Strona główna Analizy Z kamerą wśród spisków. Odcinek #31 – Meksykańska wyspa widmo

Z kamerą wśród spisków. Odcinek #31 – Meksykańska wyspa widmo

Czy rzeczywiście CIA zniszczyło meksykańską wyspę, aby zgarnąć więcej ropy?

Mapa przedstawiająca rzekome położenie nieistniejącej wyspy - Bermeja w Zatoce Meksykańskiej

fot. Henry S. Tanner / Wikimedia Commons / domena publiczna / Modyfikacje: Demagog; fot. Google Maps / Modyfikacje: Demagog

Z kamerą wśród spisków. Odcinek #31 – Meksykańska wyspa widmo

Czy rzeczywiście CIA zniszczyło meksykańską wyspę, aby zgarnąć więcej ropy?

W jednej z ostatnich relacji na profilu Stowarzyszenia Demagog na Instagramie zadaliśmy pytanie, jakie nietypowe teorie spiskowe powinniśmy sprawdzić w kolejnym tygodniu. Spośród nadesłanych pomysłów na pierwszy ogień idzie opowieść o pewnej meksykańskiej wyspie, która rzekomo w tajemniczy sposób zniknęła z map.

„Piraci z Karaibów: Zaginiona wyspa”

Okres od połowy XV wieku do połowy XVI wieku nazywany jest „erą odkryć”. To właśnie wtedy śmiałkowie przemierzali potężne oceany w poszukiwaniu nowych lądów i stawiali na swojej szali życie, aby zdobyć chwałę odkrywców (i ograbić lokalne społeczności ze złota). To właśnie wyprawom w kierunku Nowego Świata zawdzięczamy rozszerzenie europejskich map, gdzie po stuleciach nieobecności pojawiły się obie Ameryki i wyspy wokół kontynentów.

Jedną z nich miała być Bermeja. Niewielki ląd, znajdujący się gdzieś w Zatoce Meksykańskiej, nie różnił się wiele od innych wysepek, składających się na lokalne archipelagi. Wyspa przez kolejne stulecia pojawiała się w odświeżonych edycjach map, tworzonych przez kartografów. Jednak z czasem stało się coś dziwnego. Okazało się, że wyspa z nich zniknęła.

@psychopoly

Phantom Island Bermeja – The Island that Disappeared Conspiracy Theory #conspiracy#oceanmysteries#mexico

♬ Blade Runner 2049 – Synthwave Goose

I tu na scenę wchodzą narracje spiskowe, które zaczęły pojawiać się w 2008 roku. To wtedy w sieci zaczęła pojawiać się narracja o tym, że ktoś celowo doprowadził do zniknięcia wyspy. Powód? Oczywiście podmorskie bogactwa, a konkretnie – ropa naftowa. Odkryte złoża tego surowca przypadły w większości Stanom Zjednoczonym. Gdyby jednak wyspa Bermeja rzeczywiście znajdowała się tam, gdzie wskazywały mapy sprzed setek lat, to Meksykowi przypadłby większy kawałek czarnego tortu. Sprawa stała się na tyle poważna, że zainteresowała się nią nawet jedna z meksykańskich konserwatywnych partii politycznych, która domagała się przeprowadzenia oficjalnego śledztwa, co stało się z zaginioną wyspą.

Kierunek – Karaiby, tam musi być jakaś cywilizacja

Głównym argumentem przewijającym się wśród zwolenników tej teorii spiskowej jest fakt, że wyspa Bermeja przez setki lat miała znajdować się na różnych mapach, by nagle, w tajemniczych okolicznościach po prostu zniknąć. Sprawę rzekomych dowodów na istnienie wyspy szczegółowo opisał historyk i kartograf Michel André Antochiw Kolpa.

tekście „La isla Bermeja en los textos y la cartografía” (Wyspa Bermeja w tekstach i w kartografii), opublikowanym w biuletynie Krajowego systemu informacji statystycznej i geograficznej (SNIEG), szczegółowo opisuje on, w jaki sposób po raz pierwszy wyspa trafiła do opisów książkowych dzięki kartografowi Alonso de Chavesowi w 1536 roku (s. 198). Niedługo potem wyspa trafiła również na mapy (s. 200).

Kolpa opisuje, jak przez kolejne lata odkrywcy i kartografowie umieszczali wyspę w swoich dokumentacjach (s. 205). Kłopot w tym, że nie wszyscy byli zgodni, gdzie konkretnie ona się znajduje (s. 201-203). Dodatkowo mało prawdopodobne, aby część badaczy, którzy umieścili wyspę Bermeja na swoich mapach, mieli szansę ją zobaczyć (abstrahując od tego, że wyspy po prostu nie ma). Niektóre załogi nie miały bowiem na pokładzie odpowiedniego sprzętu do nawigacji na otwartym akwenie i zwykle pływały wzdłuż wybrzeży (s. 208). A to jednak dosyć utrudnia potwierdzenia istnienia wyspy z dala od kontynentu.

Spiskowcy lubią pisać, jak to wyspa Bermeja „nagle” i „w niewyjaśnionych okolicznościach” zniknęła z map. Fakty są jednak takie, że już w drugiej połowie XVIII wieku pojawiały się szczegółowe relacje, w których nie ma ani słowa na temat tego miejsca (s. 210). Wyprawy organizowane w kolejnych latach, koncentrujące się na znalezieniu wyspy, również nie przyniosły pożądanego rezultatu, a jej istnienie było podważane przez samych badaczy. Trudno podejrzewać, aby CIA działało już w XIX wieku, skoro oficjalna data powstania agencji to rok 1947. Ale kto wie, może już wówczas amerykańscy szpiedzy dostali zadanie zatopienia całej wyspy.

Totalnie prawdziwa wyspa

Dobrym przykładem na to, że setki lat temu można było kogoś wkręcić, że jakaś część świata rzeczywiście istnieje jest Poyais. Bohaterem tej opowieści jest Gregor MacGregor, który w pierwszej połowie XIX wieku brał udział w wojnie o niepodległość Wenezueli. Po powrocie do Wielkiej Brytanii wykreował się na bohatera wojennego, co pozwoliło mu wejść na lokalne arystokratyczne salony. W czasach bez internetu, ba, nawet bez telefonów komórkowych, łatwiej było wcisnąć historię w rodzaju „naprawdę mam dziewczynę w innej szkole!”.

MacGregor nie zatrzymał się jednak na dodawaniu sobie większej liczby zasług (choć faktycznie dochrapał się rangi generała dywizji). Swoją popularność postanowił przekuć w realny zysk. Wkrótce zaciągnął pożyczkę w banku, by zbudować wiarygodne podstawy do legendy o tym, jak to od lokalnych władz w Ameryce Południowej otrzymał tytuł książęcy i osiem milionów akrów ziemi na Wybrzeżu Moskitów. Poyais, bo tak nazywało się jego państwo, szukało nowych obywateli, którzy po wpłaceniu określonej sumy, mogli kupić dla siebie kawałek ziemi od MacGregora.

Dla nieprzekonanych MacGregor miał przygotowane m.in. banknoty swojego zmyślonego państwa, flagę i dokumenty przyznające prawo do ziemi. Dzięki temu udało mu się prawdopodobnie zarobić setki tysięcy funtów. A wkręceni osadnicy? Cóż, po dotarciu do miejsca docelowego – zamiast bogatej stolicy i ziemi gotowej do zamieszkania zobaczyli dziką dżunglę. Nim przybył ratunek, zmarło ponad 150 osób, które uwierzyły w historię MacGregora. Przykład Poyais pokazuje, że niekoniecznie argument „jeśli coś zostało zapisane w przeszłości, to na pewno istniało” zawsze ma swoją wartość.

Werdykt: Pojawiam się i znikam

W związku z wątpliwościami co do tego, czy wyspa Bermeja rzeczywiście istniała w Meksyku, zorganizowano niezależne od siebie ekspedycje, które miały zlokalizować wyspę. Jedną z nich przeprowadził Uniwersytet z Mexico City, kolejną zorganizował Sekretarz Marynarki Wojennej (s. 222). Żadna z nich nie znalazła śladów istnienia wyspy (1, 2).

Znikanie kawałków lądów nie zawsze jest jednak elementem teorii spiskowej. Czasem zdarza się, że państwa „podbierają sobie” fragmenty lądu. Tak było np. w przypadku Singapuru, który został oskarżony o to, że zabiera plażę okolicznym wyspom, aby powiększać swoje terytorium. A jeśli chcecie lepiej poznać tę historię, to zostawiam Was z tym doskonałym materiałem.

Wspieraj niezależność!

Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Masz prawo do prawdy!

Przekaż 1,5% dla Demagoga

Wspieram

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!