Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
WHO nie ogłosiła, że polskie kiszonki są rakotwórcze
Klasyfikację możliwie rakotwórczych substancji pozbawiono prawidłowego kontekstu.
Fot. Pixabay / Modyfikacje: Demagog
WHO nie ogłosiła, że polskie kiszonki są rakotwórcze
Klasyfikację możliwie rakotwórczych substancji pozbawiono prawidłowego kontekstu.
FAKE NEWS W PIGUŁCE
- Na stronie www.prawy.pl opublikowano artykuł, w którym napisano: „Światowa Organizacja Zdrowia zaprzecza całości współczesnej wiedzy medycznej i twierdzi, że kiszonki są rakotwórcze” oraz „(WHO) ogłosiła, że kiszonki mogą powodować choroby nowotworowe!”.
- Informacje na temat możliwie rakotwórczego działania produktów marynowanych widnieją na podstronie tej organizacji od 1993 roku. Są one częścią klasyfikacji tworzonej przez IARC (agencji WHO zajmującej się nowotworami).
- Z klasyfikacji tej nie wynika, że polskie ogórki kiszone powodują raka. Dane te odnoszą się tylko do azjatyckich produktów marynowanych. IARC nie analizowała produktów spożywczych z innych rejonów świata.
- Żywność marynowana, fermentowana i kiszona/kwaszona powstaje wskutek innych procesów, ale IARC nie stosuje w tym zakresie rozróżnienia. Wszystkie te produkty określa jako „marynowane” (ang. pickled).
25 czerwca 2023 roku na facebookowym profilu Towarzystwo Lekarzy Medycyny Zintegrowanej opublikowano post odsyłający do artykułu na stronie www.prawy.pl. Tytuł tekstu brzmi: „Czy kiszonki są rakotwórcze? Tak twierdzi Światowa Organizacja Zdrowia”. Artykuł ten zyskał dużą popularność w social mediach: w krótkim czasie udostępniły go różnorodne profile (np. 1, 2, 3).
Posty udostępniające link do artykułu na stronie www.prawy.pl cieszyły się sporym zainteresowaniem: na każdy z nich (np. 1, 2, 3, 4) zareagowano ponad 100 razy.
Klasyfikacja produktów możliwie rakotwórczych to nic nowego
W tekście na stronie www.prawy.pl napisano: „Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła, że kiszonki mogą powodować choroby nowotworowe!”
To zdanie zostało tak skonstruowane, jakby WHO właśnie wydała jakieś nowe komunikat lub raport dotyczący kiszonek. Tak naprawdę informacje dotyczące potencjalnego związku pomiędzy spożywaniem marynowanych warzyw a występowaniem nowotworów są znane od 30 lat.
Właśnie wtedy, w 1993 roku, dodano te produkty spożywcze do listy klasyfikacyjnej tworzonej przez International Agency for Research on Cancer (IARC), czyli agencję WHO wyspecjalizowaną w tematyce nowotworowej.
Czym jest i w jaki sposób powstaje klasyfikacja IARC?
Klasyfikacja IARC to lista produktów, substancji, środków spożywczych itp. przydzielanych do jednej z pięciu kategorii:
- kategoria 1: substancje rakotwórcze dla człowieka,
- kategoria 2A: substancje prawdopodobnie rakotwórcze dla człowieka,
- kategoria 2B: substancje możliwie rakotwórcze dla człowieka (tutaj właśnie znajdują się marynowane warzywa, wyjaśnienie – dalej w tekście),
- kategoria 3: substancje niemożliwe do zaklasyfikowania jako rakotwórcze dla człowieka,
- kategoria 4: substancje prawdopodobnie nierakotwórcze dla człowieka.
Najważniejsze w tym kontekście jest to, że IARC w swojej klasyfikacji nie ocenia, jak duże jest prawdopodobieństwo, że jakiś czynnik wywoła nowotwór. Ocenia ona wagę dowodów, które przemawiają za potencjalnym rakotwórczym działaniem danej substancji czy produktu.
Wyposażeni w tę wiedzę, przejdźmy do konkretów, czyli do kiszonek.
Dlaczego marynowane warzywa znalazły się na liście MOŻLIWIE rakotwórczych substancji?
Na liście przygotowanej przez IARC, w kategorii 2B, widnieje pozycja „pickled vegetables (traditional Asian)”. Znaczy to, ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że warzywa marynowane w tradycyjnym azjatyckim stylu przydzielono do kategorii „substancje możliwie rakotwórcze dla człowieka”.
IARC zaliczyła warzywa fermentowane w azjatyckim stylu do grupy 2B, dlatego, że dowody, jakimi dysponowała, były sprzeczne, niespójne. W raporcie uzasadniającym taką, a nie inną klasyfikację tych produktów, agencja podaje:
„Badanie kohortowe z Japonii sugeruje, że spożycie marynowanych warzyw jest pozytywnie skorelowane z ryzykiem raka żołądka, ale dalsze badania kohortowe z Japonii i Hawajów nie potwierdzają tego związku. […]
Przeprowadzono siedem badań kliniczno-kontrolnych dotyczących raka żołądka, które obejmowały dane dotyczące spożycia marynowanych warzyw. Trzy badania przeprowadzone w Japonii dały wynik negatywny, a jedno – pozytywny. Jedno badanie Japończyków na Hawajach potwierdziło istnienie związku pomiędzy marynowanymi warzywami a nowotworami, ale dwa przeprowadzone w Chinach – nie.
Duże badanie kliniczno–kontrolne dotyczące raka przełyku w Hongkongu wykazało istotne dawkozależne powiązanie między spożyciem marynowanych warzyw a rakiem przełyku […]. Badanie populacyjne przeprowadzone na obszarze wysokiego ryzyka (tam, gdzie diagnozuje się wiele tych chorób – przyp. Demagog) w północnych Chinach dało negatywne wyniki.
Spożycie solonych/marynowanych warzyw (warzyw liściastych, korzeni i oliwek) analizowano w dwóch badaniach kliniczno-kontrolnych dotyczących raka nosogardła w Chinach i jednym w Tunezji. Jedno z tych badań, przeprowadzone w Guangxi w Chinach, wykazało znaczący związek pomiędzy wystąpieniem nowotworu a jedzeniem solonych/marynowanych warzyw.
Dwa badania korelacji przeprowadzone w Japonii i jedno przeprowadzone na Hawajach sugerują związek między spożywaniem marynowanych warzyw a rakiem żołądka, ale wyniki nie są do końca spójne. Wyniki badań korelacyjnych dotyczących raka przełyku również były niespójne”.
Co to oznacza? Że IARC otrzymała sprzeczne dane na temat potencjalnego rakotwórczego wpływu produktów marynowanych, dlatego zastosowała coś w rodzaju metody ograniczonego zaufania.
Skoro dane są nierozstrzygające, to lepiej „zabezpieczyć” zdrowie konsumentów i przydzielić azjatyckie produkty marynowane do kategorii 2B: możliwie rakotwórcze dla człowieka. Warto przy tym zauważyć, że do tej samej grupy IARC zaliczyła np. ekstrakt z aloesu.
W świetle powyższych informacji trudno też zgodzić się z treściami publikowanymi na stronie www.prawy.pl. W tekście napisano bowiem: „żadnych badań na ten temat nie ma”. A dalej: „Światowa Organizacja Zdrowia zaprzecza całości współczesnej wiedzy medycznej i twierdzi, że kiszonki są rakotwórcze. Oczywiście na ma na ten temat żadnych wiarygodnych badań”. Jak widać, WHO (dokładniej IARC) bardzo wnikliwie analizuje stan wiedzy naukowej.
Na liście IARC brak informacji o polskich kiszonkach
Pora na kluczowe pytanie. Czy dane zebrane przez IARC świadczą o tym, że polskie ogórki kiszone są rakotwórcze? Nie. Agencja nie podaje takich konkluzji. „Marynowane warzywa” włączone na listę klasyfikacyjną agencji odnoszą się wyłącznie do produktów azjatyckich. IARC wskazuje: „brak danych na temat marynowanych warzyw produkowanych w innych częściach świata”.
Czy to oznacza, że kiszone ogórki nie są rakotwórcze? Nie, takiego wniosku również nie można wyciągnąć. Po prostu IARC analizowała jedynie dane dotyczące marynowanych warzyw pochodzących z Azji, dlatego nie wypowiada się na temat kiszonek z innych rejonów świata.
To w takim razie kiszonki są zdrowe czy niezdrowe? To jest zupełnie inaczej postawione pytanie, które nie wchodzi w zakres kompetencji tej agencji. Nie znaczy to, oczywiście, że pozostawimy je bez odpowiedzi.
To nieprawda, że IARC analizowała tylko warzywa marynowane w occie
Zanim odpowiemy na pytanie, czy kiszonki są zdrowe, musimy jeszcze uporządkować pewne pojęcia.
Kiedy „news” dotyczący kiszonek i WHO zyskał na popularności, użytkownicy social mediów zaczęli go intensywnie komentować. Wśród podejmowanych wątków szczególnie popularny stał się ten, jakoby dane WHO dotyczyły jedynie produktów marynowanych (s. 157), czyli utrwalanych w kwasie (np. octowym), a nie kiszonych/kwaszonych (s. 157), czyli zalewanych roztworem soli i poddawanych fermentacji z udziałem bakterii kwasu mlekowego.
Logika tych wywodów jest jak najbardziej poprawna, ponieważ oba rodzaje produktów różnią się (s. 157) od siebie. Jednak wszystko wskazuje, że IARC nie stosuje rozróżnienia na produkty kiszone i marynowane. Skąd taki wniosek?
W taki sposób IARC opisuje proces przyrządzania jednej z potraw, które były uwzględnione w analizach dotyczących potencjalnej rakotwórczości:
„Tradycyjnie marynowane warzywa są popularne w niektórych regionach Chin, gdzie występuje wysoki wskaźnik zachorowalności na raka przełyku. Wśród warzyw powszechnie przygotowywanych w ten sposób są kapusta pekińska, rzepa, soja, batat, sezam […], musztarda potherb […] i inne. Przygotowuje się je każdej jesieni, siekając, myjąc i krótko zanurzając we wrzątku odpowiednio korzenie, łodygi i/lub liście, a następnie schładzając i szczelnie pakując warzywa do dużego glinianego (ceramicznego) słoika. Warzywa zalewa się wodą, kładzie na nich ciężki kamień i pozostawia do fermentacji przez kilka tygodni lub miesięcy”.
Jak widać, IARC nie stosuje rozgraniczenia pomiędzy procesem fermentacji w solance, a np. utrwalaniem w occie. Definiując proces marynowania (ang. pickling), pisze z resztą: „marynowanie […] to użycie solanki, octu lub pikantnego roztworu do konserwacji i nadania niepowtarzalnego smaku żywności, którą można dostosować do procesu”.
Kiszonki mają kilka właściwości prozdrowotnych
A zatem do brzegu: czy nasze polskie, nie azjatyckie, kiszonki są zdrowe? Jak podaje Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej (NCEZ):
„Dobrej jakości kiszonki i fermentowane produkty mleczne to źródło probiotyków korzystnie oddziałujących na mikroflorę jelitową. […] Bakterie fermentacji mlekowej występujące w kiszonej kapuście i ogórkach (Lactobacillus plantarum, Pediococcus cerevisiae i Leuconostoc mesenteroides) pomagają w regulacji flory bakteryjnej jelit. […]
Produkty poddane kiszeniu zachowują również większość wartości odżywczych, a kwaśny odczyn sprzyja stabilności witaminy C”.
Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej (NCEZ) w komentarzu na stronie
Oznacza to, że produkty fermentowane (w tym kiszone ogórki czy kapusta) mogą być wartościowym składnikiem zdrowej diety. Należy jednocześnie pamiętać, że zawierają one relatywnie dużo soli, dlatego nie należy ich podawać np. bardzo małym dzieciom. Zdrowe żywienie nie polega na wybraniu jednej grupy produktów, lecz na odpowiednim bilansowaniu poszczególnych składników diety. Jedną ze składowych tego bilansu mogą być kiszonki.
WHO nie krytykuje żywności przetworzonej? To nieprawda
Na koniec odnieśmy się do jeszcze jednego stwierdzenia, jakie pada w tekście na stronie www.prawy.pl. Czytamy w nim: „I o ile produkty typu coca-coca, inne słodkie napoje, przetworzona żywność w MacDonaldach, czy nasycone tłuszczami trans chipsy […] nie spotykają się z krytyką Światowej Organizacja Zdrowia, to ta czepia się produktów zdrowych i naturalnych”.
To nieprawda. WHO wyraźnie wskazuje, że zdrowa dieta powinna zawierać duże ilości warzyw, owoców, pełnoziarnistych produktów. Podaje jednocześnie, że wskazane jest unikanie produktów wysokoprzetworzonych, w tym zwłaszcza tych, które zawierają tłuszcze nasycone, tłuszcze trans, cukry proste i sól/sód.
Podsumowanie
Jak wykazaliśmy, temat kiszonek jest bardziej złożony, niż przedstawiono to w tekście na stronie www.prawy.pl. Z tego powodu w tej analizie, zamiast typowego podsumowania, zamieszczamy wypunktowaną listę pytań i odpowiedzi związanych z poruszonym zagadnieniem.
- Czy WHO dopiero ogłosiła, że produkty marynowane są rakotwórcze? Nie, informacja na ten temat widnieje na podstronie organizacji od 1993 roku.
- Czy z klasyfikacji IARC (agencji WHO) wynika, że polskie ogórki kiszone powodują raka? Nie, dane te odnoszą się tylko do azjatyckich produktów fermentowanych.
- Czy polskie produkty fermentowane (ogórki, kapusta itp.) są zdrowe? Kiszonki mogą być wartościowym składnikiem zdrowej, dobrze zbilansowanej diety. Należy jednak mieć na uwadze, że zawierają relatywnie dużo soli.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter