Ujawniamy nieznane kulisy metod manipulacji opinią publiczną i szerzenia dezinformacji.
Manipulacja i greenwashing. Ujawniamy kulisy działań PGE
Państwowy gigant energetyczny wprowadzał w błąd opinię publiczną. Tak wynika ze śledztwa serwisu FRONTSTORY.PL we współpracy z redakcją Demagoga.
Fot. Maxim Tolchinskiy . Unsplash / Modyfikacje: Demagog
Manipulacja i greenwashing. Ujawniamy kulisy działań PGE
Państwowy gigant energetyczny wprowadzał w błąd opinię publiczną. Tak wynika ze śledztwa serwisu FRONTSTORY.PL we współpracy z redakcją Demagoga.
Córka Marzeny Wichniarz ma astmę oskrzelową. Każda zima, każdy sezon grzewczy to dla dziewczynki czas duszności i kaszlu. Gdy lekarze nie potrafią jednoznacznie wskazać przyczyny, Marzena zaczyna zdobywać informacje na własną rękę. Zaczyna czytać o zanieczyszczeniu powietrza, pyłach zawieszonych i raportach o emisji dwutlenku węgla.
Postanawia działać, dołącza do inicjatywy „Rodzice dla Klimatu”. W 2019 r. jako jedna z 10 tys. osób podpisuje się pod petycją do Polskiej Grupy Energetycznej (PGE) – właściciela Elektrowni Bełchatów, największego emitenta dwutlenku węgla w Unii Europejskiej – o radykalne ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. – Chodzi o przyszłość moich dzieci – mówi Wichniarz w rozmowie z FRONTSTORY.PL. – Nie chcę za kilka lat obudzić się ze świadomością, że nie zrobiłam nic, by choć trochę zmienić rzeczywistość i zatrzymać niszczenie klimatu.
Petycja dociera do zarządu PGE. Spółka jest największym państwowym producentem prądu, wytwarza go w większości z węgla brunatnego. Jej rzecznik proponuje autorom petycji spotkania z zarządem – ten jednak kilka razy je odwołuje. W ramach kolejnych kadrowych przetasowań zostaje odwołany, traci pracę. Od tego czasu nie wiadomo, co dzieje się z petycją „Rodziców dla Klimatu”.
W tym samym czasie PGE robi wiele, by naprawić swój wizerunek, nadszarpnięty nie tylko petycją rodziców, ale też m.in. protestami Greenpeace przeciw emisji CO2 przez Elektrownię Bełchatów. Od 2015 r. spółka finansuje kampanie wizerunkowe, w których prezentuje się jako „lider zielonej zmiany”.
Wspólnie z redakcją fact-checkingowego serwisu DEMAGOG przeanalizowaliśmy kilka kampanii wizerunkowych PGE z ostatnich lat. Okazuje się, że państwowy koncern używa w nich fałszywych lub tylko częściowo prawdziwych informacji, aby promować się jako przyjazny środowisku. Korzysta przy tym z usług agencji związanych z reklamowymi gigantami, pracującymi dla takich trucicieli jak ExxonMobil, Saudi Aramco czy Chevron.
Fałsz na skalę światową
We wrześniu 2022 r. amerykańska organizacja pozarządowa Clean Creatives publikuje raport o greenwashingu w spółkach energetycznych na świecie. Raport opracowany przez Nayantarę Duttę – aktywistkę i dziennikarkę współpracującą m.in. z Washington Post, Time, BBC i Guardianem – pokazuje, jak energetyczni giganci, którzy na masową skalę trują powietrze, wodę i glebę, korzystają z usług agencji reklamowych i przekonują, że tak naprawdę są bardzo przyjaźni środowisku.
Z raportu wynika, że dla największych światowych koncernów pracuje zaledwie sześć dużych firm reklamowych: WPP, Interpublic, Omnicom, Publicis, Dentsu i Havas. Czasem to one bezpośrednio realizują zlecenia producentów paliw czy prądu, czasem robią to ich spółki-córki z poszczególnych krajów. Szóstka reklamowych gigantów nie zajmuje się wyłącznie greenwashingiem, ale to jeden z punktów jej portfolio.
Jedyną polską firmą wymienioną w raporcie jest PGE. Kampanie wizerunkowe tworzyła dla niej agencja należąca do brytyjskiej WPP. Jak ustaliliśmy PGE korzystała też z usług polskiej agencji-córki francuskiej Publicis Groupe.
Przyjrzeliśmy się tym kampaniom.
Brytyjska firma WPP od lat pracuje dla paliwowego koncernu BP, pomagała ocieplać jego wizerunek po największych skandalach. Przykład: w 2010 r. doszło do eksplozji na należącej do BP platformie wiertniczej Deepwater Horizon, zginęło 11 osób, do Zatoki Meksykańskiej wyciekły 4 miliony baryłek ropy. Z powodu utraty reputacji koncern stracił ponad 3,6 proc. rocznej sprzedaży. Mimo ogromnych strat, koncern wydał kolejne 50 mln dolarów na kampanie wizerunkowe. W 2019 r. fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi – organizacja walcząca o ochronę środowiska – pozwała BP twierdząc, że wprowadzał opinię publiczną w błąd. Według prawników kampanie sugerowały, że BP pracuje nad czystszą energią, a w rzeczywistości firma nadal inwestowała i inwestuje głównie w ropę i gaz.
Za kreacją kampanii stała spółka-córka WPP, agencja Ogilvy. Częścią WPP była też wtedy spółka Scholz & Friends Group, posiadająca udziały w agencji Scholz & Friends Warszawa, później przekształconej w Grupę Freundschaft. To agencja działająca dla koncernu PGE.
Co nam mówią płazy
Filmik zaczyna się od zbliżenia na dwie jaszczurki. Grzeją się w słońcu, siedząc na panelach fotowoltaicznych. Z offu słychać dialog jaszczurek, stylizowany na dowcipny:
– Takie dobre PGE SPA nam wybudowali, a ptaki tydzień lecą do ciepłych krajów.
– Tydzień? To ja już bym szybciej doszedł!
Na koniec szerokie ujęcie na farmę fotowoltaiczną i głos lektora: „PGE. Prowadzimy w zielonej zmianie”.
Piętnastosekundowy spot to element kampanii wizerunkowej PGE z października 2021 r. Takich filmików powstało kilka, wszystkie w podobnej stylistyce. Prezes PGE Wojciech Dąbrowski tłumaczył Wirtualnym Mediom, że koncern to lider i najbardziej zaawansowana w dążeniu do neutralności klimatycznej grupa energetyczna w Polsce.
Z kampanii PGE z dialogami zwierząt dowiadujemy się, że energetyczny gigant jest „liderem zielonej zmiany” i „liderem transformacji energetycznej w Polsce”. Według koncernu decyduje o tym duży udział OZE w produkcji energii, stawianie na energetykę wiatrową na lądzie i wodzie, a także na fotowoltaikę.
Ale kolor zielony w przypadku PGE ma raczej brudnawy odcień.
PGE, w którym 60,86 proc. udziałów ma skarb państwa, w ubiegłym roku wypracowało 52,7 mld zł przychodu (prawie 7 mld więcej niż roku poprzednim) i ponad 3,9 mld zł zysku netto (wzrost o ponad 3,8 mld zł).
W ogromnej większości są to pieniądze ze sprzedaży prądu produkowanego z węgla brunatnego i kamiennego – według wyliczeń Demagoga to aż 75 proc. całej produkcji. Odnawialne źródła energii (OZE) stanowią dla PGE źródło sprzedanej energii tylko w 15,69 proc., a więc dwukrotnie mniej niż w przypadku państwowej Energi, która z OZE czerpie 35,1 proc. sprzedawanego prądu.
W 2021 r. koncern produkuje łącznie 68,77 TWh energii elektrycznej. Prąd uzyskany z OZE to tylko za 2,33 TWh (ok. 3,3 proc), co stanowi niewielką część całej wyprodukowanej energii. Dla porównania, w tym samym roku Orlen wytwarza 11,4 TWh energii elektrycznej, w tym ok. 60 proc. ze źródeł nisko i zeroemisyjnych. Większy udział OZE w swojej produkcji notują też inne energetyczne spółki. W 2021 r. Tauron produkuje prawie 11 proc. z OZE, Energa 34,1 proc., a Enea ok. 9 proc., czyli ciągle prawie 6 punktów procentowych więcej niż PGE.
Podsumowując: spośród wszystkich energetycznych spółek PGE może mieć największy udział w rynku OZE w Polsce (biorąc pod uwagę wytworzony prąd), ale zdecydowanie gorzej wypada pod względem wewnętrznego miksu energetycznego. W tym wypadku OZE stanowią relatywnie niski udział w wytwarzanym przez PGE prądzie. Dominuje węgiel.
O rzetelność przedstawianych w kampanii faktów pytamy rzecznika agencji Publicis. – Podstawą naszego działania jest operowanie prawdziwymi danymi i informacjami – twierdzi Piotr Ruszak. I podkreśla: – Jeśli dla tez i przekazów nie ma oparcia w faktach, nie realizujemy takich kampanii.
Według niego podczas przygotowań do kampanii w 2021 r. agencja opierała się na założeniach strategii PGE do 2030 r. i na dostępnych wówczas danych Agencji Rynku Energii z 2020 r. Według nich udział rynkowy Grupy PGE w produkcji OZE (choć bez źródeł opartych o biomasę i biogaz) wyniósł 11,3 proc. (według PGE 9,5 proc.), W analizie koncernu miały być brane pod uwagę wyniki produkcji energii za pierwszy kwartał 2021 r., które miały wskazywać na „wiodącą pozycję PGE”. W czym konkretnie? I jakie konkretne liczby miałyby o tym świadczyć? Tego nie wyjaśnia.
Rzecznik mówi, że treści kampanii akceptowali prawnicy agencji i PGE. Według niego to standardowa procedura dająca „rękojmię prawdziwości przekazu”.
Gdy pytamy o użycie stwierdzenia „prowadzimy w zielonej zmianie”, biuro prasowe PGE wylicza nam ważne działania, które zamierza podjąć do 2050 r.
Analitycy Demagoga punktują: słowo „prowadzimy” użyte w reklamie odnosi się do czasu teraźniejszego, nie do przyszłości – i to odległej.
Rekordzista, ale w truciu
A jak u rzekomego lidera transformacji energetycznej z emisją dwutlenku węgla?
Wbrew PR-owym bajkom to właśnie PGE emituje najwięcej dwutlenku węgla spośród spółek energetycznych w Polsce. W 2021 r. jej emisja osiągnęła poziom 70 mln ton, za niemal połowę tej wartości odpowiada elektrownia w Bełchatowie (33,2 mln ton). Elektrownia może się też poszczycić niechlubnym mianem największego emitenta dwutlenku węgla w UE. Jej status potwierdzają wyliczenia analityków think-tanku Ember oraz daneniemieckiej organizacji pozarządowej Europe Beyond Coal.
Pod względem emisji PGE zostawia inne państwowe spółki daleko w tyle. Emisje koncernu w 2021 r. były ponad trzy razy większe od drugiego co do wielkości emitenta, Enei.
Rok, w którym ruszyła kampania o byciu „liderem zielonej transformacji”, jest dla PGE rekordowy pod względem śladu węglowego. Wobec 2018 r. ślad rośnie o jedną piątą – co oznacza najwyższy poziom emisji w ostatnich latach. Tymczasem 2022 r. może przebić zeszłoroczny rekord. W pierwszym półroczu br. spółka wypuściła do atmosfery pół miliona więcej dwutlenku węgla niż w analogicznym okresie przed 12 miesiącami.
A co na to odpowiedzialna za wizerunkowe spoty agencja Publicis? Jej rzecznik Piotr Ruszak przyznaje, że PGE ma ogromny bagaż węglowy, ale jego zdaniem to właśnie PGE przewodzi transformacji biznesu energetycznego. Dlaczego? Bo do 2035 r. elektrownia i kopalnia w Bełchatowie zostanie zamknięta: – Będzie to 5,2 GW energii węglowej mniej w systemie energetycznym Polski. Do 2050 r. 100 proc. wytwarzanej energii będzie musiało pochodzić ze źródeł odnawialnych.
Zamiast odpowiedzieć na nasze pytania o „lidera transformacji energetycznej”, biuro prasowe PGE znowu wybiega w przyszłość. Wylicza działania, które dopiero mają doprowadzić do osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r., czyli planowane inwestycje w fotowoltaikę, energię wiatrową na Bałtyku i na lądzie
W stałej cenie? Nie do końca
Również w przypadku innych kampanii dla PGE ich autorzy mijają się z prawdą lub do faktów podchodzą wybiórczo.
W 2015 r. PGE startuje z kampanią pod hasłem „Prąd jak prąd, ale w stałej cenie”. Tworzą ją polskie agencje K2 i ZenithOptimedia Group, ale już kilka miesięcy po starcie przejmuje ją Scholz & Friends Warszawa. W telewizji, prasie i outdoorze PGE ogłasza, że odbiorcy jej prądu mają gwarancję stałej ceny do 2017 r.
Zdaniem analityków Demagoga, hasło może wprowadzać w błąd lub przynajmniej bazować na nieświadomości klienta. Dlaczego? Z perspektywy klienta, może to być gwarancja stałej ceny rachunku za prąd. Tymczasem w rzeczywistości jego wysokość może być różna, ponieważ składa się on z dwóch części i tylko jedna jest stała: opłata za zużycie energii. Cena za dystrybucję może wpływać na zwiększenie kwoty, która znajduje się na rachunku.
PGE nie mówi o „stałej cenie rachunku”. Sugeruje tylko, że „w PGE masz gwarancję stałej ceny”. Wirtualmemedia.pl piszą o „stałej opłacie za prąd”, a komunikat prasowy PGE o „gwarancji stałej ceny energii elektrycznej”.
Biuro prasowe PGE samo przyznaje, że gwarancja ceny dotyczy sprzedaży energii, czyli opłaty za jej zużycie, ale na całość rachunku składają się jeszcze opłaty dystrybucyjne. Ale twierdzi, że kampania nie wprowadza w błąd. Ciągle jednak mówi o wysokości ceny, nie rachunku. „W przypadku ofert z gwarancją ceny, pozostawała ona niezmienna we wskazanych okresach. Jedynym przypadkiem, który mógł spowodować zmianę cen czy stawek są zmiany podatkowe, niezależne od sprzedawców energii” – czytamy w odpowiedzi od koncernu. I jeszcze: „Należy mieć na uwadze, że kampanie reklamowe, w tym także ta prowadzona przez PGE z natury rzeczy muszą zawierać pewne skróty i uproszczenia wymuszone ograniczonym czasem emisji lub wielkością banera reklamowego”.
O zgodność treści z faktami pytamy Piotra Hassine, rzecznika Grupy Freundschaft (wówczas Scholz & Friends Warszawa): – Jako agencja Scholz & Friends Warszawa odpowiadaliśmy za kontynuację tej komunikacji. Nie mamy żadnej wiedzy, która pozwalałaby nam przypuszczać, by ta kampania miała wprowadzać odbiorców w błąd, czy też opierać się na ich nieświadomości.
Fake news i fake sondaż
PGE wprowadzała Polaków w błąd w trakcie polsko-czeskiego sporu o elektrownię w Turowie.
Jest maj 2021 r. Trybunał Sprawiedliwości UE nakazuje Polsce zaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Kiedy Polska się z tego nie wywiązuje, TSUE nakazuje Polsce płacić karę w wysokości pół miliona euro dziennie.
Tydzień wcześniej PGE, które zarządza kopalnią i elektrownią Turów, publikuje wyniki sondażu, który na jej zlecenie przeprowadziła mało znana pracownia iAnswer.pl. Badanie dotyczy oceny polsko-czeskiego sporu wokół Kopalni Węgla Brunatnego Turów w Bogatyni, leżącej na pograniczu. Ma z niego wynikać, że mieszkający w regionie kopalni Czesi i Polacy nie chcą sporu o Turów, a „80 proc. badanych ma obawy, że wraz z wygaszaniem kopalni, region przestanie się rozwijać”.
Wyniki rozchodzą się po prorządowych mediach, od PAP po Niezalezna.pl. W serwisie wPolityce.pl nawiązuje do nich eurodeputowana PiS Anna Zalewska – mówi, że mieszkańcy z Czech i Polski nie chcą konfliktu, w domyśle: nikomu się konflikt nie opłaca.
Demagog prosi o komentarz Radosława Marzęckiego i Grzegorza Forysia – socjologów z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. W sprawie sondażu obaj zwracają uwagę na błędy metodologiczne, stosowanie przekazu podprogowego i manipulacje. Wątpliwości budzi też sondażownia, która badanie wykonała. W internecie próżno szukać informacji o jej projektach, a na stronie internetowej sporą część zajmuje łaciński tekst „lorem ipsum”, używany do zapełnienia przestrzeni. Z rejestru CEIDG wynika, że przeważającą działalnością firmy jest doradztwo gospodarcze. Analitykom Demagoga przedstawicielka firmy tłumaczy, że firmę tworzy kilka osób z 20-letnim doświadczeniem w badaniach w dużych agencjach.
Nieprawdziwe są też informacje zawarte w tzw. kampanii żarówkowej, za którą stoi Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie, tworzone przez polskie spółki energetyczne, w tym PGE GEiK. W marcu 2022 r. na bilbordach i plakatach w całej Polsce pojawia się informacja, że „opłata klimatyczna Unii Europejskiej to aż 60 proc. kosztów produkcji energii”. Kampanię zaskarża WWF Polska, a Rada Reklamy uznaje zą nieetyczną i wprowadzającą odbiorcę w błąd, bo w rzeczywistości opłata stanowi ok. 20-30 proc. kosztów. Koszty kampanii szacowane są na 12 mln zł.
O komentarz do PR-owych działań, które zleca PGE, poprosiliśmy Duncana Meisela, dyrektora Clean Creatives, organizacji stojącej za raportem o greenwashingu. Jego zdaniem przekaz zawarty w kampaniach koncernu nie różni się od tego, które zwykle płynie z dużych firm energetycznych. Uwagę zwraca jednak postawa PGE wobec unijnej polityki energetycznej i wobec Greenpeace, z którym koncern się procesuje (o tym w dalszej części tekstu). Na tym polu, zdaniem Meisela, PGE jest szczególnie agresywna.
Opinia, nie wyrok
Nie dowiemy się, ile kosztowały kampanie wizerunkowe PGE z ostatnich siedmiu lat. Kiedy o to pytamy, koncern zasłania się tajemnicą handlową. Tak samo jak pytane o to samo agencje reklamowe.
Zarzuty o greenwashing i manipulowanie faktami? W odpowiedzi dla FRONTSTORY, biuro prasowe PGE powołuje się na trzy „wyroki Rady Reklamy”, odnoszące się do treści kampanii wizerunkowych koncernu. Wszystkie trzy (1, 2, 3) – zdaniem koncernu – „oddalają zarzuty” o manipulację.
Analitycy Demagoga zwracają jednak uwagę, że nie są to „wyroki”, a uchwały Związku Stowarzyszeń Rady Reklamy – organizacji zrzeszającej praktyków z branży – zawierające „opinie – oceny”, które nie mają mocy prawnej.
Rada Reklamy twierdzi w nich, że reklama „nie wprowadza w błąd, gdyż wykazuje zaplanowane działania w ramach strategicznych założeń spółki wyrażonych w przyjętej „Strategii Grupy PGE: neutralność klimatyczna 2050’”. Nie odnosi się jednak do aktualnego stanu, ale powołuje się na PLANY spółki na nadchodzące lata. W uchwale brakuje również odniesienia do zarzutów skarżących dotyczących emisji dwutlenku węgla.
Autorzy uchwały odwołują się do opinii eksperckich, które mają wykazać, że dane prezentowane w reklamie są zgodne z informacjami zamieszczonymi na stronie PGE oraz w sprawozdaniach spółki. Nie dowiadujemy się, jacy eksperci dokonali przeglądu statystyk, nie załączono do niej przeprowadzonej analizy i nie przytoczono żadnych twardych danych.
W jednej z uchwał znajdujemy zapis, że „reklama musi korzystać z zasady skrótowości, jednakże zainteresowany konsument w przedmiotowej sprawie może dotrzeć do interesujących go szczegółów informacji oraz dokonać ich weryfikacji”.
Weterani są do usług
W październiku 2014 r. branżę reklamy obiega news: PGE rezygnuje z usług jednej z najsłynniejszych polskich agencji, PZL, znanej m.in. z popularnych w latach 90. reklam napoju Frugo. Odtąd za kampanie wizerunkowe producenta prądu ma odpowiadać agencja Scholz & Friends Warszawa. To ona będzie odpowiadać za kontynuację kampanii PGE o „stałej cenie prądu”.
W lipcu kolejnego roku PGE pisze na swojej stronie, że na zaporze na Jeziorze Solińskim w Bieszczadach powstaje „jeden z największych murali ekologicznych na świecie”. Nie bardzo wiadomo, na czym ma polegać jego „ekologiczność” – być może na tym, że wykonany jest metodą odwróconego graffiti, polegającą na wyczyszczeniu brudnej powierzchni (tamę pokrywa wtedy gruba warstwa zanieczyszczeń) tak, by powstał z tego rysunek. Mural przedstawia występujące w tym regionie zwierzęta, m.in. orła i rysia. Autorem jest Przemek „Trust” Truściński, znany polski rysownik. Całe przedsięwzięcie organizuje agencja Scholz & Friends Warszawa. „Ekologiczna technika jego wykonania skutecznie odzwierciedla cele największego w Polsce producenta energii elektrycznej” – czytamy w oficjalnym komunikacie.
Udziały w Scholz & Friends Warszawa – istniejącej na rynku polskim od 1995 r. – ma wtedy spółka Scholz & Friends Group, która jest z kolei częścią WPP, brytyjskiego giganta z branży reklamowej z bogatym doświadczeniem w greenwashingu. Dodajmy: raport Clean Creatives wymienia aż 30 agencji-córek należących do WPP, realizujących kampanie greenwashingowe dla kilkudziesięciu różnych koncernów energetycznych, w tym BP, Shell, Aramco, PetroChina i polskiego PGE.
Należąca do WPP agencja Wavemaker, w 2003 r. znana pod nazwą MEC, współpracuje od 2003 r. z koncernem Chevron. Jak czytamy na stronie Clean Creatives, jej kampania reklamowa z 2010 r. pod hasłem „We Agree” (ang. zgadzamy się) składa się z wprowadzających w błąd stwierdzeń o zaangażowaniu Chevronu w ochronę środowiska, prawa człowieka i działania na rzecz klimatu.
Tymczasem w okolicach rafinerii Chevronu w Richmond w USA tylko w jednym roku koncern dopuścił się 29 naruszeń jakości powietrza. W 2018 r. musiał zapłacić 160 mln dolarów grzywien za naruszenie przepisów prawa o czystym powietrzu.
Efekt wizerunkowy kosztem twardych faktów – to również model stosowany w Polsce. – Reklamy, które Scholz & Friends wyprodukował dla PGE, są zgodne ze standardowym schematem postępowania na rzecz greenwashingu paliw kopalnych – mówi nam Duncan Meisel, dyrektor Clean Creatives. – Mówią o przyszłych celach PGE, a nie o ich obecnej brudnej rzeczywistości, nadmiernie podkreślają ich stosunkowo niewielkie inwestycje w czystą energię, aby odwrócić uwagę od ogromnej emisji dwutlenku węgla. Scholz & Friends [dziś Grupa Freundschaft – przyp. red.] powinien zakończyć swoją pracę z głównymi trucicielami, którzy powodują kryzys klimatyczny, zaczynając od PGE, jednego z największych w Europie.
W czerwcu 2022 r. do polskich mediów przebija się cytat z Marka Reada, szefa WPP, do której w czasach zleceń od PGE należało Scholz & Friends Warszawa. Biznesmen przyznaje, że Greenpeace, które regularnie oprotestowuje współpracę branży reklamowej z koncernami energetycznymi „ma rację, podkreślając problem zmian klimatycznych”. Ale dodaje, że jego firma nie zamierza się cofać i nadal będzie pracować dla branży energetycznej.
Piotr Hassine, dyrektor zarządzający Grupy Freundschaft w odpowiedzi dla FRONTSTORY twierdzi, że polska agencja zawsze była „niezależna od WPP”. Podkreśla też, że samo Scholz & Friends Warszawa nie współpracowała przy kampaniach dla Chevronu i Aramco.
Przyjaciele od reklamy
Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana. W 2021 r. Grupa Freundschaft odkupiła udziały w warszawskiej spółce od Scholz & Friends Group, spółki należącej do WPP. W ten sposób powstała Grupa Freundschaft, agencja formalnie niezależna od WPP, ale kontynuująca współpracę z PGE.
W lipcu 2020 r. firma chwali się na stronie wygranym przetargiem (niepublicznym) na kampanię dla spółki PGE Obrót. Agencja Booost, należąca do Grupy Freundschaft, dostaje wtedy trzy miesiące na wykonanie kampanii dla sklepu internetowego PGE i nowej platformy internetowej spółki – Fachowcy.pl. W październiku wygrywa w PGE Obrót kolejne dwa przetargi na tę samą usługę.
Choć Grupa Freundschaft formalnie oddzieliła się od Scholz & Friends Group, to tworzą ją ci sami ludzie, którzy tworzyli należące do stajni WPP Scholz & Friends Warszawa. To m.in. Marcin Jeziorski, wiceprezes Scholz & Friends Warszawa w latach 2011-2021, a od 2015 r. wiceprezes spółki akcyjnej Mediacap, będącej właścicielem Grupy Freundschaft (a wcześniej Scholz & Friends Warszawa). A także prezes Mediacap od 2010 r. Jacek Olechowski, syn byłego polityka PO, jednocześnie jedyny beneficjent rzeczywisty Grupy Freundschaft. Wcześniej w zarządzie Scholz & Friends Warszawa.
Przedstawiciela Freundschaft pytamy, jak w agencji podchodzi się do rzetelności i faktów. Piotr Hassine zapewnia, że firma swoje kampanie tworzy z „najwyższą starannością”. – Opieramy się przede wszystkim na informacjach i dokumentach przekazywanych przez klientów oraz na ogólnodostępnej wiedzy odnoszącej się do konkretnego obszaru, w którym akurat działamy – tłumaczy. Dodaje, że agencja nie ma możliwości ingerowania w treści merytoryczne, które przekazują jej klienci.
Greenwashing? Liczą się inne „zielone”
Szef WPP Mark Read przyznaje, że marketingowcy nie powinni angażować się w greenwashing, fałszywie przedstawiać tego, co robią koncerny energetyczne. Twierdzi też, że jego firma szkoli i edukuje pracowników w zakresie standardów marketingowych.
Praktyk z branży reklamy, z którym rozmawiamy, nie ma złudzeń: – Kiedyś moja firma stanęła do przetargu. Trzeba było pokazać portfolio i udowodnić, że ma się podstawowe umiejętności, umieć zrobić kreację graficzną czy wymyślić hasło. Ale najważniejsze były kryteria cenowe. Spółka rozpisująca przetarg po prostu porównywała cenniki. Wygrywała tańsza oferta.
A co jeśli zwycięska agencja w przeszłości pracowała dla trucicieli powietrza, stosowała greenwashing czy manipulację? – To musiałaby być naprawdę gruba sprawa, ale znana w Polsce. Raport zagranicznego think-tanku nie robi tak dużego wrażenia, nie jest w Polsce szeroko znany – twierdzi nasz rozmówca.
Saudyjskie związki PR-owców
Kampanie o liderze zielonej zmiany i o farmach wiatrowych (które przecież powstaną w przyszłości) tworzy agencja Publicis, polski oddział francuskiego domu mediowego Publicis Groupe.
Na koncie ma kampanie reklamowe m.in. dla znanej marki samochodów czy dużego producenta parówek. Jej prezesem jest Piotr Piętka, stojący na czele kilku innych dużych spółek z branży reklamy: Starcom, PGP Hub, Zenith Poland oraz Saatchi & Saatchi. Publicis pod jego wodzą w poprzednim roku wypracowało 40,9 mln zł przychodu i 1,8 mln zł czystego zysku.
Agencja pracuje nie tylko dla prywatnego biznesu, ale też dla spółek skarbu państwa. Przetarg na obsługę marketingową PGE wygrała (wspólnie z Fabryką Komunikacji Społecznej) w styczniu 2021 r. Sukces udało jej się powtórzyć (wspólnie z GoldenSubmarine) w lipcu 2022 r. (w pierwszym przetargu rywalizowało łącznie osiem ofert, w drugim – 11). Od września 2022 r. Publicis pracuje też dla innego państwowego giganta – PKP Intercity. Zanim wygrała przetarg na długoterminową współpracę, zrealizowała dla polskiego przewoźnika kampanię pod hasłem „Zakochaj się w kolei”.
Z raportu Clean Creatives dowiadujemy się m.in., że należąca do Publicis Groupe, siostrzana wobec polskiej agencja Digitas UK, ma na koncie współpracę z saudyjskim gigantem Saudi Aramco. Do grudnia ubiegłego roku Digitas miało swoje biuro także w Warszawie, a w zarządzie polskiej spółki zasiadał Piotr Piętka – dzisiaj prezes Publicis Polska.
Przez kilkanaście lat działalności przez zarząd polskiej odnogi Publicis przewinęli się ludzie z centrali Publicis Groupe w Paryżu, m.in. Marc Damasse, Olivier Fleurot i Patrick Dumouchel.
Koncern Saudi Aramco, dla którego pracują agencje Publicis Groupe, to według wyliczeń ClientEarth największy na świecie emitent gazów cieplarnianych – ma być odpowiedzialny za ponad 4 proc. całej światowej emisji od 1965 r. Eksploatuje ponad 100 pól naftowych i gazowych na świecie, w tym największe na świecie, jak lądowe pole naftowe Ghawar i morskie pole naftowe Safaniya. Rezerwy ropy i gazu Aramco przewyższają rezerwy Exxon, Chevron, Shell, BP i Total razem wzięte.
O komentarz do współpracy Publicis z paliwowymi gigantami pytamy rzecznika polskiej agencji. – Dla koncernu Aramco pracują lub pracowały wszystkie największe agencje reklamowe i mediowe świata – tłumaczy Piotr Ruszak. – Z racji oddalenia i wielkości Grupy Publicis agencje w Polsce nie mają bieżącej wiedzy na temat działań innych spółek na poszczególnych rynkach.
– Nie zgadzamy się z tezą, że każda komunikacja firm energetycznych jest greenwashingiem – mówi Ruszak. – Praca dla branży energetycznej, w której horyzont i realia zmian liczone są w dekadach, a oczekiwania społeczeństwa są natychmiastowe, należy do szczególnie wymagających. Jeśli zmiana jest prawdziwa i postępująca to istnieje przestrzeń, by o niej mówić.
A w prognozie ochłodzenie
Nasi rozmówcy z branży klimatycznej uważają, że przedstawianie się jako „lider zielonej transformacji” jest dla PGE w tej chwili bardzo ważne. Kryzys energetyczny i rosnące ceny prądu powodują napięcia społeczne. Klienci nie zagłębiają się w szczegółowe analizy przyczyn wysokich rachunków – winią za nie dostawcę.
Na kłopoty z wizerunkiem mają też wpływ informacje o procesach, jakie polskiemu koncernowi wytaczają aktywiści klimatyczni.
W 2019 r. PGE GEiK, właściciela Elektrowni Bełchatów, pozywa fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. Domaga się całkowitego zaprzestania spalania węgla brunatnego do 2035 r. lub redukcji emisji dwutlenku węgla do zera. Dowodzi, że elektrownia powoduje zagrożenie dla dobra wspólnego, jakim jest środowisko. Sąd Okręgowy w Łodzi daje stronom trzy miesiące na dojście do porozumienia. Ale negocjacje między spółką a fundacją w 2020 r. nie przynoszą rezultatu. W rozmowie z ClientEarth dowiadujemy się, że sprawa pozwu jest w toku – strony czekają na wyznaczenie terminu rozprawy.
W 2020 r. PGE GEiK zostaje pozwane także przez Greenpeace Polska. Organizacja domaga się od spółki wypracowania strategii odejścia od węgla. Kiedy koncern przedstawia strategię osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r., Greenpeace nazywa ją „greenwashingiem na mistrzowskim poziomie”. Proces trwa. Pierwsza rozprawa odbyła się w maju.
A co z petycją „Rodziców dla Klimatu”? Utknęła w korporacyjnych archiwach PGE. Przyszły mrozy, jakość powietrza jest coraz gorsza. Marzena Wichniarz z niepokojem patrzy w przyszłość. Jej córka już od dawna nie oddycha spokojnie.
——–
Tekst frontstory.pl we współpracy z redakcją Demagog.pl
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter