Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Badania świadczące o tym, że maski niosą duże zagrożenia? Fake news!
Spośród dwóch zacytowanych na portalu Poradnik Zdrowie badań jedno wycofano, a drugie miało duże ograniczenia.
Badania świadczące o tym, że maski niosą duże zagrożenia? Fake news!
Spośród dwóch zacytowanych na portalu Poradnik Zdrowie badań jedno wycofano, a drugie miało duże ograniczenia.
Na stronie poradnikzdrowie.pl pojawił się tekst opatrzony tytułem „Czy maseczki są bezpieczne dla zdrowia? Sprawdź najnowsze badania”, co z pozoru wskazywałoby na to, że po tekście można spodziewać się krytycznej analizy bezpieczeństwa masek. Tak jednak nie jest. Zacytowano tam jedynie dwa badania, z czego to otwierające tekst zostało wycofane jeszcze przed publikacją tekstu, a jedyne informacje, które można znaleźć w tekście przedstawiają maski jako niebezpieczeństwo.
Tekst udostępniono w mediach społecznościowych na profilu przynależącym do źródłowej strony o nazwie Poradnik Zdrowie, gdzie cieszył się popularnością. Później na tekst powołał się również profil Tlenoterapia Hiperbaryczna „Oddech Nieba” – Słupsk, choć tam niewiele osób weszło w interakcję z postem.
AKTUALIZACJA 02.08. Portal poradnikzdrowie.pl zaktualizował artykuł pt. „Czy maseczki są bezpieczne dla zdrowia? Sprawdź najnowsze badania”, wprowadzając do niego wyjaśnienia dot. badań oraz stanowisko eksperta w tym zakresie.
Facebookowy wpis portalu poradnikzdrowie.pl uzyskał same pozytywne reakcje. Spośród 10 komentarzy tylko jeden wskazywał na to, że ewentualne niekorzystne skutki noszenia masek są zależne od osoby. Z pozostałych wynikało, że użytkownicy nie zwrócili uwagi na jakość badań i sprzeciwiali się noszeniu maseczek w jakichkolwiek okolicznościach.
Pierwsze z badań przywołanych w tekście zostało wycofane. Wcale nie dowodzi ono temu, że maski są niebezpieczne dla dzieci w wieku szkolnym
Maseczki to jedna z podstawowych form dystansowania społecznego i od dłuższego czasu wiadome jest, że przy przestrzeganiu odpowiednich zaleceń można stosować je bezpiecznie w codziennym funkcjonowaniu. W artykule „Czy maseczki są bezpieczne dla zdrowia? Sprawdź najnowsze badania” przedstawiono jednak wyniki badania „Experimental Assessment of Carbon Dioxide Content in Inhaled Air With or Without Face Masks in Healthy Children” przeprowadzonego przez Haralda Walacha i innych badaczy, z którego wynikało, że powietrze wdychane przez dzieci używające masek przekroczyło normy stężenia dwutlenku węgla, co dość skrupulatnie opisano w tekście.
Czy jednak wnioski, które płynęły z pracy badawczej, odpowiadają prawdzie? Analizowany artykuł opublikowano 19 lipca 2021, tymczasem praca badawcza ze względu na liczne nieprawidłowości w metodologii, jak i w sposobie przeprowadzania badań została wycofana 16 lipca 2021 roku, czyli jeszcze przed publikacją tekstu na portalu poradnikzdrowie.pl. W retrakcji pracy dostępnej na łamach JAMA Network napisano, że:
„Po publikacji ujawniono liczne problemy dotyczące metodologii badań, w tym obawy o przydatność urządzenia do oceny poziomu dwutlenku węgla w tym środowisku badawczym oraz o to, czy uzyskane pomiary dokładnie odzwierciedlały zawartość dwutlenku węgla we wdychanym powietrzu, a także zagadnienia związane z zasadnością wniosków z badania. W przedstawionych odpowiedziach na te i inne obawy autorzy nie wskazali wystarczająco przekonujących dowodów, aby rozwiązać te problemy, co określono na podstawie oceny redakcyjnej i dodatkowej recenzji naukowej”.
W celu dokładniejszej weryfikacji jakości badania dot. masek skontaktowaliśmy się z dr. hab. Piotrem Rzymskim. W odpowiedzi przedstawił nam cztery zarzuty wobec pracy. Pierwsza uwaga dotyczyła użytego urządzenia (1): „W badaniu zastosowano urządzenie przeznaczone do pomiaru CO2 w inkubatorach. Maseczki nie są inkubatorami, stężenie CO2 ulega zmianom na skutek wydychania i wymiany przez powierzchnie maseczki”. Następnie profesor zaznaczył (2), że „W badaniu nie zróżnicowano w prawidłowy sposób CO2 wydychanego i wdychanego, a zatem nie sposób oszacować, na jaki poziom eksponowane były badane dzieci. Ponadto zaznaczył (3): „Zmierzono stężenie, a następnie porównano do norm ekspozycyjnych. Stężenie nie jest równoznaczne z ekspozycją i nie może być tak traktowane. Wyobraźmy sobie, że mierzymy poziom jakiegoś gazu tuż przy wylocie z rury wydechowej samochodu. Czy możemy uznać, że jest to poziom, na który narażeni są piesi? Tylko i wyłącznie w sytuacji, gdyby oddychali jedynie powietrzem wprost z rury wydechowej”.
Najpoważniejszym zarzutem (4) było jednak to, że badacze potraktowali swoje obserwacje tak, jakby miały one znaczenie kliniczne, a tymczasem tak nie jest. Gdyby jednak zdecydowali się na pomiar saturacji tlenu we krwi, to byłoby to z tym równoznaczne. O dziwo badacze planowali taki pomiar, o czym miał świadczyć protokół badania. Takich pomiarów dokonali nawet w przypadku kilkoro dzieci, ale jak sami wskazali: „nie zauważyliśmy żadnej wariancji i zatrzymaliśmy pomiary po pierwszych 10 dzieciach. Natlenienie krwi nie zmieniło się”. Prof. Piotr Rzymski pyta zatem: „Czy zatem autorzy chcieli przetestować hipotezę w naukowy sposób, czy prowadzili badania, tak by wykazać z góry założoną tezę i odrzucali pomiary, które nie pasowały im do założeń?”.
Na podstawie badania H. Walacha i in. nie można stwierdzić, że maski niosą zagrożenia dla dzieci w wieku szkolnym, ponieważ te mogą używać masek, jeżeli zostały poinstruowane, jak prawidłowo ich używać, a dzieci powyżej 12. roku życia, jak wskazuje Światowa Organizacja Zdrowia, powinny używać masek na podobnych zasadach, jak dorośli. W Polsce, zgodnie z obowiązującymi przepisami, z noszenia masek zwolnione są dzieci do 5. roku życia, gdyż małe dziecko może nie być zdolne do prawidłowego używania tego przedmiotu, a ogólna ciekawość dziecka może narazić dziecko np. na uszkodzenie maski i połknięcie mniejszych części.
Harald Walach od jakiegoś czasu nie budzi zaufania w środowisku naukowym, a niedawno wycofano także jego pracę, w której starał się dowodzić, że szczepionki doprowadzają do wielu zgonów. Przyglądaliśmy się tej pracy w naszej analizie „Praca opisująca zgony po szczepieniach zawiera nieprawdziwe informacje”. Badanie to zostało wycofane ze względu na nieprawidłowości, w tamtym przypadku dotyczyło to wykorzystania błędnych metodologicznie danych.
Drugie badanie na temat zagrożeń związanych z noszeniem maseczek. Jakie były jego ograniczenia?
Artykuł „Czy maseczki są bezpieczne dla zdrowia? Sprawdź najnowsze badania” odwoływał się również do drugiego badania pt. „Is a Mask That Covers the Mouth and Nose Free from Undesirable Side Effects in Everyday Use and Free of Potential Hazards?”. Na jego podstawie wypunktowano, że noszenie maseczek wiąże się z takimi problemami jak zaburzenia neurologiczne, psychologiczne, dermatologiczne, laryngologiczne, stomatologiczne czy mikrobiologiczne. Tekst na tym się kończy. Nie dowiadujemy się, jakie były najważniejsze ograniczenia tego badania. Jedyny wniosek, jaki może płynąć z tekstu jest taki, że: maski są niebezpieczne. Co w połączeniu z tym, że wiadomość trafiła na podatny grunt (do użytkowników, którzy już wcześniej postrzegali maski jako zagrożenie) nadaje tekstowi dezinformujący charakter.
Autorzy badania „Is a Mask That Covers the Mouth and Nose Free from Undesirable Side Effects in Everyday Use and Free of Potential Hazards?” zaznaczyli, że podstawowym ograniczeniem badania było to, że „nasze przeszukiwanie literatury koncentrowało się na negatywnych skutkach masek, w szczególności w celu wskazania zagrożeń, szczególnie dla niektórych grup pacjentów. Dlatego publikacje prezentujące wyłącznie pozytywne działanie masek nie zostały uwzględnione w tym przeglądzie”. Nie jest więc tak, że większość ludzi doświadczy takich problemów. Co więcej, jeżeli ktoś faktycznie ma przeciwwskazania zdrowotne do noszenia maseczki, to (np. w Polsce) może ubiegać się o stosowne zaświadczenie od lekarza, które zwolni go z tego obowiązku. Prezentowanie dwóch badań (z czego jedno zostało wycofane) dowodzących zagrożeń wynikających z noszenia masek zaburza postrzeganie problemu i pomija to, że maski są wciąż jedną z podstawowych form profilaktyki przeciw COVID-19, które przyczyniają się do hamowania transmisji w najbardziej zagrożonych społecznościach lub w przestrzeniach, w których wiele osób wciąż pozostaje narażonych, gdyż nie nabyło odporności na drodze przebycia choroby lub zaszczepienia.
Zgonie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) maski ochronne „powinny być używane jako część kompleksowej strategii środków mających na celu powstrzymanie transmisji i ratowanie życia; stosowanie samej maski nie wystarcza do zapewnienia odpowiedniego poziomu ochrony przed COVID-19”. Należy pamiętać, że „odpowiednie używanie, przechowywanie i czyszczenie lub usuwanie masek jest niezbędne, aby były jak najbardziej skuteczne”. Zgodnie z aktualnymi zaleceniami obowiązującymi w Polsce usta i nos należy zasłaniać przeznaczoną do tego maseczką w przestrzeniach zamkniętych. Z obowiązku jesteśmy zwolnieni – jak sprecyzowano na gov.pl – na świeżym powietrzu, w lesie, parku, w zieleńcach, ogrodach botanicznych, ogrodach zabytkowych, na drogach i placach, na terenie cmentarzy, promenad, bulwarów, miejsc postoju pojazdów, parkingów leśnych, w rodzinnych ogródkach działkowych i na plaży oraz w czasie podróży prywatnym samochodem, motocyklem, czterokołowcem, motorowerem, w zakładzie pracy w celu spożycia posiłku.
Co mówią rzetelne i dokładne badania na temat bezpieczeństwa i skuteczności maseczek?
W sieci nie brakuje jednak rzetelnie i dokładnie przeprowadzonych badań, z których wiele jest gromadzonych przez Centers for Control Disease and Prevention (CDC) w „Science Brief: Community Use of Cloth Masks to Control the Spread of SARS-CoV-2”. Badania potwierdzają, że maski mogą ograniczać transmisję i nie wiążą się ze znaczącym ryzykiem dla zdrowia. Badania obserwacyjne i epidemiologiczne potwierdziły skuteczność masek w codziennym użytkowaniu do ograniczania ryzyka zakażenia zarówno dla użytkowników masek, jak i osób przebywających w bliskim otoczeniu, w tym w zakładach pracy, miejscach, gospodarstwach domowych, a także w przestrzeniach o dużym zagęszczeniu ludzi, w tym na statkach czy samolotach. Ponadto, jak tłumaczy organizacja, „badania potwierdzają, że noszenie masek nie ma znaczących negatywnych skutków zdrowotnych dla użytkowników. Badania zdrowych pracowników szpitala, osób starszych i dorosłych z chorobami płuc wykazały brak zmian w poziomie tlenu lub dwutlenku węgla podczas noszenia ubrania lub maski chirurgicznej podczas odpoczynku lub aktywności fizycznej”, a poza minimalnym wpływem na oddychanie maski mogą być bezpiecznie stosowane także przez osoby uprawniające sport.
Jakość, a nie ilość… Zalew słabych metodologicznie prac w dobie pandemii
W dobie pandemii wiele badań nabrało tempa, a więc naturalnym skutkiem było m.in. to, że zaczęło pojawiać się mnóstwo publikacji z zakresu medycyny. Nie wszystkie z prowadzonych w pośpiechu prac charakteryzowały się jednak jakością. Postawiono na ilość. Przy okazji rozmowy na temat wycofanego badania dr hab. Piotr Rzymski zwrócił nam uwagę na to bardzo niepokojące zjawisko, co omawiał w ubiegłym roku z innymi badaczami w publikacji „Quantity does not equal quality: Scientific principles cannot be sacrificed”, dostępnej na łamach „Science Direct”, a także niezależnie od innych na łamach „Polityki”.
„Rok temu wspólnie z badaczami z różnych stron świata przestrzegaliśmy przed skutkami zalewu szybko recenzowanych prac dotyczących szeroko pojętej tematyki COVID-19. Nasz apel zbiegł się w czasie ze skandalem związanym z publikacją dwóch prac na łamach The Lancet i New England Journal of Medicine, które redakcja musiała wycofać. Zwracaliśmy uwagę, że szybkie recenzowanie zgłaszanych manuskryptów może prowadzić do publikacji wadliwych wyników”.
Dr hab. Piotr Rzymski, Uniwersytet Medyczny w Poznaniu
Tempo prowadzonych prac jednak nie spowolniło, a więc dalej istnieje ryzyko pojawiania się prac o słabej jakości. Publikacja takich badań – jak wskazuje dr hab. Piotr Rzymski – uderza w integralność nauki:
„Minął rok, a problem wciąż istnieje i to w czasopismach, które naprawdę nie powinny sobie na to pozwolić. Jeżeli specjalista w danym temacie poświęci więcej czasu, by zrecenzować pracę, to należy na jego recenzję poczekać, a nie szukać kogokolwiek, kto dostarczy ją w ekspresowym tempie. Publikacje badań Walacha i in. w czasopismach Vaccines i JAMA Pediatrics uderza w integralność nauki. Mimo że obydwie publikacje słusznie zostały zretraktowane to wciąż służą jako paliwo napędowe dla środowisk szerzących teorie spiskowe”.
Dr hab. Piotr Rzymski, Uniwersytet Medyczny w Poznaniu
Wskazane zjawisko osłabia naukę jako całość, ludzie jeszcze bardziej stracą zaufanie do wyników badań. Należy szukać jednak rozwiązań, które nie dopuszczą do pogłębiania się problemu.
„Najważniejsze byśmy zrozumieli jedno: proces naukowy to proces prowadzony przez ludzi i w związku z tym niepozbawiony potknięć, które co jakiś czas się zdarzają. Jednak ponieważ jest to proces weryfikowalny to potknięcia te są wychwytywane i korygowane. Pewnym z nich można jednak zapobiec i tak było w przypadku obu publikacji Walacha i współautorów. Gdyby nie pośpiech i dobór nienajlepszych recenzentów to prace te nie zostałyby przyjęte do druku”.
Dr hab. Piotr Rzymski, Uniwersytet Medyczny w Poznaniu
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter