Obalamy teorie spiskowe, odkłamujemy mity i pokazujemy jakie są fakty w formie serii artykułów. Przedstawiamy jak inne podmioty walczą z dezinformacją oraz opisujemy współczesne zagrożenia.
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #16 – Zaginieni kosmonauci
Sprawdzamy teorię o tym, że Jurij Gagarin nie był pierwszym człowiekiem w kosmosie.
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #16 – Zaginieni kosmonauci
Sprawdzamy teorię o tym, że Jurij Gagarin nie był pierwszym człowiekiem w kosmosie.
Przez ostatnie kilka tygodni w serii „Z kamerą wśród spisków” przyglądaliśmy się różnym historycznym teoriom spiskowym. Sprawdzaliśmy, czy Napoleon został pokonany przez broń atomową, czy dinozaury rzeczywiście istniały oraz kto zmyślił 300 lat naszej historii. Tym razem wybierzemy się w podróż poza naszą planetę, aby odszukać zaginionych kosmonautów.
Mały lot dla człowieka, ale wielki dla spiskowców
Wydarzenie z 12 kwietnia 1961 roku było kolejnym – po wystrzeleniu satelity Sputnik – sukcesem komunistów w wyścigu kosmicznym. W trakcie trwającego 108 minut lotu kosmonauta Jurij Gagarin jako pierwszy człowiek na świecie dostał się do przestrzeni kosmicznej. ZSRR udało się wyprzedzić Amerykanów o niecały miesiąc, kiedy to w ramach Projektu Merkury w kosmosie zameldował się Alan Shepard. Plotki na temat lotu Gagarina zaczęły krążyć jeszcze zanim wystartował.
7 kwietnia 1961, pięć dni przed sukcesem rosyjskiego kosmonauty, w gazecie „Daily Worker” pojawia się artykuł o pierwszym człowieku w kosmosie. Zgodnie z relacją moskiewskiego korespondenta, bohaterem ZSRR został Władimir Iljuszyn.
Sensacyjność tej wiadomości polega na tym, że Związek Radziecki ma ukrywać informacje o locie Iljuszyna. Powód? Rzekome problemy w trakcie lotu spowodowały, że rozbił się on na terenie Chin, gdzie był przetrzymywany przez lokalne władze. Inna wersja głosi, że pechowy lot Iljuszyna skończył się jego poważnymi obrażeniami, przez co nie mógł oficjalnie wystąpić, by nie skompromitować Sowietów. Dlatego też zdecydowano się na „podłożenie” uśmiechniętego Gagarina, który zgarnął chwałę pierwszego człowieka w kosmosie.
Zanim pojawiły się plotki o Iljuszynie, pewna para włoskich radioamatorów miała nagrać szokujące wiadomości przesyłane pomiędzy rosyjskim statkiem kosmicznym a bazą. Wśród zebranych przez nich materiałów miały znaleźć się nagrania jęków rzekomo umierających kosmonautów, a także dramatyczne wiadomości wysyłane alfabetem Morse’a. Czy to oznacza, że ZSRR celowo ukrywał nieudane loty kosmonautów, jeszcze zanim Gagarin sięgnął gwiazd?
Władimir, pierwszy pasażer Wostoku
Plotki podawane w latach 60. przez moskiewskich korespondentów przekonywały, że to Władimir Iljuszyn jako pierwszy człowiek pojawił się w przestrzeni kosmicznej. Rosjanin przez wiele lat był pilotem testowym samolotów odrzutowych, za swoją pracę został też odznaczony wieloma orderami. Nic więc dziwnego, że tak utytułowany człowiek łączony był z pierwszym załogowym lotem w kosmos.
Problem stanowi w tym przypadku jakość źródeł. Informacje o locie Iljuszyna podali dwaj korespondenci, żaden z nich nie pracował dla dużego i renomowanego medium. Informacjom o rzekomym locie przed Gagarinem zaprzeczyły nie tylko władze ZSRR, ale także Amerykanie. Pierre Salinger, sekretarz prasowy Białego Domu, powiedział dziennikarzom, że nie było żadnych dowodów na lot 7 kwietnia. Ponadto satelity Dowództwa Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej (NORAD) nie wykryły żadnego sygnału. Gdyby USA dysponowało kompromitującymi materiałami, z pewnością upubliczniłoby je, aby wyśmiać starania ZSRR.
Iljuszyn nigdy nie był brany pod uwagę w kontekście lotów kosmicznych. Po upadku Związku Sowieckiego światło dzienne ujrzało wiele materiałów związanych z próbami podboju kosmosu. Nie było wśród nich wzmianek o udziale Rosjanina w misji przed startem Gagarina. Co więcej, o swoim rzekomym starcie nie mówił nigdy sam Iljuszyn.
A okazji do tego miał całkiem sporo, ponieważ zmarł dopiero w 2010 roku, wiele lat po tym, jak jego tajemnica mogła zachwiać posadami ZSRR. Czy w czasach, kiedy żyją ludzie, którzy przekonują, że samodzielnie obalili komunizm, można uwierzyć, że ktoś zabrałby do grobu tajemnicę o tym, iż był pierwszym człowiekiem w kosmosie?
„Turyn, mamy problem”
Jest rok 1957, a wystrzelenie Sputnika staje się wydarzeniem epokowym. Sygnał pierwszego sztucznego satelity przechwytują amatorzy z całego świata, w tym także dwaj bracia z Turynu we Włoszech: Achille i Giovanni Judica-Cordiglia. Panowie nie są określani jako najlepsi w swoim fachu, ale już wkrótce staną się najbardziej rozpoznawalni wśród innych miłośników łapania sygnałów radiowych. Jak opisał w swojej książce „Tajemnica zaginionych kosmonautów” inżynier pracujący przy satelitach, Luca Boschini:
„Bracia Judica-Cordiglia mieli dar, który wyróżniał ich spośród wszystkich innych słuchaczy sygnałów z kosmosu: umiejętność dbania o public relations”.
W maju 1960 roku bracia wypuszczają informacje, że usłyszeli krzyk astronauty, którego pojazd miał zboczyć z trajektorii i zniknąć w przestrzeni kosmicznej. W listopadzie tego samego roku ogłaszają, że przechwycili komunikat przesyłany alfabetem Morse’a, nadawany z uszkodzonego rosyjskiego statku kosmicznego. Wreszcie w lutym 1961 roku, na dwa miesiące przed startem Gagarina, przekonują, że mają nagranie bicia serca umierającego kosmonauty. Te i inne sensacyjne historie przysparzają im sławy i budują legendę zaginionych kosmonautów.
Kosmiczny przekręt
Trudno jednak uwierzyć w prawdziwość tych relacji. Bracia Judica-Cordiglia nie byli w końcu jedynymi pasjonatami ze sprzętem do nasłuchu relacji radiowych. Oprócz innych amatorów w łapaniu sygnałów brało udział również NASA. Zastanawiające jest, że spośród tak dużego grona tylko braciom z Włoch udało się nagrać tak szokujące materiały.
Dwóch Włochów chełpiło się także sukcesami, które kłóciły się z przyjętymi faktami. W 1957 roku, kiedy to w kosmos wystrzelony zostaje pies Łajka, są przekonani, że udało im się usłyszeć bicie jego serca. To jednak niemożliwe, ponieważ zwierzę zdechło z powodu przegrzania i paniki kilka godzin po starcie.
W kwietniu 1961 są pewni, że słyszeli sygnały radiowe przesyłane przez Gagarina. To również nie mogło się zdarzyć, ze względu na to, że nie zgadza się czas emisji (lot trwał do 8:55 czasu włoskiego, a bracia przekonywali, że mają nagrania między 8:07 a 9:07), oraz z uwagi na fakt, że w trakcie powrotu z kosmosu następuje cisza radiowa z uwagi na zjonizowaną atmosferę wokół pojazdu.
Najbardziej absurdalne były jednak próby przekonania, że Włochom udało się zdobyć zdjęcia drugiej strony Księżyca zrobione przez sondę Łuna 4 w 1963 roku. Problem w tym, że sonda ta nie miała na wyposażeniu aparatu do robienia zdjęć (pierwsze zdjęcia zrobione z sondy pojawiły się dopiero kilka lat później).
Tajne akta Kosmodromu Bajkonur
Dla teoretyków spiskowych nie ma nic lepszego niż sekretne dokumenty. Teczki zawierające odtajnione informacje to w końcu potencjalna kopalnia potencjalnych sensacji, które można przekuć na kolejne teorie.
Przez wiele lat radziecki program kosmiczny był jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic ZSRR. Informacje o lotach kosmicznych ujawniano dopiero wtedy, kiedy rakieta opuściła kosmodrom. Nazwiska kosmonautów przez wiele lat pozostawały nieznane. Zamiast tego upubliczniano wizerunki np. testerów sprzętu treningowego dla kosmonautów. To przyczyniło się m.in. do teorii o zaginionych kosmonautach, ponieważ ludzie widoczni na fotografiach nie pojawiali się w oficjalnych przekazach o lotach kosmicznych.
Kwestią rozpalającą wyobraźnię spiskowców są też zgony osób rzekomo powiązanych z sowieckim programem kosmicznym. Jednym z bohaterów teorii miał być Wałentyn Bondarenko. Był najmłodszym z grupy kosmonautów zrekrutowanych w 1960 roku i faktycznie zginął przed lotem Gagarina. Przyczyną jego śmierci nie był jednak tajny lot w kosmos, lecz wypadek w komorze hiperbarycznej, gdzie doszło do przypadkowego zapłonu. Do 1986 roku sowieckie władze ukrywały wiadomość o jego śmierci (s. 266).
Najważniejszym dowodem na to, że Gagarin rzeczywiście był pierwszy w kosmosie, jest fakt, że Sowieci poinformowali o tym jeszcze zanim kosmonauta wylądował. Gdyby istniały obawy, że Rosjanin nie przeżyje lotu, prawdopodobnie doniesienia na ten temat opublikowano by dopiero w chwili bezpiecznego powrotu Gagarina.
Werdykt: w kosmosie nikt nie usłyszy krzyku zaginionych astronautów
Wizja zagubienia się w pustce kosmosu może wywoływać ciarki na plecach. Tym bardziej, jeśli połączymy to z przekonaniem o wszechobecnej kontroli informacji prowadzonej przez ZSRR. Ta mieszanka to bardzo dobry nawóz pod teorię spiskową o ukrywaniu informacji o zaginionych kosmonautach. Większość z nich to jednak wyłącznie domysły bez poważnych dowodów. Jeśli więc kiedyś wybierzecie się w podróż w kosmos, nie musicie się bać zderzenia z kosmicznym autostopowiczem.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter