Obalamy teorie spiskowe, odkłamujemy mity i pokazujemy jakie są fakty w formie serii artykułów. Przedstawiamy jak inne podmioty walczą z dezinformacją oraz opisujemy współczesne zagrożenia.
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #18 – niewolnicza kolonia dzieci na Marsie
Sprawdzamy teorię spiskową o tym, jak NASA wysyła dzieci do kolonii niewolniczych na Czerwonej Planecie.
Fot. Pixabay i Pexels / Modyfikacje: Demagog
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #18 – niewolnicza kolonia dzieci na Marsie
Sprawdzamy teorię spiskową o tym, jak NASA wysyła dzieci do kolonii niewolniczych na Czerwonej Planecie.
Kontynuujemy kosmiczny trend w serii „Z kamerą wśród spisków”. W ostatnim odcinku przyglądaliśmy się morderczym ciałom niebieskim w Układzie Słonecznym, które mogą zniszczyć Ziemię. Tym razem przenosimy się na Marsa. Jak się bowiem okazuje, rzekomo już dawno ludzka stopa zagościła na Czerwonej Planecie, choć zgodnie z teoriami spiskowymi – nie zawsze z własnej woli.
„Władcy Much” w kosmosie
Alex Jones to jeden z najbardziej znanych promotorów teorii spiskowych. Amerykanin od wielu lat przewija się w różnych materiałach, czy to dotyczących Grupy Bilderberg, czy też chemikaliów w wodzie, które zmieniają żaby w gejów (co miałoby być też dowodem na to, że dzieje się tak u ludzi).
Jones został zbanowany przez wszystkie główne platformy społecznościowe, a po latach sąd nakazał mu wypłacić miliard dolarów odszkodowania za szerzenie fałszywych informacji o strzelaninie w szkole w Sandy Hook. Nim do tego doszło, na jego kanale InfoWars można było usłyszeć jedną z najdziwniejszych teorii spiskowych w historii.
W 2017 roku jednym z gości Alexa Jonesa był Robert David Steele, były pracownik CIA i promotor teorii spiskowych, które dotyczyły np. ruchu QAnon. W trakcie programu, w którym dyskutowali o tym, co elity robią z porwanymi dziećmi, Steele stwierdza, że część z porwanych dzieci jest wysyłana na Marsa (czas nagrania 1:02).
Cała operacja ma się dziać za przyzwoleniem NASA, która – zdaniem Steele’a – wysyła nieletnich w dwudziestoletnią podróż na Czerwoną Planetę. Tam młodociani „nie mają wyjścia i muszą zostać niewolnikami w marsjańskiej kolonii”. Jones niezrażony absurdalną tezą, którą usłyszał w swoim programie, stwierdza, że „90 proc. misji NASA jest tajna” i dodaje, że wiele rzeczy dzieje się poza naszą świadomością.
Szkolna wycieczka na Czerwoną Planetę
Byłem niezwykle ciekaw, jak musiał wyglądać dzień w NASA, kiedy media podchwyciły temat i zwróciły się do agencji kosmicznej po oficjalny komentarz. Na szczęście w listopadzie 2017 roku światło dzienne ujrzały wiadomości mailowe wymieniane pomiędzy pracownikami agencji a jednym z redaktorów.
Wśród zirytowanych głosów, które narzekały, że zbyt wiele czasu poświęca się tak kosmicznym bzdurom, a nie – ważnym odkryciom, znalazła się też bardziej żartobliwa odpowiedź.
Któryś z pracowników NASA stwierdził, że wiadomość przesłana mediom nie przekazuje całej prawdy, ponieważ tak naprawdę agencja nie wysyła porwanych dzieci, tylko polityków. Dodatkowo tajna kolonia znajduje się nie na Marsie, lecz na Europie, jednym z księżyców Jowisza. Co więcej, na jego powierzchni znajduje się krwiożerczy stwór żywiący się politykami obu stron sporu, dzięki temu możliwe jest zachowanie balansu na Ziemi.
Oprócz podkreślania absurdu zaistniałej sytuacji NASA skomentowała to także bardziej poważnie dla portalu Daily Beast. Agencja wyraźnie podkreśliła, że „na Marsie nie ma ludzi, są aktywne łaziki, ale nie ma tam ludzi”. Dodatkowo jeden z redaktorów portalu Space.com stwierdził, że nie wiadomo, dlaczego podróż na Marsa miałaby trwać dwadzieścia lat, skoro przy obecnej technologii dystans ten da się pokonać w pół roku.
Prezydent z Marsa
Na 6 lat przed tym, jak usłyszeliśmy o koloniach niewolników na Czerwonej Planecie, na jednym z alternatywnych blogów politycznych można było przeczytać szaloną historię Baracka Obamy. Były prezydent Stanów Zjednoczonych jeszcze zanim zasiadł w Białym Domu, miał być bowiem jednym z uczestników tajnego rządowego programu polegającego na teleportowaniu ludzi na Marsa.
Hipotezę ukuło dwóch samozwańczych byłych agentów, rzekomych uczestników tajnego Projektu Pegasus, szkolącego „chrononautów”. Ja z kolei byłem przekonany, że komandosi wyszkoleni do podróży w czasie to tylko teoria na miarę tych tworzonych przez Chata GPT. W programie miał uczestniczyć także Barack Obama, pod zmienionym imieniem i nazwiskiem, jako „Barry Soetoro”. Przyszły prezydent USA w latach 1981–1983 ponoć kilkukrotnie przebywał na Czerwonej Planecie.
Zapytacie: „ale po co właściwie wysyłać ludzi na Marsa?”. Jak się okazuje, był to plan (bardzo sprytny), aby ugłaskać Marsjan. Nie żartuję.
Zgodnie z tym, co powiedzieli „chrononauci”, celem teleportowania Ziemian było „zaaklimatyzowanie marsjańskich humanoidów i zwierząt do swojej obecności”. Wszyscy słyszeliśmy o zielonych ludzikach, ale czy wiedzieliście, że na Marsie żyją także zielone psy i koty? Chociaż, kto oglądał „Motomyszy z Marsa”, ten pewnie wie.
Jak zawsze w takich momentach musi pojawić się jakiś pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy. Tym razem w jego rolę wcielił się rzecznik Białego Domu, który zapytany, czy w młodości Barack Obama bratał się z obcą rasą, stwierdził, że prezydent był najbliżej Marsa, gdy oglądał kreskówki.
Werdykt: Marsowe godziny szczytu
Mars – jak na bezludną planetę – jest w teoriach spiskowych miejscem wyjątkowo tłocznym. Gdzie nie spojrzysz tam porwane dzieci, politycy, marsjanie i zielone pupile. Dodatkowo NASA ukrywa przed nami nie tylko obecność ludzi na Marsie, ale także teleporty.
I wszystko by się udało, gdyby nie Ci wścibscy promotorzy spiskowi i tajni agenci.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter