Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Rosjanom, którzy okupowali Czarnobyl, pozostał rok życia? Sprawdzamy
Doniesienia, że rosyjskim żołnierzom, którzy okupowali tereny wokół elektrowni w Czarnobylu, pozostał rok życia – to spekulacje.
Rosjanom, którzy okupowali Czarnobyl, pozostał rok życia? Sprawdzamy
Doniesienia, że rosyjskim żołnierzom, którzy okupowali tereny wokół elektrowni w Czarnobylu, pozostał rok życia – to spekulacje.
Fake news w pigułce
- Polska Agencja Prasowa wydała komunikat, w którym powołuje się na wypowiedź ukraińskiego ministra energetyki Hermana Galuszczenki, zgodnie z którą rosyjskim żołnierzom okupującym Czarnobyl pozostał rok życia.
- Eksperci, m.in. Cheryl Rofer, Edwin Lyman i Claire Corkhil mają wątpliwości co do napromieniowania rosyjskich żołnierzy.
- Jak zauważa w rozmowie z Demagogiem dr hab. Wojciech Gawlikowicz, samo przebywanie na terenach wokół elektrowni w Czarnobylu niczym nie grozi, pod warunkiem, że cząstki gleby nie dostaną się do organizmu.
Na portalu geekweek.interia.pl pojawił się artykuł zatytułowany „Rok życia pozostał rosyjskim żołnierzom z Czarnobyla”. Został on udostępniony na facebookowym fanpage’u portalu oraz na innych stronach na Facebooku: m.in. Na poważnie lub do śmiechu, PISlam, Tu się oraz fanpage portalu Interia.
Wcześniej informacje zamieszczone w tekście podała Polska Agencja Prasowa. PAP napisała, że „wszyscy okupanci w Strefie Wykluczenia otrzymali duże dawki promieniowania”, powołując się na wypowiedź ukraińskiego ministra energetyki Hermana Galuszczenki. W świetle komunikatu PAP, rosyjskich żołnierzy, którzy okupowali elektrownię w Czarnobylu, czeka „powolna śmierć z powodu chorób”.
W artykule na stronie geekweek.interia.pl znalazła się ponadto informacja, że rosyjskie oddziały „budowały okopy w Czerwonym Lesie, czyli najbardziej skażonym terenie czarnobylskiej strefy”.
Inne przekazy na temat rosyjskich żołnierzy, którzy byli w Czarnobylu
Doniesień na temat rosyjskich żołnierzy, którzy przebywali w Czarnobylu, jest w sieci więcej. Pod koniec marca Reuters przekazał, że Rosjanie jeździli po Strefie Wykluczenia bez żadnej ochrony. Z komunikatu agencji wynika, że rosyjscy żołnierze nie używali żadnego sprzętu antyradiacyjnego.
Pojawiają się przekazy o dalszym losie żołnierzy, po opuszczeniu przez nich Czarnobyla. Według doniesień prasowych zostali przewiezieni do centrum leczenia chorób popromiennych na Białorusi. O przewiezieniu Rosjan do specjalnego ośrodka radioterapii w Homlu na Białorusi informowały również m.in. brytyjskie media. Na początku informację tę podał Yaroslav Yemelianenko, dyrektor organizacji Chernobyl Tour, która prowadzi szkolenia na temat katastrofy w Czarnobylu na miejscu jej zdarzenia.
Czy faktycznie wszyscy rosyjscy żołnierze otrzymali duże dawki promieniowania? Nie da się tego ustalić
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (IAEA) nie jest w stanie potwierdzić informacji, że rosyjscy żołnierze otrzymali wysokie dawki promieniowania podczas pobytu w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia. Dyrektor generalny IAEA, Rafael Mariano Grossi, wydał oświadczenie, w którym przekazał, że agencja nie była w stanie także dokonać niezależnej oceny poziomu promieniowania w tym miejscu.
Jak wynika z komunikatu przesłanego Demagogowi przez Państwową Agencję Atomistyki, „właściwa ocena radiologiczna tej sytuacji byłaby możliwa podczas bezpośredniej kontroli ekspertów z zakresu ochrony radiologicznej”.
Czujniki promieniowania nie działają, nie da się więc jednoznacznie określić poziomu promieniowania
Automatyczne czujniki promieniowania IAEA w Czarnobylu nie działają od ponad miesiąca. Z powodu braku monitoringu, trudno dokładnie określić dawki promieniowania, jakie przyjęli Rosjanie. Mimo że IAEA nadal nie odbiera danych z systemów monitoringu zainstalowanych w Czarnobylu, takie dane są przesyłane do centrali IAEA z innych elektrowni jądrowych w Ukrainie.
Z kolei z informacji przekazanych przez Katerynę Pavlovą, szefową Współpracy Międzynarodowej i Public Relations Ukraińskiej Agencji ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia, monitory promieniowania pozostające w gestii ukraińskiego rządu przestały działać na początku wojny. Dotychczas nie wznowiono ich działania.
Eksperci mają wątpliwości co do napromieniowania rosyjskich żołnierzy
Strefa Wykluczenia w Czarnobylu, jedno z najbardziej toksycznych miejsc na ziemi, prawdopodobnie nie była najlepszym wyborem do stacjonowania wojsk. Mimo to nie wszyscy eksperci, m.in. Edwin Lyman i Claire Corkhil, są przekonani, że duża liczba rosyjskich żołnierzy cierpi na chorobę popromienną w związku z przebywaniem w Strefie Wykluczenia.
Edwin Lyman, ekspert ds. bezpieczeństwa energii jądrowej z Union of Concerned Scientists napisał na Twitterze, że jest „dość sceptycznie nastawiony” wobec tych doniesień. Dodał, że „żołnierze musieliby być narażeni na dawki o rzędy wielkości większe niż dawki otoczenia, aby doświadczyć ostrych skutków związanych z promieniowaniem”.
Z kolei prof. Claire Corkhill, specjalistka ds. degradacji materiałów jądrowych i autorka licznych publikacji na temat energii jądrowej stwierdziła, że „pobyt w Czerwonym Lesie nie wiąże się z żadnym ryzykiem jakiejkolwiek choroby”.
Kateryna Pavlova, szefowa Współpracy Międzynarodowej i Public Relations Ukraińskiej Agencji Zarządzania Strefą Wykluczenia, odnosząc się do działań rosyjskich żołnierzy w Czerwonym Lesie, powiedziała, że nie jest „w 100 proc. pewna, że tak wielu żołnierzy zostałoby w ten sposób skażonych”.
Czy rosyjskim żołnierzom faktycznie pozostał maksymalnie rok życia?
Herman Galuszczenko, minister energetyki Ukrainy, na którego wypowiedź powołuje się m.in. artykuł geekweek.interia.pl, stwierdził, że „po miesiącu takiej ekspozycji pozostał im (Rosjanom – przyp. Demagog) maksymalnie rok życia. Dokładnie, nie życia, ale powolnej śmierci z powodu chorób”.
Jak zauważa w rozmowie z Demagogiem Krystian Machnik, założyciel grupy Napromieniowani, która zajmuje się tematyką Strefy Wykluczenia, „znając teren, wiedząc, jak długo ci rosyjscy żołnierze tam byli, jesteśmy w stanie określić, że skutki zdrowotne w tak krótkim czasie są bardzo mało prawdopodobne”. Dodaje, że „to może przynieść skutki i prawdopodobnie przyniesie skutki zdrowotne, ale w perspektywie długofalowej”.
Cheryl Rofer, wieloletnia badaczka nuklearna w Los Alamos National Laboratory, napisała na Twitterze, że „otrzymanie śmiertelnej dawki promieniowania na tym obszarze zajęłoby człowiekowi prawdopodobnie 57 lat”.
Większość obszaru wokół elektrowni w Czarnobylu jest stosunkowo słabo skażona i nie stanowi zagrożenia dla zdrowia
„Skażenie promieniotwórcze w rejonie Czarnobyla to pozostałości fragmentów rozszczepienia zawartych w elementach paliwowych rdzenia reaktora. Jest to bardzo szeroki zestaw radionuklidów, z czego większa część to metale ciężkie, które są chętnie gromadzone przez nasz organizm. Dopóki źródło promieniowania jest poza naszym organizmem, nie ma to dla nas praktycznego znaczenia (aktywność musiałaby być gigantyczna, żebyśmy to odczuli). Jednak po wchłonięciu radionuklidów, zwłaszcza metali ciężkich, nawet niewielka ich ilość stanowi zagrożenie”.
Dr hab. Wojciech Gawlikowicz w komentarzu dla Demagoga
Promieniowanie tła na większości terenów Strefy Wykluczenia wokół elektrowni jądrowej po 36 latach od katastrofy stwarza niewielkie ryzyko. Dr hab. Wojciech Gawlikowicz, specjalista w zakresie badania i modelowania mechanizmów reakcji jądrowych, podkreśla w komentarzu dla Demagoga, że większość terenów wokół elektrowni w Czarnobylu „była stosunkowo słabo skażona – do dziś większość tych radionuklidów uległa rozpadowi”.
W ciągu jednego dnia w Strefie Wykluczenia organizm otrzymuje dawkę promieniowania mniejszą niż w przypadku zdjęcia rentgenowskiego lub lotu samolotem.
Przebywanie w Strefie Wykluczenia jest bezpieczne, dopóki do organizmu nie dostaną się cząstki gleby
Jak zauważa w komentarzu dla Demagoga dr hab. Wojciech Gawlikowicz, specjalista w zakresie badania i modelowania mechanizmów reakcji jądrowych, „samo przebywanie w takich regionach niczym nie grozi, pod warunkiem, że nie dostaną się do naszego organizmu cząstki gleby, które mogą zawierać pył z resztek rdzenia reaktora”.
Ekspert tłumaczy, że „poprzez ręce, które miały kontakt z glebą, a później z jedzeniem, możemy wprowadzić do naszego organizmu niebezpieczne radionuklidy”. Podkreśla przy tym, że „w każdym innym przypadku jesteśmy bezpieczni”.
Strefa Wykluczenia nie jest równomierne skażona. Wykrywanie hotspotów trwa
W wyniku katastrofy w elektrowni w Czarnobylu najbardziej skażony został obszar rozciągający się na 30 kilometrów wokół elektrowni. Jest uważany za Strefę Wykluczenia. Teren ten został ewakuowany i jest zasadniczo niezamieszkany, poza pracownikami elektrowni i naukowcami.
Uwalnianie substancji promieniotwórczych w wyniku katastrofy w Czarnobylu odbywało się przez długi czas z różnych części jądra, o różnym stopniu wypalenia paliwa, a co za tym idzie o różnym składzie uwalniania radionuklidów, co prowadziło do niejednorodnego skażenia terytorium Strefy Wykluczenia.
Na jej terenie istnieją tzw. hotspots, czyli miejsca o wyższych poziomach promieniowania, które stwarzają większe zagrożenie dla osób w nich przebywających. Technologia UAV LiDAR, służąca do lokalizacji hotspotów, wciąż jest dość nowa i naukowcy dopiero odkrywają miejsca o wyższych poziomach promieniowania.
Podczas jednej z analiz dotyczących powierzchni Czerwonego Lasu, badacze ujawnili, że promieniowanie na tym terenie również nie rozkłada się równomiernie.
Krystian Machnik, założyciel grupy Napromieniowani, w rozmowie z Demagogiem zaznacza, że Czerwony Las jest dużym obszarem, który z powodu mocnego zalesienia jest nieprzejezdny. Prowadzą przez niego dwie drogi asfaltowe, które – zdaniem Machnika – stanowią jedyne sensowne punkty, w których Rosjanie mogli się okopać. Ekspert podkreśla, że na tych drogach poziom promieniowania nie jest wysoki, co więcej, trasy te były używane przez ostatnie kilkadziesiąt lat przez pracowników Strefy.
Strefa Wykluczenia jest dopuszczona do zwiedzania przez turystów
Obszar Czarnobyla można odwiedzać w ramach wycieczek turystycznych. Wizyty obejmują także Strefę Wykluczenia, która otacza elektrownię w promieniu 30 kilometrów.
Niektóre izotopy promieniotwórcze uwalniane do atmosfery nadal się tam utrzymują (m.in. stront-90 i cez-137). Jednak, jak wynika z komentarza przysłanego Demagogowi przez Państwową Agencję Atomistyki, ekspozycja na nie w ograniczonym czasie „nie zagraża życiu i zdrowiu człowieka”.
Ponadto badania nad ekspozycją na niski poziom promieniowania nie są w stanie pokazać bezpośredniego wzrostu ryzyka nowotworów z przewlekłym narażeniem na nie, jaki utrzymuje się na większości terenów wokół elektrowni w Czarnobylu. Relacja narażenia na promieniowanie uwolnione w trakcie katastrofy z predyspozycją do zachorowania na nowotwór wciąż pozostaje przedmiotem badań.
Strażacy gasili pożary w Strefie Wykluczenia w 2020 roku
Mijają dwa lata od pożarów w Czarnobylu. Do ich ugaszenia wykorzystano około 100 wozów strażackich, samoloty i helikoptery. W akcji wzięło udział ponad 400 strażaków.
„Czerwony Las nie płonął tylko na obrzeżach, tam, gdzie okopali się Rosjanie, ale płonął również w centrum, czyli tam, gdzie poziom promieniowania jest najwyższy i tam też strażacy wjechali, wdychając pył radioaktywny. Potem na badaniach spektrometrycznych wykazano, że w ciałach strażaków są radionuklidy. Jednak te wartości były zbyt niskie, żeby wywołać skutki natychmiastowe”.
Krystian Machnik, założyciel grupy Napromieniowani
Co z przedmiotami zabranymi z Czarnobyla? Według ekspertow to one stanowią większe zagrożenie niż przebywanie w Czerwonym Lesie
W czasie okupacji Strefy Wykluczenia rosyjscy żołnierze przeszukiwali mieszkania techników i inżynierów jądrowych, strażaków i personelu pomocniczego w Czarnobylu. Z relacji świadków wynika, że Rosjanie zabrali cenne przedmioty.
Informacje te potwierdził Ołeksandr Syrota, przewodniczący Rady Społecznej Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia. Napisał na Facebooku, że okupanci „obrabowali wszystkie biura przedsiębiorstw zlokalizowanych w mieście, jednostki systemowe, wyposażenie biurowe, kombinezony”.
Ważniejsze w kontekście potencjalnej choroby popromiennej u rosyjskich żołnierzy jest jednak to, że splądrowali oni Centralne Laboratorium Analityczne. W tej instytucji badawczej znajdowały się radioaktywne próbki.
Kateryna Pavlova, szefowa Współpracy Międzynarodowej i Public Relations Ukraińskiej Agencji ds. Zarządzania Strefą zasugerowała, że choroba popromienna jest bardziej prawdopodobna w wyniku „działań z wysoce radioaktywnymi materiałami, a nie z Czerwonym Lasem”.
Podobnego zdania jest Krystian Machnik, założyciel grupy Napromieniowani, który w rozmowie z Demagogiem potwierdził, że kontakt z radioaktywnymi przedmiotami stanowi większe ryzyko choroby popromiennej niż przebywanie w Strefie Wykluczenia.
Rosjanie jeździli po Strefie Wykluczenia bez żadnej ochrony?
Według doniesień prasowych rosyjscy żołnierze przebywali na terenach wokół elektrowni w Czarnobylu bez ochrony. „Oczywiście, że kopali bez żadnej ochrony, bo taka ochrona nie istnieje. Przed promieniowaniem nic nie chroni” – powiedział w rozmowie z Demagogiem Krystian Machnik, założyciel grupy Napromieniowani.
Jak podkreślił, „jedyna ochrona, jaką można sobie zapewnić to maski przeciwpyłowe, żeby ograniczyć wdychanie radioaktywnego pyłu”. Nie da się jednak jednoznacznie stwierdzić, że Rosjanie takich masek nie mieli.
Przewiezienie żołnierzy do szpitala na Białorusi nie oznacza, że zmagają się z chorobą popromienną
Raportowany przez niektóre media pobyt rosyjskich żołnierzy w szpitalu na Białorusi nie jest równoznaczny z tym, że cierpią oni na chorobę popromienną. Wielu żołnierzy zostało rannych podczas walk w Ukrainie, przez co część z nich trafia do szpitali na terenie Białorusi. Przewiezienie Rosjan do kliniki w Homlu może być rozwiązaniem wobec braku miejsc w innych placówkach, a także możliwością udzielenia im jak najszybszej pomocy, bez konieczności długiej drogi w głąb Rosji.
Możliwe jest również, że rosyjscy żołnierze zostali przewiezieni do Homla w celu przeprowadzenia badań spektrometrycznych, żeby upewnić się, że są bezpieczni. Za pomocą takich badań może zmierzyć ilość substancji chemicznej w organizmie, a więc sprawdzić, ile potencjalnie szkodliwych substancji wchłonął organizm.
Brak potwierdzenia śmierci rosyjskiego żołnierza, który przebywał w Czarnobylu
Przekazy medialne informują o śmierci jednego z żołnierzy, którzy okopywali się na terenach Czerwonego Lasu. Portal geekweek.interia.pl jako przyczynę śmierci podał „chorobę popromienną spowodowaną działaniami w czarnobylskiej strefie wykluczenia”. W artykule znalazła się informacja, że „najprawdopodobniej nie będzie to odosobniony przypadek”.
Informacja o tym, że rosyjski żołnierzy, który był w Czarnobylu, zmarł, nie została potwierdzona w oficjalnych źródłach.
Pod wpisem Jakuba Wiecha, który również poinformował o śmierci żołnierza, znalazło się przekierowanie do opinii eksperta w tej kwestii. „Niezwykle wątpliwe, że to prawda” – napisała na Twitterze Cheryl Rofer, wieloletnia badaczka nuklearna w Los Alamos National Laboratory.
Polska jest bezpieczna
Polska Agencja Atomistyki na bieżąco analizuje dane z krajowego systemu monitoringu radiacyjnego. Agencja nie odnotowała żadnych niepokojących wskazań aparatury pomiarowej. Jak podkreśla Polska Agencja Atomistyki w najnowszym komunikacie, na terenie Polski nie ma obecnie zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi, ani dla środowiska.
Podsumowanie
Liczne doniesienia prasowe na temat rosyjskich żołnierzy, którzy przebywali w Czarnobylu, wynikają z zainteresowania wojną toczącą się w Ukrainie. Wypowiedź ukraińskiego ministra energetyki Hermana Galuszczenki, zgodnie z którą rosyjskim żołnierzom okupującym Czarnobyl pozostał rok życia, jest – zdaniem ekspertów – niezgodna z prawdą. Samo przebywanie w Strefie Wykluczenia nie jest groźne dla zdrowia. Informację tę powiela jednak w swoim artykule portal geekweek.interia.pl.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter