Strona główna Analizy „Rejestr ciąż” – czym jest, a czym nie jest? Wyjaśniamy

„Rejestr ciąż” – czym jest, a czym nie jest? Wyjaśniamy

Minister zdrowia podpisał właśnie rozporządzenie ws. „rejestru ciąż”, wraz z którym w elektronicznym Systemie Informacji Medycznej pojawią się dane na temat ciąż pacjentek. Resort zapewnia, że system ma służyć bezpieczeństwu kobiet. Eksperci wskazują jednak na wątpliwości prawne i etyczne. Wyjaśniamy, z czego wynikają zmiany i co może zmienić się wraz z wejściem w życie nowych przepisów.

„Rejestr ciąż” – czym jest, a czym nie jest? Wyjaśniamy

Minister zdrowia podpisał właśnie rozporządzenie ws. „rejestru ciąż”, wraz z którym w elektronicznym Systemie Informacji Medycznej pojawią się dane na temat ciąż pacjentek. Resort zapewnia, że system ma służyć bezpieczeństwu kobiet. Eksperci wskazują jednak na wątpliwości prawne i etyczne. Wyjaśniamy, z czego wynikają zmiany i co może zmienić się wraz z wejściem w życie nowych przepisów.

Ministerstwo Zdrowia wprowadza „rejestr ciąż”

W piątek 3 czerwca minister zdrowia podpisał rozporządzenie rozszerzające katalog danych zbieranych przez personel medyczny, m.in. o informację na temat ciąży pacjentki. Nowelizacja dotychczasowych przepisów została zapowiedziana jeszcze w listopadzie 2021 roku i już wtedy wywołała ostrą dyskusję i krytykę opozycji.

Wraz ze złożeniem podpisu przez szefa resortu zdrowia pod rozporządzeniem temat powrócił z dwojoną siłą. Według Donalda Tuska rejestr ma służyć inwigilacji kobiet i kontroli urodzeń. Podobnego zdania są Borys Budka, Małgorzata Kidawa-Błońska, Katarzyna Lubnauer czy Kamila Gasiuk-Pihowicz.

System Informacji Medycznej

Jak jesienią przekonywał minister zdrowia, tzw. rejestr ciąż oznacza jedynie przejście z papierowej karty przebiegu ciąży na formę elektroniczną. Podobne wyjaśnienia w ostatnich dniach przekazał rzecznik Ministerstwa Zdrowia, Wojciech Andrusiewicz. 

W czerwcu 2020 roku weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia regulujące funkcjonowanie Systemu Informacji Medycznej (SIM). System ten został wprowadzony jeszcze w 2011 roku. SIM jest systemem teleinformatycznym służącym do przetwarzania danych dotyczących udzielonych, udzielanych i planowanych świadczeń opieki zdrowotnej, udostępnianych przez systemy teleinformatyczne usługodawców.

Zgodnie z przepisami dane gromadzone w SIM nie służą żadnym instytucjom do analizy stanu zdrowia konkretnego pacjenta czy grupy pacjentów. Zbieranie ich ma na celu wyłącznie wymianę informacji pomiędzy pracownikami medycznymi, podejmującymi leczenie konkretnego pacjenta.

Już w ustawie z 2011 roku, na mocy której SIM został powołany do życia, wskazano, że rejestry medyczne zawierające dane osobowe pacjentów mogą być tworzone w zakresie „dotyczącym ciąży, porodu i połogu” (art. 19 ust. 1a). W rozporządzeniu z 2020 roku ciąża nie została jednak wymieniona jako element wpisywany do systemu.

Informacja o ciąży trafia do SIM

W listopadzie 2021 roku rozpoczęły się prace nad uzupełnieniem tej luki. Na mocy nowelizacji rozporządzenia do SIM zaczną trafiać „informacje o ciąży usługobiorcy”. To nie jedyny nowy element w systemie – oprócz tego w rejestrze pojawią się dane dotyczące naszej grupy krwi czy alergii.

Jak możemy przeczytać na stronie ezdrowie.gov.pl, zawarcie w SIM informacji o ciąży jest podyktowane względami medycznymi związanymi z:

  • udzielaniem świadczeń ratujących życie w przypadku niemożności pozyskania informacji od pacjentki,
  • ordynowaniem leków – pozwoli w przyszłości na uniknięcie przepisania leków niewskazanych przy ciąży,
  • ułatwieniami w zakresie weryfikacji uprawnień do otrzymania bezpłatnych leków,
  • otrzymaniem świadczenia poza kolejnością.

Rejestr ciąż a przepisy unijne

Wejście w życia Systemu Informacji Medycznej wiąże się z obowiązującymi od 2011 roku na terenie całej Unii Europejskiej elektronicznymi transgranicznymi usługami zdrowotnymi. Jest to projekt zapewniający europejskim obywatelom ciągłość opieki podczas ich wyjazdu do innego kraju UE. To w jego ramach wprowadzono m.in. elektroniczną receptę, elektroniczne skierowanie czy aplikację Internetowe Konto Pacjenta (IKP).

Jednym z rodzajów elektronicznych transgranicznych usług zdrowotnych jest kartoteka pacjenta, która zawiera informacje na temat ważnych aspektów związanych ze zdrowiem, takich jak alergie, zażywane aktualnie leki, przebyte choroby, zabiegi chirurgiczne, a także właśnie ciąża. Dotyczy to zarówno aktualnej ciąży, jak i historii ciąż pacjentki (w tym liczby i przebiegu).

Kartoteka pacjenta ma być w pełni wdrożona we wszystkich państwach członkowskich do 2025 roku.

Dotychczasowy sposób dokumentacji przebiegu ciąży

Dotychczas dane na temat rozwoju ciąży zbierano w tzw. karcie/książeczce przebiegu ciąży. Zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia w sprawie rodzajów, zakresu i wzorów dokumentacji medycznej dokument ten należy prowadzić w postaci papierowej (§ 39).

Poza ogólnymi informacjami na temat stanu zdrowia pacjentki, przebytych chorób itp. karta przebiegu ciąży zawiera dane m.in. na temat:

  • przybliżonego terminu porodu,
  • liczby poprzednich ciąż i porodów, w tym liczby dzieci żywo urodzonych lub martwo urodzonych,
  • czynników ryzyka dla przebiegu ciąży i porodu, z uwzględnieniem powikłań ciąż i porodów przebytych.

Zbieranie danych dotyczących przebiegu ciąży nie jest więc nowym rozwiązaniem. Jak zapewnia Wojciech Andrusiewicz, w Polsce nie będzie tworzony żaden „rejestr”, a jedynie informacje o ciąży będą trafiały do indywidualnych elektronicznych kont pacjentek. Oznacza to, że jedyna rzecz, która ulegnie zmianie, to forma – z papierowej na elektroniczną.

Ministerstwo przekonuje ponadto, że wraz z wejściem w życie nowych przepisów dostęp do informacji dotyczących konkretnego pacjenta automatycznie otrzymają wyłącznie:

  • pracownik medyczny, który sam wytworzył daną informację (dokumentację medyczną), lub pracownik, który w tym samym podmiocie kontynuuje leczenie pacjenta/pacjentki,
  • lekarz, pielęgniarka i położna POZ, którzy zostali wybrani przez pacjenta/pacjentkę,
  • każdy pracownik medyczny w przypadku zagrożenia życia.

W każdym innym przypadku dostęp do informacji medycznych – w tym również informacji o ciąży – będzie wymagać zgody pacjenta.

Wątpliwości prawne

Zapewnienia Ministerstwa Zdrowia nie przekonują jednak części ekspertów. Zdaniem Fundacji Panoptykon nie jest prawdą, że wgląd do informacji o przebiegu ciąży będą mieli tylko wybrani pracownicy medyczni, ponieważ o dostęp do dokumentacji medycznej (jako dowód w sprawie) mogą wystąpić prokurator i sąd (art. 217 kpk).

„(…) zgodnie z Kodeksem postępowania karnego dostęp do dokumentacji medycznej mają choćby sędzia i prokurator. Już teraz mogą oni zażądać wydania papierowej książeczki ciąży lub informacji o badaniach, które dedykowane są ciężarnym. Jeśli jednak informacja o ciąży znajdzie się w SIM, spowoduje to jakościową zmianę – będzie nie tylko łatwiej po nią sięgnąć, ale też będzie to możliwe na szeroką skalę” – pisze fundacja.

Podobnego zdania jest konstytucjonalista dr Kamil Stępniak, który wskazuje, że umożliwienie prokuraturze dostępu do informacji o tym, czy dana pacjentka była w ciąży, może służyć jako narzędzie represji wobec kobiet, które chcą poddać się aborcji.

Dr Stępniak twierdzi ponadto, że rozporządzenie zostało wydane z naruszeniem przepisów prawa, ponieważ – jak wskazuje – „rozpoznanie ciąży nie powinno być rejestrowane, jeśli nie jest związane ze świadczeniem medycznym, co wynika wprost z delegacji ustawowej”. Przepisy ograniczają też konstytucyjne prawo człowieka do prywatności.

„Rejestr ciąż” a aborcja

Z kolei Kamila Ferenc, prawniczka i dyrektorka ds. programowych Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, wskazuje, że nawet jeśli w rejestrze zostanie odnotowane, że pacjentka przestała być w ciąży, nie może być to podstawą do pociągnięcia jej do  odpowiedzialności prawnej.

– W świetle prawa osoby w Polsce wciąż, na szczęście, nie są karane za własne aborcje. Gdyby powiedziały ginekologowi w trakcie wizyty, że przerwały niedawno ciążę (nieważne jaką metodą i gdzie), lekarz nie mógłby nic z tą informacją zrobić. Nawet gdyby zadzwonił na policję, byłby to stracony czas, bo postępowanie przeciwko kobiecie po aborcji nie mogłoby się z tego powodu w ogóle toczyć. To jednak do kobiety należy decyzja, czy chce mówić o aborcji, czy raczej powiedzieć, że doszło do naturalnego poronienia, np. w domu na toalecie – mówi prawniczka. 

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!