Informujemy o najważniejszych wydarzeniach ze świata fact-checkingu.
Kłopoty z pamięcią rybki Dory. Jak działa efekt dezinformacji?
Czyli o tym, jak dezinformacja potrafi namieszać.
Kłopoty z pamięcią rybki Dory. Jak działa efekt dezinformacji?
Czyli o tym, jak dezinformacja potrafi namieszać.
– Nigdy nie zjadłam żadnej ryby – rzekła rybka Dory na zgromadzeniu rekinów uzależnionych od jedzenia ryb. Po bardzo krótkim przemówieniu rekiny zaczęły bić brawo z podziwu, mimo że Dory to pokolec królewski, więc największe co w swoim życiu zjadła to zooplankton i glony. Ze względu na swoje kłopoty z pamięcią Dory najpewniej po prostu nie pamiętała, czym jest rekin. Myślała, że to ryba „jak każda inna”. Do jej wyobrażenia świata włączył się obraz przyjaznego – jak inne ryby ze świata Nemo – rekina, który nie stanowi zagrożenia (i przez pewien wypadek jeszcze tylko przez jakieś kilka minut filmu nie stanowił). Poza jej oczywistą przypadłością zaszło tu coś jeszcze, na co rybka była zdecydowanie bardziej narażona niż inni. To jeden z przykładów efektów dezinformacji.
Czym jest efekt dezinformacji? Gdy zawodzą nas nasze własne wspomnienia
Definicja dezinformacji jest prosta, a wyłapując losowe osoby, zapewne wielu byłoby w stanie przedstawić mniej więcej opis tego, czym ona jest. Otóż jest to wprowadzenie kogoś w błąd przez podanie mylących lub fałszywych informacji. Lub jeszcze krócej – proces polegający na „celowym, błędnym informowaniu”. W ujęciu zaproponowanym w publikacji Understanding Information Disorder dezinformację przedstawia się jako treści celowo fałszywe i mające na celu wyrządzenie szkody, co może być motywowane różnymi czynnikami, np. finansowymi lub politycznymi. Nie każdy słyszał jednak o efekcie dezinformacji, który niekoniecznie musi być celowy.
W 1975 roku opublikowano wyniki eksperymentów autorstwa Elizabeth F. Loftus, w których udział wzięło 490 osób. Badanym zaprezentowano dynamiczne wydarzenia, w tym np. zderzenie aut. Następnie jedną z grup zapytano: jak szybko jechały samochody, kiedy się zderzyły? Drugą zapytano natomiast: jak szybko jechały samochody, kiedy się rozbiły? Po tygodniu uczestnikom zadano pytanie, czy na nagraniu widzieli szkło. Większość badanych odpowiadała poprawnie, ale ci, którzy otrzymali drugie pytanie, o wiele częściej byli skłoni do tego, by uwierzyć, że widzieli szkło, mimo że wcale go tam nie było. Zadanie tylko jednego różniącego się pytania może sprawić, że inaczej zapamiętamy pewne wydarzenia, wpłynie to na naszą percepcję – to jest właśnie przejaw efektu dezinformacji.
Wiele czynników może mieć wpływ na to, jak postrzegamy pewne wydarzenia. To może być zwykła rozmowa z innymi osobami, które pamiętają to samo zdarzenie na inny sposób, lub wytworzenie innych odczuć na temat zdarzenia po przeczytaniu jakiejś informacji prasowej, która w swojej narracji nieco odbiegała od źródła (niekoniecznie była nawet fałszywą informacją). Efektem dezinformacji nazwiemy zjawisko, w którym wprowadzające w błąd informacje są włączane do opisu wydarzenia, do którego doszło w przeszłości.
Gdybyśmy mieli wskazać jakiś wzorzec, to w skrócie efekt dezinformacji działa następująco: wiemy, że doszło do zdarzenia X. Do wiedzy lub szczątkowej wiedzy o zdarzeniu X dołącza się wiedzę o tym zdarzeniu, ale z innego źródła, które wprowadza mylące treści. W ten sposób dochodzi do zaburzenia percepcji prawdziwego zdarzenia, a nawet stworzenia fałszywych wspomnień. Skrajny temu wyraz dała rybka Dory, która – wyglądało na to – nie bardzo wiedziała, czym jest rekin, mimo że pamiętała, że „jakąś” rybą. Gdy tylko spotkała rekina, który od razu jej nie zaatakował, uznała go za przyjazne stworzenie, które nie stanowi żadnego zagrożenia.
Kiedy Dory wypływa na szerokie wody. Efekt dezinformacji na przykładach
Zostańmy jeszcze przez chwilę w świecie popkultury. Pikachu ma ciemną końcówkę ogona, tak? Monopoly Man nosi monokl? Wszyscy pamiętamy zapewne słynne słowa: – Luke, I’m your father (z ang.: Luke, jestem twoim ojcem) – co miał rzec Darth Vader do Luka Skywalkera.
Problem w tym, że wszystkie z wymienionych przykładów to wytwory wyobraźni wywołane błędnymi wspomnieniami, które są związane z tzw. efektem Mandeli. Pikachu nie ma ciemnej końcówki ogona, Monopoly Man nie ma monokla, a kultowe słowa Darth Vadera brzmiały: „No, I’m your father”. Nasza pamięć o zdarzeniach często nas zawodzi.
Nazwa efektu powstała od nazwiska polityka Nelsona Mandeli, byłego prezydenta RPA, który zmarł w 2013 roku. Mimo to wielu osobom na świecie wydawało się, że zmarł w więzieniu w latach 80. XX wieku. Zwolennicy pewnej teorii spiskowej uważają, że wynika to z zakłócenia czasoprzestrzeni, co doprowadziło do powstania dwóch linii czasowych. Pomijając fantastykę, badacze mają jednak inne, bardziej przyziemne wytłumaczenie – odpowiada za to efekt dezinformacji. Wraz z upływem czasu i pod wpływem pewnych wydarzeń u niektórych wykształciły się pewne fałszywe wspomnienia, które wpłynęły na postrzeganie realnej sytuacji.
Efekt dezinformacji może być jednak znacznie bardziej niebezpieczny. Najdobitniejszym przykładem efektu dezinformacji w czasie pandemii jest historia kilku zdjęć, które miały przedstawiać skalę, z jaką dotyka nas pandemia. W marcu 2020 roku w różnych zakątkach sieci zaczęły pojawiać się zdjęcia trumien. Trumien, w których rzekomo miały znajdować się ciała ofiar zmarłych na COVID-19. Szybko okazało się, że zdjęcia te pochodzą m.in. z 2009 roku czy 2013 roku i przedstawiały zdjęcia ofiar innych wydarzeń, w tym trzęsienia ziemi i utonięcia łodzi. Wiele redakcji i dziennikarzy na całym świecie zaczęło dementować fałszywy kontekst zdjęć, które pojawiły się w mediach społecznościowych. W tym momencie zaczął działać efekt dezinformacji.
Z trudnego do jednoznacznego określenia względu wielu zaczęło twierdzić jednak, że dokładnie te obrazy zostały rozpowszechnione celowo przez największe media, po czym uznano, że obrazy publikowano w celu podsycania strachu w społeczeństwie. To jeden z największych fundamentów (oczywiście niejedyny) późniejszych teorii spiskowych. Nowa interpretacja wydarzeń – mimo że nieprawdziwa – wpłynęła na to, jak postrzegano poprzedzające je zdarzenia. Uznano, że pandemia to część większego oszustwa, co zaczęło rzutować także na kolejne wydarzenia i dotyka społeczeństwo aż do teraz. Gdy powstaje alternatywna interpretacja wydarzeń, pojawiają się grupy, które mogą uważać taką interpretację za prawdę. Następnie mogą tworzyć materiały wspierające wiarygodność takiej teorii, przez co dochodzi do zatracania się prawdy i problemów z odróżnieniem jej od przekazów mylących.
Nieprawdziwe informacje, zwłaszcza te zakorzenione na podstawie efektu dezinformacji, mogą być jednym z większych motorów napędowych dla przekazów dezinformujących. „Odkręcenie” tego może być bardzo trudne, dlatego też w pierwszej kolejności – zgodnie z zasadą „lepiej zapobiegać, niż leczyć” – sięgajmy zawsze do sprawdzonych i oryginalnych źródeł informacji.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter