Omawiamy ważne fakty dla debaty publicznej, a także przedstawiamy istotne raporty i badania.
Rosyjska dezinformacja wokół Nord Stream. Déjà vu z 2014 roku
Wyciek z gazociągów Nord Stream I i Nord Stream II stanowił świetną okazją do szerzenia rosyjskiej dezinformacji. Prorosyjskie konta wykorzystywały znany schemat w postaci zasypywania sieci bezpodstawnymi twierdzeniami. Wiadomości były szerzone przez poszczególne szczeble rosyjskiej maszyny dezinformacyjnej zgodnie ze „schematem matrioszki”.
Fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog
Rosyjska dezinformacja wokół Nord Stream. Déjà vu z 2014 roku
Wyciek z gazociągów Nord Stream I i Nord Stream II stanowił świetną okazją do szerzenia rosyjskiej dezinformacji. Prorosyjskie konta wykorzystywały znany schemat w postaci zasypywania sieci bezpodstawnymi twierdzeniami. Wiadomości były szerzone przez poszczególne szczeble rosyjskiej maszyny dezinformacyjnej zgodnie ze „schematem matrioszki”.
Po raz kolejny dotknął nas chaos informacyjny
Pod koniec września doszło do wycieku gazu z gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Eksplozje odnotowano w wyłącznych strefach ekonomicznych Danii i Szwecji. Jak dotychczas nie wiadomo, kto stał za atakami. Jedna z hipotez zakłada, że doszło do sabotażu ze strony Rosji.
Liczne spekulacje i przypuszczenia dotyczące przyczyn katastrofy sprawiły, że w sieci mieliśmy po raz kolejny do czynienia z chaosem informacyjnym. Stan ten postarała się wykorzystać Rosja, szerząc dezinformujące narracje. Prorosyjski przekaz głosił, że za wybuchami stoją:
- Polacy,
- Amerykanie,
- Brytyjczycy,
- kraje bałtyckie lub
- Ukraińcy.
Ponadto Moskwa stoi na stanowisku, że śledztwo w sprawie przyczyny katastrofy nie będzie wiarygodne, jeśli nie wezmą w nim udziału Rosjanie.
Schemat dezinformacji jest znany
Prorosyjska dezinformacja wykorzystuje dobrze znane techniki. Według EUvsDisinfo „oskarżenia” mają na celu wprowadzić do dyskusji zasiewające niepewność prowokacyjne tezy, które jednak nie mają pokrycia w faktach.
Dr Martyna Bildziukiewicz, szefowa East Stratcom Task Force, zaznacza, że rosyjską dezinformację można porównać do rzucania plasteliną w ścianę. Część z niej odpadnie, ale pewien urywek utrzyma się na jej powierzchni.
Z lawiną bezpodstawnych twierdzeń mierzyliśmy się w przeszłości, m.in. przy okazji zestrzelenia samolotu MH17 nad wschodnią Ukrainą w 2014 roku. Wówczas prorosyjskie narracje błędnie sugerowały, że za ustrzeleniem samolotu stoi CIA, Ukraina lub terroryści. Międzynarodowe śledztwo, a także ustalenia Bellingcat wykazały, że to Rosja ponosi odpowiedzialność za ten czyn.
Mieszanie jest dozwolone
Chcąc utrudnić weryfikację informacji, Rosjanie wykorzystują przynajmniej dwie techniki dezinformacji: wspomniane „oskarżenia” oraz „zalanie technikaliami”. Tak też stało się i tym razem.
28 września na rosyjskim portalu Lenta został opublikowany artykuł insynuujący, że amerykański helikopter wojskowy krążył w pobliżu obszaru wycieku na dwa dni przed awarią. W publikacji powołano się na FlightRadar24 – portal monitorujący na żywo trasy lotów.
Zgodnie z „systemem matrioszki” wiadomość została podana dalej m.in. przez państwową agencję prasową RIA czy konta rosyjskich ambasad na Twitterze. Po weryfikacji faktów okazało się jednak, że helikopter nie znajdował się w pobliżu wycieku. Śmigłowiec zidentyfikowano w odległości 250 km na wschód od miejsca awarii.
Informacje wyrwane z kontekstu nadal w modzie
Na popularności zyskała w ostatnim czasie także wypowiedź prezydenta Stanów Zjednoczonych. Joe Biden oświadczył, że jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, to gazociągu Nord Stream 2 „już nie będzie”.
Stwierdzenie to pochodzi jednak z początku lutego 2022 roku, gdy Joe Biden ostrzegał Rosję przed zaatakowaniem Ukrainy. Wypowiedź wykorzystano jednak w rosyjskich mediach jako rzekomy dowód na udział stanów Zjednoczonych w spowodowaniu wycieku.
Rosja znowu wykorzystała „system matrioszki” do szerzenia dezinformacji. Początkowo wiadomość udostępniło jedno z kont na Twitterze. Następnie wiadomość była przekazywana dalej przez kolejne szczeble rosyjskiej maszyny – blogerów i oficjalne konta ambasad w mediach społecznościowych (np. na Telegramie).
Jednym z argumentów prorosyjskiej narracji stał się również tweet Radosława Sikorskiego. Więcej o wykorzystywaniu wypowiedzi polskich polityków przez rosyjską propagandę dowiesz się z innego naszego artykułu.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter