Omawiamy ważne fakty dla debaty publicznej, a także przedstawiamy istotne raporty i badania.
Czy polskie media weryfikują publikowane informacje? Większość zapytanych przez nas redakcji milczy na ten temat
Cztery miesiące temu zapytaliśmy osiem redakcji polskich dzienników, magazynów i serwisów internetowych, czy i jak weryfikują publikowane informacje. Odpowiedziały tylko redakcje magazynu „Pismo” i serwisu Wp.pl.
fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog
Czy polskie media weryfikują publikowane informacje? Większość zapytanych przez nas redakcji milczy na ten temat
Cztery miesiące temu zapytaliśmy osiem redakcji polskich dzienników, magazynów i serwisów internetowych, czy i jak weryfikują publikowane informacje. Odpowiedziały tylko redakcje magazynu „Pismo” i serwisu Wp.pl.
Mateusz Baczyński i Janusz Schwertner w lutym 2023 roku na łamach Onetu napisali, że Adam Pabiś, uchodzący za największego speca od szumów usznych, w rzeczywistości nie jest ani lekarzem, ani naukowcem. Mistyfikacja Pabisia trwała przynajmniej od 2018 roku [1, 2, 3]. Jako doktor był przedstawiany m.in. w Radiu Białystok, w Radiu Kielce, w serwisie eDziecko.pl należącym do Agory, a nawet w programie Pytanie na śniadanie TVP.
Już po publikacji Onetu Rzecznik Praw Pacjenta potwierdził, że „Adam Pabiś, w jednym z programów telewizyjnych, wprowadzał pacjentów w błąd podając się za lekarza, oferując metody leczenia niepoparte dowodami naukowymi oraz nakłaniał pacjentów do zakupu aparatów słuchowych”. Mimo oficjalnego potwierdzenia tych faktów we wspomnianych wcześniej artykułach nie pojawiły się aktualizacje wyjaśniające, że Adam Pabiś w rzeczywistości nie jest lekarzem.
Jak zmyślony ekspert wylądował na tzw. jedynce
Sprawa opisana przez Onet nie jest niestety przypadkiem odosobnionym. W 2018 roku dziennikarze branżowego serwisu Energetyka24 przeprowadzili prowokację – Piotr Maciążek i Jakub Wiech „powołali do życia” fikcyjnego eksperta – Piotra Niewiechowicza. Do potwierdzenia, że w rzeczywistości taki specjalista nie istnieje, wystarczyła wyszukiwarka internetowa.
Jak już opisywaliśmy na łamach Demagoga, dziennikarze posłużyli się personaliami stworzonej przez siebie osoby i napisali (jako Piotr Niewiechowicz) do redaktora naczelnego jednego z największych portali biznesowych w Polsce. Przesłali mu napisany przez siebie artykuł i zapytali, czy zgodziłby się go opublikować. Redaktor odpisał: „Bardzo dobre to jest” i tekst wkrótce pojawił się na portalu – w najbardziej widocznym miejscu strony, czyli na tzw. jedynce.
Bezkrytyczne powielanie informacji przekazywanych przez rozmówców
Dwa lata wcześniej, bo w 2016 roku, „Dziennik Gazeta Prawna” opublikował wywiad Magdaleny Rigamonti z Mayą Paczesny, Polką mieszkającą w miejscowości Rupprechtstegen w Niemczech. Rozmówczyni – jak podsumowuje magazyn „Press” – „opowiada w nim m.in., że uchodźcy w Bawarii brudzili, kradli i straszyli Niemców, a ci podpalali im domy”. Dowiadujemy się, że „w konsekwencji miał zmniejszyć się ruch turystyczny w tym regionie” oraz że z tego powodu „Paczesny ostatecznie wyprowadziła się z Bawarii”.
Historię opowiedzianą na łamach DGP postanowiła zweryfikować nieżyjąca już dzisiaj dziennikarka Ewa Wanat. W tym celu pojechała do Rupprechtstegen, aby osobiście porozmawiać z mieszkańcami. We wstępie do swojego artykułu opublikowanego w „Tygodniku Powszechnym” po powrocie z podróży napisała: „»Wyniosłam się stąd, bo w mojej wiosce uchodźcy brudzili, kradli, straszyli turystów, a Niemcy podpalali domy azylanckie « – mówiła Polka w głośnym wywiadzie dla »Dziennika Gazety Prawnej«. Sprawdziłam. Zgadza się tylko to, że Polka się wyniosła”.
„Sfałszowane wybory”? Dane przeczą rewelacjom „Newsweeka”
Także na łamach Demagoga zwracaliśmy uwagę [1, 2] na fałszywe informacje pojawiające się na łamach opiniotwórczych czasopism. W lutym 2023 roku tygodnik „Newsweek” opublikował artykuł zatytułowany: „Były działacz PiS: widziałem, jak PiS fałszuje wybory. Sam miałem wpływ na fałszowanie”. Popularne czasopismo zachęcało do lektury tekstu zamieszczonym na okładce hasłem: „Sfałszowane wybory”.
„Newsweek” bezkrytycznie przytoczył relację o rzekomych fałszerstwach wyborczych. Nie przedstawiono czytelnikom ani pełnego kontekstu, ani danych na temat procesu głosowania. W konsekwencji doprowadziło to w mediach społecznościowych do masowego powielania nieprawdziwych informacji, że obecny „rząd jest nielegalny”, a „Prawo i Sprawiedliwość fałszowało wybory”.
Warto pamiętać, że – na co zwracają uwagę eksperci – dane na temat głosów nieważnych w wyborach potwierdzają spadek ich liczby w poszczególnych typach wyborów, co zaprzecza tezie przedstawionej w „Newsweeku”.
Jak „Tygodnik Powszechny” uznał umarłe noworodki za pracowników przymusowych
W 2022 roku „Tygodnik Powszechny” poinformował, że przygotowania do mundialu w Katarze kosztowały życie 15 tys. osób. W rzeczywistości redakcja błędnie zinterpretowała katarskie dane, zgodnie z którymi w latach 2010-2019 w tym państwie zmarło 15 021 imigrantów. Jednak ta liczba obejmuje osoby dorosłe wykonujące różne zawody oraz dzieci. Nie wiadomo, jaką część tej grupy stanowią pracownicy biorący udział w budowie infrastruktury przygotowywanej na mundial w Katarze.
„Tygodnik Powszechny” – w przeciwieństwie do wcześniej opisywanych mediów – przyznał się do błędu. Redakcja otwarcie poinformowała o nim swoich czytelników i sprostowała nieprawdziwą informację.
Kiedy zdarzy się błąd
W redakcji Demagoga także zdarzają się błędy. Oczywiście chcemy, by było ich jak najmniej, ale kiedy je już popełnimy, otwarcie się do tego przyznajemy. O zmianach w tekście informujemy naszych czytelników zgodnie z polityką otwartych korekt. Zamieszczamy wówczas czytelną adnotację wyjaśniającą kiedy i z jakiego powodu zaktualizowaliśmy opublikowany przez nas tekst.
Nim nasz artykuł zostanie opublikowany na stronie Demagoga, musi przejść powtórną weryfikację (crosscheck). Jest ona realizowana przez analityka (fact-checkera), który nie jest autorem analizy. W ramach powtórnej weryfikacji sprawdzane są zarówno dobór źródeł, jak i ostateczne wnioski. Dzięki temu minimalizujemy ryzyko przekazania czytelnikom niepełnych czy niesprawdzonych informacji.
Niemal połowa dziennikarzy twierdzi, że redakcje nie weryfikują ich informacji
Takie procedury nie są typowe dla wszystkich polskich mediów. Dowodzi tego badanie przeprowadzone przez PressInstitute – „Problem dezinformacji w ocenie polskich dziennikarzy”. Jego wyniki, opublikowane w magazynie „Press” (9-10, 2022, s. 117-123), pokazują, że wiele mediów nie przeprowadza fact-checkingu publikowanych artykułów. W badaniu wzięło udział 98 dziennikarzy, pracujących głównie w redakcjach prasowych (45,92 proc.) i internetowych (32,65 proc.). Niemal 75 proc. z nich reprezentowało ogólnopolskie medium. Wyniki badania, na które się powołujemy, można bezpłatnie pobrać tutaj.
Tylko 15 proc. ankietowanych stwierdziło, że redakcja, z którą współpracuje, ma własny dział fact-checkingu. 3 proc. osób biorących udział w badaniu wybrało odpowiedź, że media, w których publikują, zlecają fact-checking zewnętrznym podmiotom. 29 proc. dziennikarzy zadeklarowało, że współpracujące z nimi redakcje „sformułowały wewnętrzne procedury weryfikacji informacji zabezpieczające dziennikarzy”. Jednak niemal połowa ankietowanych dziennikarzy (46 proc.) odpowiedziała, że redakcja, z którą współpracują, „nie zabezpiecza dziennikarzy, nie narzuca rozwiązań, sami dbają o weryfikację informacji”.
Publikacja zmyślonych informacji to nie wyłącznie polski problem
Brak fact-checkingu publikowanych tekstów to problem nie tylko dziennikarzy, który nie są chronieni przed wpływem dezinformacji, lecz także odbiorców, którzy mogą się stać ofiarami nadużyć ze strony dziennikarzy. Powyżej opisaliśmy przypadki nieprawdziwych informacji, które opublikowały media w Polsce. Jednak publikowanie nieprawdziwych informacji zdarza się także za granicą. Przykładem może być chociażby afera, która w 2003 roku wybuchła w „New York Times”. Odkryto wówczas, że niespełna trzydziestoletni reporter Jayson Blair wielokrotnie fałszował swe artykuły, fabrykował wypowiedzi i pisał korespondencję rzekomo z Teksasu czy Zachodniej Wirginii, mimo że przez cały czas nie opuszczał Brooklynu.
Ta historia może sugerować, że brak fact-checkingu to także generalny problem zagranicznych mediów. Przytoczyć można jednak również inny przykład, pokazujący media poza Polską w lepszym świetle. Chodzi o zdarzenie, o którym opowiedział pisarz Szczepan Twardoch. Na swoim oficjalnym profilu na Facebooku umieścił on następujący post:
„Napisałem w zeszłym roku esej o wojnie w Ukrainie, opublikowany w tym samym momencie w Gazecie Wyborczej i w Neue Zürcher Zeitung. Nie jestem dziennikarzem, był to tekst literacki, tym niemniej, skoro pisałem w nim o faktach, redakcja NZZ uprzejmie poprosiła mnie o dowody na to, że byłem tam, gdzie opisuję, że byłem, że rozmawiałem z ludźmi, z którymi rozmowy w moim tekście przytaczam i tak dalej. Przesłałem więc całą dokumentację i ktoś w redakcji zajął się fact-checkingiem i dopiero po tym tekst został opublikowany. Czy zrobiło mi się przykro z tego powodu? Czy uznałem to za brak zaufania? Nie, poczułem dumę, że ktoś moją pracę, moje słowa traktuje poważnie, by potem poważnie mógł je traktować czytelnik.
Ten sam tekst w Gazecie Wyborczej został opublikowany bez sprawdzenia czegokolwiek. Taka jest norma w polskiej prasie, nie piszę więc tego z pretensją do redakcji […]”.
Szczepan Twardoch, wpis na Facebooku z 8 stycznia 2024 r.
Demagog pyta o fact-checking w wybranych polskich mediach
Chcieliśmy sprawdzić, w jakim stopniu przykład opisany przez Szczepana Twardocha jest reprezentatywny dla polskich mediów, dlatego w lutym 2024 roku zapytaliśmy wybrane redakcje polskich dzienników, magazynów i serwisów internetowych, czy i jak weryfikują publikowane informacje. Zależało nam, by odpowiedzi porównać z wynikami przywoływanego już raportu PressInstitute „Problem dezinformacji w ocenie polskich dziennikarzy”.
Dziennikarze, którzy wzięli udział w tamtym badaniu, pozostali dla czytelników raportu anonimowi. Nie są znane nazwy mediów, w których publikują. Jak już wspominaliśmy, ponad 78 proc. ankietowanych reprezentowało prasę i internet, a niemal 75 proc. – media o charakterze ogólnopolskim. Dlatego z naszym zapytaniem zwróciliśmy się do wybranych ogólnopolskich redakcji prasowych i internetowych. Pytaliśmy też – podobnie jak autorzy cytowanego badania – o możliwość udziału dziennikarzy w szkoleniach z fact-checkingu.
Odpowiedzi otrzymaliśmy jedynie od magazynu „Pismo” i od Wirtualnej Polski
Nasze pytania wysłaliśmy do: magazynu „Pismo”, Wirtualnej Polski, tygodnika „Do Rzeczy”, Krytyki Politycznej i „Gazety Wyborczej”. Ponadto zapytaliśmy Biuro Prasowe Ringier Axel Springer Polska (RASP) o fact-checking w mediach wydawanych przez tę firmę: w tygodniku „Newsweek” oraz w portalu „Onet Wiadomości”. Dodatkowo wysłaliśmy do Biura Prasowego Agory zapytanie o proces weryfikacji treści ukazujących się w serwisie Weekend.Gazeta.pl.
Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi od tygodnika „Do Rzeczy”, Krytyki Politycznej, „Gazety Wyborczej” i Biura Prasowego RASP. Uczciwość nakazuje, by stwierdzić, że redakcja Demagoga w grudniu 2022 roku prowadziła dla RASP szkolenie z zakresu fact-checkingu, w którym brali udział wybrani dziennikarze m.in. takich mediów, jak: Onet Wiadomości, „Fakt”, Business Insider, Plejada oraz Noizz. Wspominamy o tym, ponieważ pytaliśmy redakcje m.in. o kwestię szkoleń z weryfikacji danych.
Aleksandra Kubrak, PR Manager Agory, w mailu napisała tylko: „Dziękujemy za pytania. Przekażemy je do redakcji Weekend.Gazeta.pl i wrócimy z ewentualnymi odpowiedziami”. Do dziś nie dostaliśmy jednak odpowiedzi z redakcji magazynu będącego częścią serwisu Gazeta.pl, który regularnie publikuje reportaże ze świata. Na nasze pytania odpowiedziały jedynie redakcja WP.pl oraz magazyn „Pismo”.
Pytaliśmy:
- Czy i w jaki sposób przebiega u Państwa proces weryfikacji publikowanych informacji? Przykładowo, czy oczekują Państwo od autorów publikowanych przez siebie tekstów dowodu, że rzeczywiście byli w opisywanych przez siebie miejscach i rozmawiali z opisywanymi w tekście bohaterami? Czy weryfikujecie przywoływane przez siebie dane w źródłach pierwotnych, jeśli tak – jakich?
- Kto w Państwa redakcji zajmuje się fact-checkingiem (weryfikacją danych)? Czy zatrudniacie osoby wyłącznie do tego zadania (ilu ich jest), czy ewentualnie zajmują się tym osoby, które łączą te obowiązki z innymi działaniami?
- Czy w ciągu ostatnich trzech lat zdecydowaliście Państwo o odrzuceniu tekstu po stwierdzeniu, że jego autor wprowadził redakcję w błąd? Proszę podać przykład.
- Czy problem weryfikacji danych – w Państwa ocenie – jest ważny? Czy w ostatnich trzech latach dziennikarze Państwa redakcji brali udział w szkoleniach w tym zakresie?
Jak wygląda fact-checking w portalu Wirtualna Polska?
W odpowiedzi, którą otrzymaliśmy od Mateusza Ratajczaka, szefa serwisu WP Wiadomości, czytamy, że „weryfikacja danych jest podstawą pracy w zawodzie dziennikarza i jest też podstawową zasadą redakcyjną w Wirtualnej Polsce, obowiązującą wszystkich autorów i autorki”. Dlatego – jak informuje Mateusz Ratajczak – dziennikarze serwisu uczestniczyli w szkoleniach wewnętrznych i zewnętrznych z zakresu wyszukiwania, weryfikacji i prezentowania danych oraz sprawdzania podstawowych faktów.
„Zgodnie z prawem prasowym każdy dziennikarz i dziennikarka są zobowiązani do dochowania staranności i rzetelności w działalności dziennikarskiej – a co za tym idzie, w każdym materiale przygotowanym do publikacji. Wirtualna Polska stawia na kilkuetapowy proces sprawdzania poprawności merytorycznej i językowej publikowanych materiałów” – tłumaczył Mateusz Ratajczak w mailu przesłanym do redakcji Demagoga.
Do czego prawo prasowe zobowiązuje dziennikarzy?
Przepisy, na które powołuje się Mateusz Ratajczak, można znaleźć w rozdziale 2 ustawy Prawo prasowe (s. 4): „Zadaniem dziennikarza jest służba społeczeństwu i państwu. Dziennikarz ma obowiązek działania zgodnie z etyką zawodową i zasadami współżycia społecznego, w granicach określonych przepisami prawa” (art. 10 ust. 1).
Według prawa prasowego „dziennikarz jest obowiązany zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło” (art. 12 ust. 1 pkt 1). Warto także zwrócić uwagę na fakt, że to „redaktor naczelny odpowiada za treść przygotowywanych przez redakcję materiałów prasowych” (art. 25 ust. 4).
Art. 38 ust. 1 ustawy Prawo prasowe mówi: „Odpowiedzialność cywilną za naruszenie prawa spowodowane opublikowaniem materiału prasowego ponoszą autor, redaktor lub inna osoba, którzy spowodowali opublikowanie tego materiału; nie wyłącza to odpowiedzialności wydawcy. W zakresie odpowiedzialności majątkowej odpowiedzialność tych osób jest solidarna”.
Redaktor naczelna „Pisma”: „Przekazywać odbiorcom i odbiorczyniom sprawdzone informacje to jeden z celów naszej działalności”
Konkretną odpowiedź na nasze pytanie otrzymaliśmy również od redakcji magazynu „Pismo”, który ukazuje się od 2018 roku.
„Od początku tworzenia »Pisma « wiedzieliśmy, że chcemy prowadzić fact-checking […]. To był jeden z filarów, na którym opiera się to, jak rozumiemy dziennikarstwo. Dokładanie wszelkich starań, by przekazywać odbiorcom i odbiorczyniom sprawdzone informacje to jeden z celów naszej działalności – nie da się go osiągnąć bez wewnętrznych »procedur jakości«, a fact-checking, obok redakcji i korekty, do nich należy” – pisze w wiadomości przesłanej Demagogowi Magdalena Kicińska, naczelna miesięcznika »Pismo«.
Proces weryfikacji faktów w artykułach publikowanych w tym magazynie opisuje Marcin Czajkowski, odpowiedzialny w „Piśmie” za weryfikację faktów i dziennikarstwo danych.
Fact-checking w „Piśmie” w praktyce
Czajkowski zwraca uwagę, że kolejne etapy weryfikacji informacji w „Piśmie” zostały opisane na stronie internetowej magazynu. Jak to wygląda w praktyce?
„Zwykliśmy prosić autorki i autorów o zdjęcia (które służą nam też do fact-checku opisów miejsc przywoływanych w tekstach), nagrania rozmów bądź notatki z terenu. W porozumieniu z autorkami i autorami, gdy weryfikacja w inny sposób nie jest możliwa, dzwonimy do wypowiadających się w tekście osób. W ramach naszych wewnętrznych wytycznych dotyczących redakcji językowej i fact-checkingu mamy m.in. zasadę, by sięgać do źródeł pierwotnych, jak akty prawne publikowane w bazie ISAP, dane statystyczne z GUS-u czy Komendy Głównej Policji etc.” – tłumaczy Marcin Czajkowski.
To właśnie on, jako zatrudniony na stanowisku redaktora ds. weryfikacji informacji i dziennikarstwa danych, jest odpowiedzialny w „Piśmie” za całościowy fact-checking wszystkich treści, które są publikowane w druku, cyfrowo lub jako materiały audio. „Moja odpowiedzialność w zakresie fact-checkingu nie oznacza jednak, że jestem jedyną osobą w »Piśmie « zajmującą się weryfikacją informacji. De facto wszystkie redaktorki i wszyscy redaktorzy mają udział w tym procesie” – stwierdza Marcin Czajkowski.
„Fact-checking jest chyba już jedyną sensowną odpowiedzią na kryzys naszego zawodu”
Marcin Czajkowski przyznaje, że w ciągu ostatnich trzech lat redakcja „Pisma” nie odrzuciła żadnego tekstu z powodu odkrycia próby wprowadzenia czytelników w błąd. Wynika to z trybu pracy redakcji. „Nikły odsetek publikowanych przez nas treści stanowią proponowane nam, przysłane jako gotowe teksty. W przypadku większości pracujemy z autorkami i autorami od samego początku: omawiamy temat na kolegium, zamawiamy tekst, dyskutujemy z autorką bądź autorem o konspekcie etc. – mało tu miejsca na tego typu niespodzianki” – tłumaczy.
Redakcja „Pisma” informuje, że w ciągu ostatnich trzech lat każdy członek zespołu redakcyjnego (pracującego bezpośrednio z treściami) brał udział w co najmniej jednym szkoleniu z zakresu fact-checkingu.
„Fact-checking jest chyba już jedyną sensowną odpowiedzią na kryzys naszego zawodu. Wierzymy, że czytelniczki i czytelnicy są gotowi płacić za treści, które odróżniają się od tych dostępnych za darmo w internecie wyśrubowanymi standardami rzetelności”.
Marcin Czajkowski z magazynu „Pismo” dla Demagoga
Przepracowani dziennikarze bez wsparcia ze strony redakcji
Problemem fact-checkingu w polskich mediach zajął się też Magazyn Spider’s Web+, który w maju 2024 opublikował tekst Bartosza Kiciora pod redakcją Rafała Pikuły. Artykułowi nadano wiele mówiący tytuł: „Nawet poważne media łykają fake newsy. Fact-checking w redakcjach to mit”.
Bartosz Kicior stawia tezę, że problem braku weryfikacji informacji dotyka przede wszystkim dziennikarzy pracujących w portalach informacyjnych, którzy zmuszeni są do pisania w krótkim czasie wielu artykułów. W tekście czytamy:
„Dziennikarz, który dziś jest bardziej mediaworkerem (osobą pracującą w redakcji, przeważnie internetowej, zajmującą się tworzeniem, redagowaniem, publikacją i promocją treści, głównie tekstów), który musi »wyprodukować « kilka materiałów dziennie, wrzucić je na swoje serwisy lub przekazać, udostępnić na socialach i ustawić powiadomienia push, nie jest w stanie porządnie sprawdzić każdej informacji. Dodatkowo redakcje z reguły nie posiadają wypracowanych, ustrukturyzowanych czy nawet spisanych praktyk weryfikacji. Kuleje również współpraca z organizacjami pozarządowymi”.
Kontrowersyjny artykuł tygodnika „Polityka” o tranzycji
Niedawny przykład dowodzi, że problem z weryfikacją informacji mają nie tylko redakcje internetowe, o których piszą autorzy tekstu w Magazynie Spider’s Web+, lecz także opiniotwórcze czasopisma. W czerwcu 2024 roku tygodnik „Polityka” opublikował tekst Łukasza Sakowskiego i Dominiki Tworek zatytułowany „Tranzycja: nie tak prędko? Może ostrożniej z decyzją o korekcie płci”. Kilka dni po jego publikacji sama redakcja przyznała w przeprosinach, że tekst nie został zweryfikowany pod względem faktów i badań naukowych, na które się w nim powoływano. W artykule opublikowanym na stronie projektu Tranzycja.pl, który wykazuje błędy poczynione w tekście „Polityki”, czytamy:
„Artykuł »Tranzycja: nie tak prędko? Może ostrożniej z decyzją o korekcie płci « jest atakiem na opiekę zdrowotną dla transpłciowych dzieci – atakiem niezdarnym, napisanym na kolanie, pozbawionym spójności i podstawowej zgodności z faktami. Jest dla nas niezrozumiałe, jakim cudem przemknął on przez redakcję i nie spotkał się ze sprzeciwem, gdyż zarówno na poziomie etycznym, jak i merytorycznym nie różni się od ataków na osoby trans przeprowadzanych przez transfobiczne media prawicy”.
Dag Fajt, Nina Kuta, „Polityka dezinformacji. Analiza manipulacji Łukasza Sakowskiego na temat transpłciowych nastolatków”, Tranzycja.pl
Redakcja „Polityki” po fact-checku tekstu wykonanym przez projekt Tranzycja.pl napisała: „dzięki doświadczeniu i głębokiej wiedzy specjalistów z i spoza organizacji reprezentujących społeczność LGBT+ dostrzegamy dziś, że autorzy tekstu dopuścili się nadinterpretacji”. W przeprosinach opublikowanych w serwisie Polityka.pl odesłała do debunku głównych tez publikacji, który przygotowały osoby eksperckie związane z projektem Tranzycja.pl.
Szukamy dobrych praktyk fact-checkingu w polskich mediach
Jak dowodzą odpowiedzi, które otrzymaliśmy z redakcji „Pisma”, fact-checking w polskich mediach jest możliwy. Z powodu jego braku cierpią czytelnicy mediów – nie tylko portali horyzontalnych, które kojarzą się z szybką informacją, lecz także – jak pokazaliśmy w przywołanych wyżej przykładach – mediów opiniotwórczych, m.in. popularnych tygodników. W naszej ocenie weryfikowanie informacji publikowanych przez media jest istotne, ponieważ wpływa na jakość debaty publicznej. Naturalnie nie mogliśmy wysłać naszego pytania o weryfikowanie informacji do wszystkich redakcji. Jeżeli jesteś wydawcą lub dziennikarzem i chcesz przedstawić nam własne doświadczenia w tym zakresie, pisz na [email protected]. Z chęcią opiszemy dobre i nagłośnimy złe praktyki w polskich mediach.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter