Strona główna Fake News Żaden wirusolog nie widział wirusa? Nieprawdziwe informacje!

Żaden wirusolog nie widział wirusa? Nieprawdziwe informacje!

Żaden wirusolog nie widział wirusa? Nieprawdziwe informacje!

Fot. Artem Podrez / Pexels / Modyfikacje: Demagog.org.pl

Żaden wirusolog nie widział wirusa? Nieprawdziwe informacje!

Jerzy Zięba ogłasza „konkurs”, w którym podważa istnienie wirusów.

fake news w pigułce

  • Jerzy Zięba twierdzi, że „żaden wirusolog nigdy nie widział wirusa”. Na jego Facebooku pojawił się „konkurs”, w którym zaoferowano 1 mln zł nagrody za „udowodnienie wirusa w żywym organizmie”.
  • Nie widzimy wirusów gołym okiem ani nawet przy użyciu mikroskopu optycznego, ponieważ są one zbyt małe. Naukowcy opracowali jednak inne metody, by „dostrzec” wirusy.
  • Potwierdzenie obecności wirusa w organizmie umożliwia np. test PCR. „Zobaczyć” wirusa można także przy pomocy mikroskopu elektronowego, co również potwierdza jego obecność. Jednak odpowiednich metod jest znacznie więcej.

W mediach społecznościowych pojawił się „konkurs” zorganizowany przez Jerzego Ziębę. W poście z ogłoszeniem kwestionuje on istnienie wirusów. Podkreśla, że „bakteriolog widzi bakterie. Jednak żaden wirusolog nigdy nie widział wirusa”. Informacja o „konkursie” została przekazana także przez fanpage Wolność i Niepodległość, a na portalu wolnosc.tv pojawił się artykuł na ten temat.

W związku z tym Jerzy Zięba ogłosił, że „polski wirusolog, który udowodni obecność wirusa w żywym organizmie otrzyma 1 000 000 zł nagrody”. Z kolei na „polskiego wirusologa, który wirusa wyizoluje, spełni wszystkie postulaty Kocha, określi sekwencję genetyczną (bez używania symulacji komputerowych) i strukturę przestrzenną wirusa” ma czekać 5 mln zł nagrody. 

Zrzut ekranu posta na temat wirusów, opublikowanego przez Jerzego Ziębę na Facebooku.

Źródło: www.facebook.com

Wpis Zięby odbił się szerokim echem i zdobył na Facebooku ponad tysiąc reakcji, ponad 320 komentarzy i ponad 230 udostępnień. Jeden z komentujących napisał: „drogie Wirusjanki i Wirusorowie do roboty, pan Zięba stawia kolejkę! Chyba warto. To raczej oferta dla młodych buntowników. Myślę że starzy nie podejmą rękawicy bo corpomedy sponsorują dziesiątkami ilionów. Nikt się nie wychyli”.

Wśród komentarzy pojawiły się także tego typu domysły: „Jerzy, a może oni dostają więcej za twierdzenie, że wirusy istnieją”, „I nie ma chętnych?! Jacy ci naukowcy bogaci, że nawet o 5 baniek nie chce Om się schylać. Widocznie na srandemi się dorobili”.

Wirusy istnieją – potwierdza to wiele dostępnych metod badawczych

poście Jerzego Zięby czytamy, że „żaden wirusolog nigdy nie widział wirusa” w przeciwieństwie do osób, które badają np. bakterie. We wpisie podał w wątpliwość też znaczenie współczesnej wirusologii: „czyżby cała wirusologia była oparta na domysłach?”.

Wirusy bywają określane „niewidzialnym wrogiem”, właśnie dlatego, że nie możemy dostrzec ich gołym okiem ani nawet przy pomocy zwykłego mikroskopu optycznego. To że nikt nie dowiódł ich istnienia i nikt ich nie widział – jest jednak nieprawda, 

Jak podkreśla dr Grace Roberts z Uniwersytetu w Leeds, mamy do wyboru różne sposoby. Istnieją metody biochemiczne, które opierają się na poszukiwaniu dowodów na obecność materiału genetycznego wirusa oraz możliwość „zobaczenia” wirusa.

Jak można „zobaczyć” wirusa?

Współcześnie negowanie obecności wirusów to trochę tak, jakby podważyć istnienie atomów – a przecież wiemy, że są prawdziwe i można tego dowieść różnymi sposobami. Podobnie istnieje wiele metod, które poświadczą to, że wirusy istnieją.

  1. Mikroskopy optyczne. Nie umożliwią nam one zobaczenia niczego mniejszego niż połowa długości fali światła widzialnego, a wirusy są znacznie mniejsze. Jednak sprzęt ten możemy wykorzystać nie po to, by dostrzec samego wirusa, lecz szkody, jakie wyrządza on komórkom. Mowa o tzw. efekcie cytopatycznym, dzięki któremu porównanie zdrowych komórek z tymi zakażonymi pozwala wykryć obecność wirusa.

  1. Immunofluorescencja. W przypadku tej metody wirusy znakuje się cząsteczkami fluorescencyjnymi emitującymi światło, gdy absorbują określone rodzaje promieniowania. Obserwujemy światło fluorescencyjne ze znaczników i dzięki temu możemy zobaczyć, gdzie wirusy dostają się do komórek i z jakimi strukturami komórkowymi wchodzą w interakcje.

  1. Mikroskopy superrozdzielcze. Użycie tego sprzętu pozwala na dokładniejsze wskazanie obszarów komórki zainfekowanej wirusem. Dzięki nim możliwe jest precyzyjne zlokalizowanie wirusa wewnątrz komórki i określenie, jakie konkretnie części komórki wirus wykorzystuje do replikacji.

  1. Mikroskopy elektronowe. Dzięki nim możliwa jest bezpośrednia wizualizacja struktur biologicznych o różnej wielkości – od pojedynczych makrocząsteczek po całe komórki. Mikroskopy elektronowe wystrzeliwują wiązkę elektronów pod wysokim napięciem na obiekt lub przez obiekt, który odchyla się i pochłania część elektronów. W kolejnym kroku komputer interpretuje te informacje i wytwarza obraz. Na podstawie tych obrazów można przygotować struktury 3D całych cząstek wirusa. Dzięki mikroskopii elektronowej naukowcy są w stanie wizualnie zbadać różne etapy infekcji wirusowej wewnątrz komórki.

  1. Krystalografia. Jest to metoda z zakresu nauk o budowie ciał krystalicznych. Dzięki niej możliwe jest przyglądanie się strukturom jeszcze bardziej szczegółowo – na poziomie atomowym

„Aby to zrobić, potrzebujesz naprawdę czystej próbki wirusa (bez zanieczyszczeń) zawieszonej w roztworze. Ciecz z zawiesiny odparowuje, co powoduje krystalizację pozostałych ciał stałych (w tym wirusa). Ustawiają się one w jednolity sposób, tworząc kryształy, które można następnie wystawić na działanie promieni rentgenowskich.

Detektor rejestruje sposób, w jaki promienie rentgenowskie uginają się (lub „odbijają”) od skrystalizowanej próbki, wskazując położenie elektronów w strukturze próbki. Informacje te można następnie wykorzystać do skonstruowania trójwymiarowej struktury próbki w skali atomowej”.

Dr Grace Robertsartykule „The Conversation”

Dlaczego pod zwykłym mikroskopem widać bakterie, a wirusów – nie?

Jerzy Zięba pisze w poście, że „bakteriolog widzi bakterie. Jednak żaden wirusolog nigdy nie widział wirusa”. Porównanie z bakteriami jest w tym miejscu bezpodstawne, ponieważ są one znacznie większe od wirusów. Ludzkie wirusy są różnej wielkości, ale na ogół mają średnicę w zakresie od 20 do 200 nm. Przeciętna komórka ludzka (nie każda!) ma średnicę od 10 do 30 μM, czyli od 10 tys. nm do 30 tys. nm.

Na stronie Uniwersytetu Utah znajdujemy obrazowe porównanie wielkości różnych ludzkich komórek, bakterii i wirusów.

Zrzut ekranu ze strony Uniwersytetu Utah. Widoczna jest m.in. duża komórka jajowa, zmniejsza komórka skóry, jeszcze mniejszy plemnik i jeszcze mniejsza czerwona krwinka.

Źródło: www.learn.genetics.utah.edu

Zrzut ekranu ze strony Uniwersytetu Utah. Widoczna jest m.in. duża czerwona krwinka, mniejszy chromosom X, jeszcze mniejsze drożdże i jeszcze mniejsze (podobnej wielkości) mitochondrium i bakteria E. coli.

Źródło: www.learn.genetics.utah.edu

 Zrzut ekranu ze strony Uniwersytetu Utah. Widoczna jest m.in. duża bakteria E. coli i podobnej wielkości mitochondrium, mniejszy lizosom i jeszcze mniejsze, ledwie widoczne wirusy: odry, HIV i grypy.

Źródło: www.learn.genetics.utah.edu

Moc mikroskopu optycznego jest ograniczona długością fali światła widzialnego. Urządzenia te mogą uchwycić bakterie, ale nie wirusy. Nie uchwycą też struktur podobnych do wirusów lub mniejszych od nich.

Metoda bez komputera – czyli historia wirusa mozaiki tytoniowej

Jerzy Zięba podkreśla, że chce, aby osoba biorąca udział w jego „konkursie” dokonała swojego dowodzenia „bez używania symulacji komputerowych”. Jest to do zrobienia, ponieważ przy odkryciu pierwszych wirusów nie pomagały dostępne dziś komputery.

Pierwsze naukowe podejrzenia, że istnieją cząstki zakaźne mniejsze niż bakterie, pojawiły się w XIX wieku. Trudno wówczas mówić o komputerach w obecnym ich znaczeniu.

Wirus mozaiki tytoniu był pierwszym wirusem, który przeszedł przez filtr zatrzymujący bakterie. Był również pierwszym, którego strukturę wyjaśniono, a także pierwszym, który został zwizualizowany przy pomocy mikroskopu elektronowego. W 1946 roku Wendell M. Stanley otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii za swoje badania nad wirusem mozaiki tytoniu. Udało mu się wyizolować wirusa w postaci czystych kryształów, a następnie wykazać, że składa się on z RNA i białka.

„Przełomowym odkryciem dziedziny wirusologii były badania nad wirusem mozaiki tytoniu […]. Jest on pierwszym i najlepiej poznanym wirusem. Od 1879 roku Adolf Mayer prowadził badania nad chorobą roślin tytoniu tzw. chorobą mozaiki tytoniu. Prawie dwadzieścia lat później, w 1898 roku, M. W. Berijerinck opublikował wyniki dotyczące eksperymentu filtracyjnego. Na ich podstawie stwierdził on, że czynnikiem powodującym chorobę mozaiki tytoniu jest zakaźny płyn żywy (łac. contagium vivum fluidium), w którym znajduje się czynnik chorobotwórczy mniejszy od bakterii, obecnie nazywany wirusem. Berijerinck wykazał również, że może się on namnażać w roślinach, jednak nie da się go hodować tak jak bakterie. Dopiero w połowie XX wieku W.M. Stanley wyizolował formę krystaliczną wirusa, dzięki czemu przyczynił się do rozwoju badań nad nim”.

Materiały ze Zintegrowanej Platformy Edukacyjnej dla uczniów szkoły ponadpodstawowej

Udowodnienie obecności wirusa w żywym organizmie

„Polski wirusolog, który udowodni obecność wirusa w żywym organizmie otrzyma 1 000 000 zł nagrody” – ogłasza Zięba. Jest to osobliwe zadanie w kontekście niedawnej pandemii COVID-19 i upowszechnienia się testów PCR. W naszej analizie posłużymy się więc przykładem SARS-CoV-2.

Jednym ze sposobów na wykrycie obecności koronawirusa w organizmie jest właśnie test PCR. Wykorzystuje się tu metodę RT-PCR (z ang. real time polymerase chain reaction), która pozwala na implikację (kopiowanie) małych fragmentów DNA lub przekształconych RNA. 

W naszych analizach pisaliśmy już na temat testów PCR. W przypadku tej metody PCR wielokrotnie podgrzewa i oziębia próbkę materiału pobranego od pacjenta. Jeśli w badanej próbce nie ma materiału genetycznego wirusa, startery nie przyłączą się do matrycy i nie powielą żadnego odcinka. Gdy w próbce znajduje się RNA wirusa, zostanie ono powielone wielokrotnie i wykryte przez urządzenie. Testy PCR nie służą do określenia dokładnej ilości wirusa, lecz – tylko do jego wykrycia.

5 milionów zł nagrody w „konkursie” – za co przysługuje?

Jerzy Zięba pisze, że „polski wirusolog, który wirusa wyizoluje, spełni wszystkie postulaty Kocha, określi sekwencje genetyczną (bez używania symulacji komputerowych) i strukturę przestrzenną wirusa dostanie 5 000 000 zł nagrody”. 

Wyizolowanie wirusa

Do otrzymania pieniędzy „kwalifikują się” zatem liczni naukowcy, którym udało się wyizolować różne wirusy. Zacznijmy od wspomnianego wcześniej noblisty – Wendella M. Stanley’a, który wyizolował wirusa mozaiki tytoniu, przez chociażby Wilsona Smitha, Christophera Andrewesa i Patricka Laidlawa, którzy wyizolowali wirusa grypy typu A, aż po innego laureata nagrody Nobla – Luca Montagniera, który wyizolował wirusa HIV.

Postulaty Kocha

To cztery postulaty, które zaprezentował Robert Koch pod koniec XIX wieku w odniesieniu do reguł stosowanych w diagnostyce zakażeń bakteryjnych, a nie wirusowych.

W latach 30. XX wieku bakteriolog i wirusolog Thomas M. Rivers zaktualizował te postulaty o wszystkie patogeny, w tym wirusy („Viruses and Koch Postulates”), które brzmią:

  • Czynnik zakaźny można wyizolować od zakażonego i stworzyć jego hodowlę w komórkach przy wykazaniu przesączalności czynnika zakaźnego.
  • Czynnik zakaźny pojawia się u zwierząt lub – węziej – u spokrewnionych zwierząt laboratoryjnych po zakażeniu patogenem.
  • Czynnik zakaźny można wyizolować ponownie od zwierząt zakażonych czynnikiem zakaźnym wyizolowanym od pierwotnych gospodarzy.
  • Czynnik zakaźny przyczynia się do powstawania odpowiedzi immunologicznej względem wirusa w organizmach.

Postulaty te są ważne z punktu widzenia współczesnej diagnostyki, jednak nie są sztywnymi regułami i nie znajdują zastosowania we wszystkich przypadkach. Jak podkreśla prof. Vincent Racaniello, mikrobiolog z Uniwersytetu Columbia, już sam Koch dostrzegał ograniczenia swoich postulatów. Koch odrzucił chociażby uniwersalny wymóg pierwszego postulatu po odkryciu bezobjawowych nosicieli cholery.

Pozyskanie sekwencji genomu wirusa

Kolejne zadanie w „konkursie” wykonali badacze, którym udało się określić sekwencję genetyczną wirusa. Sekwencja genomu wirusa to kolejność liter, które tworzą materiał genetyczny wirusa lub jego genom. Kluczem jest ułożenie ich we właściwej kolejności, czyli w takiej, w jakiej można je znaleźć w konkretnym wirusie.

W tym kontekście pojawiają się np. naukowcy z Uniwersytetu Gdańskiego. Dr Łukasz Rąbalski jako pierwszy w Polsce uzyskał pełną sekwencję genetyczną koronawirusa SARS-CoV-2.

W amerykańskiej National Library of Medicine znajdziemy bardzo długą listę wirusów, dzięki której możemy poznać sekwencje ich genomów.

Są na niej dostępne informacje m.in. na temat wirusa grypy typu B. Z kolei na podstronie National Library of MedicineNCBI Virus Sequences for discovery – mamy możliwość zapoznania się z danymi dotyczącymi sekwencji genomów poszczególnych wirusów, np. tutaj dostępne są dane na temat wirusa grypy typu B.

Struktura przestrzenna wirusa

Budowa wirusów jest znana naukowcom. Aby chronić kwas nukleinowy przed czynnikami środowiskowymi, wirus otacza go kapsydem (otoczką białkową). Kapsyd składa się z jednego lub więcej różnych rodzajów białek, które powtarzają się i tworzą całą otoczkę.

Białka tworzące kapsyd składają się na niego samodzielnie. Pierwszymi badaczami, którzy to wykazali, byli Heinz Fraenkel-ConratRobley Williams w 1955 roku. Oddzielili oni RNA od podjednostek białkowych wirusa mozaiki tytoniu, a kiedy umieścili je z powrotem w probówce, kapsyd utworzył się automatycznie. 

Część wirusów posiada również otoczkę otaczającą kapsyd w postaci błony lipidowej. 

Grafika przedstawiająca podstawową budowę wirusów. Widoczny jest wirus z genomem kwasu nukleotydowego i kapsydem oraz wirus z genomem kwasu nukleotydowego, kapsydem i otoczką.

 

W zależności od  wirusa kapsyd może przyjmować kształt spiralny lub dwudziestościenny.

Stopnie naukowe są rozdawane na lewo i prawo?

Jak stwierdza Zięba w swoim poście, „doktoraty, habilitacje i profesury z tak zwanej wirusologii są powszechnie rozdawane na lewo i prawo”.

Zgodnie z art. 185. ust 1. Prawa o szkolnictwie wyższym i nauce uprawnienie do nadawania stopnia doktora posiada uczelnia, instytut PAN, instytut badawczy albo instytut międzynarodowy w dyscyplinie, w której posiada kategorię naukową określoną na poziomie wiodącym lub bardzo dobrym w danej dyscyplinie. Decyzji o tym, czy ktoś zostaje doktorem, nie może więc podjąć dowolna uczelnia.

Aby uzyskać stopień doktora, należy spełnić szereg wymogów określonych w art. 186 wspominanej ustawy, m.in.:

  • mieć tytuł zawodowy magistra, magistra inżyniera albo równorzędny,
  • mieć w dorobku co najmniej 1 artykuł naukowy lub 1 monografię naukową opublikowaną w czasopiśmie naukowym lub w recenzowanych materiałach z konferencji międzynarodowej,
  • przedstawić i obronić rozprawę doktorską.

Z kolei, aby uzyskać stopień doktora habilitowanego, zgodnie z art. 219 ustawy, należy m.in.:

  • mieć stopień doktora,
  • mieć w dorobku osiągnięcia naukowe stanowiące znaczny wkład w rozwój określonej dyscypliny (co najmniej: 1 monografię naukową lub 1 cykl powiązanych tematycznie artykułów naukowych),
  • wykazywać się istotną aktywnością naukową realizowaną w więcej niż jednej uczelni, instytucji naukowej lub instytucji kultury.

Tytuł profesora zwyczajnego nadaje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej (art. 178 ust. 4 ustawy). W świetle art. 227 ustawy tytuł profesora można nadać osobie, która m.in.:

  • ma stopień naukowy doktora habilitowanego,
  • ma wybitne osiągnięcia naukowe krajowe lub zagraniczne,
  • uczestniczyła w pracach zespołów badawczych lub odbyła staże naukowe w instytucjach naukowych lub prowadziła badania naukowe lub prace rozwojowe w uczelniach lub instytucjach naukowych, w tym zagranicznych.

Przedstawione zasady dotyczą naukowców w różnych dziedzinach, także – w obszarze wirusologii.

To nie pierwszy tego typu „konkurs”

Jak wspomina Zięba w swoim poście, to nie pierwszy raz, kiedy ogłasza tego typu „konkurs”. Dlaczego do tej pory nikt nie zdobył oferowanej przez niego nagrody? Na pewno nie dlatego, że wirusy nie istnieją i naukowcy nie są w stanie tego udowodnić.

Dwanaście lat temu niemiecki biolog, Stefan Lanka sformułował podobną ofertę. Chciał on, aby udowodniono istnienie i rozmiar wirusa odry. Zaoferował 100 tys. euro. Z odpowiedzią zgłosił się dr David Bardens, jednak Lanka jej nie uznał. Sprawa skończyła się w sądzie, który zdecydował, że nagroda ma zostać wypłacona, gdyż przedstawione dowody są wiarygodne.

Jednak po apelacji Lanki Sąd w Badenii-Wirtembergii uznał, że Lanka nie jest winien nagrody, ponieważ Bardens nie spełnił wymogów konkursu: przesłał sześć prac naukowych, a nie jedną, a żadna z nich nie zawierała równocześnie odpowiedzi na oba pytania. Nie oznacza to, że wirus odry nie istnieje, po prostu warunki konkursu nie zostały spełnione.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Wpłać, ile możesz

Na naszym portalu nie znajdziesz reklam. Razem tworzymy portal demagog.org.pl

Wspieram