Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Ten artykuł ma więcej niż 3 lata. Niektóre dane mogą być nieaktualne. Sprawdź, jak zmieniała się metodologia i artykuły w Demagogu.
Testy PCR są bezużyteczne i nie wykrywają koronawirusa? Fake news!
Post zawiera cztery nieprawdziwe informacje.
Ten artykuł ma więcej niż 3 lata. Niektóre dane mogą być nieaktualne. Sprawdź, jak zmieniała się metodologia i artykuły w Demagogu.
Testy PCR są bezużyteczne i nie wykrywają koronawirusa? Fake news!
Post zawiera cztery nieprawdziwe informacje.
Fake news w pigułce
Na rozpowszechnianej w mediach społecznościowych grafice znalazły się cztery nieprawdziwe informacje:
Zgodnie z punktem pierwszym wynalazca testu PCR stwierdził, że test nie nadaje się do wykrywania koronawirusa SARS-CoV-2. Nie jest to prawdą, wynalazca zmarł przed odkryciem tego patogenu.
W punkcie drugim czytamy, że test PCR wykrywa fragment ludzkiego DNA, przez co daje fałszywe wyniki. Tak w rzeczywistości nie jest, test nie wykrywa ludzkiego DNA, co wynika z działania starterów w teście.
Punkt trzeci głosi, że test PCR da wynik pozytywny u wszystkich/większości ludzi. Nie, wynik testu jest zależny od faktycznego zakażenia. Można to zweryfikować, sprawdzając odsetek pozytywnych wyników w poszczególnych państwach.
Ostatni punkt zakłada, że nie powinno się budować statystyki na podstawie wyników testów PCR. W rzeczywistości jednak testy PCR to jedna z najskuteczniejszych metod. Zaleca ją Światowa Organizacja Zdrowia.
Nieprawdziwe informacje prezentowane są często w formie grafik ze skondensowaną treścią. Przeciętnemu użytkownikowi może się to wydawać bardzo atrakcyjną i wiarygodną formą przedstawienia treści. Atrakcyjność przekazu nie zawsze jednak idzie w parze z rzetelnością. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia przy okazji posta na profilu Żyj bez ograniczeń. Rozwój osobisty, wzrastanie samoświadomości na Facebooku. We wpisie przedstawiono cztery informacje na temat testów PCR. Jak się okazuje, każda z nich jest fałszywa, a mimo to wpis spotkał się z zainteresowaniem internautów.
Weryfikacja poszczególnych stwierdzeń może być bardzo czasochłonnym zajęciem dla użytkowników, którzy nie są dobrze zapoznani z tematyką i działaniem testów PCR. Istnieje zatem ryzyko, że wielu odbiorcom zaprezentowane informacje wydadzą się wiarygodne.
Czy wynalazca testów PCR uznał je za nieprzydatne do wykrywania SARS-CoV-2?
Wynalazca testów PCR i noblista Kary Mullis zmarł 7 sierpnia 2019 roku, na kilka miesięcy przed wybuchem epidemii koronawirusa SARS-CoV-2 w Chinach. Nie mógł zatem stwierdzić, że test PCR „nie został opracowany do wykrywania koronawirusa”, jak wskazywano na grafice w punkcie pierwszym.
Jedyna negatywna wypowiedź naukowca na temat testów PCR dotyczyła podważenia zasadności stosowania PCR w testach ilościowych, tj. testach, które mają określić ilość materiału genetycznego wirusa w próbce. Mullis argumentował, że testy PCR określają obecność, a nie ilość, patogenu w organizmie. Nie jest jednak znany ani czas, ani miejsce tej wypowiedzi. Badacz nie określił w niej również, o jaki rodzaj wirusa mu chodziło.
Kary Mullis znany był natomiast z innych kontrowersyjnych poglądów. Podważał on naukowo udowodniony związek między HIV i AIDS, a dokładniej twierdził, że wirus HIV nie powoduje AIDS, przez co – jego zdaniem – test PCR nie powinien być stosowany w diagnostyce tej choroby. Badacz cierpiał także na tzw. syndrom noblisty, polegający na tym, że osoby nagrodzone Nagrodą Nobla zaczynają głosić teorie niezgodne ze stanem naukowej wiedzy (często tematycznie oderwane od ich osiągnięć naukowych).
Czy test PCR wykrywa również ludzkie DNA, zniekształcając przy tym wynik testu?
Stwierdzenie, jakoby test PCR był w stanie wykryć fragment ludzkiego DNA, dając przy tym wynik pozytywny, jest sprzeczne ze sposobem działania testu. Jeden z używanych w testach starterów rzeczywiście zawiera sekwencję białek charakterystyczną dla ósmego chromosomu ludzkiego DNA, ale sam nie wystarczy do tego, by wykryć zakażenie, ponieważ pełni on inną funkcję w teście. Wynika to z faktu, że testy PCR składają się zawsze z dwóch starterów: wstecznych i przednich. Wsteczny starter rozpoczyna odwrotną transkrypcję, natomiast starter przedni umożliwia potwierdzenie lub wykluczenie obecności koronawirusa SARS-CoV- 2 w badanej próbce.
Na czym dokładnie polega działanie starterów w teście? W czasie procesu podgrzewania i oziębiania próbki w teście PCR starter wsteczny CTCCCTTTGTTGTGTTGT rozpoczyna proces odwrotnej transkrypcji, łącząc się z wyizolowanym RNA do fragmentu genomu ACAACACAACAAAGGGAG (odczytując wstecz). Wynika to z zasady komplementarności DNA, zgodnie z którą tymina (T) łączy się z adeniną (A), natomiast guanina (G) z cytozyną (C). Nie wystarczy to jednak do potwierdzenia obecności koronawirusa SARS-CoV-2. Jeśli w badanej próbce znajduje się SARS-CoV-2, to po rozdzieleniu hybrydy RNA i cDNA do cDNA przyłączy się starter przedni ATGAGCTTAGTCCTGTTG (obecny w genomie koronawirusa), który jest charakterystyczny tylko dla omawianego patogenu.
Ponadto, starterów używanych do wykrywania SARS-CoV-2 jest o wiele więcej, a w myśl teorii zawartej na grafice ten konkretny musiałby znajdować się we wszystkich stosowanych testach PCR na świecie, co nie jest prawdą.
Czy test PCR da wynik pozytywny u każdej osoby niezależnie od zachorowania?
Aby zweryfikować to twierdzenie, warto spojrzeć na statystyki związane z odsetkiem pozytywnych przypadków w poszczególnych państwach. Umożliwia to m.in. witryna Our World In Data, gromadząca dane na temat testów. Gdyby zarzut postawiony na grafice miał jakikolwiek sens, odsetek wyników pozytywnych wynosiłby nawet 100 proc. Tak jednak nie jest, a państwa, które radzą sobie dobrze z epidemią, notują wskaźniki poniżej 1 procenta.
Na mapie (dane z 23 listopada) widzimy, że państwa, takie jak Islandia, Finlandia czy Dania notują odsetek pozytywnych testów poniżej 5 proc. Na Tajwanie i w Nowej Zelandii wskaźnik ten utrzymuje się poniżej 1 proc, a w przypadku Australii jest bliski zera. Najwyższe wskaźniki, powyżej 20 proc., notuje się z kolei m.in. w we wschodniej części Europy oraz w Meksyku, w którym odsetek pozytywnych testów sięga ponad 60 proc. Co ważne, wskaźniki zmieniają się w czasie, w wielu państwach udział pozytywnych testów rośnie lub maleje w zależności od sytuacji epidemicznej i podejmowanych działań.
Jasne jest, że wszystkie/większość testów wcale nie daje wyników pozytywnych, więc założenie przyjęte na grafice nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Oczywiście sam procent pozytywnych wyników może być zależny od strategii testowania przyjętej w danym państwie, ale nie jest prawdą, że pozytywne wyniki otrzymują wszystkie osoby niezależnie od zachorowania i że jest to efektem rzekomej „wadliwości testów”. Wynik testu jest bowiem zależny od faktycznego zakażenia.
Co jednak z wynikami fałszywie pozytywnymi (sytuacja, w której pomimo braku zakażenia test daje wynik pozytywny) lub fałszywie negatywnymi (sytuacja, w której osoba jest zakażona, ale test daje wynik negatywny)? Takie przypadki rzeczywiście się zdarzają, ale w odwrotnej proporcji, niż twierdzą niektórzy koronasceptycy. W rzeczywistości większy odsetek stanowią testy fałszywie negatywne. Dotyczą one od 2 proc. do nawet 54 proc. testów (określenie dokładnego odsetka wymaga dalszych badań). Wynik fałszywie negatywny może być skutkiem nieprawidłowego przeprowadzenia testu lub niewykrycia materiału genetycznego wirusa we wczesnych fazach zakażenia. Stąd też uzasadnione jest kilkukrotne powtarzanie testów, które nie wykazały zakażenia. Z kolei wskaźniki wyników fałszywie dodatnich są o wiele niższe, dla przykładu w Wielkiej Brytanii odsetek ten kształtuje się na poziomie między 0,8 proc. a 4 proc.
Czy budowanie statystyk na podstawie wyników testów PCR nie ma żadnych podstaw?
W ostatnim punkcie czytamy, że testy PCR nie nadają się do testowania i nie można budować statystyk, opierając się na ich wynikach. Takie podejście nie ma jednak uzasadnienia, przede wszystkim dlatego że opiera się na fałszywych przesłankach zawartych we wcześniejszych punktach. Co więcej, nie uwzględnia faktu, że testy PCR są obecnie jedną z najlepszych metod testowania.
Testy PCR stanowią tzw. złoty standard, a diagnostyka przy ich użyciu rozwija się od wielu lat i znajduje wykorzystanie w przypadku różnych chorób (nie tylko zakaźnych, ale i np. nowotworów) ze względu na wysoką czułość (powyżej 95 proc.). Jest to zatem jedna z najbardziej wiarygodnych form testowania, na której można opierać statystyki zakażeń wielu chorób. Metodę tę stosuje się również do określania liczby zachorowań na grypę, m.in. w Polsce. Testy PCR są zatem dobrym źródłem danych na temat liczby zakażeń i z powodzeniem mogą służyć do budowania statystyk związanych z koronawirusem SARS-CoV-2. To, czy poszczególne państwa opierają swoje strategie w większej lub mniejszej mierze o liczbę zakażeń, jest zależne od podejścia władz, ale nie jest czynnikiem jedynym. Ze strategią stosowaną w Polsce można zapoznać się np. za pośrednictwem stron w domenie gov.pl.
Testy PCR od początku pandemii są ponadto metodą polecaną przez Światową Organizację Zdrowia. Fakt ten stoi w sprzeczności z założeniami prezentowanymi na grafice.
W poście znalazły się informacje, które już wcześniej były przez nas weryfikowane przy okazji innych analiz poświęconych testom PCR i ich działaniu w kontekście koronawirusa SARS-CoV-2. O Karym Mullisie i niesłusznie przypisanej mu wypowiedzi wspominamy m.in. w tekście pt. „Testy PCR na koronawirusa mają sens z naukowego punktu widzenia”. Na temat działania starterów w testach PCR i o odsetku pozytywnych wyników pisaliśmy z kolei w analizie pt. „Testy PCR nie mogą dawać pozytywnego wyniku u każdej osoby”.
Podsumowanie
W sieci roi się od różnych fałszywych i niezgodnych z naukowymi ustaleniami informacji na temat testów PCR. Często przybierają one formę atrakcyjnych w odbiorze grafik, zawierających dane „w pigułce”. Lekka forma nie oznacza jednak jeszcze, że podane w ten sposób informacje można uznawać za wiarygodne. W celu weryfikacji podejrzanych informacji warto zwrócić uwagę na to, czy autorzy podają ich źródła oraz jakiej są one jakości. Jeśli treść odsyła do pierwotnego źródła informacji lub dokładnie odwzorowuje jego treść, możemy ją uznać za wiarygodną. O sprawie fałszywej grafiki pisał także portal Konkret24.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter