Strona główna Fake News Hubert Czerniak „zaorał” studentów? Nie, przekazał fake newsy!

Hubert Czerniak „zaorał” studentów? Nie, przekazał fake newsy!

W nagraniu pojawiły się nieprawdziwe informacje na temat szczepień.

Hubert Czerniak „zaorał” studentów? Nie, przekazał fake newsy!

Źródło: Facebook / Modyfikacje: Demagog

Hubert Czerniak „zaorał” studentów? Nie, przekazał fake newsy!

W nagraniu pojawiły się nieprawdziwe informacje na temat szczepień.

Fake news w pigułce

  • W mediach społecznościowych dostępne jest krótkie wideo z udziałem Huberta Czerniaka. Przekonywał on studentów medycyny, że szczepionka przeciw pneumokokom została dopuszczona w ramach przetargu, tak jakby była wojna. Mówił też o tym, że w szczepionkach zawarte są niebezpieczne ilości rtęci oraz aluminium.
  • Szczepienia przeciw pneumokokom musiały przejść wszystkie badania kliniczne jak każdy inny preparat ochronny. Z kolei procedury przetargów odnoszą się do transportu i dystrybucji szczepionek (przykład), a nie ich wprowadzania na rynek – nie ma to więc żadnego związku z wojną czy z innymi wyjątkowymi okolicznościami.
  • To „dawka czyni truciznę”, a w zgodzie z ustaleniami naukowymi zawarte w niektórych szczepionkach ochronnych rodzaje oraz ilość rtęcialuminium nie są niebezpieczne dla dzieci i dorosłych.

Na Facebooku ponownie pojawiło się popularne nagranie z wypowiedziami Huberta Czerniaka, lekarza zawieszanego w przeszłości w prawach wykonywania zawodu, za propagowanie antyzdrowotnych postaw dot. szczepień. Zamieszczony opis wskazywał, że w filmie „Hubert Czerniak zaorał »studentów « medycyny”. Jego wypowiedzi zawierały nieprawdziwe lub zmanipulowane informacje na temat szczepień ochronnych, w tym  procedur wprowadzania ich na rynek oraz rzekomo niebezpiecznego składu.

Zrzut ekranu wpisu na Facebooku, w którym zamieszczono nagranie z udziałem Huberta Czerniaka. Stopklatka przedstawia twarz lekarza z nałożonym komputerowo memem o nazwie „thug life” – tj. czarnymi okularami w pikselowym stylu na oczach oraz blantem w ustach, co rzekomo miałoby świadczyć o jego kąśliwych i celnych uwagach.

Źródło: www.facebook.com

Nagranie składa się z wycinków programu „Skandaliści” z 2017 roku z udziałem Jerzego Zięby, gdzie eksperci i zgromadzeni na widowni studenci medycyny rozprawiali się z materiałami zamieszczonymi w jego książkach. W czasie wystąpienia obok studentów przebywał też Hubert Czerniak, który w pewnym momencie programu odniósł się do wypowiedzi prowadzącej.

Czy szczepionka przeciwko pneumokokom została dopuszczona w ramach przetargu?

Na filmie Hubert Czerniak zapytał retorycznie ze zdziwieniem na twarzy: „Dlaczego szczepionka przeciw pneumokokom została puszczona w przetargu tak, jak gdyby była wojna” (czas nagrania 00:18). W konsekwencji widzowie mogą nie wiedzieć, czy należy rozumieć to jako zaniedbanie odpowiednich procedur w badaniach, czy – w inny sposób.

Przetargi nie są ogłaszane, aby zatwierdzić szczepionki do użytku. Ogłasza się je, aby wybrać firmę, która zajmie się ich dostawami do wyznaczonych placówek. Najpierw jednak przeprowadzane są odpowiednie badania kliniczne, które potwierdzają ich bezpieczeństwo i skuteczność.

W Polsce takie przetargi organizuje m.in. Zakład Zamówień Publicznych przy Ministerstwie Zdrowia lub też poszczególne szpitale, np. w przypadku zamówień szczepień przeciwko pneumokokom, grypie, wirusowemu zapaleniu wątroby.

W Polsce istnieje obowiązek szczepienia przeciw pneumokokom u dzieci urodzonych po 31 grudnia 2016 roku. W listopadzie 2016 roku pewne wątpliwości wzbudziła skuteczność preparatów sprowadzanych do kraju, co było tematem interpelacji nr 8009 do ministra zdrowia. Jarosław Pinkas, ówczesny sekretarz ministerstwa, wskazywał, że zarzuty co do skuteczności szczepionki są bezpodstawne. 

Z kolei Polskie Towarzystwo Wakcynologii podkreśliło, że zakupiona „szczepionka PCV-10, zawierająca antygeny 10 najczęstszych typów pneumokoka – podobnie jak drugi z dostępnych preparatów zawierający antygeny 13 typów (PCV-13) – jest szczepionką o dobrze udokumentowanej immunogenności i dużej skuteczności oraz potwierdzonym bezpieczeństwie”.

Czy rtęć i aluminium w szczepionkach to neurotoksyna dla organizmu?

W pewnym momencie nagrania został poruszony wątek składu szczepień. Hubert Czerniak zwraca się do jednego ze studentów na widowni i mówi, że rtęć w szczepionkach jest neurotoksyną (czas nagrania 00:50). Jak podkreślał: „chodzi nam o aluminium i rtęć, które zostały w 84. roku uznane za neurotoksynę” (czas nagrania 00:59) – są to informacje, które wprowadzają w błąd. 

W niektórych szczepionkach występuje etylowa forma rtęci o nazwie tiomersal. Jest to inny rodzaj rtęci niż ten, który znamy z rozbitego termometru rtęciowego (metylortęć). W Polsce tiomersal występuje tylko w szczepionkach DTP przeciw błonicy, tężcowi i krztuścowi lub w jej odpowiednikach bezkomórkowych (tj. w takich, które nie zawierają całych komórek bakterii). Jak wiadomo, to „dawka czyni truciznę”, a ilość związków rtęci zawarta w szczepionkach nie jest uznawana za zagrożenie dla ludzkiego zdrowia. Ponadto etylowa rtęć nie jest kumulowana w organizmie (w przeciwieństwie do metylortęci).

Obecność związków rtęci we wskazanych szczepionkach wynika z właściwości antyseptycznych i przeciwgrzybiczych, które są przydatne na etapie produkcji (produkt końcowy zawiera jedynie pozostałości podanych związków). Jak podkreśla Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH – Państwowy Instytut Badawczy ((NIZP PZH – PIB)): „badania prowadzone u niemowląt w pierwszych 6 m. ż. wskazują, że etylortęć pochodząca z tiomersalu jest usuwana z organizmu w ciągu 4-9 dni. W badaniach oceniających źródło rtęci w organizmie stwierdzono, że zdecydowanie bardziej niebezpieczne jest spożywanie ryb zanieczyszczonych toksyczną metylortęcią”.

Kwestia bezpieczeństwa szczepień wygląda bardzo podobnie także w kontekście obecności aluminium, a dokładniej – aduwiantów glinowych. Są to jedne z substancji pomocniczych, które wzmacniają odpowiedź immunologiczną. Ich ilość w preparatach ochronnych jest zbyt mała, by oddziaływała toksycznie na organizm. NIZP PZH – PIB zaznacza, że prowadzono wiele badań w tym zakresie i „nie ma dowodów na to, że (glin – przyp. Demagog) stwarza to zagrożenie dla niemowląt i dzieci”. 

Sprawa szczepień DPT w Stanach Zjednoczonych – co tam się wydarzyło?

W dalszej części nagrania pojawiają się kolejne odwołania do szczepionki DPT. Hubert Czerniak mówił, że: „jest to szczepionka, która spowodowała największe strajki w Stanach Zjednoczonych. Powikłania po tej szczepionce – po rtęci, które w niej się znajdują – doprowadziły do powstania sądu odszkodowawczego” (czas nagrania 01:20). Nie jest to jednak pełny obraz sytuacji, a odbiorcy mogą odnieść wrażenie, że szczepionki DPT są niebezpieczne.

W latach 80. XX wieku zauważono, że szczepionki DPT powodują więcej niepożądanych działań na tle innych szczepień, choć głównie łagodnych i występujących krótkotrwale w miejscu wstrzyknięcia. Mimo to wokół nich narosło wiele kontrowersji, a rodzice zaczęli obawiać się ich stosowania u dzieci. Nie jest to sytuacja, którą można rozciągać na szczepienia współcześnie stosowane w USA, a sam sprzeciw społeczności nie dowodzi jeszcze tego, że są one zagrożeniem dla życia czy zdrowia. Niemniej jednak liczne procesy wymusiły utworzenie Narodowego Programu Odszkodowań za Urazy Poszczepienne, a z czasem szczepionki DPT przestały być stosowane w USA. 

W 1991 roku w USA szczepionki zostały zastąpione nową formą DTaP (z obniżoną zwartością antygenów krztuśca w tzw. szczepionkach bezkomórkowych), która wywoływała mniej skutków ubocznych. Do dziś szczepienia DTaP pozostają bardzo ważnym elementem programu szczepień w USA. Mayo Clinic wskazuje, że: „w Stanach Zjednoczonych w XX wieku każdego roku występowało około 200 000 przypadków krztuśca w porównaniu z około 5 000 przypadków w 2020 r. Podobnie było w przypadku błonicy: każdego roku występowało około 21 000 przypadków w porównaniu z brakiem przypadków w 2020 r.”.

W Polsce wciąż można spotkać się ze szczepionkami DTP (obok dostępnych czterech innych rodzajów bezkomórkowych). Zastosowanie szczepionki jest szczególnie ważne u niemowląt i małych dzieci, u których zachorowanie może doprowadzić do śmierci.

Jak wskazywały dr med. Hanna Czajka i lek. Izabela Tarczoń na portalu mp.pl, współczesne szczepionki DTP na tle innych preparatów względnie często wywołują niepożądane odczyny, ale zwykle mają one charakter łagodny i przemijający w ciągu 48 godzin. Związane jest to zwłaszcza z obecnością składnika krztuścowego, a nie – jak przekonywał Hubert Czerniak – rzekomo niebezpieczną rtęcią w składzie preparatu. Poważne efekty uboczne są bardzo rzadkie i ustępują bez trwałych następstw.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać