Obalamy teorie spiskowe, odkłamujemy mity i pokazujemy jakie są fakty w formie serii artykułów. Przedstawiamy jak inne podmioty walczą z dezinformacją oraz opisujemy współczesne zagrożenia.
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #30 – Polybius
Sprawdzamy, ile prawdy jest w legendzie miejskiej o grze komputerowej, która miała kontrolować umysły.
fot. Pixabay i Pexels / Modyfikacje: Demagog fot. DocAtRS / Wikimedia Commons / CC BY-SA 3.0 / Modyfikacje: Demagog
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #30 – Polybius
Sprawdzamy, ile prawdy jest w legendzie miejskiej o grze komputerowej, która miała kontrolować umysły.
Gry wideo są bliskie mojemu sercu od czasu, kiedy jako trzylatek po raz pierwszy wdrapałem się na fotel przed komputerem, by pograć w szachy. Kompletnie nie wiedziałem, co robię, ale magia rycerzy przesuwanych siłą kilku kliknięć sprawiła, że nie było już dla mnie odwrotu. Gry wideo to wspaniała gałąź przemysłu rozrywkowego i – jak każde szanujące się medium – ma również swoje tajemnice. Dziś przyjrzymy się legendzie pewnego zapomnianego automatu, który miał odmienić życie jednego z amerykańskich miast.
Wrzuć monetę albo swoją duszę
Historia zaczyna się na początku lat 80. w Portland w USA. To sam środek złotej ery dla gier arcade, czyli popularnych w Polsce „automatów”. Do amerykańskich salonów gier trafiają wówczas np. Pac-Man, Frogger czy Missle Command. Szacuje się, że ok. 86 proc. Amerykanów w wieku 13-20 lat grało w gry arcade.
W tym szale cyfrowej zabawy do kilku salonów gier w Portland dociera parę nieoznakowanych, czarnych automatów. Już od samego początku wzbudzają one spore zainteresowanie stałych bywalców tego typu miejsc. Jednak w przeciwieństwie do podobnych produkcji z tą jest coś nie tak.
Dzieciaki, które mają za sobą sesję gry na tajemniczym automacie, czują bóle głowy, nudności, niektóre zgłaszają poczucie odrealnienia po zakończonej rozgrywce.
Co więcej, w salonach, w których rzekomo pojawiła się nowa gra, mają przesiadywać faceci w czerni, znani nam już z poprzednich odcinków „Z kamerą wśród spisków”. Świadkowie przyznają, że tajemniczy mężczyźni w garniturach wyciągają z automatów jakieś dyski z danymi. Widziani są również, jak przyglądają się niektórym graczom w trakcie rozgrywki. Pojawia się również coraz więcej doniesień na temat zaginięć osób, które ponoć zagrały na podejrzanych automatach.
Temat ucicha na kilka lat, aż w kilku dyskusjach w internecie powraca za sprawą osób, które przyznają się do bycia autorami gry. Automat miał nosić nazwę Polybius i miał być stosowany przez CIA w ich tajnym projekcie kontroli umysłów.
Wczytaj ostatni zapisany stan gry
Istnienie lub nieistnienie Polybiusa spędzało sen z powiek części dziennikarzy zafascynowanych jego legendą. Jedną z osób, które były najbliżej rozwiązania zagadki była blogerka Catherine DeSpira, która swoją młodość spędziła w salonach gier w Portland, gdzie miało dochodzić do tajemniczych zdarzeń.
Polybius jest najprawdopodobniej tylko miejską legendą. Jak mówi DeSpira w wywiadzie dla BBC (czas nagrania 2:20). W tamtym czasie ani nie słyszała o żadnych podejrzanych automatach, ani nie widziała facetów w czerni, którzy kręciliby się po jednym z największych salonów w okolicy. Brian Dunning, twórca podcastu „Skeptoid Podcast” w odcinku poświęconym Polybiusowi zwrócił uwagę, że nie ma ani jednego kolekcjonera, który miałby w swoich zasobach kopię gry. Nie ma jej także opisanej w magazynach o grach arcade, które opisywały produkcje mające premierę w tamtym czasie. Strona internetowa Museum of the Game – poświęcona grom retro i największa tego typu – uznaje Polybiusa za mistyfikację, a zdjęcia mające rzekomo przedstawiać mityczny automat to podróbki.
Polybius: historia prawdziwa
Ciekawsza od samego Polybiusa jest historia powstania samej pogłoski. Jak opisała Catherine DeSpira w swoim tekście poświęconym tej grze, wydarzenia z początku lat 80. stanowiły idealną podstawę do zrodzenia się cyfrowego mitu.
Jak się bowiem okazuje, rzeczywiście w tym czasie można było usłyszeć o kilku przypadkach chłopców, którzy poczuli się gorzej po graniu w gry wideo. 12-letni Brian Mauro próbował pobić rekord 30 milionów punktów w grze „Asteroids”. Tym samym rozpoczął maraton trwający ponad 28 godzin. Niestety, jego wyczyn zakończył się na zdobyciu „jedynie” 14 milionów punktów, kiedy to żywiąc się przez ponad dobę wyłącznie coca-colą i sokiem pomarańczowym, dopadły go skurcze w rękach i problemy z żołądkiem.
Innym chłopakiem, który urządził sobie wielogodzinną sesję w grę, która nie zakończyła się dobrze, był Michael Lopez. Granie w grę „Tempest” skończyło się dla niego wymiotami, poczuciem odrętwienia i potwornym bólem głowy. Lata później Lopez opowie, że był to jego pierwszy atak migreny. Jednak wówczas stało się to podstawą do plotek, że gdzieś tam jest gra, która szkodzi dzieciom.
Grand Theft Arcade: Portland Edition
W opowieściach o facetach w czerni również jest ziarno prawdy. Jak opisała DeSpira, w tamtym czasie w niektórych salonach gier można było zobaczyć agentów FBI wchodzących na zaplecza z nakazem przeszukania. Jak się okazało, niektórzy właściciele przybytków z automatami obok niewinnej rozrywki wykorzystywali sprzęt do celów hazardowych.
Ba, jedno z podobnych miejsc w Seattle w stanie Washington stało się celem zorganizowanej akcji agentów, którym udało się zatrzymać 25 podejrzanych o paserstwo. Jak opisała DeSpira, która bazowała na artykule z „The Oregonian” z października 1982 roku, okazało się, że właściciele wykorzystywali salon gier jako przykrywkę do swojego przestępczego procederu. Wcześniej agenci przez siedem miesięcy podglądali jego właścicieli przez ukryte kamery umieszczone… w automatach do gier, które wcześniej zakupili w Portland.
Wystarczy teraz dorzucić jeszcze do tych historii ujawnienie w latach 70. programu MK Ultra, realizowanego przez CIA w latach 50. i 60. Amerykańska agencja przez lata fundowała badania nad kontrolą umysłów, m.in. z wykorzystaniem LSD.
Teraz zdecydowanie łatwiej wyobrazić sobie, w jaki sposób z miksu:
- opowieści o tajnych agentach w salonach gier,
- mdlejących dzieciach po wielogodzinnych sesjach,
- sekretnych projektach kontroli umysłów
mogła powstać historia Polybius.
Werdykt: „Your conspiracy is in another castle”
Polybius, chociaż nigdy nie istniał, znalazł swoje miejsce w światowej popkulturze. Automaty z grą możemy zobaczyć np. w Simpsonach czy w serialu „Loki”. Kilka lat temu swoją premierę miał też „prawdziwy” Polybius, czyli gra na konsolę PlayStation, wykorzystująca gogle VR.
Wciąż jednak są tacy, którzy szukają źródeł tej historii. „Polybius Conspiracy Podcast” to siedmioodcinkowa seria badająca historię niejakiego Billa, rzekomej ofiary tej gry. Sam projekt to najprawdopodobniej rodzaj mockumentu, ale istnienie tego typu treści pokazuje, że potencjał na tajemnicze historie powiązane z elektroniczną rozrywką jest wciąż niezaspokojony.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter