Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Witamina C chroni przed radioaktywnym promieniowaniem? Fake news!
Nieprawdziwe informacje w filmie autorstwa Huberta Czerniaka.
Fot. Pixabay.com
Witamina C chroni przed radioaktywnym promieniowaniem? Fake news!
Nieprawdziwe informacje w filmie autorstwa Huberta Czerniaka.
FAKE NEWS W PIGUŁCE
- W jednym z filmów zamieszczonych na YouTubie lekarz Hubert Czerniak rysuje wizję zbliżającej się wojny nuklearnej i zachęca do posiadania i stosowania środków, m.in. takich jak witamina C, płyn Lugola czy też DMSO – co miałoby chronić przed chorobami wywoływanymi przez radioaktywne promieniowanie.
- W filmie Huberta Czerniaka można znaleźć informacje, które bazują na niesprawdzonych i fałszywych przekazach, a ponadto w materiale pojawia się manipulacja uczuciami odbiorców, co służy zachęceniu ich do kupienia określonych suplementów.
W mediach społecznościowych pojawia się wiele dezinformujących treści dotyczących medycyny alternatywnej i „cudownych” preparatów, które mają być prostym sposobem na wszelkie bolączki. Najczęściej w ten sposób mówi się o witaminach – w szczególności o witaminie C – która rzekomo ma być receptą na wiele chorób, w tym nowotwory.
Czytelnicy zgłosili nam, że w jednym z filmów Hubert Czerniak – lekarz w przeszłości zawieszony w prawach do wykonywania zawodu (obecnie z ważnym prawem, co przekazała nam Naczelna Izba Lekarska) – rysuje wizję zagrożenia konfliktem nuklearnym i przedstawia swoje sposoby na chorobę popromienną. „Jak ochronić się przed promieniowaniem radioaktywnym? To nie kwestia, czy ta wiedza będzie potrzebna, ale kiedy!” – podaje jeden z postów. Odpowiedzią na wskazane zagrożenie – jak i wiele innych – mają być m.in. witaminy, w tym witamina C.
Na stronie facebookowej Hubert Czerniak – Włączamy myślenie film pojawił się dwukrotnie. Za pierwszym razem udostępniło go dalej ponad 300 użytkowników, a zareagowało ponad 1 tys. Wśród komentarzy znajdziemy takie, które sugerują, że część użytkowników przyjęła informacje z materiału za fakt: „DZIEKUJE ZA CENNE INFORMACJE. POZDRAWIAM.”, „Jak zwykle dr Hubert na biezaco 🙂 z aktualna wiedzą :)”.
Wizja wojny nuklearnej – od straszenia po promocję suplementów na chorobę popromienną
Zapowiedzi nagrania wskazują, jakoby w dzisiejszych czasach zagrożenie skażeniem radioaktywnym było „na porządku dziennym”. Z filmu internauci mogą dowiedzieć się rzekomo, jak się przed tym chronić. W materiale zasugerowano, że przyczyną ma być wojna w Ukrainie oraz m.in. politycy Stanów Zjednoczonych, którzy prowokują Rosję do ataku bronią masowego rażenia: „Ten gość (Joe Biden – przyp. Demagog) chętnie by nas popchnął do konfliktu zbrojnego a najlepiej nuklearnego z wielkim silnym niedźwiedziem. Wall Street kocha wojny, ale na cudzym terenie – słyszymy (czas nagrania 30:38).
Zauważmy więc, że Hubert Czerniak w swoim materiale powiela narrację rosyjskiej dezinformacji, która głosi, że to Zachód sprowokował Rosję do ataku na Ukrainę – to nieprawdziwe informacje. Rosja ponosi odpowiedzialność za konflikt – rozpoczęła bezprawny atak na Ukrainę już w 2014 roku, a w 2022 roku przeszła do pełnoskalowej inwazji.
Nawiązując do tych treści, film próbuje sugerować, że konflikt nuklearny jest nieunikniony. Na tej podstawie promuje się w nim różne suplementy diety, które – rzekomo – mają chronić przed promieniowaniem.
https://www.youtube.com/watch?v=NePFzx8o-9Q
Nie ma dowodów na to, że witamina C chroni ludzi przed chorobą popromienną
Na początku nagrania Hubert Czerniak przekonywał o tym, że: „zebrało się grono kilkuset naukowców. Debatowali – burza mózgów i wspaniałe przemyślenia. Bowiem okazuje się, że od promieniowania radioaktywnego rozpada się przede wszystkim układ DNA. (…) Tak naprawdę to 10 proc. jest. tylko uszkodzone bezpośrednio, 90 to są następstwa promieniowania, które jesteśmy w stanie wyhamować” (czas nagrania 03:00). Z jego relacji wynika, że naukowcy zaproponowali konkretne wytyczne: „pierwsza rzecz witamina C kwas askorbinowy albo askorbinian. Tak można doustnie, ale dożylnie to już tylko askorbinian” (czas nagrania 03:57) – tłumaczył.
Informacje zaprezentowane przez Huberta Czerniaka są fałszywe. Podczas weryfikacji ustaliliśmy, że te mogą bazować na opinii dot. leczenia raka witaminą C, pochodzącej z 40. Konferencji Współczesnej Medycyny Ortomolekularnej w Toronto (str. 50) w 2011 roku, autorstwa lekarza medycyny ortomolekularnej Atsuo Yanagisawy, co niektórzy zwolennicy podobnych tez połączyli z wpływem witaminy na ochronę przed i po wystawieniu na promieniowanie prowadzące do rozwoju nowotworów.
Medycyna ortomolekularna to jedna z form medycyny alternatywnej, która opiera się na założeniu, że choroby (także psychiczne) można leczyć dużymi dawkami składników odżywczych. Z pytaniem, czy medycyna ortomolekularna to wiarygodna gałąź medycyny, zwróciliśmy się do prof. dr. hab. med. Wiesława W. Jędrzejczaka – specjalisty chorób wewnętrznych, hematologa, onkologa klinicznego i transplantologa.
„Tzw. »medycyny przymiotnikowe«, w tym m.in. »ortomolekularna « to zwykle tzw. sekty paramedyczne, które z dziedziną nauki zwaną medycyną mają wspólne to, że wykorzystują (zwykle w nieprawidłowy sposób) niektóre pojęcia medyczne”.
Serwis tropiący pseudonaukę Quackwatch, prowadzony przez amerykańską organizację Center for Inquiry, pisał, że to dziedzina, która była krytykowana za brak transparentności, brak wystarczających podstaw dowodowych i wiele błędów metodologicznych.
Obecnie nie ma dowodów potwierdzających, że witamina C leczy nowotwory u ludzi, ani tym bardziej takich, które wskazywałyby, że kuruje stany nowotworowe zaobserwowane u ludzi po kontakcie z promieniowaniem radioaktywnym. Jak wskazuje amerykański National Institues of Health (NIH) trwają badania, które mają sprawdzić: „czy witamina C, ograniczając szkodliwe działanie wolnych rodników poprzez swoją aktywność przeciwutleniającą, może pomóc w zapobieganiu lub opóźnianiu rozwoju niektórych nowotworów, chorób układu krążenia i innych chorób, w których przyczyną jest stres oksydacyjny” – czytamy.
Witamina C w ochronie przed promieniowaniem – czy to w ogóle działa?
W ramach analizy sprawdziliśmy, co na temat witaminy C i jej ochronnego działania przeciw promieniowaniu mówią dostępne wyniki badań. Znaleźliśmy m.in. dwa badania (1, 2) z 2017 roku, których autorzy są z Japonii. Z przeprowadzonych badań miało wynikać, że u myszy zaobserwowano ochronne działanie witaminy C przed i po ekspozycji na promieniowanie. Jedno z badań zostało też opublikowane przez wydawnictwo książkowe IntechOpen, uchodzące za drapieżne – czym są takie miejsca, wyjaśnił nam dr hab. Emmanuel Kulczycki w jednym z wywiadów na naszych łamach.
„Drapieżne czasopisma to patologia, która jest konsekwencją polityki naukowej w wielu krajach na całym świecie. Niska obecnie jakość badań naukowych bierze się z nacisku uniwersytetów i rządów wielu krajów, by wszystkie badania publikowane były w międzynarodowych bądź zagranicznych czasopismach. To sprawia, że pojawiają się wyspecjalizowane firmy zakładające dziesiątki, setki, a czasem tysiące czasopism oraz międzynarodowych konferencji. Czasopisma te publikują dosłownie wszystko, nawet wygenerowane, wymyślone artykuły, i robią to odpłatnie. W ten sposób naukowcy z wielu krajów mogą w swoim CV wpisać, że mają publikację zagraniczną po angielsku”.
Niezależnie od jakości badań praca sama w sobie nie dowodzi jeszcze temu, by podobny efekt mógł pojawić się u ludzi. Witamina C nie uchroni nas w razie choroby popromiennej w żadnym stopniu. Informacje zaprezentowane w analizowanym filmie nie są zgodne z aktualną wiedzą medyczną i zostały wykorzystane do promocji suplementów. To samo potwierdza nam także prof. dr hab. med. Wiesław W. Jędrzejczak.
„Witamina C ani żadna inna witamina nie chroni przed promieniowaniem jonizującym, w tym przed takim promieniowaniem wytwarzanym przez izotopy radioaktywne”.
Bierz witaminę C… będziesz wielki? Mity witaminy C spopularyzowane przez Linusa Paulinga
Hubert Czerniak przekonywał, że witamina C ma wiele cudownych właściwości, w tym pomaga w walce z przeziębieniami oraz chroni przed zgonami z powodu chorób sercowo-naczyniowych. W materiale stwierdził np., że pod koniec lat 60. XX wieku, kiedy Linus Pauling mocno spopularyzował witaminę C, zaczął się: „gwałtowny spadek zgonów i chorób sercowo-naczyniowych” (czas nagrania 06:56) i był kontynuowany przez wzrost spożycia witamin.
Zaprezentowane informacje są fałszywe – to nie witamina C doprowadziła do spadku chorób i zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych. Badania przeprowadzone przez Centers for Disease Control and Prevention (CDC) wskazują na to, że proces był o wiele bardziej złożony, a spadek zgonów zaczął się już na początku lat 60. XX wieku i wynikał z kilku czynników, w tym zmniejszenia powszechności palenia, poprawy możliwości leczenia chorób serca oraz innych, które mogą do nich prowadzić, a także zwiększenia aktywności fizycznej. W przyszłości pozytywny trend będzie hamowany przez czynniki takie jak ogólny wzrost wskaźnika masy ciała i częstość występowania cukrzycy.
Linus Pauling to naukowiec nagrodzony Nagrodą Nobla w dziedzinie chemii oraz Nagrodą Pokojową za walkę przeciw nuklearnemu wyścigowi zbrojeń. Oprócz tego znany był jednak z kontrowersyjnych tez na temat witaminy C, w tym na temat suplementacji megadawkami powyżej 1 000 mg dziennie, które miały chronić przed przeziębieniami i nowotworami (na nowotwór zmarły jego żona i córka, a także on sam). Jego twierdzenia sprawiły, że w XX wieku witamina C stała się bardzo popularna, a wokół niej i jej właściwości powstało wiele mitów.
W oficjalnym serwisie pacjent.gov.pl czytamy, że prawidłowe dzienne spożycie witaminy C ma działanie przeciwzapalne i antybakteryjne i zapobiega rozwojowi niektórych chorób serca, co można osiągnąć poprzez prawidłowo zbilansowaną dietę. Prof. dr hab. Hanna Kunachowicz z Instytutu Żywności i Żywienia na stronie lekasuplement.pl wyjaśnia, że zdrowa dieta jest zdecydowanie lepsza niż same suplementy: „gdy jednak zastosujemy suplement diety z witaminą C, wprowadzimy wówczas np. 1000 mg witaminy C jednorazowo, to wówczas 17 razy przekroczymy zapotrzebowanie i nie będzie temu towarzyszyć dostarczanie innych składników odżywczych” – czytamy.
Nie istnieją dane, które wskazywałyby na związek przyczynowo-skutkowy między znacznym spadkiem zgonów i chorób sercowo-naczyniowych w XX i XXI wieku a rekomendacjami Linusa Paulinga dotyczącymi stosowania ogromnych dawek witamin. Zbyt duże dawki witaminy C mogą prowadzić do problemów, m.in. takich jak: biegunki, wymioty, zgagi i bóle głowy.
W sieci można znaleźć wiele porad dotyczących suplementacji. Warto wiedzieć jednak, że przyjmowanie witamin w zbyt dużych dawkach może być niebezpieczne dla zdrowia. Niedawno na Twitterze lekarz Szymon Suwała opisywał przypadek kobiety, która zgłosiła się na leczenie z powodu hiperkalcemii z objawami osłabienia, kołatania serca, a także z bólami stawów, pleców i brzucha. Powodem było przyjmowanie witaminy D w dawkach jak dla konia.
Zachęty do stosowania płynu Lugola i środków na bazie jodu – czy to zasadne w obecnej sytuacji?
W dalszej części filmu Hubert Czerniak dalej stwarzał iluzję dużego zagrożenia skażeniem jądrowym i wskazywał na to, że w ochronie przed skażeniem radioaktywnym ważne jest, by przyjmować płyn Lugola: „w czasie gdy to złe fruwa, my musimy być zablokowani na czynniki zewnętrzne. Tarczę musi tworzyć jod (…) wchłaniany w postaci płynu Lugola” (czas nagrania 11:50) lub inne środki na bazie jodu: „Szwajcaria co 10 lat rozdaje swoim obywatelom roztwór jodku potasu na wypadek zagrożenia nuklearnego” (czas nagrania 12:50) – co sprawiło wrażenie, że w przeciwieństwie do Szwajcarii Polska jest krajem nieprzygotowanym na skażenie.
Wbrew nakreślonej przez Huberta Czerniaka wizji zagrożeń w Polsce – podobnie jak w Szwajcarii – istnieją procedury na wypadek skażenia radioaktywnego, określane przez ustawę Prawo atomowe z 2000 roku. Te różnią się jednak ze względu na inny typ zagrożenia – w Polsce nie mamy elektrowni atomowych, z których to powodu w Szwajcarii rozdaje się tabletki z jodem co 10 lat. Na stronie Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu specjalista medycyny nuklearnej i chorób wewnętrznych dr hab. Diana Jędrzejuk zwraca uwagę, że w Polsce istnieją odpowiednie magazyny, które w razie zagrożenia rozdysponują środki wśród obywateli.
„Na podstawie oceny sytuacji radiacyjnej kraju prezes Agencji Atomowej (Państwowej Agencji Atomistyki, PAA – przyp. Demagog) powiadamia Radę Ministrów, szczególnie ministra spraw wewnętrznych, a ten wojewodów. W gestii wojewody jest uruchomienie magazynów jodu stabilnego. A takie magazyny są np. w powiatach. I są do tego też przygotowane procedury uwzględniające transport, dystrybucję (są to nie tylko placówki medyczne, ale i szkoły, i domy opieki, dla każdego powiatu jest to ściśle określone)”.
Dr hab. Diana Jędrzejuk dla Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu
PAA odradza profilaktycznego i samodzielnego stosowania płynu Lugola w przypadku braku zagrożenia radiacyjnego. W komunikacie Agencji z marca br. czytamy, że: „przyjmowanie preparatów ze stabilnym jodem ma za zadanie ograniczenie przyswajania w tarczycy izotopów promieniotwórczych jodu, co może wystąpić jedynie w przypadku ich uwolnienia do atmosfery”.
W przeszłości utarło się przekonanie, że płyn Lugola chroni przed samym promieniowaniem. W rozmowie z prof. dr. hab. med. Wiesławem W. Jędrzejczakiem zapytaliśmy więc, czy podany środek jest w tym rzeczywiście skuteczny:
„Płyn Lugola jako taki nie chroni przed promieniowaniem. Jest to preparat zawierający jod. Jedynym narządem człowieka wykorzystującym jod jest tarczyca, która może przyjąć jedynie określoną ilość jodu. Jeżeli człowiekowi podać płyn Lugola, to zablokujemy tarczycy na pewien czas możliwość przyjęcia dalszych porcji jodu, w tym promieniotwórczego izotopu tego pierwiastka. W czasie awarii w Czarnobylu głównym pierwiastkiem radioaktywnym uwolnionym do środowiska był właśnie radioaktywny jod. Podanie ludziom płynu Lugola blokowało ich tarczyce na możliwość pobrania tego jodu ze środowiska”.
DMSO w radioterapii? Kolejny niesprawdzony środek promowany w materiale
W filmie wspomniano również, że środkiem, który ma nas ochronić przed chorobą popromienną, jest DMSO: „Wszyscy wiemy, że jeżeli poddajecie się radioterapii, miejsce promieniowania trzeba smarować 50-procentowym DMSO. I wypić. Pić można gram, czyli mililitr, DMSO tego 100-procentowego prawie na kilogram masy ciała dziennie. Nic się nie dzieje” (czas nagrania 20:38).
DMSO (dimetylosulfotlenek) to środek, który pojawia się w dezinformujących przekazach jako kolejny lek na wiele poważnych schorzeń, m.in. na raka czy COVID-19. Nauka tego nie potwierdza. Medycyna znajduje jednak zastosowanie dla tego związku chemicznego. Jak wyjaśnia prof. dr. hab. med. Wiesław W. Jędrzejczak:
„DMSO nie ma własności leczniczych. W medycynie jest wykorzystywany jako środek umożliwiający przechowywanie komórek w zamrożeniu. Po rozmrożeniu takich komórek musi być natychmiast rozcieńczony, gdyż dla rozmrożonych komórek jest toksyczny. Po podaniu człowiekowi (zwykle wraz z komórkami) ulega właśnie rozrzedzeniu i jest usuwany przez płuca”.
Wbrew przekazom Huberta Czerniaka dostępne dane nie wskazują, by metoda dotyczącą DMSO miała skuteczne zastosowanie u ludzi. Na razie przeprowadzono badania na myszach, aby sprawdzić, czy DMSO może być skutecznym środkiem zaradczym przed promieniowaniem. Naukowcy napisali w swoim artykule z 2020 roku, że wyniki sugerują, że substancja jest „atrakcyjnym kandydatem do stosowania przez ludzi w wielu różnych sytuacjach, w tym przy wypadkach jądrowych i promieniowaniu medycznym”. Należy jednak podkreślić, że użyto słowa „kandydat”, a badania zostały przeprowadzone na zwierzętach, nie na ludziach.
W Polsce DMSO stosuje się w bardzo wąskim zakresie, np. w przypadku wynaczynienia, jeśli nie występują przeciwskazania. DMSO, tak jak każda substancja, może wywoływać efekty uboczne, dlatego eksperci podkreślają, że specjalistyczna terapia (np. w leczeniu śródmiąższowego zapalenia pęcherza moczowego) musi być prowadzona przez wykwalifikowanego lekarza.
W 2019 roku TVN24 donosiło o przypadku kobiety, która zmarła po terapii przeprowadzonej w klinice medycyny naturalnej, w której użyto DMSO. Sekcja zwłok wykazała, że ilość substancji w organizmie przekraczała normy dla człowieka i przyczyniła się do zgonu pacjentki.
Antysemickie teorie spiskowe w służbie promocji medycyny alternatywnej
W filmie Hubert Czerniak przedstawia też odniesienie do antysemickiej teorii spiskowej, która mówi o tym, że Żydzi zakulisowo rządzą całym światem: „Obecnie tylko trzy państwa mają prawdziwą medycynę – Chiny, Indie i Rosja. Reszta jest pod łapą Rothschildów i Rockefellerów” (czas nagrania 29:41) – w ten sposób próbuje podważyć zaufanie do rozwiniętej medycyny w państwach Zachodu i przedstawić alternatywne rozwiązania w korzystniejszym świetle.
Nie ma dowodów na to, że rodziny Rothschildów i Rockefellerów zakulisowo rządzą całym światem albo że – jak sugeruje film – są monopolistami czy sterują całym rynkiem medycznym. Na świecie istnieje wiele niezależnych od siebie ośrodków badawczych związanych z medycyną, a także organów decyzyjnych w poszczególnych państwach.
Rothschildowie to żydowska rodzina bankierów, której członkowie w antysemickich teoriach spiskowych pojawiają się w roli czarnych charakterów, rzekomo stojących na czele globalnego spisku: manipulują rządami poszczególnych krajów, są szarymi eminencjami planującymi ważne wydarzenia na świecie, aby dzięki temu utrzymać się u władzy. Podobne legendy – również ze względu na zamożność rodziny – krążą o Rockefellerach, Amerykanach o niemieckich korzeniach. W jednej z analiz pisaliśmy już o fałszywej informacji, która mówiła o tym, że jej członkowie rzekomo są odpowiedzialni za „zaplanowanie” pandemii COVID-19.
W Chinach, Indiach i Rosji popularnością cieszą się alternatywne systemy medycyny (łączące zarówno niektóre sprawdzone rozwiązania, jak i te pseudomedyczne i oparte na wierzeniach niż na faktycznym działaniu). W Rosji pewną popularnością cieszy się m.in. niepotwierdzone naukowo i ryzykowne leczenie wodą utlenioną, o czym pisaliśmy w jednej z naszych analiz. Nie oznacza to jednak, że medycyna alternatywna pojawia się tylko w tych regionach – wiele takich praktyk przenika także do Europy czy USA.
Oprócz niesprawdzonych metod leczenia medycyna alternatywna może nieść również inne zagrożenie. Macedońska organizacja fact-checkingowa Truth Meter opisywała, że rosyjska medycyna alternatywna jest promowana za pośrednictwem rosyjskich czasopism o zdrowiu, które donoszą o cudownym i długim życiu dzięki suplementom. W ten sposób wspierają propagandową narrację o zdrowiu i długowieczności mieszkańców Rosji, co nie jest zgodne z danymi dot. długości życia w tym kraju.
Zarówno Rosja, Indie, jak i Chiny mają niższą oczekiwaną długość życia niż Polska (co widać szczególnie w odniesieniu do dwóch pierwszych) czy wiele innych krajów europejskich.
Podsumowanie
W sieci pojawia się wiele materiałów, które – pod przykrywką pomocy – promują niesprawdzone sposoby leczenia i podważają zaufanie do nauki, dzięki czemu ich autorzy lub powiązane z nimi osoby mogą czerpać zyski. W ten trend wpisuje się film Huberta Czerniaka. To może stwarzać zagrożenie dla zdrowia lub życia człowieka, wynikające z zaniechania przyjmowania pomocy oferowanej przez współczesną i sprawdzoną medycynę.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter