Informujemy o najważniejszych wydarzeniach ze świata fact-checkingu.
Ten artykuł ma więcej niż 3 lata. Niektóre dane mogą być nieaktualne. Sprawdź, jak zmieniała się metodologia i artykuły w Demagogu.
Izrael i Palestyna – czyli co musisz wiedzieć o konflikcie
Wszystko, co trzeba wiedzieć, żeby ze zrozumieniem czytać i oglądać newsy z Izraela. Przewodnik dla początkujących w 7 pytaniach i odpowiedziach.
Ten artykuł ma więcej niż 3 lata. Niektóre dane mogą być nieaktualne. Sprawdź, jak zmieniała się metodologia i artykuły w Demagogu.
Izrael i Palestyna – czyli co musisz wiedzieć o konflikcie
Wszystko, co trzeba wiedzieć, żeby ze zrozumieniem czytać i oglądać newsy z Izraela. Przewodnik dla początkujących w 7 pytaniach i odpowiedziach.
1. O co chodzi w odwiecznym konflikcie Żydów z Arabami?
Generalnie chodzi o wąski pas ziemi między Morzem Śródziemnym a rzeką Jordan. Ma on zaledwie 28 tys. km2, czyli jest wielkości województwa lubelskiego. Obszar niewielki, ale jest to tzw. Ziemia Obiecana, którą – wg Pięcioksięgu – Bóg zarezerwował dla Żydów. Tej „rezerwacji” nie uznali Rzymianie, którzy stworzyli tam własną prowincję – Palestynę, a dwa powstania żydowskie w I. i II. wieku naszej ery krwawo stłumili i zniszczyli Jerozolimę.
Wolę hebrajskiego Boga zlekceważyli również Arabowie, którzy podbili i zasiedlili Palestynę w VII w., a potem Turcy – twórcy imperium osmańskiego, które panowało na całym Bliskim Wschodzie (również w Palestynie) od początku XVI w. Imperium osmańskie było wszakże dosyć otwarte i tolerowało zarówno nielicznych Żydów żyjących w Palestynie, jak i żydowskich imigrantów, którzy zaczęli wracać z Europy pod koniec XIX w. Podczas I wojny światowej (1914–1918) Turcy dokonali niefortunnego wyboru – poparli państwa Osi (czyli m.in. Niemcy, Włochy i Japonię). W odpowiedzi na to Brytyjczycy podjęli działalność dywersyjną mającą na celu rozsadzenie od środka imperium osmańskiego, które już od dawna uchodziło za „chorego człowieka Europy”. Aby zachęcić Arabów do buntu przeciwko Turkom, Brytyjczycy obiecali im, że po wojnie będą mogli na gruzach imperium osmańskiego stworzyć własne państwo, w skład którego miała wejść m.in. Palestyna. Ale jednocześnie Brytyjczycy obiecali Żydom „dom narodowy w Palestynie”. Te sprzeczne obietnice okazały się przekleństwem, kiedy po I wojnie światowej Palestyna została protektoratem Wielkiej Brytanii.
Przeciwko władzom brytyjskim w Palestynie buntowali się zarówno Arabowie, jak i Żydzi. Jednakże wspólny wróg ich nie zjednoczył, bowiem coraz intensywniej się nawzajem mordowali. Po II wojnie światowej, kiedy imigracja Żydów się zintensyfikowała, Brytyjczycy zupełnie stracili kontrolę nad sytuacją i porzucili protektorat Palestyny.
Powstała próżnia, którą – po krótkiej wojnie żydowsko-arabskiej w 1948 roku – wypełnił nowy kraj, Izrael. Z jego terenu uciekło ok. 700 tys. Arabów, a ich nieruchomości zostały skonfiskowane przez państwo żydowskie. Potomkowie arabskich emigrantów żyją na wygnaniu – głównie w sąsiednich krajach arabskich. Spora część z nich mieszka w tzw. obozach uchodźców, które są przeludnionymi slumsami zarządzanymi przez ONZ. Arabskich uchodźców jest łącznie ponad 6 mln. Obecnie wielu z nich domaga się zwrotu majątków swoich przodków w Izraelu.
Tym Arabom, którzy nie uciekli w 1948 roku, bardziej się poszczęściło – dostali obywatelstwo izraelskie i zachowali swoje domy. Ich potomkowie stanowią 20 proc. izraelskiego społeczeństwa, mogą kandydować i głosować w wyborach.
2. Jaki jest obecnie stan konfliktu?
Dzisiaj na obszarze Palestyny mieszka ok. 6,8 mln Żydów i ok. 6,8 mln Arabów. Ale na tym równość pomiędzy nimi się kończy. Aż 80 proc. dawnego brytyjskiego protektoratu znajduje się w granicach Izraela. Mimo to Żydzi nie są tym usatysfakcjonowani i od pół wieku kolonizują również pozostałe 20 proc. terenów, zwanych Zachodnim Brzegiem Jordanu, na których mieszka ponad 400 tys. żydowskich osadników.
Zachodni Brzeg Jordanu jest zaznaczany na mapach najczęściej jako „Autonomia Palestyńska”, ale to duże uproszczenie, bowiem w rzeczywistości Palestyńczycy zarządzają tylko 40 proc. tego terenu. Co ważne, nie jest to spójny obszar, lecz oddzielne wysepki pomiędzy tzw. strefą C, stanowiącą 60 proc. Zachodniego Brzegu Jordanu, w której znajdują się żydowskie osiedla, drogi i pozostała infrastruktura dla osadników.
Strefa C jest zarządzana przez Izrael. Żyje w niej, oprócz żydowskich osadników, ok. ćwierć miliona Palestyńczyków, ale nie mają oni na tym terenie możliwości rozwoju. Przykładem tego jest m.in. to, że w latach 2009–2016 w strefie C wydano 12 763 pozwoleń na budowę domów dla Żydów oraz 66 pozwoleń na budowę domów dla Palestyńczyków.
Podsumowując, z dawnego brytyjskiego protektoratu ok. 80 proc. to obecne terytorium Izraela, ok. 12 proc. to przestrzeń życiowa dla żydowskich osadników, a tylko na ok. 8 proc. rządzą Palestyńczycy.
Jest jeszcze Strefa Gazy o wielkości ok. 1 proc. dawnego brytyjskiego protektoratu (po zsumowaniu dostajemy 101 proc. ze względu na zaokrąglenia – przyp. Demagog). Formalnie jest ona częścią Autonomii Palestyńskiej, ale de facto jest oddzielną enklawą kontrolowaną przez Hamas, radykalną partię islamską, która od ponad tygodnia zasypuje Izrael gradem rakiet.
3. Czy Hamas jest organizacją terrorystyczną?
Hamas jest jedną z dwóch głównych partii palestyńskich. Konkurencyjny świecki Fatah uznał prawo Izraela do istnienia, wyrzekł się przemocy i w nagrodę „dostał” Autonomię Palestyńską. Natomiast Hamas niezmiennie stoi na stanowisku, że rozmowy z Izraelem nie mają sensu. I trudno odmówić mu argumentów – wszak na chwilę obecną efektem „procesu pokojowego” jest 92 proc. dawnej brytyjskiej Palestyny pod kontrolą Żydów, którzy stanowią 50 proc. mieszkańców tego obszaru. Z powyższej sytuacji Hamas wyciągnął wniosek, że sens ma jedynie walka zbrojna. Ale bojownicy są słabo uzbrojeni i nie mają możliwości zbytnio zaszkodzić izraelskiej armii ani nawet jej dosięgnąć. Większość odpalanych przez nich rakiet to garażowe konstrukcje wyrabiane z rur, napędzane mieszanką cukru i nawozów sztucznych. Rakietami tymi celuje się „na oko”, w efekcie czego niektóre w ogóle nie dolatują do Izraela i spadają w Strefie Gazy, zabijając Palestyńczyków (do czego Hamas często się nie przyznaje i obwinia Izrael). Części rakiet udaje się jednak przedrzeć przez izraelską tarczę antyrakietową – docierają do przygranicznych miast izraelskich, raniąc lub zabijając cywilów. I nie jest to przypadkowe działanie, lecz zamierzony cel.
Skoro zatem Hamas z rozmysłem atakuje i terroryzuje cywilów, to niewątpliwie jest organizacją terrorystyczną. Dlatego Stany Zjednoczone i Unia Europejska nie utrzymują z nim żadnych oficjalnych kontaktów. Wyjątkami wśród krajów Europy Zachodniej są Norwegia i Szwajcaria, które nie przyłączyły się do międzynarodowego bojkotu Hamasu (obydwa kraje stoją na stanowisku, że trzeba rozmawiać ze wszystkimi, jednakże bojkot Hamasu wyrządza szkody wśród cywilnej ludności Gazy).
„Walka zbrojna” Hamasu jest problematyczna nie tylko dlatego, że opiera się na terrorze. Przewaga militarna Izraela jest tak duża, że we wszystkich starciach straty po stronie palestyńskiej – w zabitych, rannych i zniszczeniach materialnych – są wielokrotnie większe niż w Izraelu. Hamas nie ma szans na militarne zwycięstwo, a tylko ściąga nieszczęścia na swoich rodaków. Kiedy rozmawiałem o tym z politykami i bojownikami Hamasu, odpowiadali ze śmiechem: – Poniekąd masz rację, ale nam się nie spieszy. Mamy kilka pokoleń na pokonanie Izraela!
4. Czemu akurat teraz mamy eskalację konfliktu, który od kilku lat był uśpiony?
Bezpośrednią przyczyną jest spór o kilka domów w Jerozolimie, w których – od lat 50. ubiegłego wieku (wtedy Jerozolima Wschodnia była jeszcze zarządzana przez Jordanię) – mieszka kilkanaście arabskich rodzin. Jednakże działka, na której stoją te domy, została kupiona przez żydowskich osadników w 1876 roku. Potwierdzają to księgi wieczyste z imperium osmańskiego. Izraelskie sądy orzekły eksmisję nielegalnych palestyńskich lokatorów, ale ostateczną decyzję miał podjąć sąd najwyższy na początku maja br.
Przed posiedzeniem sądu, na którym spodziewano się orzeczenia wyroku, miały miejsce demonstracje mieszkańców dzielnicy Asz Szajch-Dżarrah, w której zlokalizowane są sporne zabudowania. Protesty uliczne rozlały się również na Stare Miasto w Jerozolimie, gdzie znajduje się meczet Al-Aksa, jedno z najważniejszych miejsc dla wyznawców islamu, który niefortunnie został wybudowany na najświętszym miejscu dla Żydów, czyli tam, gdzie kiedyś stała świątynia króla Salomona. Walczący z policją demonstranci schronili się w meczecie Al-Aksa, jednakże siły porządkowe nie zaprzestały działań, m.in. wrzucając do meczetu granaty ogłuszające oraz z gazem łzawiącym. Hamas zażądał natychmiastowego wycofania się izraelskiej policji z meczetu, a kiedy zostało to zignorowane, odpalił pierwszą salwę rakiet.
Izraelski sąd najwyższy odłożył rozprawę o miesiąc. Aktualnie – po „profanacji meczetu Al-Aksa” i odpaleniu tysiąca rakiet pomiędzy stronami sporu – niektórzy już nawet nie pamiętają, co było przyczyną ostatniego zaostrzenia się konfliktu. Ale spór mieszkaniowy w Jerozolimie jest ważnym zagadnieniem, bo dobitnie pokazuje nierówność praw obywateli w Izraelu. Żydzi mogą powoływać się na osmańskie księgi wieczyste, żeby odzyskać nieruchomość, natomiast Arabowie nie mają takiej możliwości, bo ich nieruchomości zostały skonfiskowane w 1948 roku i zapisy w starych księgach nie mają znaczenia. Jak już zostało wspomniane, w takiej sytuacji są miliony potomków Arabów, którzy uciekli z Izraela.
5. Czy Izrael jest państwem apartheidu?
Izraelscy Żydzi oburzają się, kiedy porównuje się ich kraj do Republiki Południowej Afryki, gdzie do połowy lat 90. ubiegłego wieku istniała segregacja rasowa i dyskryminacja czarnych obywateli. Niemniej jednak takie porównania są coraz częstsze. W tym roku dwie duże i cenione organizacje zajmujące się obroną praw człowieka – międzynarodowa Human Rights Watch (HRW) oraz izraelska B’Tselem – dowodzą w swoich raportach, że Izrael jest państwem apartheidu. HRW zaleca nawet rządom na całym świecie, żeby „wprowadziły sankcje przeciwko izraelskim politykom odpowiedzialnym za zbrodnie apartheidu” i wstrzymały dostawy broni do Izraela.
Udokumentowana w raportach dyskryminacja przejawia się na wiele sposobów. M.in. Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu Jordanu nie mają wolności przemieszczania się i nie mogą głosować w izraelskich wyborach, mimo że decyzje izraelskich polityków mają bezpośredni wpływ na ich życie. W tej sytuacji Izrael nie może utrzymywać, że jest krajem demokratycznym.
Izrael twierdzi, że nie odpowiada za Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu Jordanu, bo mają oni swoją Autonomię, na terenie której mogą np. brać udział w wyborach. Obrońcy praw człowieka ripostują, że Autonomia jest fikcją i wygodną wymówką, żeby nie przyznawać praw ludziom, których życie jest i tak kontrolowane przez Izrael. Tymczasem zgodnie z prawem międzynarodowym okupant odpowiada za ludność na terenach okupowanych (Zachodni Brzeg Jordanu, Strefa Gazy i Jerozolima zostały zajęte przez Izrael po wojnie sześciodniowej w 1967 roku).
6. Czemu Izrael po prostu nie anektuje Zachodniego Brzegu Jordanu, skoro i tak go kontroluje?
Izrael nie zgadza się nawet z opinią, że „okupuje Zachodni Brzeg”, uzasadniając, że okupować można tylko obszar innego państwa. Tymczasem Zachodni Brzeg Jordanu – mimo że przed 1967 rokiem był kontrolowany przez Jordanię – nigdy nie miał uregulowanego statusu.
Rząd w Jerozolimie wspiera żydowską kolonizację Zachodniego Brzegu, ale nie zamierza go formalnie anektować, ponieważ – jeśli nadal Izrael chciałby nazywać się państwem demokratycznym – musiałby przyznać prawo głosu 3 mln Palestyńczyków mieszkających na tym terenie. Mogłoby to poskutkować tym, że po najbliższych wyborach Izrael miałby arabskiego premiera.
7. Czy Palestyńczycy są sami sobie winni, że obecnie znajdują się w tak beznadziejnym położeniu?
Tak, w jakimś stopniu to jest prawda. W 1947 roku ONZ zaproponowała podział Palestyny na dwie części, przy czym Jerozolima miała być wolnym miastem administrowanym przez społeczność międzynarodową. Żydzi przyjęli tę propozycję, natomiast Arabowie ją odrzucili, co doprowadziło do wojny i arabskiej klęski. W 2000 roku, kiedy pod naciskiem prezydenta Billa Clintona ówczesny premier Izraela Ehud Barak proponował powrót do granic sprzed 1967 roku (z wyjątkiem Jerozolimy), ówczesny przywódca Palestyńczyków Jaser Arafat propozycję tę odrzucił.
Utworzona w 1994 roku Autonomia miała być zalążkiem niepodległego państwa palestyńskiego. Od dwóch dekad Izrael powtarza, że z obawy o swoje bezpieczeństwo nie może spełnić obietnic z układu pokojowego z 1995 roku, bo co jeśli w takim państwie przejęliby władzę terroryści? I rzeczywiście, w ostatnich wolnych wyborach parlamentarnych w Autonomii w 2006 r. wygrał Hamas.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter