Strona główna Analizy Kryzys na granicy. Human Rights Watch krytycznie o działaniach służb

Kryzys na granicy. Human Rights Watch krytycznie o działaniach służb

Migranci z Bliskiego Wschodu byli zachęcani do podróży na Białoruś za pomocą reklam zamieszczanych na Facebooku. Obiecywano im łatwe przekroczenie granicy z Polską i dostanie się do UE. Rzeczywistość okazała się odmienna. Brak oszczędności, uszczerbek na zdrowiu, rozłąka z rodziną oraz uprzedmiotowienie życia ludzkiego przez działania polskich i białoruskich służb – to konsekwencje kryzysu migracyjnego według Human Rights Watch.

Kryzys na granicy. Human Rights Watch krytycznie o działaniach służb

Migranci z Bliskiego Wschodu byli zachęcani do podróży na Białoruś za pomocą reklam zamieszczanych na Facebooku. Obiecywano im łatwe przekroczenie granicy z Polską i dostanie się do UE. Rzeczywistość okazała się odmienna. Brak oszczędności, uszczerbek na zdrowiu, rozłąka z rodziną oraz uprzedmiotowienie życia ludzkiego przez działania polskich i białoruskich służb – to konsekwencje kryzysu migracyjnego według Human Rights Watch.

Napięcia polityczne między Unią Europejską a Białorusią w ostatnich miesiącach wzrastały. Wątpliwości związane z legalnością prezydentury Aleksandra Łukaszenki oraz przechwycenie samolotu z Romanem Protasiewiczem i Sofią Sapiegą spowodowały nałożenie przez UE sankcji na białoruski reżim. 

Odwetem ze strony białoruskich służb okazał się kryzys migracyjny na polsko-białoruskiej granicy, który rozpoczął się w sierpniu br., a do jego kulminacji doszło w listopadzie. Human Rights Watch (HRW), organizacja pozarządowa zajmująca się ochroną praw człowieka, postanowiła zbadać, w jaki sposób migranci dostali się na granicę oraz w jakich warunkach egzystowali.

Przed wylotem do Mińska

Według raportu wiele osób do podróży skłoniły reklamy usług przewoźników, publikowane w mediach społecznościowych (głównie na Facebooku) i oferujące przeloty do Mińska. Organizatorzy za każdym razem przekonywali zainteresowanych podróżą do Europy o łatwości przekroczenia granicy Unii Europejskiej na jej polsko-białoruskim odcinku. 

Koszt zorganizowania transportu przez białoruskie firmy działające na Bliskim Wschodzie wahał się od 3 tys. do nawet 17 tys. dolarów za osobę. Klientom obiecano, że przewodnicy będą im towarzyszyć aż do Polski. 

Gdy zainteresowani podróżą pytali o docierające do nich niepokojące informacje napływające z białoruskiej granicy, byli zbywani stwierdzeniem, że to fake newsy oraz że tylko osoby niedecydujące się na wykupienie asysty przewodnika mają trudności z przekroczeniem granicy. 

Uchodźcy w wywiadzie dla HRW przyznają, że aby pokryć koszty przewozu, musieli sprzedać cały swój dobytek. Poza tym aktywiści HRW na podstawie obserwacji nowo przybyłych do Mińska migrantów stwierdzali ich brak przygotowania do tak trudnej podróży. Osoby te – często z małymi dziećmi oraz bez odpowiedniego wyposażenia – miały trafić do polsko-białoruskich lasów na wiele tygodni.

Gra w „ludzkiego ping-ponga”

Migranci opisywali, że podróż autobusem z Mińska do granicy z Polską trwała od 3 do 5 godzin. Po dotarciu na miejsce kazano im wysiąść z autokaru, a następnie podawano współrzędne GPS do miejsca, w którym powinni przekroczyć granicę z Polską. Pomagać miała im białoruska straż graniczna, przeprowadzając migrantów przez strefę chronioną oraz przecinając ogrodzenia graniczne.

Wiele osób, które zeznawały, nazwała zachowanie służb granicznych „grą w ping-ponga”. Polska Straż Graniczna znajdując migrantów, odwoziła ich na granicę polsko-białoruską, zmuszając migrantów do powrotu na Białoruś. Jest to tzw. praktyka push back, a jej używanie przez stronę Polską potwierdziło też Amnesty International. 

Zdaniem HRW polskie praktyki wypychania migrantów na Białoruś naruszają art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz art. 4 Karty Praw Podstawowych, które mówią, że nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu. Ponadto działania naruszają art. 19 Karty Praw Podstawowych stanowiący, że zbiorowe lub masowe wydalania cudzoziemców są zabronione.

Dramaty rodzinne

Według migrantów jedynie osoby ciężko ranne i niemogące się przemieszczać były przez Straż Graniczną transportowane do szpitali. Często powodowało to dramatyczne sytuacje jak rozdzielanie rodzin. 

W raporcie opisano dramat 40-letniej Syryjki, która przybyła do Polski z dwójką dzieci (14-letnią córką i 24-letnim synem). Kiedy po 7 dniach podróży przez las (4 dni bez jedzenia ani wody) jej córka zemdlała z wycieńczenia, zostali złapani przez Straż Graniczną.

Strażnicy pozwolili przetransportować chorą do szpitala wraz z matką. Pozostałych z grupy, łącznie z jej synem, wywieziono na granicę białoruską. Od tego czasu kobieta nie miała już kontaktu z potomkiem. 

Białoruskie służby zmuszały migrantów do przekroczenia granicy

Opis zachowania białoruskich służb przedstawiany w opowieściach migrantów jest jednoznacznie negatywny. Po odwiezieniu na granicę przez służbę graniczną migranci często zmieniali zdanie i decydowali się na powrót do Mińska, co jednak było im uniemożliwiane.

Według relacji białoruscy żołnierze mieli znieważać powracających migrantów i biciem zachęcać do powrotu do Polski. Jak zeznał w wywiadzie młody Syryjczyk przebywający w Białymstoku: 

„Białoruscy strażnicy graniczni bili nas pałkami, kopali, deptali po karkach do tego stopnia, że płakaliśmy. Straciłem wszelką nadzieję. Błagałem ich, aby pozwolili mi wrócić do Mińska, a potem do Syrii. Oni nie chcieli mnie wypuścić i zmuszali do przekraczania granicy z Polską”.

Zdaniem migrantów częstą praktyką było spędzanie powracających osób w jedno miejsce (zazwyczaj na otwarte przestrzenie, np. polany, bez dostępu do wody i pożywienia). 

Po kilku dniach pilnowani przez białoruskich żołnierzy migranci byli ponownie kierowani w stronę granicy. Według niektórych opisów imigranci musieli czasami wykupić możliwość opuszczenia przymusowego postoju lub odbierano im siłą cenne rzeczy, np. telefony komórkowe.

Skrajny przypadek stanowi zmuszenie przez białoruskich strażników dwóch syryjskich uchodźców do przekroczenia polskiej granicy na rzece Bug. Według relacji jednego z mężczyzn w trakcie próby tratwa przewróciła się, a jego przyjaciel, z którym płynął  – utonął. 

W jaki sposób przeprowadzono badania?

Pracownicy HRW w październiku 2021 roku przeprowadzili wywiad z dziewiętnastoma uchodźcami znajdującymi się na terenie Polski (Białystok, 12 osób) i Białorusi (Mińsk, 7 osób), którzy uczestniczyli w wydarzeniach na granicy. Osoby te były w większości obywatelami Syrii, pochodzenia kurdyjskiego, ale także Irakijczykami, a jedna osoba – obywatelem Demokratycznej Republiki Konga. 

Aktywiści rozmawiali również z członkami polskich organizacji pozarządowych, zaangażowanych w pomoc potrzebującym na granicy (m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka w Polsce, Fundacja Ocalenie czy Grupa Granica). 

HRW nawiązała też kontakt z pracownikami Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) na Białorusi i w Szwajcarii. Natomiast polskie władze odrzuciły prośbę HRW o możliwość wizyty w ośrodkach dla migrantów w Polsce, motywując to pandemią COVID-19.

Działanie w ramach projektu „Fakty w debacie publicznej” realizowanego z dotacji programu „Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy”, finansowanego z Funduszy EOG.

 

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!