Sprawdzamy prawdziwość faktoidów – popularnych anegdotek, którymi lubimy dzielić się w rozmowach, zwłaszcza w charakterze „naukowych” ciekawostek.
Demagog rujnuje faktoidy: przeciwieństwa się przyciągają
Czy częściej nawiązujemy relacje z osobami, które są do nas podobne, czy raczej przyciągają nas odmienności? Ile prawdy jest w stwierdzeniu: „przeciwieństwa się przyciągają”? Przekonaj się, czytając walentynkowy odcinek faktoidów.
fot. Pixabay / Modyfikacje: Demagog
Demagog rujnuje faktoidy: przeciwieństwa się przyciągają
Czy częściej nawiązujemy relacje z osobami, które są do nas podobne, czy raczej przyciągają nas odmienności? Ile prawdy jest w stwierdzeniu: „przeciwieństwa się przyciągają”? Przekonaj się, czytając walentynkowy odcinek faktoidów.
Ten tekst jest częścią serii poświęconej faktoidom, czyli anegdotkom, które lubimy przekazywać, zwłaszcza w charakterze „naukowych” ciekawostek. Raz powielone, stają się prawie nieśmiertelne. Dlaczego? Ponieważ mają fantastyczny potencjał społeczny: miło jest rzucić w towarzystwie jakąś mądrą, intrygującą tezą.
Faktoidy nie zawsze są całkiem fałszywe, czasami są po prostu uproszczone, przesadne, „podkręcone” przez kolejne przekazy i emocje, jakie towarzyszą ich transmisji.
Dziś poświęcimy uwagę faktoidowi dotyczącemu rzekomego „przyciągania się” przeciwieństw występujących u partnerów.
Od „Małej Syrenki” do „Nature Human Behavior” – wszyscy interesują się tematem przeciwieństw
Przeświadczenie o tym, że przeciwieństwa się przyciągają, jest powszechne w poppsychologii i w popkulturze (od „Małej Syrenki” do Allenowskiego „Co nas kręci, co nas podnieca”). Ale z danych naukowych układa się odmienny obraz. Jeśli przeanalizuje się nie to, co ludzie mówią na temat przeciwieństw, lecz to, co faktycznie w tym kontekście robią i jak decydują, odnajdzie się dane przeczące teorii przyciągających się przeciwieństw.
Na przykład w 2023 roku na łamach „Nature Human Behavior” opublikowano pracę, w której zestawiono dane z metaanalizy zbierającej wyniki z niemal 200 wcześniejszych publikacji naukowych oraz własne dane obliczeniowe autorów. W analizie tej dowiedziono, że partnerów zdecydowanie więcej łączy, niż dzieli. Osoby będące ze sobą w związku mają zwykle podobne postawy polityczne i religijne, a także bardzo zbliżone osiągnięcia edukacyjne (np. poziom wykształcenia).
Nieco słabszą, ale nadal istotną statystycznie korelację wykazano w odniesieniu do zmiennych psychologicznych. Oznacza to, że osoby tworzące ze sobą relację mają często podobne cechy osobowościowe oraz psychiatryczne (np. skłonność do depresji).
Partnerzy i przyjaciele mają więcej cech podobnych niż odmiennych
To, że przyciągają się raczej podobieństwa, a nie – przeciwieństwa, potwierdzały też wcześniejsze badania. Były one prowadzone na mniejszą skalę niż przytoczona powyżej metaanaliza z „Nature Human Behavior”, ale poświęćmy im nieco uwagi. W 2017 roku na łamach „Psychological Science” opublikowano badanie, które dostarczyło następujących konkluzji:
„Przyjaciele oraz małżonkowie są zwykle podobni pod wieloma względami […] Wyniki uzyskane na dużych próbach dostarczają dowodów na podobieństwo osobowości między partnerami romantycznymi”.
A może teoria „przyciągających się przeciwieństw” nie dotyczy tworzenia stabilnych związków, lecz samej przelotnej atrakcyjności?
Atrakcyjne są dla nas te osoby, które mają podobne postawy do naszych
Eksperymenty z tzw. fantomowym nieznajomym (zgadzam się, brzmi nieprzyjemnie i dziwnie się kojarzy) wykazywały, że poszukujemy u innych ludzi takich zmiennych, jakie sami posiadamy. Nawet jeśli nie planujemy z nimi trwałej relacji, a jedynie oceniamy ich atrakcyjność.
Na początku badań wykorzystujących technikę phantom stranger uczestnicy wypełniają kwestionariusze, w których wypowiadają się np. w kwestiach światopoglądowych. Następnie badacze proszą ich o subiektywną ocenę innej osoby, która również wypełniała taki kwestionariusz. Wolontariusze wskazują, czy ten/ta, którego/którą oceniają, wzbudza ich sympatię i czy jest atrakcyjny/atrakcyjna.
Rzecz w tym, że ta osoba tak naprawdę nie istnieje. Została ona stworzona przez eksperymentatorów, którzy manipulowali odpowiedziami tak, by były one w różnym stopniu podobne do opcji wskazywanych przez osobę badaną. Wyniki tak prowadzonych prób pokazywały, że im większy stopień podobieństwa, tym wyższa subiektywna atrakcyjność fantomowego nieznajomego.
„Podobieństwo” to zresztą nie tylko postawy, to również bardziej przyziemne zmienne, o których często nie myślimy, gdy rzucamy hasło: przeciwieństwa się przyciągają. Znaczenie mogą mieć nawet czynniki demograficzne. Przykładowo: partnerzy zwykle są w podobnym wieku, na podobnym etapie życia, mają podobny poziom wykształcenia. Badania wykazały, że nawet cechy antropometryczne (czyli różne parametry budowy ciała) są u nich zbliżone.
Czy partnerzy powinni się uzupełniać, czy raczej wspierać?
W przeszłości formułowano twierdzenia stojące w kontrze do opisanych powyżej konkluzji. Za przykład może posłużyć tzw. hipoteza komplementarności, czyli wzajemnego uzupełniania się. Jej propagator, psycholog Robert Winch, opublikował w 1955 roku pracę, w której wskazywał, że np. jeśli jedna osoba w relacji jest ekstrawertyczna, to druga powinna być introwertyczna.
Jednak współczesna psychologia bardziej krytycznie patrzy na przypisywanie osobom sztywnych „etykiet”. Obecnie nie mówi się więc, że ktoś jest ekstrawertykiem lub introwertykiem, a raczej że wykazuje cechy ekstrawertyczne lub introwertyczne w określonych okolicznościach.
Nowsze analizy nie potwierdzały też hipotezy komplementarności, w każdym razie nie w takim stopniu, w jakim formułował to Winch. Może po prostu ludzie potrafią się nawzajem uzupełniać nawet wtedy, gdy nie różnią się od siebie tak drastycznie?
Warto również zauważyć, że cechy, które objawiamy, mogą się różnić w zależności od okoliczności oraz od osób, z którymi się porównujemy. Jedna osoba w związku może wydawać się bardziej ekstrawertyczna od drugiej, ale na tle średniej populacyjnej oboje partnerzy mogą znajdować się w podobnym miejscu spektrum.
Czy są granice podobieństwa, które nie powinny być przekroczone?
Niektórzy badacze zwracali uwagę, że podobieństwa pomiędzy partnerami są dobrym predyktorem udanego związku, ale zależność ta ma swoje granice. Z analizy przeprowadzonej w 2006 roku wynika, że brak podobieństwa w pewnych kontekstach może zwiększyć poczucie wzajemnej atrakcyjności.
Dzieje się tak wtedy, gdy przeciwstawne cechy są postrzegane jako rozwojowe. Na przykład, jeśli osoba postrzega siebie jako nieaktywną, słabo zmotywowaną, to ktoś wykazujący wysoki poziom motywacji może się jawić jako atrakcyjny, bo „pociągnie za sobą” bierniejszego partnera. Poprawność tych założeń została potwierdzona w przytoczonej pracy, ale późniejsze i bardziej obszerne badania nie wykazywały, by dążenie do wspólnego rozwoju było szczególnie istotną zmienną, wpływającą na subiektywną atrakcyjność partnera.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że wielu badań psychologicznych – zwłaszcza tych z przeszłości – nie należy traktować jak wyroczni. Tak zwany kryzys replikacyjny ujawnił, że liczne analizy psychologiczne i socjologiczne nie spełniały wysokich standardów metodologicznych i trudno odtworzyć ich rezultaty (choć w tym kontekście pojawiały się też głosy krytyczne, które podważały prawdziwość kryzysu).
Pora na podsumowujący truizm
Wygląda więc na to, że w bliskich relacjach częściej na korzyść działają podobieństwa niż przeciwieństwa. W tym kontekście podkreślmy jednak istotną kwestię. Celem tej analizy nie było wskazanie, czy relacja jakiegoś typu (pomiędzy osobami podobnymi lub odmiennymi) jest możliwa lub czy może być udana.
Chodziło raczej o zwrócenie uwagi na statystyki: co jest bardziej prawdopodobne, a co mniej. Ostatecznie bywa i tak, że osoby, które dopiero inicjują relację, różnią się pod wieloma względami, a potem – w miarę trwania związku – upodobniają się do siebie (s. 1569), np. w kwestii postaw, upodobań czy zwyczajów.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter