Strona główna Analizy Zmiana traktatów. Co rezolucja Europarlamentu oznacza dla Polski?

Zmiana traktatów. Co rezolucja Europarlamentu oznacza dla Polski?

22 listopada Parlament Europejski przegłosował rezolucję w sprawie zmiany traktatów europejskich. Politycy PiS uważają, że grozi to utratą suwerenności. Co tak naprawdę zapisano w rezolucji i co to może oznaczać dla Polski?

budynek parlamentu europejskiego

Fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog

Zmiana traktatów. Co rezolucja Europarlamentu oznacza dla Polski?

22 listopada Parlament Europejski przegłosował rezolucję w sprawie zmiany traktatów europejskich. Politycy PiS uważają, że grozi to utratą suwerenności. Co tak naprawdę zapisano w rezolucji i co to może oznaczać dla Polski?

Decyzja Parlamentu Europejskiego wywołała dyskusję w Polsce

22 listopada w Parlamencie Europejskim (PE) odbyło się głosowanie w sprawie rezolucji wzywającej do zmiany traktatów unijnych. Za jej przyjęciem zagłosowało 291 osób, 274 było przeciw, a 44 wstrzymały się od głosu. 9 spośród 51 obecnych wtedy polskich europarlamentarzystów (Polsce przysługują 52 miejsca, ale nie wyznaczono wtedy jeszcze następcy Zbigniewa Kuźmiuka, który został posłem na Sejm) poparło rezolucję PE. Fakt ten wykorzystała Konfederacja, która opublikowała tzw. listę hańby.

Decyzję Europarlamentu do walki politycznej wykorzystują także politycy Zjednoczonej Prawicy. Dzień przed obchodami Narodowego Święta Niepodległości w swoim wystąpieniu na Placu Piłsudskiego w Warszawie prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił o „anihilacji państwa polskiego”. Wraz z nim narrację tę szerzyli inni czołowi politycy Zjednoczonej Prawicy (1, 2, 3, 4). 

Większość sejmowa podzielona w sprawie propozycji zmian traktatów

Głosowanie w Europarlamencie pokazało, że przedstawiciele nowej większości sejmowej są podzieleni w sprawie propozycji zmian traktatów. Lider Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk podkreślił, że Unia Europejska „wymaga naprawy w wielu miejscach, ale najgłupszą metodą będzie brnięcie w ten naiwny bardzo entuzjazm integracyjny”.

Z kolei przewodniczący sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej poseł Polski2050 Michał Kobosko zaznaczył, że decyzja Europarlamentu może zapoczątkować dalsze dyskusje w sprawie zmian traktatowych. Zasugerował przy tym, że dziś perspektywa na to jest minimalna.

Bardziej entuzjastyczne stanowisko w tej sprawie zajmują przedstawiciele Lewicy. Według wiceprzewodniczącego Nowej Lewicy Krzysztofa Śmiszka Europa potrzebuje dalszej integracji i dalszej dyskusji na temat jej pogłębiania”. Dodatkowo jego zdaniem „prawica robi burzę w szklance wody”.

Tezy głoszone przez prawicę skrytykował z mównicy sejmowej 22 listopada także przewodniczący Lewicy Razem Adrian Zandberg. Podkreślał on, że Trzeba skończyć z akceptowaniem tych głupot opowiadanych przez prawicę i skrajną prawicę à propos przyszłości Unii Europejskiej”.

Posłowie PiS złożyli projekt uchwały w celu blokady zmian

Jeszcze przed głosowaniem w Parlamencie Europejskim, 20 listopada posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt uchwały w sprawie zablokowania zmian traktatów europejskich.

Projekt ten został skierowany do sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej, ta jednak na posiedzenie 7 grudnia nie zaplanowała prac nad tym dokumentem. Należy pamiętać, że zgodnie z polską konstytucją (art. 87) uchwały nie są źródłem powszechnie obowiązującego prawa. Są one jedynie deklaracją woli danego organu.

Nie wszystkie poprawki zostały przyjęte

Pierwotny projekt rezolucji przygotowany przez europarlamentarną Komisję do Spraw Konstytucyjnych zawierał 267 poprawek. Nie wszystkie jednak zostały przegłosowane – ostateczna wersja zawiera ich 245. W wyniku tych zmian nieaktualna stała się numeracja poprawek podana w uzasadnieniu do poselskiego projektu uchwały. 

Przykładowo poprawki 55–58, które wspominały o zmianie sposobu głosowania w sprawie polityki zagranicznej UE, zyskały numery 47–50. Z kolei poprawka 247., która usprawniała proces nakładania nowych podatków w UE, została odrzucona i nie znalazła się w ostatecznej wersji. 

PE chce zapobiec obstrukcji 

Obecnie w głosowaniach nad sprawami delikatnymi (np. wspólną polityką zagraniczną) obowiązuje zasada jednomyślności. Doprowadza to czasem do takich sytuacji jak np. ta, gdy sprzeciw Węgier blokuje wsparcie potrzebne Ukrainie czy rozpoczęcie z nią rozmów akcesyjnych – pomimo zgody pozostałych 26 państw UE.

Propozycja odejścia od zasady jednomyślności została zawarta we wspomnianej rezolucji. Zgodnie z poprawką 47. decyzję w sprawie wspólnej polityki zagranicznej miałyby być podejmowane tzw. większością kwalifikowaną.

Oznacza to, że aby decyzja w danej sprawie zapadła, wymagany jest głos 55 proc. państw (15), które reprezentują 65 proc. ludności UE. Obecnie Polska ma 5. najsilniejszy głos, ponieważ stoi za nią 8,41 proc. ludności UE. Procedura ta dopuszcza zablokowanie zmian – wymagane jest utworzenie tzw. mniejszości blokującej, czyli co najmniej 4 państw członkowskich, które reprezentują min. 35 proc. ludności (art. 238 ust. 3 TFUE). 

W grę wchodzi także zwiększenie kompetencji PE

W rezolucji PE wzywa także do reform instytucjonalnych przez lepsze odzwierciedlenie dwuizbowości Unii. Miałoby się to dokonać poprzez zwiększenie kompetencji Parlamentu.

Propozycja dotyczy m.in. zmiany trybu ustanawiania prawa w kilku kwestiach (np. prokuratury europejskiej – poprawka 108.) z procedury specjalnej na procedurę zwykłą. Oznacza to zwiększenie prerogatyw Parlamentu w stanowieniu prawa.

Obecnie w przypadku specjalnej procedury PE nie ma prawnych możliwości wniesienia poprawek do aktów zaproponowanych przez Radę UE. W ramach procedury zgody Parlament może zaakceptować lub odrzucić wniosek ustawodawczy Rady, ale jest ona stosowana tylko przy niektórych sprawach. Jednocześnie Parlament ma możliwość zawnioskować o poprawki w ramach procedury konsultacji, ale Rada nie ma obowiązku uwzględniania tego wniosku. 

Parlament wezwał do zwiększenia kompetencji UE

Parlament wezwał także do rozszerzenia niektórych kompetencji UE. Obecnie Traktat o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) wyróżnia 3 rodzaje kompetencji: wyłączne UE, dzielone z państwami członkowskimi oraz wspierające.

Przykładową zmianą zaproponowaną przez PE jest uznanie zdrowia publicznego za kompetencję dzieloną UE (poprawka 70.). Obecnie zdrowie publiczne zalicza się do kompetencji wspierających, co oznacza, że UE może jedynie uzupełniać działania państw członkowskich. Prawo unijne w tym zakresie nie może wpływać na prawo krajowe.

Innym przykładem poszerzenia kompetencji UE jest propozycja zawarta w poprawce 69., która nadawałaby Unii wyłączną kompetencję w negocjowaniu umów międzynarodowych związanych z działaniami na rzecz poprawy klimatu.

W projekcie pominięto fragment poprawki

projekcie uchwały politycy PiS powołują się na poprawkę 112. (ostatecznie numer 98), która ma wprowadzić zmiany w art. 77 TFUE. Według autorów sprawi ona, że UE będzie w stanie decydować o polityce migracyjnej Polski. 

W uzasadnieniu pominięta została jednak istotna część poprawki. Wspominała ona o tym, że UE będzie mogła również zapewnić skuteczny powrót osobom, które nie mają prawa pozostawać na terytorium Unii”.

Unia prowadzi wspólną politykę migracyjną

Warto dodać, że prowadzenie wspólnej polityki migracyjnej przez UE zalicza się do tzw. kompetencji dzielonych. Przepis ten reguluje art. 79 (TFUE), który stanowi, że:

„Unia rozwija wspólną politykę imigracyjną mającą na celu zapewnienie, na każdym etapie, skutecznego zarządzania przepływami migracyjnymi, sprawiedliwego traktowania obywateli państw trzecich przebywających legalnie w Państwach Członkowskich, a także zapobieganie nielegalnej imigracji i handlowi ludźmi oraz wzmocnione ich zwalczanie”.

Dodatkowo obecność Polski w Strefie Schengen obliguje ją do prowadzenia wspólnej unijnej polityki wizowej. W związku z tym podejmowane są różne działania mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa granic zewnętrznych, np. poprzez wspólny kodeks wizowy czy cyfryzację.

Nigdzie nie wspomniano o ingerencji w armie narodowe

Kolejnym zarzutem, który w projekcie uchwały przedstawili posłowie Prawa i Sprawiedliwości, jest rzekoma ingerencja władz Unii w polską armię. W dokumencie posłowie zapisali, że Unia będzie mogła „zablokować rozwój, rozbudowę i lepsze wyposażenie Wojska Polskiego”.

Jeśli spojrzymy na treść poprawek 51–60 (wcześniej 59–70), zauważymy, że traktują one o powołaniu Unii Obronnej, która finansowana byłaby ze specjalnego budżetu unijnego. Unia ta tworzyłaby oddziały szybkiego reagowania. Jednocześnie w rezolucji podkreślono, że zmiany te nie miałyby wpływu na klauzule dotyczące krajowych tradycji neutralności ani na członkostwo w Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego

Już dziś funkcjonuje Europejska Agencja Obronna, która zgodnie z art. 45 TUE ma na celu dążenie do zwiększenia spójności pomiędzy armiami państw członkowskich. Zaproponowana przez PE zmiana dawałaby m.in. możliwość wspólnego zamawiania broni w celu obrony granic UE (poprawka 57.).

Dodatkowo poprawka 55. wprowadza fragment, który usprawniłby działanie obronne państw członkowskich na wzór art. 5 NATO. W poprawce tej zaproponowano, że „Napaść zbrojna na jedno Państwo Członkowskie uznaje się za napaść na wszystkie Państwa Członkowskie”.

Rezolucja jest dopiero pierwszym krokiem

Warto podkreślić, że politycy PiS przedstawiają decyzję PE jako akt prawnie wiążący, podczas gdy jest to jedynie pierwszy krok, który rozpoczyna dyskusję wokół reform wewnętrznych UE.

Potwierdza to w komentarzu dla Demagoga ekspert od procesów decyzyjnych Unii Europejskiej Piotr Maciej Kaczyński:

Rezolucja to nie jest zmiana prawa. Zmiana traktatów to jest długa sprawa, a Parlament rozpoczął pewien proces, który jest otwarty – może się zakończyć sukcesem (tj. z perspektywy PE) lub skończyć porażka – już w przyszłym tygodniu może okazać się, czy Rada Europejska przychyli się do pomysłu otwarcia traktatów.

Debatę na tematy poruszone w rezolucji Rada UE zaplanowała na 18 grudnia, na czas posiedzenia Rady ds. Środowiska. O tym, co musiałoby się stać w następnej kolejności, aby zmiany weszły w życie, Demagog pisał w innej analizie.

Ale to już było… i nie wróci więcej?

Próba zniesienia jednomyślności w głosowaniach w Unii Europejskiej nie jest czymś nowym. Wcześniej była podejmowana w Traktacie Rzymskim z roku 1957, dokumencie założycielskim Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG). 

Traktat zakładał, że od 1 stycznia 1966 roku zwiększona zostanie rola Komisji EWG. Dodatkowo od tamtego momentu decyzje Rady Ministrów Wspólnot Europejskich miały być podejmowane większością głosów. Pisał o tym w książce „Historia integracji europejskiej” prof. Kazimierz Łastawski (s. 146).

Przeciwny zmianom pozostawał ówczesny prezydent Francji – Charles de Gaulle, który był zwolennikiem tzw. Europy Ojczyzn (s. 82). Koncepcja ta stała w opozycji do postępującej po II wojnie światowej integracji europejskiej. Potem stała się też hasłem głoszonym przez Prawo i Sprawiedliwość. 

Niechęć do zmian poskutkowała prowadzeniem przez Francję polityki „pustego krzesła”, co oznaczało, że przedstawiciele tego kraju przez pół roku nie pojawiali się na spotkaniach Rady Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG). Ostatecznie spór wygrał generał de Gaulle, jednak działania te znacznie opóźniły integrację europejską (s. 15). 

Warto także pamiętać, że EWG w dobie de Gaulle’a liczyła 6 państw, a dzisiejsza UE łączy ich 27. Można się więc zastanawiać: skoro 6 państw miało problem ze ścisłą integracją i podejmowaniem jednomyślnych decyzji, to co dopiero 27.

Artykuł powstał w ramach Szkolenia Parlamentu Europejskiego dla młodych dziennikarzy organizowanego przez Fundację Geremka i Fundację Gazety Wyborczej na zlecenie Parlamentu Europejskiego. 

Wspieraj niezależność!

Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Masz prawo do prawdy!

Przekaż 1,5% dla Demagoga

Wspieram

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!