Strona główna Fake News Wirusolodzy nie wierzą w skuteczność masek? Manipulacja!

Wirusolodzy nie wierzą w skuteczność masek? Manipulacja!

Fundacja Ordo Medicus manipuluje przekazem na temat masek ochronnych.

Wirusolodzy nie wierzą w skuteczność masek? Manipulacja!

Fot. Markus Winkler / Unsplash / Modyfikacje: Demagog

Wirusolodzy nie wierzą w skuteczność masek? Manipulacja!

Fundacja Ordo Medicus manipuluje przekazem na temat masek ochronnych.

Fake news w pigułce

  • Na twitterowym profilu fundacji Ordo Medicus pojawił się wpis, który poprzez manipulację podważał skuteczność masek ochronnych w kontroli roznoszenia chorób zakaźnych. Na zdjęciu widać było wirusologa w kombinezonie ochronnym. We wpisie sarkastycznie zapytano, po co mu on, skoro maseczki są bardzo dobrą ochroną.
  • Załączone zdjęcie przedstawiało wirusologa, który badał wirusy w laboratorium o 4 klasie bezpieczeństwa biologicznego. To miejsce, w którym bada się bardzo niebezpieczne drobnoustroje, przy czym ważne jest, że czym innym jest ochrona badacza w laboratorium, a czym innym, gdy mowa o wielomilionowych społeczeństwach i codziennym funkcjonowaniu.

Fundacja Ordo Medicus z opisu przedstawia się jako „oddolna, społeczna inicjatywa lekarzy i naukowców na rzecz zdrowia, wolności, prawdy i niezależnej nauki”. Jednakże – jak zauważają eksperci z dziedziny wirusologii (1, 2) – treści dostępne na stronie fundacji w dużej mierze odnoszą się do fałszywych informacji na temat COVID-19. W dodatku fundacja sprzedaje książkę, która wzorem starych mitów obarcza różne szczepionki odpowiedzialnością za autyzm u dzieci.

Niedawno na Twitterze fundacja opublikowała wpis, w którym w sarkastyczny sposób podważyła skuteczność masek jako metody ochrony przed zakażeniem. W tym celu posłużono się dość nietypowym przykładem wirusologa pracującego w specjalnym laboratorium. „Nie wierzy w skuteczność masek i przyłbic? Ponoć te N95 (FFP2) są bardzo dobre” – pytano, sugerując, że maski w rzeczywistości nie są tak skuteczne, jak opisują je eksperci, dlatego wirusolodzy mają stosować znacznie poważniejsze zabezpieczenia.

Zrzut ekranu wpisu na Twitterze, w którym zasugerowano, że maski ochronne nie są skuteczne, a poniżej zaprezentowano badacza w pełnym kombinezonie ochronnym w laboratorium.

Źródło: www.twitter.com

Zastosowanie masek ochronnych a specjalna ochrona w laboratorium o wysokim ryzyku

Zastosowanie masek ochronnych jako metody dystansowania społecznego to bardzo dobre rozwiązanie (w połączeniu z innymi środkami) w ochronie przed zakażeniami, czemu dowodzą liczne badania prezentowane na stronie Centers for Disease Control and Prevention (CDC). Jednak to metoda, która ma sens wówczas, gdy patogen rozprzestrzenia się określonym sposobem, np. drogą kropelkową – czyli poprzez kropelki wydalane za pośrednictwem dróg oddechowych, tak jak ma to miejsce w przypadku SARS-CoV-2

Czym innym będzie jednak ochrona badacza w laboratorium, a czym innym, gdy mowa o wielomilionowych społeczeństwach i codziennym funkcjonowaniu. Wiele zależy też od charakterystycznych cech patogenów.

W odróżnieniu od SARS-CoV-2 można podać m.in. przykład Eboli, która roznosi się głównie poprzez bezpośredni kontakt z krwią, wydzielinami i wydalinami osoby zakażonej, a nie drogą kropelkową. Takiego wirusa bada się m.in. w laboratoriach o 4 poziomie bezpieczeństwa biologicznego (BSL-4), gdzie prowadzi się prace nad wysoko zakaźnymi chorobami. W laboratorium obowiązują bardzo ścisłe procedury ochrony przed wydostaniem się drobnoustrojów na zewnątrz.

Laboratoria BSL-4 dzielą się na gabinetowe oraz kombinezonowe. W tym drugim przypadku należy nosić specjalny ubiór zakrywający całe ciało. Właśnie taki widać na zdjęciu zamieszczonym przez Ordo Medicus – to wojskowe laboratorium w Grenoble we Francji. Uwagę na charakter laboratorium na Twitterze zwróciła wirusolożka prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska – nie jest więc niczym dziwnym, że nie nosi się tam typowej maski ochronnej do codziennego użytku.

Czy SARS-CoV-2 to mniejsze zagrożenie ze względu na inne środki ochronne?

Zgodnie z zaleceniami WHO w testach SARS-CoV-2, które wymagają m.in. hodowli wirusa, powinno prowadzić się badania na wysokim 3. poziomie zabezpieczeń (BSL-3). W jego ramach kontroluje się przepływ powietrza, działają samozamykające się drzwi, a pomieszczenia są zaprojektowane tak, aby można było je łatwo odkazić.

Niektóre prace nad patogenem (np. diagnostykę) można prowadzić w laboratorium typu 2 (BSL-2), gdzie wciąż niezbędne jest zachowanie odpowiedniego ubioru ochronnego i osłony na twarz, a badania, które mogą narazić na zakażenie, muszą odbywać się w komorach specjalnie przeznaczonych do badań. Na koniec pracy (podobnie jak w przypadku wyższych klas bezpieczeństwa) trzeba dokonać tam dekontaminacji, tj. usunięcia szkodliwych czynników.

Na poziomie indywidualnym wirusolog badający wirusa Ebolę najpewniej byłby bardziej narażony na zagrożenie niż w przypadku SARS-CoV-2. Nie znaczy to jednak, że samego wirusa i wywoływaną przez niego chorobę COVID-19 można traktować jako mniej groźną w kontekście całego społeczeństwa, gdzie niemożliwe byłoby przyjęcie takich samych reguł jak w laboratorium.

Wirus Ebola, którego śmiertelność w czasie afrykańskich epidemii wahała się między 25 a 90 proc., jak dotąd nigdy nie rozwinął potencjału pandemicznego i nie doprowadził do tak wielu zgonów co SARS-CoV-2, który zabił co najmniej 6,6 mln ludzi.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać