Informujemy o najważniejszych wydarzeniach ze świata fact-checkingu.
Jak działa przeliczanie głosów na mandaty w wyborach?
Już niespełna dwa miesiące pozostały do kolejnych wyborów parlamentarnych. Wyjaśniamy, jakie przełożenie mają nasze głosy na podział miejsc w Sejmie i Senacie. Czy zawsze wygrywa kandydat, który uzyskał najwięcej głosów? Czym jest lokomotywa wyborcza? W jaki sposób oblicza się liczbę mandatów dla poszczególnych partii?
Jak działa przeliczanie głosów na mandaty w wyborach?
Już niespełna dwa miesiące pozostały do kolejnych wyborów parlamentarnych. Wyjaśniamy, jakie przełożenie mają nasze głosy na podział miejsc w Sejmie i Senacie. Czy zawsze wygrywa kandydat, który uzyskał najwięcej głosów? Czym jest lokomotywa wyborcza? W jaki sposób oblicza się liczbę mandatów dla poszczególnych partii?
Najpierw lista, potem kandydat
Aby ugrupowanie polityczne weszło do Sejmu, potrzebuje zdobyć 5 proc. głosów w skali całego kraju. Dla koalicji próg wynosi 8 proc. (art. 196 Kodeksu wyborczego). Od liczby głosów na dane ugrupowanie zależy, czy będzie miało ono reprezentację w Sejmie, a jeśli tak, to jak dużą. W tym sensie nasz głos w pierwszej kolejności idzie więc na konto partii.
Dopiero po przekroczeniu progu wyborczego przez ugrupowanie znaczenia nabiera to, na którego kandydata oddaliśmy głos. Przy czym ciągle może dojść do sytuacji, w której kandydat z listy A dostał więcej głosów niż kandydat z listy B, jednak nie wszedł do Sejmu. Wynika to z faktu, że całe ugrupowanie kandydata B dostało więcej głosów, a w konsekwencji więcej mandatów, niż partia A.
Tak działa lokomotywa wyborcza
Spójrzmy, jak to wygląda w praktyce. W 2019 roku w wyborach do Sejmu w okręgu nr 31 (Katowice) PiS zdobył 184 030 głosów (31,19 proc.). Liczba zdobytych głosów przełożyła się na 5 mandatów dla partii.
Sam Mateusz Morawiecki uzyskał 133 687 głosów. Z listy PiS do Sejmu dostały się jeszcze cztery osoby: Michał Wójcik (8 315 głosów), Jerzy Polaczek (7 621 głosów), Marek Wesoły (6 091 głosów) i Andrzej Sośnierz (6 061 głosów).
Do parlamentu nie weszli natomiast Andrzej Lekston (9 472 głosów) i Katarzyna Majchrzak (7 557 głosów) z listy SLD. Dlaczego? Lewica zdobyła łączne poparcie na poziomie 55 992 głosów (11,92 proc.), co zagwarantowało jej tylko 1 mandat. Ten zdobył kandydat z największą liczbą głosów na liście – Maciej Konieczny (22 262 głosów).
Powyższy przykład pokazuje, że jedna osoba jest w stanie „pociągnąć” pozostałych kandydatów z listy. Dlatego nazywamy ją lokomotywą wyborczą. W 2019 roku takie miano zyskał Mateusz Morawiecki. W Koalicji Obywatelskiej taką rolę odegrała Małgorzata Kidawa-Błońska.
„Jedynka” gwarantem sukcesu?
Rozpoznawalni politycy trafiają najczęściej na sam szczyt listy wyborczej. Nr 1 przy nazwisku nie oznacza z litery prawa, że dana osoba wejdzie w pierwszej kolejności do Sejmu. Mandaty przypadające liście uzyskują kandydaci w kolejności według otrzymanej liczby głosów (art. 233 Kodeksu wyborczego).
Praktyka pokazuje, że jeśli nie mamy wcześniej wybranego kandydata na którego chcemy zagłosować, to oddajemy głos na jedynkę z listy lub na pierwszą kobietę na liście.
W 2019 roku w 41 okręgach wyłącznie w trzech przypadkach popularna „jedynka” nie weszła do Sejmu (biorąc pod uwagę sytuacje, gdy partia brała udział w podziale mandatów). Taka sytuacja przydarzyła się na liście PSL w okręgu nr 20 (Warszawa) oraz na liście SLD w okręgu nr 37 (Konin) i nr 38 (Piła).
System D’Hondta, czyli jak głosy są przeliczane na mandaty
Wiadomo już, że w pierwszej kolejności głos oddany przez wyborcę idzie na partie, popularni kandydaci mogą „ciągnąć” listę w górę, a jedynka prawie zawsze jest gwarantem sukcesu. Nie wyjaśniliśmy jeszcze, w jaki sposób przelicza się głosy na miejsca w Sejmie. Aby wiedzieć, na jakich zasadach się to odbywa, trzeba zaznajomić się z metodą D’Hondta.
Ta metoda, jak wyjaśniono w art. 232 Kodeksu wyborczego, polega na podziale liczby głosów uzyskanych przez poszczególne komitety w danym okręgu wyborczym przez kolejne liczby naturalne (1, 2, 3, 4 itd.). Następnie uzyskane wyniki dzielenia (ilorazy) należy ułożyć według wielkości. Ostatni krok polega na wybraniu najwyższych wyników dzielenia. Wybiera się ich tyle, ile mandatów przysługuje w okręgu.
Jak działa ten system? Wyjaśniamy na przykładzie
Brzmi skomplikowanie? Ten przykład rozjaśni problem. W okręgu wyborczym do zdobycia jest 7 mandatów. W okręgu wystartowało pięć komitetów, które uzyskały następujące liczby głosów:
- Liberałowie: 10 000
- Konserwatyści: 5 000
- Socjaldemokraci: 2 500
- Chadecy: 1 500
- Agraryści: 500
Głosy te przeliczone będą w następujący sposób:
D’Hondt premiuje większe ugrupowania
Po podzieleniu przez kolejne liczby naturalne okazało się, że Liberałowie otrzymują 4 mandaty, Konserwatyści 2 mandaty, a Socjaldemokraci: 1 mandat. Bez mandatów zostali Chadecy i Agraryści. Metoda D’Hondta w połączeniu z mniejszymi okręgami wyborczymi premiuje większe ugrupowania (nie tylko zwycięzcę).
W przypadku Polskiej sceny politycznej beneficjentami metody D’Hondta mogą być dwie największe siły polityczne w Polsce – PiS i KO, na które może zagłosować ponad 60 proc. wyborców.
Na korzyść obozu rządzącego przemawia jeszcze jeden dodatkowy czynnik. Siła głosu w okręgach, w których PiS ma większe poparcie, jest większa niż w okręgach, w których przeważa KO.
PKW apeluje o zmianę rozkładu mandatów
Na wybory do Sejmu dzieli się Polskę na 41 okręgów wyborczych. Każdemu okręgowi przypada określona liczba mandatów, która teoretycznie ma odpowiadać liczbie osób które go zamieszkują. Przykładowo, z Warszawy i okolic do Sejmu trafi 20 posłów, a z okręgu częstochowskiego: 7.
Według Państwowej Komisji Wyborczej w 2022 roku norma przedstawicielska, czyli liczba Polaków przypadających na jeden mandat poselski, wynosiła 78 424 osoby. 21 z 41 okręgów jej nie spełniało.
PKW złożyła do Sejmu wniosek, w którym zarekomendowała zmianę liczby wybieranych posłów w 21 okręgach. W 10 z nich liczba wybieranych posłów powinna się zwiększyć, a w 11 powinna ulec redukcji. Zmiany te mogłyby się okazać korzystne dla opozycji, ponieważ liczba wybieranych posłów zwiększyłaby się w okręgach, w których ta cieszy się większym poparciem. Z kolei zmniejszenie liczby mandatów odbyłoby się w okręgach, w których to PiS cieszy się większym poparciem.
Rekomendacje PKW nie zostały uwzględnione. Zresztą nie pierwszy raz. Od momentu wejścia w życie Kodeksu wyborczego z 2011 roku nie dokonano korekty mandatów pomimo zmian demograficznych.
Ordynacja do Senatu jest prostsza. Zwycięzca bierze wszystko
Przez cały tekst przyglądaliśmy się wyborom do Sejmu. Nie można zapomnieć o odbywających się równolegle wyborach do Senatu. Sposób wyborów senatorów jest prostszy.
Miejsc w Senacie jest 100. Na wybory do tej izby Polskę dzieli się na 100 jednomandatowych okręgów wyborczych (art. 260 Kodeksu wyborczego). Do Senatu dostanie się kandydat lub kandydatka z największą liczbą głosów w każdym z okręgów.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter