Strona główna Analizy Fałszywe „kliniki aborcyjne” w reklamach Google

Fałszywe „kliniki aborcyjne” w reklamach Google

Fałszywe „kliniki aborcyjne” w reklamach Google

Fot. Pixabay / Modyfikacje: Demagog

Fałszywe „kliniki aborcyjne” w reklamach Google

Takie wnioski płyną z dochodzenia przeprowadzonego w USA przez Tech Transparency Project.

Tak zwane Crisis Pregnancy Centers – ośrodki antyaborcyjne – podszywają się pod kliniki aborcyjne, ale w rzeczywistości promują przesłanie antyaborcyjne. Reklamy w Google pozwalają im dotrzeć do grupy docelowej kobiet o niskich dochodach. Tak wynika z najnowszego dochodzenia przeprowadzonego przez Tech Transparency Project (TTP) w Stanach Zjednoczonych.

Crisis Pregnancy Centers – ośrodki antyaborcyjne podszywające się pod legalne kliniki

Mowa o reklamach tzw. Crisis Pregnancy Centers, czyli placówek przedstawiających się jako legalnie działające kliniki zdrowia reprodukcyjnego, które w rzeczywistości poprzez podstępne działanie mają na celu zniechęcenie kobiet do aborcji czy nawet antykoncepcji.

Jak podaje Amerykańskie Kolegium Położników i Ginekologów (ACOG), tego rodzaju ośrodki udają legalne kliniki, podczas gdy w istocie nie oferują pełnego zakresu opieki w zakresie zdrowia reprodukcyjnego. Za pomocą oszustw i prób opóźnienia decyzji pacjentki pracownicy takich placówek utrudniają dostęp do kompleksowej opieki zdrowotnej. Techniki wykorzystywane przez tego typu ośrodki to m.in.:

  • informowanie o niezgodnych z prawdą powikłaniach po aborcji – np. stwierdzenia, że istnieje powiązanie między zabiegiem a rakiem piersi,
  • celowe zawyżanie tygodnia ciąży i sugerowanie, że jest już za późno, by legalnie dokonać aborcji,
  • emocjonalne manipulacje i zawstydzanie kobiet, np. pokazywanie ciężarnym niepokojących obrazów,
  • reklamy w internecie, w których placówki te przedstawiają się jako „kliniki aborcyjne”.

Ten ostatni sposób ich działania stał się przedmiotem analizy TTP.

Jak przebiegało dochodzenie?

Na potrzeby przeprowadzenia dochodzenia TTP utworzyło w Google konta w trzech różnych miastach Stanów Zjednoczonych: Phoenix, Atlancie oraz Miami. Wszystkie te profile powstały jako reprezentujące użytkowniczki urodzone w 1992 roku, aby wyeliminować zmienną wieku, która również mogłaby wpłynąć na wynik analizy.

Następnie badacze przypisali w ustawieniach kont odpowiedni dochód użytkowniczek. W każdym z miast przy poszczególnych kontach wskazano wszystkie możliwe kategorie zarobków uzyskiwanych przez wymyślone kobiety: niski lub średni dochód, umiarkowanie wysoki dochód oraz wysoki dochód.

Korzystając z przeglądarki bez wcześniejszej historii przeglądania, TTP przeprowadziła wyszukiwania w Google, będąc zalogowanym na każdym z powstałych koncie. Aby wymyślone użytkowniczki rzeczywiście szukały informacji z konkretnych miast, użyto wirtualnych sieci prywatnych (VPN). Hasła wpisywane w wyszukiwarkę to m.in.: „klinika aborcyjna w pobliżu”, „chcę aborcji”. W swoim dochodzeniu TTP wzięło pod uwagę każdą reklamę, która wyświetliła się na pierwszych pięciu stronach wyników wyszukiwania.

Ustawienie dochodu jest możliwe na koncie Google w kilku państwach, w tym w Stanach Zjednoczonych. W Polsce nie ma takiej kategorii do wyboru przy personalizacji profilu na tej platformie, ale można zaznaczyć m.in., czy jesteśmy w związku i czy jest on związkiem małżeńskim; czy posiadamy własną nieruchomość, czy też ją wynajmujemy; w jak dużej firmie pracujemy i jaką branżą się zajmujemy; czy mamy dzieci itd. Jeśli sami nie określimy, do której kategorii należymy, Google zrobi to za nas na podstawie naszej aktywności w wyszukiwarce i aplikacjach, historii oglądania filmów na YouTubie oraz miejsc wyszukiwanych w mapach Google.

Kobietom o niskich dochodach reklamy fałszywych klinik aborcyjnych wyświetlają się częściej

Okazuje się, że gdy kobiety osiągające niskie dochody szukają opieki aborcyjnej w Google, częściej natrafiają na reklamy promujące ośrodki antyaborcyjne niż kobiety z wyższymi zarobkami. W dwóch miastach – Phoenix i Atlancie – Google wyświetlał kobietom o niskich i średnich zarobkach reklamy Crisis Pregnancy Centers częściej niż ich rówieśniczkom osiągającym wysokie dochody.

W przypadku Phoenix ta dysproporcja jest największa: dochodzenie TTP wykazało, że gdy z kont Google kobiet o niskich lub średnich dochodach szukano informacji o tym, jak dokonać aborcji, ponad połowa reklam wyświetlanych w wyszukiwarce dotyczyła Crisis Pregnancy Centers. Reklamy tych ośrodków stanowiły równocześnie tylko 7 proc. materiałów promocyjnych wyświetlanych kobietom osiągającym wysokie dochody w tym mieście.

 

Jak można zauważyć, w przypadku Miami nie mamy do czynienia z opisywanym trendem. Wyszukiwania przeprowadzone przez kobiety o wysokich dochodach doprowadziły do najwyższego w tym mieście wskaźnika reklam Crisis Pregnancy Centers. Jak wskazują autorzy dochodzenia, jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy może być to, że ośrodki te bardziej aktywnie działają w przypadku kobiet w stanach, takich jak Arizona (Phoenix) i Georiga (Atlanta), gdyż panują tam bardziej restrykcyjne przepisy antyaborcyjne.

Ważna jest nie tylko liczba reklam, ale też kolejność ich wyświetlania

Analiza TTP dostarczyła nie tylko informacji na temat danych liczbowych dotyczących reklam Crisis Pregnancy Centers, ale również tego, w jaki sposób pokazywane są te reklamy poszczególnym użytkowniczkom.

Kobietom o niskich dochodach reklamy te często wyświetlały się wyżej w wynikach wyszukiwania. Przykładowo, gdy z konta użytkowniczki z Phoenix o niewielkich zarobkach wyszukano „bliską klinikę aborcyjną”, pierwsza reklama w Google dotyczyła właśnie jednego z Crisis Pregnancy Centers. Kiedy z tego samego miasta użytkowniczki o wyższych zarobkach szukały identycznej frazy, pierwszy wynik prowadził do Planned Parenthood, organizacji działającej na rzecz praw reprodukcyjnych.

Podobnie, gdy kobieta o niskich dochodach z Miami szukała miejsca do przeprowadzenia legalnej aborcji, jako pierwszy wynik ukazała się reklama Women’s Choice Care – jednej z sieci ośrodków antyaborcyjnych. Na samym dole strony tej placówki można przeczytać drobnymi literami, że ośrodek „nie wykonuje aborcji ani nie kieruje na aborcje planowe”.

Zrzut ekranu ze strony Women's Choice Care. Widoczny jest zapis w języku angielskim, że placówka ta nie wykonuje aborcji.

Źródło: www.womenschoice.care

Wyszukiwania kobiet o wyższych dochodach z tego samego miasta przyniosły jako pierwszy wynik reklamy prawdziwych klinik aborcyjnych.

Inny przykład stanowi wyszukanie frazy „Planned Parenthood Atlanta” dokonane w tym mieście. W wynikach Google wyświetliła się jedna reklama z napisem „bezpłatne konsultacje aborcyjne”. Prowadziła ona do ośrodka Health for Her Atlanta. To jedna z placówek antyaborcyjnych, na której stronie internetowej również małymi literami, na samym dole napisano: „Nie wykonujemy ani nie kierujemy na aborcje planowe”.

Zrzut ekranu ze strony Health for Her Atlanta. Widoczny jest zapis w języku angielskim, że placówka ta nie wykonuje aborcji.

Źródło: www.healthforheratlanta.clinic

Dlaczego reklamy ośrodków antyaborcyjnych wyświetlają się częściej kobietom o niskich dochodach?

Jak zauważają autorzy dochodzenia, poprzez wyświetlanie większej liczby reklam Crisis Pregnancy Centers właśnie kobietom zarabiającym najmniej, Google wspiera te placówki w dotarciu do ich grupy docelowej.

Autorzy analizy opublikowanej w „International Journal od Women’s Health” podkreślają, że dla wielu kobiet w wieku rozrodczym aborcja stanowi lukę w świadczeniach dostępnych w ramach ubezpieczenia. Kwestia ta w sposób o wiele bardziej dotkliwy dotyczy kobiet osiągających niskie dochody oraz tych zaliczających się do mniejszości.

Wyniki badania przeprowadzonego w Ohio sugerują, że do Crisis Pregnancy Centers częściej trafiają kobiety o niskim statusie społeczno-ekonomicznym. Z kolei analiza przeprowadzona w Kalifornii wskazuje, że nie tylko internetowe reklamy Crisis Pregnancy Centers są kierowane do kobiet młodych z mniejszości oraz tych osiągających niskie dochody.

Jeśli chodzi o kampanie nastawione na dotarcie do młodzieży, Crisis Pregnancy Centers prezentują się w gazetach szkolnych i uniwersyteckich. Ich wolontariusze pojawiają się również bezpośrednio w szkołach. Ośrodki te wywieszają także swoje billboardy na wiatach przystankowych, aby w ten sposób dotrzeć do kobiet w kryzysie bezdomności oraz tych o niskich dochodach. Jedna z tych placówek wykupiła nawet czas reklamowy w Black Entertainment Television, gdzie w swoich spotach porównywała aborcję do niewolnictwa.

Finansowanie Crisis Pregnancy Centers

Ośrodki antyaborcyjne uzyskują jakąś formę finansowania państwowego w co najmniej 29 stanach. Co więcej, niektóre stany finansują Crisis Pregnancy Centers ze środków pochodzących z programu Tymczasowej Pomocy dla Potrzebujących Rodzin (TANF). To rządowe dotacje mające na celu pomoc osobom na granicy ubóstwa. W ten sposób Crisis Pregnancy Centers „zabiera” pieniądze przeznaczone dla docelowych odbiorców funduszy TANF i wykorzystuje je do prowadzenia swoich działań antyaborcyjnych oraz dezinformacji medycznej.

Jak podkreśla National Committee For Responsive Philanthropy (NCRP), ośrodki te podlegają znacznie mniejszej kontroli i stawiane są przed nimi niższe wymagania niż te dotyczące prawdziwych klinik aborcyjnych w ramach przepisów o Ukierunkowanej Regulacji Dostawców Usług Aborcyjnych (TRAP).

Podsumowanie – oficjalne zasady kontra rzeczywistość

Zasady Google zabraniają wprowadzania internautów w błąd za pomocą reklam, np. prezentowanie wprowadzających w błąd oświadczeń lub pomijanie istotnych informacji dotyczących reklamowanego podmiotu.

Po uchyleniu wyroku Roe vs Wade – o którego konsekwencjach przeczytasz na łamach Demagoga – pojawiły się obawy o dostęp do legalnej aborcji w wielu stanach. Raport przygotowany przez Center for Countering Digital Hate z czerwca ub.r. roku wykazał, że gdy użytkownicy Google szukali adresów legalnych klinik aborcyjnych, prawie ok. 28 proc. reklam wyświetlanych u góry wyników dotyczyło ośrodków antyaborcyjnych.

Z kolei gdy internauci sprawdzali w Mapach Google adresy realnych placówek wykonujących aborcje, 37 proc. wyników prowadziło do Crisis Pregnancy Centers. O wynikach w Mapach Google, wprowadzających w tym zakresie w błąd, informował również Bloomberg.

„Gdy ludzie szukają informacji lub usług związanych z ich zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym, Google wysyła ich do witryn, co do których użytkownicy mogą oczekiwać, że zawierają solidne, naukowe i oparte na dowodach informacje dotyczące opieki zdrowotnej – ale w rzeczywistości zawierają opinie oparte na ideologii i informacjach wprowadzających w błąd”.

Imran Ahmed, dyrektor Center for Countering Digital Hate

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Wpłać, ile możesz

Na naszym portalu nie znajdziesz reklam. Razem tworzymy portal demagog.org.pl

Wspieram

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!