Informujemy o najważniejszych wydarzeniach ze świata fact-checkingu.
Gorączka Zachodniego Nilu w Polsce. Co wiemy o chorobie?
Pod koniec października informowano o możliwych zachorowaniach na gorączkę Zachodniego Nilu w Polsce. Wirus wywołujący chorobę rozszerza swój zasięg geograficzny w Europie i powoduje nowe zakażenia wśród ludzi i zwierząt. Czy są podstawy do niepokoju? Poznaj fakty o chorobie i nie daj się potencjalnej dezinformacji.
Fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog
Gorączka Zachodniego Nilu w Polsce. Co wiemy o chorobie?
Pod koniec października informowano o możliwych zachorowaniach na gorączkę Zachodniego Nilu w Polsce. Wirus wywołujący chorobę rozszerza swój zasięg geograficzny w Europie i powoduje nowe zakażenia wśród ludzi i zwierząt. Czy są podstawy do niepokoju? Poznaj fakty o chorobie i nie daj się potencjalnej dezinformacji.
Ponad dwa miesiące temu media informowały o objawach neurologicznych oraz o zwiększonej śmiertelności krukowatych, które obserwowano na terenie Warszawy. Niedługo później pojawiły się doniesienia o wykryciu, w części przebadanych próbek pobranych od martwych ptaków, wirusa gorączki Zachodniego Nilu. We wspólnie wydanym komunikacie Główny Lekarz Weterynarii i Główny Inspektor Sanitarny ocenili, że: „ryzyko objawowych zakażeń u ludzi na terenie naszego kraju należy uznać za niskie”.
Choć na objawy czy śmierć ptaków mogły wpłynąć także inne czynniki (np. środki gryzoniobójcze), sprawa gorączki Zachodniego Nilu została nagłośniona przez media (np. 1, 2, 3). Kolejne doniesienia dotyczące choroby pojawiły się pod koniec października wraz z prawdopodobnym potwierdzeniem w Polsce pierwszego przypadku gorączki Zachodniego Nilu u człowieka (1, 2, 3). Warto więc poznać podstawowe informacje o gorączce Zachodniego Nilu, o jej objawach czy o metodach zapobiegania, by nie dać się złapać w sidła potencjalnej dezinformacji.
Czym jest gorączka Zachodniego Nilu i jak się rozprzestrzenia?
Gorączka Zachodniego Nilu (ang. West Nile Fever, WNF) to odzwierzęca choroba zakaźna wywoływana przez infekcję wirusa Zachodniego Nilu (ang. West Nile Virus, WNV). Nazwa pochodzi od podregionu Nil Zachodni w Ugandzie, gdzie blisko 90 lat temu odkryto tego wirusa. Patogen zaliczany jest do rodziny tzw. flawiwirusów, która obejmuje m.in. wirusy odpowiedzialne za rozwój dengi czy żółtej gorączki.
Rezerwuarem wirusa, który powoduje gorączkę Zachodniego Nilu, są ptaki. Ich migracja jest jedną z głównych dróg rozprzestrzeniania wirusa na nowe obszary. Z kolei owady krwiopijne, szczególnie komary, które napiły się krwi zarażonych ptaków, mogą przenieść chorobę na człowieka oraz na inne zwierzęta (określamy je wektorami). Przy czym wirus Zachodniego Nilu nie przenosi się przez bezpośredni kontakt między ludźmi. Jedynie w rzadkich sytuacjach, np. podczas transplantacji lub transfuzji zakażonych tkanek, może dojść do transmisji wirusa.
Infekcja w większości przypadków przebiega bezobjawowo – szacuje się, że w wyniku zakażenia wirusem u ok. 20 proc. osób rozwija się grypopodobna gorączka Zachodniego Nilu. Czas od zakażenia po ukłuciu komara przenoszącego wirusy do momentu wystąpienia ewentualnych objawów (czyli okres inkubacji) wynosi zwykle od dwóch do sześciu dni, choć może trwać nawet 2 tygodnie.
Jak wygląda sytuacja w Europie?
Wirus Zachodniego Nilu występuje w wielu regionach świata. Szacunki ekspertów wskazują, że w Europie patogen pojawił się w latach 50. XX wieku. Jak podaje Główny Inspektorat Sanitarny (GIS): „obszarami stałego (endemicznego) występowania WNF są Afryka, Ameryka Północna, Australia oraz Europa Południowa, ale w ostatnich latach wirus rozszerza swój zasięg na inne kraje z klimatu umiarkowanego”.
Sezon infekcyjny występuje, kiedy komary są najbardziej aktywne, najczęściej między czerwcem a listopadem (w cieplejszych regionach nawet przez cały rok). Infekcje dzieli się na te związane z podróżami do regionów, w których wirus jest najbardziej rozprzestrzeniony, oraz nabyte lokalnie, tzw. rodzime. Według monitoringu Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC), w latach 2012–2021 łącznie 16 krajów europejskich zgłosiło ponad 3,5 tys. przypadków zakażeń pochodzenia lokalnego u ludzi.
Od początku 2022 roku do połowy 2023 roku w regionie europejskim odnotowano ponad 1,3 tys. rodzimych przypadków zakażenia wirusem Zachodniego Nilu u ludzi, w tym 104 zgony. Mimo że w kolejnym sezonie liczba zakażeń była niższa (709 przypadków zachorowania i 67 zgonów), to zasięg geograficzny, w którym odnotowano infekcje, był najwyższy od szczytu zachorowań w 2018 roku. Od stycznia do początku października 2024 roku 18 krajów w Europie zgłosiło ok. 1,2 tys. rodzimych przypadków zakażenia WNV u człowieka, w tym 88 zgonów.
Wirus gorączki Zachodniego Nilu w Polsce
W Polsce obecność przeciwciał produkowanych w odpowiedzi na zakażenie wirusem Zachodniego Nilu wykryto u niektórych ptaków już w latach 90. Blisko dekadę temu potwierdzono także obecność przeciwciał przeciwko wirusowi u pojedynczych osób z województwa świętokrzyskiego oraz podlaskiego.
Przed pojawieniem się informacji na temat choroby (np. 1, 2, 3) GIS wskazywał, że w kraju nie stwierdzono zachorowania ani zakażenia człowieka tym wirusem. Jednak jeden z ostatnio obserwowanych przypadków infekcji prawdopodobnie jest pierwszym zarejestrowanym i lokalnym zakażeniem wirusem gorączki Zachodniego Nilu w Polsce.
Pierwszy rodzimy przypadek gorączki Zachodniego Nilu w naszym kraju?
23 października dr Paweł Grzesiowski Główny Inspektor Sanitarny informował w mediach, że istnieje wysoka szansa udokumentowanego, pierwszego przypadku zakażenia WNV, które miało miejsce bezpośrednio na terenie naszego kraju:
„W tej chwili jesteśmy jeszcze w trakcie potwierdzenia szczegółowych informacji, ale wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z pierwszym, potwierdzonym, rodzimym przypadkiem choroby Zachodniego Nilu. […] Sytuacja dotyczy osoby dorosłej, która nie wyjeżdżała w tereny tropikalne, a więc istnieje bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że uległa zakażeniu w Polsce – po prostu od jakiegoś komara, który wypił krew chorego ptaka”.
Szef GIS dodał w komentarzu dla redakcji TVN24, że „nie powinna być to jednak sytuacja sensacyjna, bo już latem informowaliśmy o zachorowaniach wśród ptaków”. Kilka dni później pojawiły się nowe doniesienia medialne o drugim zakażeniu gorączką Zachodniego Nilu w Polsce – tym razem nastolatka, który wrócił z zagranicznej podróży (1, 2, 3). Specjaliści w wypowiedziach dla mediów wskazali, że choroba w obu przypadkach wymagała hospitalizacji.
Jakie są możliwe objawy choroby?
Diagnozę gorączki Zachodniego Nilu przeprowadza się m.in. na podstawie wyników badań obecności w organizmie odpowiednich przeciwciał oraz materiału genetycznego wirusa czy obrazu klinicznego pacjenta. Wśród symptomów zakażenia objawowego (np. 1, 2, 3) wymienić można:
- gorączkę,
- ból głowy,
- bóle gardła,
- bóle mięśni czy stawów
- wysypkę skórną,
- powiększenie węzłów chłonnych,
- zmęczenie,
- nudności, wymioty czy biegunki,
- brak apetytu.
Nasilenie objawów waha się od łagodnych i samoograniczających się, ustępujących w kilka tygodni, do przewlekłych i wyniszczających, które mogą trwać miesiącami. Na cięższy przebieg choroby wywołanej wirusem Zachodniego Nilu narażone są m.in. osoby starsze i pacjenci o osłabionej bądź zahamowanej odpowiedzi immunologicznej.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że w przypadku 0,6 proc. zakażeń może rozwinąć się zagrażająca życiu, ciężka (tzw. neuroinwazyjna) postać choroby, która obejmuje ośrodkowy układ nerwowy i prowadzi np. do zapalenia mózgu lub opon mózgowo-rdzeniowych. Gdy wirus przekracza barierę krew – mózg może powodować np.: silny ból głowy, wysoką gorączkę, sztywność karku, zaburzenia świadomości, otępienie, drgawki, osłabienie mięśni czy paraliż (np. 1, 2, 3). Wśród pacjentów, u których rozwinęła się neuroinwazyjna postać choroby śmiertelność może wynosić do 17 proc.
Leczenie choroby i profilaktyka, czyli zapobieganie zakażeniu
Obecnie nie ma opracowanych szczepień przeciw wirusowi Zachodniego Nilu dla ludzi, a nawet specyficznego leczenia choroby wywoływanej przez patogen. Terapia ma jedynie charakter wspierający i łagodzący objawy, obejmując podawanie dożylne płynów czy wspomaganie oddychania (s. 204).
Z tego też powodu, podstawowym sposobem zwalczania gorączki Zachodniego Nilu jest kontrola populacji wektorów choroby, czyli komarów. Jak czytamy w europejskim raporcie na temat praktyk i strategii zarządzania wektorami WNV:
„Wobec braku skutecznej szczepionki dla ludzi, kontrola wektorów [czyli organizmów przenoszących wirusy wywołujące choroby – przyp. Demagog] pozostaje podstawową linią obrony w zapobieganiu i powstrzymywaniu ognisk WNV. Zintegrowana strategia zarządzania wektorami (IVM) opiera się na racjonalnym połączeniu skutecznych i ekologicznie uzasadnionych metod kontroli wektorów (każda metoda ma domyślnie swoje ograniczenia i aby pomóc je zrównoważyć, często wymagana jest synergia metod) […] w celu zmniejszenia i utrzymania populacji wektorów poniżej progów, przy których przenoszenie WNV na ludzi jest rzadkie”.
Wśród metod profilaktyki tej choroby ECDC wymienia głównie ochronę przed ukłuciami komarów, które mogą przenosić wirusy. Instytucja zaleca m.in.: stosowanie moskitier oraz środków odstraszających komary, noszenie odzieży zakrywającej większość ciała czy spanie w osłoniętych pomieszczeniach.
Czy są powody do obaw?
Szef GIS zaznaczył, że te dwa przypadki choroby nie są ze sobą związane i uspakajał w sprawie ewentualnego ryzyka epidemicznego:
„Oba przypadki – nastolatka [zakażonego za granicą – przyp. Demagog] oraz osoby dorosłej [zakażonej w Polsce – przyp. Demagog] – nie powinny być łączone. Te przypadki, które są przywożone z zagranicy, to nie jest nic nowego, to już mieliśmy wcześniej, więc z tego powodu nie powinniśmy robić żadnego alertu, bo ta choroba nie przenosi się między ludźmi. Nawet jak ktoś przyleci do Polski z malarią, to nie zaraża. Nie ma ryzyka, że będzie epidemia w Polsce”.
Główny Inspektor Sanitarny apelował również, aby o gorączce Zachodniego Nilu informować bez wzbudzania sensacji (1, 2, 3). O tym, że na ryzyko zarażenia chorobami wywoływanymi przez patogeny przenoszone przez komary wpływają m.in. podróże czy zmiana klimatu, wielokrotnie informowali naukowcy oraz instytucje ochrony zdrowia (1, 2, 3).
Skąd się wzięła gorączka Zachodniego Nilu?
Dlaczego wirus pojawił się w Polsce? Zakażenia obecne są tam, gdzie panują warunki środowiskowe korzystne dla wirusa, czemu sprzyjają m.in. wysokie temperatury wiosną i latem, ciepłe zimy i susze. Przykładowo: wyższe temperatury prowadzą nie tylko do szybszego tempa rozwoju oraz do dłuższej aktywności sezonowej komarów, lecz także powodują skrócenie okresu rozwoju wirusa, którego przenoszą te owady.
Badania już wcześniej wskazywały, że wirus wywołujący gorączkę Zachodniego Nilu może być obecny w populacjach zwierząt w naszym kraju i w przyszłości stanowić nowe wyzwanie dla zdrowia. Jak zaznacza profesor Anna Boroń-Kaczmarska z Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych Akademii Śląskiej (AŚ):
„Gorączka Zachodniego Nilu jest chorobą tropikalną. Występuje głównie w Afryce, w wyjątkowo ciepłych regionach świata, jest też obecna w strefie krajów arabskich. Występuje także na innych kontynentach, ale zawsze tam, gdzie jest ciepło, wilgotno i gdzie komary mają swoje siedliska. Zmiany klimatyczne, które obserwujemy od kilku lat, mogą sprzyjać poszerzeniu strefy zagrożenia epidemiologicznego niektórymi chorobami uważanymi dotychczas w Polsce jako choroby przywleczone z tropiku”.
W najnowszym raporcie Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) wskazano również, że w związku ze zmianą klimatu częstość występowania chorób przenoszonych przez wektory (np. komary) wzrosła w wyniku rozszerzenia ich zasięgu czy zwiększonej reprodukcji wektorów chorób. Choroby zwierząt i ludzi, w tym choroby odzwierzęce (jak gorączka Zachodniego Nilu), pojawiają się na nowych obszarach (s. 50).
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter