Omawiamy ważne fakty dla debaty publicznej, a także przedstawiamy istotne raporty i badania.
Ludzie czy internetowe trolle? Sieć jest zalana fałszywymi opiniami
Czy można ufać wszystkim opiniom, które pojawiają się w sieci?
Ludzie czy internetowe trolle? Sieć jest zalana fałszywymi opiniami
Czy można ufać wszystkim opiniom, które pojawiają się w sieci?
Od kupna butów po poglądy polityczne – sieć jest pełna opinii. Często się nimi sugerujemy, ale w Internecie nie wszystkie z nich pisane są w dobrej wierze. Gdzie i w jaki sposób wykorzystuje się te fałszywe? Czy jest sposób, by się przed nimi bronić? To trudne, ale nikt z nas nie jest bezbronny – dlatego wchodzimy do świata fałszywych opinii, by na końcu analizy pokazać, jak się przed nimi chronić.
Od handlu, politycznego marketingu po działania hybrydowe. Dlaczego nie powinniśmy ufać wszystkim opiniom w sieci?
Oceny innych mogą być bardzo przydatne i jako konsumenci często się nimi sugerujemy. Pomyślmy, że pewnego dnia z nieznanej nam dotąd strony internetowej zamówiliśmy produkt z kategorii AGD, który bardzo nam się spodobał. Paczka dotarła, ale po kilku dniach urządzenie przestało działać. Sprzedawca twierdzi, że do uszkodzenia doszło z naszej winy i nie chce zwrócić pieniędzy. Zastanawiamy się, dlaczego tak się stało, bo przecież „opinie w sieci były świetne”. Może to wadliwa seria? Może. Zdarza się jednak, że wpadniemy w pułapkę fałszywych opinii.
Dzięki opiniom można wpływać na decyzje konsumenta – to skuteczne narzędzie, które wykorzystuje zasadę społecznego dowodu słuszności. Zasada głosi, że jeżeli wykażemy, że duża część ludzi ma pewną opinię, to inni z większym prawdopodobieństwem również przyjmą ją za swoją.
Istnieje wiele sieci oferujących sprzedaż opinii, z czego korzysta wiele osób w celu zdobycia przewagi nad konkurencją. Taka praktyka była powszechna na Amazonie, przez co firma zabroniła publikacji fałszywych recenzji. To nie rozwiązało problemu w pełni. W 2018 roku The Washington Post wskazywał, że wiele sieci oferujących fałszywe recenzje wciąż funkcjonuje, a w niektórych kategoriach nadal nawet połowa opinii mogłaby zostać zakwestionowana: „Tak było ponad połową z 32 435 recenzji dla dziesięciu najlepszych słuchawek Bluetooth na liście” – czytamy na The Washington Post.
Na sprzedaży produktów w sieci nie koniec. Nieuczciwe praktyki marketingowe bywają wykorzystywane w walce o polityczne wpływy lub jako narzędzie wykorzystywane w procesie dezinformacji. To częste zjawisko w mediach społecznościowych. W 2019 roku od października do grudnia Facebook usunął 1,3 mld fałszywych kont. Podobnie dzieje się na Twitterze. The Guardian w kwietniu 2020 roku pisał, że na Twitterze usunięto aż 20 tys. fałszywych kont, których działalność koncentrowała się na wpływie na opinię publiczną. Usunięte konta były powiązane z rządami Arabii Saudyjskiej, Serbii i Egiptu.
W Polsce także odnotowywano podobne problemy. W 2017 roku ekspert z zakresu cyberbezpieczeństwa Robert Gorwa z Uniwersytetu Oksfordzkiego ustalił, że w Polsce funkcjonuje firma, która stworzyła 40 tys. fałszywych kont w mediach społecznościowych. W ocenie badacza fałszywe konta były wykorzystywane do atakowania politycznych przeciwników, z czego tych o charakterze prawicowym było dwukrotnie więcej niż fałszywych kont lewicowych.
Nie jest to jedyny przykład. Śledztwo przeprowadzone przez dziennikarzy z Fundacji Reporterów w 2019 roku miało wskazywać na to, że firma Cat@Net wykorzystywała konta z fałszywymi tożsamościami do promocji określonych postaw na Twitterze. Firma odcięła się od zarzutów o stosowanie technik z zakresu czarnego PR-u.
Znaleźć można jednak przykłady, które nie pozostawiają tak dużych wątpliwości w ocenie. W czasie pandemii za pośrednictwem fałszywych kont promowano aplikację ProteGo Safe. Serwis Niebezpiecznik.pl wyodrębnił 20 kont, które mogły brać udział w „spontanicznej promocji”. W siatce kont z fałszywymi tożsamościami, które promowały aplikację, znalazło się chociażby takie, które podawało się za profesora, choć w rejestrze osób z tytułem profesorskim takiej osoby nigdy nie było.
Pod koniec zeszłego roku NATO Strategic Communications Centre of Excellence opublikowało raport koncentrujący się na wykorzystywaniu fałszywych kont do promocji określonych zachowań. Z takich rozwiązań korzystają m.in. obce rządy, grupy terrorystyczne, antydemokratyczne ugrupowania oraz korporacje. W raporcie znalazł się opis eksperymentu, który polegał na wykupieniu zaangażowania kont od rosyjskich dostawców w celu zidentyfikowania profili wykorzystywanych do manipulacji. Wyniki okazały się zaskakujące:
„Za 300 € otrzymaliśmy nieautentyczne zaangażowanie w postaci 1 150 komentarzy, 9 690 polubień, 323 202 wyświetleń i 3 726 udostępnień na Facebooku, Instagramie, YouTube, Twitterze i Tiktoku, co pozwoliło nam zidentyfikować 8 036 kont wykorzystywanych do celów manipulacji mediami społecznościowymi”.
Czy można chronić się przed wpływem fałszywych opinii? To dość trudne i zależne od przypadku, ale możliwe
Fałszywe wypowiedzi czy oceny mogą być publikowane przez konta prowadzone przez ludzi pod fałszywą tożsamością, przez co ich wpisy mogą wydawać się autentyczne. Dzieje się tak, zwłaszcza jeżeli posługują się imieniem i nazwiskiem, a obok dołączone jest zdjęcie jakiejś osoby. W takiej sytuacji zawsze powinniśmy zdawać się na własne krytyczne myślenie.
Nie traktujmy opinii z sieci jako pewnik! Sprawdzajmy, czy w innych zakątkach sieci taka osoba kiedykolwiek się pojawiła. Zwracajmy uwagę na szczegóły – konta służące do tworzenia fałszywe ocen mogą być dość nowe, a pojawiające się na nich wpisy okazują się bardzo skrajne i polaryzujące.
Bywają też konta nieprowadzone przez człowieka, które nazywa się botami. Są one zaprogramowane do wykonywania powtarzalnych zadań. W przypadku botów weryfikacja może być nieco łatwiejsza. Wpisy z automatycznie prowadzonych kont mogą być publikowane z nienaturalnie dużą częstotliwością. Istnieją narzędzia, które mogą pomóc nam w weryfikacji takiego profilu. Przykładem jest np. Botometr, który przeanalizuje dla nas konta na Twitterze.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter