Informujemy o najważniejszych wydarzeniach ze świata fact-checkingu.
Inflacja spada, a ceny rosną. Jak to możliwe?
NBP chwali się, że ceny w Polsce ostatnio się nie zmieniły. I w pewnym stopniu ma rację. Niemniej dane podawane w ujęciu miesiąc do miesiąca zniekształcają rzeczywistość. W ujęciu rocznym ceny rosną, a inflacja jest zdecydowanie powyżej celu rocznego ustanowionego przez NBP.
fot. Narodowy Bank Polski
Inflacja spada, a ceny rosną. Jak to możliwe?
NBP chwali się, że ceny w Polsce ostatnio się nie zmieniły. I w pewnym stopniu ma rację. Niemniej dane podawane w ujęciu miesiąc do miesiąca zniekształcają rzeczywistość. W ujęciu rocznym ceny rosną, a inflacja jest zdecydowanie powyżej celu rocznego ustanowionego przez NBP.
„Dzięki NBP Polska jest na dobrej drodze, już od 4 miesięcy ceny się prawie nie zmieniły!” – baner o takiej treści zawisł przy budynku banku centralnego w Warszawie.
Baner wywołał niemałe oburzenie w mediach. „NBP strzela sobie w stopę. Ekonomiści bezwzględni” – brzmiał jeden z tytułów zamieszczonych na portalu money.pl. Portal OKO.press nazwał treść baneru wręcz manipulacją. Krytycznych komentarzy wobec NBP nie oszczędził również Business Insider i Rzeczpospolita.
Sprawę komentowały nie tylko media. Swoje trzy grosze dorzuciła opozycja. W filmiku opublikowanym na TikToku Platformy Obywatelskiej poseł Arkadiusz Marchewka zarzucił NBP, że inflacja jest wyższa niż to, jak bank centralny próbuje ją przedstawić.
Spór dotyczący inflacji rozgrywa się nie tyle wokół liczb, ile rodzaju przytaczanych statystyk. Postaramy się wyjaśnić, w czym tkwi różnica.
Od początku. Inflacyjne abecadło
Powszechny wzrost cen w gospodarce jest nazywany inflacją. Mówiąc inaczej, to sytuacja w której ceny różnych produktów i usług idą w górę. Skutkiem inflacji jest spadek siły nabywczej pieniądza. Co to w praktyce oznacza?
Za otrzymywane wynagrodzenie jesteśmy w stanie zakupić mniej dóbr i usług. Przykładowo przy pensji 4 tys. zł miesięcznie „na rękę” możemy nabyć 1,6 tys. bochenków chleba po cenie 2,5 zł za sztukę. Wzrost ceny do 4 zł sprawia, że w ciągu miesiąca za tą samą kwotę zakupimy 1 tys. bochenków.
Negatywny skutek inflacji w postaci spadku siły nabywczej pieniądza może być rekompensowany przez wzrost wynagrodzeń. W 2022 roku to się nie udało. Wzrost płac nie nadążał za wzrostem cen w sklepach. Jest jednak szansa, że jeszcze w 2023 roku płace realne będą w Polsce rosnąć. Tak spadek płac realnych prezentuje się według analityków mBanku:
„Gdy inflacja spada, ceny idą w dół?”
Odpowiadając na pytanie z powyższego śródtytułu – nic bardziej mylnego. Procentowy spadek inflacji rok do roku nie oznacza, że ceny idą w dół. Spójrzmy na ten przykład:
Załóżmy, że w sierpniu 2021 roku za wymianę gniazdka trzeba było zapłacić elektrykowi 80 zł. Dokładnie rok później – w sierpniu 2022 – za tę samą usługę zapłaciliśmy 100 zł. Inflacja wyniosła więc 25 proc. Obecnie cennik elektryka przewiduje 110 zł. Ile wynosi inflacja? „Tylko” 10 proc.
Wyhamowanie inflacji w tym przypadku może być złudne ze względu na efekt bazy. W 2023 roku porównujemy ceny do podwyższonego poziomu z 2022 roku. Gdyby zestawić obecną cenę wymiany gniazdka do ceny z 2021 roku, okaże się, że jej wzrost to prawie 38 proc.
Inflacja w ujęciu rocznym punktem wyjścia analiz
W analizach ekonomiści wykorzystują przeważnie inflację podawaną w ujęciu rocznym. Zaletą tego rodzaju pomiaru jest eliminowanie czynników sezonowych. Inflacja raportowana w formie rok do roku jest zresztą obiektem zainteresowań NBP.
Celem polityki pieniężnej banku centralnego jest utrzymanie średniookresowej inflacji na poziomie 2,5 proc. z możliwym odchyleniem o 1 proc. Zatem górna granica celu inflacyjnego to 3,5 proc.
Pierwsze oznaki podwyższonej inflacji były widoczne już na początku 2020 roku. Stałe przekroczenie górnej granicy celu inflacyjnego ma miejsce od kwietnia 2021 aż po dziś. W ostatnich miesiącach inflacja zaczęła spadać, osiągając w lipcu 10,8 proc. Jednak ceny nadal rosną. Tyle że wolniej niż w poprzednich miesiącach. Pokazuje to poniższy wykres:
NBP podaje prawidłowe dane. Jest jedno „ale”
Informacja przytoczona na banerze NBP odnosi się do inflacji względem poprzedniego miesiąca. I jest po części prawdziwa. W ujęciu miesięcznym ceny spadły w lipcu o 0,2 proc. Między czerwcem a majem nie było żadnej różnicy. W kwietniu względem marca ceny wzrosły o 0,7 proc. Oczywiście nie oceniamy, czy to zasługa NBP.
Z tym że zmiany wskaźnika inflacji między poszczególnymi miesiącami w tej metodyce nie są z reguły duże. W XXI wieku rzadko kiedy przekraczają 1 proc. Wynika to z faktu, że efekt bazy odnotowujemy co miesiąc.
Dla przykładu załóżmy, że olej w styczniu kosztował 8,20 zł. Co miesiąc cena wzrastała o 20 gr. W czerwcu na spółkach sklepowych olej był już po 9,20 zł. Między styczniem a czerwcem ceny wzrosły o 15 proc. Gdyby jednak policzyć inflację wyłącznie między majem a czerwcem, to wzrost wyniósł „zaledwie” 2,2 proc. (z 9 zł na 9,20 zł).
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter