Sprawdzamy wypowiedzi polityków i osób publicznych pojawiające się w przestrzeni medialnej i internetowej. Wybieramy wypowiedzi istotne dla debaty publicznej, weryfikujemy zawarte w nich informacje i przydzielamy jedną z pięciu kategorii ocen.
Czym różni się komisja z „Lex Tusk” od zwykłej komisji śledczej?
Czym różni się komisja z „Lex Tusk” od zwykłej komisji śledczej?
Zacznę od tego, że śledztwa są standardową praktyką parlamentarną, a powołana komisja (do spraw badania wpływów rosyjskich – przyp. Demagog) spełnia wszelkie standardy demokratyczne. Kto mówi inaczej, kłamie.
- Komisja powołana na mocy ustawy zwanej „Lex Tusk” nie będzie standardową sejmową komisją śledczą.
- Nie spełnia ona większości kryteriów komisji śledczej, np. tego dotyczącego składu. W sejmowej komisji śledczej pracują sami posłowie, a jej skład musi odzwierciedlać układ sił w Sejmie. W skład komisji ds. rosyjskich wpływów może zostać powołany każdy obywatel Polski, a ograniczenia dotyczą tylko takich kwestii jak bycie niekaranym. Nie można jej więc nazwać organem parlamentarnym.
- Różni się również sposób powołania komisji. Projekt uchwały w sprawie komisji śledczej może być wniesiony przez co najmniej 46 posłów. Komisja do spraw rosyjskich wpływów została powołana na mocy zwykłej ustawy, której autorami jest 27 posłów.
- Komisja śledcza ma uprawnienia prokuratorskie takie jak przesłuchiwanie świadków i biegłych. Komisja do spraw rosyjskich wpływów będzie organem administracyjnym, więc w teorii nie powinna mieć takich uprawnień. W praktyce jednak je otrzyma, co budzi wątpliwości m.in. Rzecznika Praw Obywatelskich.
- Komisja do spraw rosyjskich wpływów będzie mogła nakładać środki zaradcze przypominające środki karne. Przykładowo: jest to zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat. Sejmowa komisja śledcza nie ma podobnych uprawnień.
- Tworzenie komisji śledczych można nazwać standardową praktyką parlamentarną. Komisja powołana na mocy „Lex Tusk” jednak znacząco różni się od standardowych sejmowych komisji śledczych. Ryszard Legutko pominął te ważne różnice, dlatego jego wypowiedź uznajemy za manipulację.
Komisja do spraw rosyjskich wpływów
Sejm przyjął ustawę powołującą komisję ds. rosyjskich wpływów. Zajmie się ona badaniem działań na szkodę Polski w latach 2007–2022, których potencjalnie dopuściły się osoby publiczne. Ustawa wywołała spór polityczny, a także sprzeciw prawników. Według nich działalność komisji ma łamać kilka artykułów konstytucji.
Ustawy broni Prawo i Sprawiedliwość. Wielokrotnie w tej sprawie wypowiadał się również prezydent, który jednak przytaczał nieprawdziwe informacje na temat możliwości odwołania się od decyzji komisji do sądu oraz podobieństw między komisją w Polsce a podobnymi organami we Francji i w Niemczech. 2 czerwca Andrzej Duda zapowiedział złożenie projektu nowelizacji ustawy.
Legutko broni komisji i porównuje ją do komisji śledczej
Również europoseł PiS Ryszard Legutko odniósł się do zarzutów wobec „Lex Tusk”. W Parlamencie Europejskim nazwał taki sposób działania „standardową praktyką parlamentarną”. Polityk użył słowa investigation, które można przetłumaczyć jako „śledztwo”, ale też „badanie”.
Ta dwuznaczność nastręczyła problemów tłumaczce, która wypowiedź Legutki przetłumaczyła w następujący sposób: „Na początku chcę powiedzieć, że taka komisja śledcza to jest standardowa praktyka parlamentarna” (Oryginalna wypowiedź: „Well, let me begin by saying that investigation is standard parliamentary practice”).
Sam Legutko na swoim kanale na YouTubie przetłumaczył wypowiedź następująco: „(…) śledztwa są standardową praktyką parlamentarną, a powołana komisja spełnia wszelkie standardy demokratyczne”. Europoseł nie powiedział więc wprost o komisji śledczej. Ponieważ jednak odniósł się do „praktyki parlamentarnej”, można tak jego słowa zinterpretować. Wynika to z faktu, że komisja śledcza jest organem powoływanym i tworzonym właśnie przez parlament.
Nie jest jednak prawdą, że komisja do spraw rosyjskich wpływów jest tożsama z komisją śledczą. Występuje między nimi kilka zasadniczych różnic. Dotyczą one przede wszystkim: składu, sposobu ustanowienia i uprawnień.
Inny skład
W standardowej sejmowej komisji śledczej może pracować maksymalnie 11 posłów. Skład komisji powinien również odzwierciedlać reprezentację w Sejmie klubów i kół poselskich mających swoich przedstawicieli w Konwencie Seniorów. Inne zasady obowiązują w przypadku komisji powołanej na mocy „Lex Tusk”.
W ustawie o komisji do spraw rosyjskich wpływów nie ma mowy o tym, że mają w niej zasiąść posłowie. Wskazano jedynie, że w komisji pracować będzie 9 osób powoływanych i odwoływanych przez Sejm. Kandydatów będą przedstawiały kluby poselskie, a przewodniczącego wybierze premier.
Członkiem komisji może zostać jednak obywatel niebędący parlamentarzystą. Jedyne wymogi, wskazane w art. 9, dotyczą:
- posiadania obywatelstwa polskiego i korzystania z pełni praw publicznych,
- posiadania pełnej zdolności do czynności prawnych,
- niebycia prawomocnie skazanym za umyślne przestępstwo lub umyślne przestępstwo skarbowe,
- spełnienia ustawowych wymagań dotyczących dostępu do informacji niejawnych o klauzuli tajności „ściśle tajne”,
- posiadania wykształcenia wyższego lub niezbędnej wiedzy w zakresie funkcjonowania organów władzy publicznej,
- nieposzlakowanej opinii.
Część partii opozycyjnych zapowiedziała, że nie zaproponuje swoich przedstawicieli do komisji. Kazimierz Smoliński przekazał Polskiej Agencji Prasowej, że jeśli opozycja nie wydeleguje swoich kandydatów, PiS samodzielnie powoła cały skład komisji.
Inny sposób ustanowienia
Komisja do spraw rosyjskich wpływów nie została również powołana w sposób typowy dla komisji śledczej. Zgodnie z regulaminem Sejmu projekt uchwały w sprawie powołania komisji śledczej może być wniesiony przez Prezydium Sejmu lub przynajmniej 46 posłów.
Projekt „Lex Tusk” nie został złożony w taki sposób. Ustawa powołująca komisję została przyjęta w zwykłym trybie. Jako autorzy projektu podpisało się 27 osób. W tekście ustawy w ogóle nie pada informacja, że mamy do czynienia z komisją śledczą, jak to miało miejsce przy powoływaniu tego typu organów w poprzednich latach (np. komisji śledczej dotyczącej grupy Amber Gold).
Inne uprawnienia (przynajmniej w teorii)
Komisja śledcza włada takimi kompetencjami jak prawo żądania akt dowolnej sprawy czy przesłuchiwanie świadków (a także nakładanie na nich kar, np. w przypadku zatajenia informacji czy podania nieprawdy). Są to czynności typowe dla procedury karnej. Dlatego czasem mówi się, że komisja śledcza ma uprawnienia quasi-prokuratorskie. Taki sposób działania komisji śledczej jest jednak uregulowany ustawą.
Inaczej sprawa wygląda w przypadku komisji utworzonej na mocy „Lex Tusk”. W art. 3 wskazano wprost, że komisja jest organem administracji publicznej. Mimo to otrzyma ona również uprawnienia typowe dla procedury karnej, np. możliwość wystąpienia do prokuratora z wnioskiem o przeszukanie pomieszczeń lub zajęcie rzeczy (art. 17 ust. 2). Jeszcze przed przyjęciem ustawy zapis ten skrytykowała Prokuratura Generalna.
Podobne wątpliwości dotyczą jednego ze środków zaradczych (forma kary) wymierzanych przez komisję. Komisja będzie mogła nałożyć na kogoś zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi nawet przez 10 lat. Po raz kolejny jednak jest to kara typowa dla procesów karnych. Zastrzeżenia w tej sprawie wyraził m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich.
Inny zakres ochrony członków komisji
W art. 13 ustawy powołującej „Lex Tusk” członkowie nie będą mogli zostać pociągnięci do odpowiedzialności za swoją działalność związaną z pracą w komisji. Tymczasem osoby wchodzące w skład komisji śledczej nie dostają żadnego dodatkowego immunitetu względem tego, który przysługuje im jako posłom.
Poza tym posłowie mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej lub sądowej w sytuacji naruszenia praw osób trzecich. O tym piszemy więcej w analizie wypowiedzi Marcina Kierwińskiego. Znajdziesz ją tutaj.
Inny sposób finansowania
Różny jest też sposób finansowania. Komisja śledcza jest organem parlamentarnym i jest utrzymywana ze środków Sejmu, a członkowie dostają po prostu dodatek do wynagrodzenia. Natomiast komisja do spraw rosyjskich wpływów będzie finansowana przez kancelarię premiera.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter