok. 10 proc. z nich. Z kolei na otwartych wodach narzędzia połowowe stanowią już ponad 50 proc. odpadów, jak piszeThe Guardian” na podstawie publikacji„Nature Sustainability” z 2021 roku.

Są one szczególnie niebezpieczne dla organizmów wodnych, ponieważ są zaprojektowane w taki sposób, że mogą chwytać lub ranić organizmy żywe. To m.in. wyrzucone sieci mogą czynić znaczne szkody przez wiele lat. Powodują obrażenia, zaplątywanie się, duszenie, a w konsekwencji śmierć i redukcję populacji. To zjawisko nazywane mianem ghost fishingu, czyli sytuacją, w której porzucony sprzęt rybacki „kontynuuje połowy”.

Obszar na północnym Pacyfiku, w którym nagromadziło się duże skupisko plastiku i innych odpadów, to Wielka Pacyficzna Plama Śmieci. W niej same tylko sieci rybackie stanowią 46 proc. odpadów.

Należy jednak pamiętać, że plastik w oceanach to nie tylko ten unoszący się na powierzchni wody. Większość tego, który tonie, stanowi mikroplastik. Jest on też akumulowany w biomasie organizmów morskich, znika więc z szacowanej ilości plastiku w samej wodzie. 

2. Czy samym zbieraniem nakrętek uratujemy świat od zanieczyszczeń?

Zbieranie plastikowych nakrętek to popularna forma pomocy charytatywnej – środki z ich sprzedaży są przeznaczane na pomoc potrzebującym. Jak wpływa to jednak na samą segregację i walkę z plastikowymi odpadami? Nakrętki są cennym materiałem dla recyklerów, ale napotykają na pewne istotne ograniczenia. Te muszą odbyć przedłużoną podróż: od zbierającego do organizatorów zbiórki, a następnie do recyklera.

Jak mówi mgr inż. Andrzej Kubik, ekspert ds. recyklingu firmy REPLAS:

„System »zbiórki szkolnej « jest dobrze działającym i ekonomicznie zbilansowanym systemem recyklingu – zarówno »zbieracze«, jak i skupujący od nich nakrętki recyklerzy cenią sobie jego zalety, ci pierwsi mają środki na swą działalność (np. wspieranie osób chorych i niepełnosprawnych), a ci drudzy, czysty i w miarę jednorodny materiał. Ponadto szczęśliwi są wspomniani wcześniej recyklerzy samych butelek (PET), ponieważ dla nich nakrętki (oraz pozostałe na butelkach „obrączki” po nakrętkach) stanowią odpad technologiczny, który wprawdzie przekazują recyklerom poliolefin (HDPE/PP), ale im jest go więcej, tym niższa wydajność samego procesu recyklingu PET.

Niestety zbiórki nakrętek napotykają dwa podstawowe ograniczenia wynikające z dużej »przestrzenności « tego odpadu (czyli niskiej wagi w stosunku do objętości) – pierwsze z nich to koszt transportu z punktu zbiórki do zakładu recyklera rosnący wraz z odległością, drugie to wielka kubatura pomieszczeń, w których choćby tylko czasowo magazynowane miałyby być nakrętki”.

Mgr inż. Andrzej Kubik, ekspert firmy REPLAS, dla Demagoga

Dodaje też, że:

„Wielką krzywdę temu spójnemu konceptowi recyklingu (wyrządziła – przyp. Demagog) (…) Dyrektywa Unijna nr 2019/904, zwana też Dyrektywą SUP (Single Used Plastics), nakazująca producentom trwałe przytwierdzenie nakrętki do butelki i odbierająca owym szlachetnym »zbieraczom « nakrętek istotne źródło ich dochodów, a recyklerom źródło czystego strumienia materiałowego”.

Mgr inż. Andrzej Kubik, ekspert firmy REPLAS, dla Demagoga

Wspomniana dyrektywa to Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zmniejszenia wpływu niektórych produktów z tworzyw sztucznych na środowisko. Ma być stosowana wobec określonych jednorazowych tworzyw sztucznych, tworzyw oksydegradowalnych i narzędzi połowowych zawierających plastik.

Zakłada ona ograniczenie ich użycia i stopnia zaśmiecenia nimi poprzez ograniczenie ich bezpłatnego wydawania, trwałe przymocowanie zakrętek i pokrywek do opakowań, wprowadzenie odpowiedniego oznakowania czy zastosowanie rozszerzonej odpowiedzialności producentaPolega ona na stworzeniu systemów zbierania (np. systemu kaucyjnego) i zagospodarowania odpadów, które mają być sfinansowane przez producentów wprowadzających odpady na rynek.

Według pracowników Instytutu Kultury Polskiej UW, Pawła Dobrosielskiego i dr. hab. Marcina Napiórkowskiego, akcje zbierania nakrętek służą między innymi poprawieniu samopoczucia darczyńców. Stanowi to formę oczyszczenia po powodującej wyrzuty sumienia konsumpcji.

Zbieranie nakrętek to drobna i wymagająca niewiele wysiłku czynność, która może oddalać od bardziej wymiernych działań na rzecz środowiska. Pewne wątpliwości co do wpływu na środowisko takich akcji może budzić fakt zużycia paliw kopalnych przy transporcie nakrętek, jak podkreślają w swoim tekście

Nakrętki to jednak tylko część strumienia odpadów z tworzyw sztucznych. To odpowiednia segregacja wszystkich rodzajów odpadów daje szansę na recykling. To od sortowania u źródła zależy, jaką część odpadów uda się wykorzystać ponownie jako surowce. Ekspert tłumaczy na przykładzie butelki po napoju:

„Recyklerzy ci stawiają odbieranym butelkom szereg wymogów, np. nie mogą one być kontaminowane biologicznie, co wyklucza ich wysortowywanie z odpadów zmieszanych bądź odzysk w procesie rekultywacji starych wysypisk śmieci – w rachubę wchodzi tylko rozważna zbiórka selektywna. (…) Warto przekazać społeczeństwu wiadomość, że omyłkowe bądź celowe wrzucenie takiej butelki do odpadów zmieszanych pozbawia ją bezpowrotnie szansy na drugie życie w tej samej roli (czyli jako butelki)”.

Mgr inż. Andrzej Kubik, ekspert firmy REPLAS, dla Demagoga

Inna ekspertka, Monika Michalska (pani_od_odpadow), mówi w wywiadzie:

„Kiedy obserwuję, co trafia do śmieci zmieszanych, to myślę, że spokojnie można by z tego uzyskać nawet 40 proc., które dałoby się poddać recyklingowi. Ale jeśli coś znajdzie się w zmieszanych, to nie da się już z tym nic zrobić. Ściślej, może by się dało, ale oczyszczanie wiąże się z nakładem pracy i finansów”.

Mgr inż. Monika Michalska z firmy Geocycle dla zwierciadlo.pl

3. Czy wszystkie materiały „bio” są biodegradowalne?

Produkcja biotworzyw powoli wzrasta w skali globalnej i przewiduje się jej dalszy wzrost. Zgodnie z definicją Stowarzyszenia European Bioplastics do biotworzyw zaliczamy materiały polimerowe, które są biodegradowalne, otrzymane z surowców odnawialnych albo oba na raz.

W praktyce wystarczy jedna z tych cech, aby zasłużyć na miano bioplastiku. Do biotworzyw zaliczymy więc także PET (poli(tereftalan etylenu)) otrzymany z biomasy. Znany powszechnie PET stosowany do produkcji plastikowych butelek można otrzymać też z surowców roślinnych. Nie oznacza to jednak, że jest biodegradowalny. 

Za to biodegradowalny jest PBAT (poli(adypinian butylenu-co-teraftalan)), otrzymywany jednak z ropy naftowej. W 2021 roku był biotworzywem o największej skali produkcji. Na drugim miejscu jest PLA (polilaktyd) – uzyskiwany z biomasy (np. kukurydzy czy buraka cukrowego), który może ulec biodegradacji. Otrzymuje się z niego m.in. jednorazowe naczynia i sztućce czy folie do ściółkowania.

4. Czy materiały „bio” można rzucać na ziemię?

To, że plastik jest biodegradowalny, nie oznacza jeszcze, że możemy go beztrosko rzucać na ziemię. Wręcz przeciwnie — to, czy faktycznie ulegnie on biodegradacji, zależy od naszego postępowania. Takie tworzywa wymagają odpowiednich warunków biodegradacji. W przeciwnym razie mogą one rozkładać się tak długo jak konwencjonalne plastiki. 

Na przykład PLA (polilaktyd) kompostuje się w warunkach tlenowych, wysokiej wilgotności i temperaturze 60ºC w ciągu 120 dni w 90%. Takie warunki są możliwe do uzyskania w kompostowni przemysłowej. Jest właściwie niemożliwe przeprowadzić taki proces w kompostowniku domowym. Według publikacji naukowców z Argonne National Laboratory U.S. Department of Energy z 2020 roku na składowisku odpadów prawie nie wykazuje się jego biodegradacji. W glebie rozkłada się słabo (w ciągu jednego roku). W morzu rozkłada się w podobnym tempie co zwykły plastik (np. polietylen), czyli prawie wcale.

Skąd wiedzieć, co zrobić z biodegradowalnym plastikiem?

To, jak należy postąpić z takim odpadem, zależy czy jest on biodegradowalny, czy może też kompostowalny.

Biodegradacja oznacza proces, w którym jedynymi produktami rozkładu mogą być CO2, woda, humus oraz sole mineralne. Może ona zachodzić w glebie, w wodzie słodkiej, wodzie morskiej. Może też zachodzić w warunkach kompostowania, czyli podwyższonej temperatury i wilgotności. Materiał ulegający biodegradacji w takich warunkach prowadzi do uzyskania kompostu.

W Europie wprowadzono normę EN 13432 potwierdzające zdolność produktu do kompostowania. Zgodność z normą mogą potwierdzić certyfikat OK compost oraz znak sadzonki.

Biodegradowalność potwierdza natomiast certyfikat OK biodegradable, który wskazuje też środowisko procesu (soil, water, marine). Te certyfikaty potwierdzą sposób postępowania z odpadem. Kompostowalne możemy rozłożyć we własnym kompostowniku lub w kompostowni przemysłowej.

Jednostką certyfikującą w Europie jest firma TUV Austria. Producent deklarujący biodegradowalność produktu powinien więc podać warunki procesu i produkty rozkładu lub posiadać certyfikat. Wtedy jasne jest, jak należy postępować z odpadem. Te certyfikaty gwarantują też brak szkodliwości produktów rozkładu dla środowiska.

Firma TUV Austria oferuje też certyfikat potwierdzający zdolność materiału do rozkładu w kompostowniku domowym (OK compost home). Opiera się on na australijskiej normie AS 5810, która wymaga biodegradacji w ciągu maksymalnie 180 dni w temperaturze 25 ±5°C. Np. czysty PLA nie spełnia tej normy. Unia Europejska nie stworzyła własnej normy.

5. Czy na tle innych rozwiązań plastik jest zawsze zły?

Kwestia plastiku nie jest czarno-biała. Wiele zależy od naszego podejścia – w stosunku do użytkowania samego plastiku, jak i innych materiałów. W ocenie należy też wziąć pod uwagę wpływ produktu na każdym etapie cyklu życia.

Te etapy to: pozyskanie surowców i przetwarzanie wstępne, produkcja, dystrybucja, użytkowanie i koniec życia. W przypadku plastiku myślimy zazwyczaj o ostatnim, w kontekście trudności z zagospodarowaniem odpadów. Raport organizacji Denkstatt przedstawia wyniki analizy wpływu plastiku w zestawieniu z materiałami alternatywnymi na środowisko. 

Okazuje się, że dla materiałów alternatywnych (np. aluminium, szkła, papieru) o różnych zastosowaniach zużycie energii i emisje gazów cieplarnianych byłyby znacznie wyższe niż dla tworzyw sztucznych, gdyby całkowicie je zastąpić. Poniżej na wykresie (Raport Denkstatt, s. 12) zaprezentowano te przyrosty.

Najbardziej widoczne różnice są na etapie produkcji. Wynika to głównie z tego, że wyprodukowanie tworzyw sztucznych wymaga mniejszych nakładów energii. Ze względu na swoją lekkość pozwalają oszczędzić energię także na etapie dystrybucji oraz użytkowania.

Zmiany w masie produktów, zużyciu energii i emisji gazów cieplarnianych, po teoretycznym zastąpieniu tworzyw sztucznych materiałami alternatywnymi

Żródło: Raport Denkstatt

Porównując jednorazową torebkę papierową i plastikową, ta papierowa wypada gorzej. Do jej wyprodukowania potrzeba znacznie więcej wody i energii. Natomiast jeśli używamy szkła jednorazowo, ma ono większy negatywny wpływ na środowisko niż plastik. Bezpiecznie jest założyć, że szklana butelka powinna być użyta co najmniej 10 razy, aby jej wpływ był mniejszy niż jednorazowej butelki plastikowej. Szkło – w przeciwieństwa do plastiku – możemy recyklingować w nieskończoność bez utraty właściwości.

Według portalu statista.com w Unii Europejskiej do recyklingu trafia jednak nieco ponad 75 proc. szkła ze względu na wysokie wymagania co do jakości surowca. Część z tych 75 proc. recyklingowanych jest wykorzystywana jedynie dwukrotnie. Plastik – niezależnie od rodzaju – po każdym cyklu recyklingu ma pogorszone właściwości mechaniczne. To, ile razy plastik może być poddany recyklingowi, zależy od jego rodzaju i późniejszego przeznaczenia – czyli tego, jak bardzo dobrych właściwości mechanicznych potrzebujemy. Niekoniecznie jest on ponownie przekształcany w ten sam rodzaj produktu. Czasem jest to downcycling, czyli otrzymywanie produktu o niższej jakości lub funkcjonalności. Na przykładzie butelki PET – może być ona przekształcona w ubranie z poliestru – zmiana właściwości materiału w tym procesie nie pozwala na ponowne wytworzenie z niego butelki.

Stety-niestety bardzo dużo zależy od rodzaju tworzywa. Są tworzywa, które da się poddawać recyklingowi do 10 razy (np. HDPE), ale są też takie, których właściwości mechaniczne znacząco się zmniejszają po 2-3 cyklach (tworzywa konstrukcyjne). Ciekawym przykładem jest PET, którego właściwości można poprawiać (i co się wykorzystuje w krajach skandynawskich w ramach obiegu zamkniętego), ale to jest wyjątek. Jest jednak duża rozbieżność między tym, co możliwe a tym, co w praktyce się dzieje, szczególnie że czynników pogarszających możliwości recyklingu jest całkiem sporo”.

Dr Przemysław Poszwa z eko-logicznie.com dla Demagoga

Może więc zastąpić konwencjonalny plastik biotworzywami?

Przeszkodą w zastąpieniu plastiku biotworzywami jest często inna technologia produkcji. Dr hab. inż. Ewelina Jamróz, twórczyni biodegradowalnej folii z alg, mówi w wywiadzie dla portalu MamStartup:

Problemem (w przypadku folii biodegradowalnych – przyp. Demagog) jest brak odpowiednich maszyn na rynku. I to nie jest tylko mój problem, to jest wyzwanie globalne. Nie ma maszyn, które mogłyby produkować folie, które nie wychodzą z granulatu. (…) Na polskiej scenie naukowej są liczne sukcesy, ale cały czas jest niedosyt, że nie możemy wejść z rozwiązaniem na rynek. Potrzeba nam w Polsce wirtuoza, który przekształci istniejące maszyny pod produkcję folii biodegradowalnych”.

Dr hab. inż. Ewelina Jamróz, Katedra Technologii Żywności Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, dla MamStartup.pl

Natomiast dr inż. Piotr Szatkowski w wypowiedzi dla Demagoga mówi o materiałach biodegradowalnych takich jak polihydroksymaślan czy polilaktyd:

W tym momencie to materiały często eksperymentalne lub trudniej dostępne, droższe (w stosunku do obecnie stosowanych syntetycznych polimerów wytwarzanych z ropy naftowej i gazu ziemnego), także ze względu na niższą i bardziej złożoną produkcję”.

Dr inż. Piotr Szatkowski, Katedra Biomateriałów i Kompozytów Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, dla Demagoga

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Wpłać, ile możesz

Na naszym portalu nie znajdziesz reklam. Razem tworzymy portal demagog.org.pl

Wspieram

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!