Obalamy teorie spiskowe, odkłamujemy mity i pokazujemy jakie są fakty w formie serii artykułów. Przedstawiamy jak inne podmioty walczą z dezinformacją oraz opisujemy współczesne zagrożenia.
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #17 – Mordercze planety obok nas
Sprawdzamy kosmiczne teorie o księżycach i planetach zdolnych rzekomo zniszczyć Ziemię.
Fot. Pixabay i Pexels / Modyfikacje: Demagog
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #17 – Mordercze planety obok nas
Sprawdzamy kosmiczne teorie o księżycach i planetach zdolnych rzekomo zniszczyć Ziemię.
„W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku” – głosi znane hasło pochodzące z serii filmów „Obcy”. Wy za to będziecie mogli przeczytać galaktyczne teorie spiskowe, ponieważ ten tekst wynosi cykl „Z kamerą wśród spisków” poza ziemską orbitę. Przygotujcie się na utajnione planety, sekretne misje NASA i pozaziemskie artefakty. Na początek sprawdzimy obiekty z Układu Słonecznego, które mogą przyczynić się do zniszczenia Ziemi.
„To nie jest księżyc”
Gwiazda Śmierci to prawdopodobniej jedna z najbardziej znanych fikcyjnych maszyn zagłady. Od kiedy po raz pierwszy pojawiła się w kinach w latach 70., wywołuje emocje wśród miłośników „Gwiezdnych Wojen”, dla których każde pojawienie się tego ekwiwalentu broni atomowej zwiastuje zwroty akcji i bitwy kosmiczne. Czy stacja kosmiczna, która zrodziła się w umyśle George’a Lucasa, mogła być inspirowana prawdziwym życiem?
W maju 2016 roku na portalu brytyjskiego brukowca „Daily Mail” pojawia się artykuł twierdzący, że w naszym Układzie Słonecznym krąży prawdziwa Gwiazda Śmierci. Przywołani w tekście „eksperci” są zdania, że jest nią jeden ze 146 (na ten moment, bo sytuacja jest dynamiczna) księżyców Saturna – Japet. Cytowani w tekście „łowcy obcych” są zdania, że satelita wcale nie jest tak naturalny, jak się wydaje, i że został stworzony przez kosmitów.
Świadczyć miałyby o tym zdjęcia dostarczone przez sondę Cassini, wysłaną przez NASA, która w 2005 roku przeleciała obok satelity Saturna. Na fotografiach zrobionych Japetowi widać rzekomo długą linię wzdłuż „równika” księżyca oraz dziwne kratery, przypominające np. symbol yin i yang czy budynki obcych. Uwagę przyciąga także największy krater, mający przypominać wgłębienie w Gwieździe Śmierci, gdzie umieszczony był laser niszczący planety. To wszystko, zdaniem „największych umysłów w swojej dziedzinie”, ma świadczyć o tym, że księżyc ten został sztucznie stworzony, aby zakamuflować bazę obcych.
Nie wszystko, co posiada krater, jest „Gwiazdą Śmierci”
Powiedzmy wprost: Japet nie jest ukrytą machiną kosmitów czekających, aby zniszczyć Ziemię. Przykro mi, fani „Gwiezdnych Wojen”, ale scenariusza niczym z finału „Nowej Nadziei” nie będzie. Co z tą tajemniczą linią i kraterami na księżycu – czy to naprawdę nic nie znaczy?
Odpowiedzi na to pytanie udziela NASA, która umieściła na swojej stronie internetowej model Japeta – bardziej szczegółowy od zdjęć widocznych w artykule „Daily Mail”. Widać wyraźnie, że to, co zostało uznane przez „ekspertów” za ślady pozaziemskiej cywilizacji, w rzeczywistości jest po prostu stertą kamieni i kraterów, ułożonych w charakterystyczny sposób.
Rzeczywiście, tajemniczy pas ciągnący się wzdłuż równika może wzbudzać ciekawość. Nie jest to jednak ślad połączenia dwóch połówek księżyca, ale pasmo górskie ciągnące się przez 10 km. Naukowcy mają dwie teorie na temat ukształtowania tych gór. Jedna mówi, że powstały one, kiedy Japet obracał się szybciej niż obecnie, a inna z kolei skłania się ku stwierdzeniu, że są to pozostałości po pierścieniu wokół księżyca.
Choć teoria o Gwieździe Śmierci wciąż pozostaje żywa (można na nią natrafić np. na TikToku), to dziwi fakt, że zdecydowano się właśnie Japeta uznać za groźną maszynę zniszczenia. Tym bardziej że NASA już w 2010 roku nadała miano „Gwiazdy Śmierci” innemu księżycowi Saturna. Mimas ze swoim imponującym kraterem o średnicy kilkuset kilometrów znacznie bardziej przypomina mrożącą krew w rebelianckich żyłach stację kosmiczną znaną z filmów. Tytuł „Gwiazdy Śmierci” trafił w 2012 także do kolejnego satelity Saturna – Tethysa.
And if you think Iapetus looks like the Death Star, it's not the only one of Saturn's moons that does…but that resemblance most closely goes to Mimas, thanks to its (relatively) enormous Herschel crater. https://t.co/xO8Ar1jqDW pic.twitter.com/QyG1KhyKw3
— Jason Major (@JPMajor) May 3, 2019
Mordercze planety w twojej okolicy
Wizja „Gwiazdy Śmierci” mieszkającej sobie po sąsiedzku może wydawać się groźna. Co jeśli niebezpieczeństwo może przyjść nie ze strony księżyca, ale całej planety? Takie właśnie apokaliptyczne wizje snuł w 2016 roku (dziwny to był czas dla kosmicznych strachów) „New York Post”. To właśnie na internetowych łamach tego tabloidu pojawił się tekst ostrzegający przed niebezpieczeństwem ze strony „Planety Dziewięć”.
To tajemnicze ciało niebieskie zostało rzekomo niedawno odkryte przez naukowców. Jego przyciąganie grawitacyjne, zgodnie z treścią artykułu, miało wkrótce wywołać deszcz meteorów, którego rezultatem byłaby śmierć Ziemi.
„Jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie”
Od przerażających zapowiedzi końca świata minęło już kilka lat, a żaden Galactus ani Ego nie przyniosły Ziemi zagłady. Czy zatem doniesienia o „Planecie Dziewięć” to plotki zupełnie wyssane z palca? Jak się okazuje, jest w nich ziarno prawdy!
W styczniu 2016 roku dwóch naukowców z Uniwersytetu Caltech ogłosiło, że udało im się wykryć ślad grawitacyjny wskazujący na istnienie 9. planety Układu Słonecznego. Jak wiemy, po degradacji Plutona do roli planety karłowatej (z czym wyraźnie nie zgadzają się Plutonianie) wokół Słońca krąży 8 planet. Istnienia kolejnej z nich miałyby dowodzić modelowanie matematyczne i symulacje komputerowe, tłumaczące dziwne zachowania grawitacyjne obiektów znajdujących się w pasie Kuipiera.
Tajemniczy obiekt zwany „Planetą Dziewięć” miałby mieć masę 10 razy większą od Ziemi i orbitować prawie 20 razy dalej od Słońca niż Neptun. Pełen obrót wokół naszej gwiazdy miałby zająć hipotetycznie nawet 20 tys. ziemskich lat. Hipotetycznie, ponieważ choć założenia naukowców Caltechu zgadzają się z wyliczeniami, nadal nie dostarczono dowodów na istnienie kolejnej planety Układu Słonecznego.
Od czasu sensacyjnej hipotezy minęło już 6 lat, a „Planety Dziewięć” wciąż nie udało się zobaczyć na niebie. W 2022 roku – mimo zmapowania 87 proc. naszego nieba, odkryciu kolejnych gwiazd i innych obiektów kosmicznych – wciąż nie namierzono tego kolejnego wielkiego odkrycia w astronomii.
Naukowcy zdają sobie sprawę, że może to być niezwykle trudne zadanie. Planeta ta ma znajdować się tak daleko od Słońca, że prawdopodobnie nie dociera do niej światło z tej gwiazdy. Dlatego też do poszukiwań potrzebny jest inny sprzęt – taki bazujący na falach milimetrowych.
Werdykt: z wielkiej planety mały deszcz meteorów
Jak na razie brak dowodów na to, że gdzieś tam w kosmosie istnieją mordercza planeta lub zabójczy księżyc, zdolne zmieść naszą rasę z powierzchni Ziemi.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter