Strona główna Analizy Wirtualny Wielki Mur: jak partia kształtuje chiński internet?

Wirtualny Wielki Mur: jak partia kształtuje chiński internet?

fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog

Wirtualny Wielki Mur: jak partia kształtuje chiński internet?

Działania partii rządzącej w Chinach mają wpływ na to, jak rozwijają się chińskie aplikacje, m.in. bliźniaczy dla TikToka – Douyin. Działania te mogą sprawić, że ten kraj niedługo wyprzedzi inne w rozwoju AI.

Nie bez powodu przestrzeń wirtualna Chin porównywana jest przez dziennikarzy do Wielkiego Muru Chińskiego. Kraj ten podobną ścianą obwarował internet, np. tworząc swoje odpowiedzi na zachodnie, popularne aplikacje, dopasowując je do chińskiego społeczeństwa i kontrolując przepływ treści. Zablokowano m.in. Facebooka czy Twittera, ale zadbano o to, aby Chińczycy mieli ich odpowiedniki.

Media społecznościowe i partia

Produkty, które daje nam chiński przemysł IT i Dolina Krzemowa, wydają się podobne. Mimo to miejsca, w których je stworzono, zbudowano na zupełnie innym fundamencie, a to przekłada się na zarządzanie produktem. Jak zaważył w swojej książce „W trybach chaosu” dziennikarz Max Fisher, idea Doliny Krzemowej wyrosła z kultury hakerskiej, z natury indywidualistycznej i antysystemowej – również w sensie politycznym. 

Przemysł IT w Chinach przeszedł inną drogę, co wyjaśnił w swojej książce „Inteligencja sztuczna, rewolucja prawdziwa” Kai-Fu Lee, chińsko-amerykański przedsiębiorca i były pracownik Microsoftu. Stwierdził on, że na coś, co określił  „zachowaniem firm”, wpływa nie tylko „kulturowe dziedzictwo”, ale też „cechy oso­bo­wo­ścio­we i rzą­do­we re­gu­la­cje praw­ne” (s. 51).

Z kolei Kai Strittmatter w swojej książce „Chiny 5.0: Jak powstaje cyfrowa dyktatura” przytacza bezpośrednie słowa Wang Zhenmina, dziekana wydziału prawa pekińskiego Uniwersytetu Tsinghua, który na łamach strony internetowej rządowego „Dziennika Ludowego” stwierdził: „Prawodawstwo w Chinach jest tylko kodyfikacją dyrektyw partii” (s. 58).

Dylemat prywatności i nowoczesności

W świecie po zamachu 11 września 2001 roku Zachód zadawał sobie pytanie, ile prywatności jest w stanie poświęcić dla bezpieczeństwa (np., czy pozwolimy organizacjom rządowym przeglądać naszą prywatną korespondencję, aby wyłapać dwóch terrorystów wymieniających się szczegółami o planowanym zamachu?). Dzisiaj raczej zastanawiamy się, ile prywatności jesteśmy w stanie poświęcić dla własnej marki budowanej w sieci lajków.

W Chinach jest podobnie: dylemat dotyczy prywatności w zamian za rozrywkę, wygodę, ale też za nowoczesność czy zachowanie ładu społecznego. Jak się okazuje, Chińczycy są w stanie poświęcić sporo – przynajmniej z punktu widzenia Europejczyka, którego na słowo „inwigilacja” uczulił m.in. George Orwell.

Kai Strittmatter w swojej książce zwraca uwagę na to, że społeczeństwo chińskie już od dziesiątek lat jest przyzwyczajone do inwigilacji przez partię komunistyczną i jest to jeden z czynników, który pozwolił na zrealizowanie czy przetestowanie wielu projektów (w tym bardzo ambitnych pod kątem technologicznym), które w Europie wzbudzają kontrowersje.

Znaczna liczba kamer na ulicach, które potrafią rozpoznawać twarze, zbieranie w bazach danych informacji o DNA osób prywatnych czy tworzenie IJOP (Integrated Joint Operations Platform), którą policja wykorzystała np. do tropienia muzułmanów – to wszystko wydarzyło się w Chinach. Dane zbierane są również z wykorzystaniem aplikacji mediów społecznościowych – aplikacji, które są po prostu wygodne z perspektywy zwykłego użytkownika. Dobrym przykładem jest WeChat.

WeChat jeszcze nie pójdzie za Ciebie pobiegać, ale za to…

W krajach zachodnich WeChat pewnie nie rozwinąłby się do apki do wszystkiego. Coś, co na początku było komunikatorem, teraz służy do publikowania zdjęć, umawiania się do lekarza, wzywania taksówki i zamawiania jedzenia. Przede wszystkim służy do płacenia, a trzeba powiedzieć, że transakcje bezgotówkowe są w niektórych miejscach Chin głównym sposobem płatności. W ten sposób zbierane są bardzo szczegółowe informacje na temat swoich użytkowników i ich życia poza siecią w ramach jednej aplikacji.

Choć – jak donosi Buissnes Insider – Meta ma swoje ambicje w kwestii stworzenia podobnego środowiska wokół swoich produktów, to na przeszkodzie stoi coś, co jest nierozerwalnie związane z zachodnim kapitalizmem i jest egzekwowane: prawo antymonopolowe. Meta na różne sposoby zapewnia sobie pozycję na rynku: jednych wykupuje, innych pokonuje ich własną bronią.

Mark Zuckerberg, wezwany przed Kongres USA w 2020 roku stwierdził, że Facebook nie jest monopolem, ale raczej nie rozwiał wątpliwości wobec BigTechów: na początku tego roku do siedziby Google trafił pozew od amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości w kwestii monopolizacji cyfrowych technologii reklamowych.

Polityka zbierania danych

Kai-Fu Lee stwierdził, że istnieje różnica pomiędzy tym, jak w kontekście zbierania danych funkcjonują BigTechy na Zachodzie i w Chinach. Co więcej, może to wpłynąć na wyścig w zakresie rozwoju technologii opartej na sztucznej inteligencji:

„Po­ten­ta­ci z Do­li­ny Krze­mo­wej gro­ma­dzą dane do­ty­czą­ce na­szej ak­tyw­no­ści na ich plat­for­mach, lecz dane te do­ty­czą nie­mal wy­łącz­nie na­szej ak­tyw­no­ści on­li­ne – wy­szu­ki­wań, ścią­gnię­tych zdjęć, obej­rza­nych fil­mi­ków na YouTu­bie czy po­stów, które »polubiliśmy«. Na­to­miast chiń­skie firmy zbie­ra­ją dane ze świa­ta re­al­ne­go – co, kiedy i gdzie – na temat kon­kret­nych za­ku­pów, po­sił­ków, re­mon­tów i trans­por­tu. Ucze­nie głę­bo­kie może opty­ma­li­zo­wać tylko to, co może »zo­ba­czyć « za po­śred­nic­twem da­nych, a chiń­ski »przy­ziem­ny« eko­sys­tem tech­no­lo­gicz­ny daje tym al­go­ryt­mom znacz­nie wię­cej wglą­du w treść na­sze­go co­dzien­ne­go życia. Gdy SI za­cznie »elek­try­fi­ko­wać « nowe ga­łę­zie prze­my­słu, chiń­ski zasób cha­otycz­nych szcze­gó­łów z re­al­ne­go świa­ta da Chi­nom prze­wa­gę nad Do­li­ną Krze­mo­wą”.

Innymi słowy: Chiny będą miały ogromne ilości bardzo precyzyjnych danych, którymi będą mogły nakarmić sztuczną inteligencję. Nie będzie ich miał świat Zachodu, ponieważ tutaj prawodawstwo zdaje się rozwijać w inną stronę: ochrony prywatności. To oraz ogromna popularność aplikacji konkurencyjnej dla rodzimych sprawia, że zachodnie rządy odnoszą się do TikToka, wytworu chińskiego IT, ze stanowczą podejrzliwością. O tym oraz o wpływie prawa na rozwój TikToka i Douyin, przeczytasz w następnym artykule z cyklu.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Wpłać, ile możesz

Na naszym portalu nie znajdziesz reklam. Razem tworzymy portal demagog.org.pl

Wspieram

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!