Sprawdzamy wypowiedzi polityków i osób publicznych pojawiające się w przestrzeni medialnej i internetowej. Wybieramy wypowiedzi istotne dla debaty publicznej, weryfikujemy zawarte w nich informacje i przydzielamy jedną z pięciu kategorii ocen.
Kampania referendalna bez limitu wydatków? Tak, to prawda
Kampania referendalna bez limitu wydatków? Tak, to prawda
[…] wybory parlamentarne są regulowane ścisłymi limitami finansowymi, referendum – żadnymi.
- Kodeks wyborczy przewiduje limity wydatków na kampanię poprzedzającą wybory parlamentarne (art. 199).
- W nadchodzących wyborach do Sejmu i Senatu ogólnopolskie komitety wyborcze będą mogły wydać od ok. 33 do 39 mln zł.
- Gdy popatrzymy na faktycznie poniesione wydatki, różnice między komitetami bywają dużo większe. W 2019 roku tylko dwa komitety (PO i PiS) wykorzystały maksymalny limit wydatków.
- W przypadku kampanii referendalnej ustawa nie przewiduje limitów wydatków (art. 47). W związku z tym wypowiedź Tomasza Grodzkiego oceniamy na prawdę.
- W kampanię referendalną mogą angażować się partie polityczne, ale też inne podmioty np. stowarzyszenia czy fundacje (w tym te należące do spółek z udziałem Skarbu Państwa).
Ta analiza powstała we współpracy Stowarzyszenia Demagog z Radiem ZET w ramach factcheckingowego projektu przedwyborczego.
Wybory i referendum już w najbliższą niedzielę
Już za 3 dni odbędą się wybory do parlamentu, a także referendum ogólnokrajowe. Udział w wyborach nie wiąże się z koniecznością głosowania w referendum, i odwrotnie. Wbrew pojawiającym się głosom w mediach społecznościowych karty do głosowania w wyborach do Sejmu i Senatu nie będą spięte z kartą referendalną.
Zdaniem Tomasza Grodzkiego referendum jest organizowane przez PiS z pobudek finansowych. Poprzez kampanię referendalną, która nakłada się w czasie z kampanią wyborczą, partia rządząca może bezgranicznie zwiększyć nakłady na agitację.
W jaki sposób? O ile w przypadku kampanii do parlamentu obowiązują limity dotyczące wydatków, tak w przypadku kampanii referendalnych takich regulacji nie ma.
Kampania parlamentarna. Jak ustala się limity wydatków?
Zgodnie z art. 199 par. 1 pkt 2 Kodeksu wyborczego limit wydatków komitetu wyborczego w wyborach do Sejmu określa się według określonego wzoru.
Trzeba pomnożyć liczbę wyborców (29 097 503) przez kwotę ustaloną w odrębnym rozporządzeniu (1,10 zł) oraz przez liczbę posłów wybieranych we wszystkich okręgach wyborczych, w których komitet zarejestrował listy kandydatów. Następnie wynik dzieli się przez liczbę wybieranych posłów (460).
W przypadku Senatu wzór jest analogiczny (art. 259 par. 1 pkt 2). Różnica dotyczy niektórych liczb. W przypadku Sejmu wybiera się 460 posłów, a do Senatu – 100 senatorów. Kwota wydatków komitetu przypadająca na każdego wyborcę do Sejmu wynosi obecnie 1,10 zł, a do Senatu: 24 gr.
Gdy założymy, że komitet wyborczy wystawi kandydatów w każdym okręgu, limit wydatków do Sejmu wynosi ponad 32 mln zł, a do Senatu: 6,98 mln zł. Łącznie mówimy o limicie rzędu 38,99 mln zł.
Limity to jedno. Wydatki zależą od możliwości finansowych partii
Według obliczeń Państwowej Komisji Wyborczej największą kwotę może wydać komitet wyborczy Prawa i Sprawiedliwości (38,78 mln zł). Limit dla Konfederacji wynosi ok. 36 55 mln zł. Trzecia w kolejności Koalicja Obywatelska jest ograniczona limitem 35,43 mln zł. Maksymalne wydatki Trzeciej Drogi mogą sięgnąć 33,96 mln zł, a Nowej Lewicy: 32,98 mln zł. Teoretycznie, więcej mogą wydać Bezpartyjni Samorządowcy (34,87 mln zł).
Limity nie są jednak równe wydatkowanym kwotom. Realne wydatki są determinowane przez budżet, jakim dysponują partie. Ten z kolei jest zależny m.in. od subwencji z budżetu państwa.
Teoretycznie zgodnie z prawem Konfederacja może wydać więcej niż KO, jednak w praktyce wydaje się to nierealne. Wysokość subwencji dla PO wynosi rocznie ok. 19,8 mln zł, natomiast Konfederacja otrzymuje kwotę blisko trzy razy mniejszą: 6,86 mln zł.
Przykładowo: w 2019 roku PiS i PO wykorzystały przewidziane limity w 100 proc., Sojusz Lewicy Demokratycznej nie zbliżył się nawet do połowy kwoty, którą mógł wydać. Podobnie PSL.
Przy referendum nie obowiązują limity wydatków
Ustawa o referendum ogólnokrajowym wskazuje, że do finansowania kampanii referendalnej nie mają zastosowania przepisy Kodeksu wyborczego (art. 47 ust. 2). Jednocześnie w ustawie nie ma innego zapisu, który określałby limity wydatków w ramach kampanii referendalnej.
Druga różnica dotyczy podmiotów zaangażowanych w kampanie. W wyborach do parlamentu do jej prowadzenia są uprawnione tylko komitety wyborcze. Jeżeli chodzi o referendum, kampanię mogą prowadzić obywatele, partie polityczne, stowarzyszenia, fundacje i inne podmioty.
Co istotne, finansowanie kampanii referendalnej w przypadku partii politycznych odbywa się z jej bieżących środków, których pozyskanie reguluje ustawa o partiach politycznych. Środki na kampanię referendalną nie mogą wiec pochodzić z funduszu wyborczego.
Niebezpieczeństwa związane z brakiem limitów
Jak podkreśla Konkret24, stowarzyszenia czy fundacje nie są w żaden sposób ograniczone przy pozyskiwaniu funduszy. Stąd teoretycznie istnieje możliwość przelania przez rząd środków (np. w postaci dotacji) do organizacji pozarządowej, która następnie zaangażuje się w kampanię referendalną.
Takie podejrzenia kieruje się w stronę Fundacji Niezależne Media. W kwietniu 2023 roku otrzymała ona 5,735 mln zł z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (plik „Rozdysponowanie rezerwy ogólnej do 30 kwietnia 2023 r.”). Obecnie organizacja ta angażuje się w kampanię poprzez kolportaż gazetki „Twój Głos Referendalny”.
Fundacje spółek z udziałem Skarbu Państwa wchodzą do gry
Zgodnie z wykazem PKW uprawnionych do prowadzenia nieodpłatnej kampanii w mediach publicznych jest łącznie 58 podmiotów. Wśród nich znalazło się siedem partii: PO, PiS, Nowa Lewica, PSL, Konfederacja, Nowoczesna i Inicjatywa Polska.
Na liście widnieje też szereg fundacji należących do spółek z udziałem Skarbu Państwa (m.in. PGE, JSW, Enea, PEKAO S.A., PKO BP czy PKP). W pociągach PKP można napotkać komunikaty przypominające o referendum i sugerujące, że na wszystkie pytania trzeba odpowiedzieć „nie”. Z kolei przeciw „wyprzedaży polskiego majątku” agituje w swoim spocie PGE.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter