Strona główna Fake News Atak mikrofalowy na mieszkańców wsi? Fałszywe informacje

Atak mikrofalowy na mieszkańców wsi? Fałszywe informacje

Fałszywe informacje na temat promieniowania elektromagnetycznego w poście na Facebooku.

fot. Pexels / Modyfiakcje: Demagog

Atak mikrofalowy na mieszkańców wsi? Fałszywe informacje

Fałszywe informacje na temat promieniowania elektromagnetycznego w poście na Facebooku.

FAKE NEWS W PIGUŁCE

  • Na Facebooku pojawił się post na temat „ataku mikrofalowego” na mieszkańców jednej z miejscowości w województwie śląskim. Czytamy w nim, że podczas „testowania technologi 5G doszło do ataku mikrofalowego na mieszkańców Gilowic ogromnym natężeniem promieniowania elektromagnetycznego”, co ma stanowić zagrożenie dla zdrowia ludzi.
  • W Polsce są dwie wsie o takiej nazwie: w powiecie pszczyńskimżywieckim. W żadnej z nich nie odnotowano przekroczenia norm promieniowania elektromagnetycznego.
  • Jak podkreśla, Michał Połzun, ekspert ds. systemów łączności bezprzewodowej, nie ma możliwości, aby wykorzystując nawet maksymalną moc (technologii 5G – przyp. Demagog) (…) wywołać JAKIKOLWIEK wpływ na organizm ludzki”. Technologia 5G to nie to samo, co broń potrzebna do przeprowadzenia „ataku mikrofalowego”.

„Podczas wczorajszego testowania technologi 5G doszło do ataku mikrofalowego na mieszkańców Gilowic ogromnym natężeniem promieniowania elektromagnetycznego” – czytamy w poście udostępnionym 5 października 2023 roku. Jeden z naszych czytelników zgłosił nam jego treść do sprawdzenia – wyjaśnijmy więc, w którym miejscach autor wpisu mija się z prawdą.

Zrzut ekranu omawianego posta na Facebooku. Widoczne są nagrania z wykorzystaniem miernika oraz kolorowe tabele.

Źródło: www.facebook.com

Post został udostępniony ponad sto razy. Wśród licznych komentarzy znajdziemy pytania, o to, jak chronić się przed tego typu „atakami”. „Jak się chronić ??? Żeby się chronić to trzeba jeszcze wiedzieć jak , mieć takowe możliwości ! No i co najważniejsze poza domem to już niestety zdecydowanie ciężej się chronić !” – napisał jeden z użytkowników Facebooka.

„Atak mikrofalowy” na mieszkańców Gilowic? Nic takiego nie miało miejsca

poście czytamy, że „doszło do ataku mikrofalowego na mieszkańców Gilowic ogromnym natężeniem promieniowania elektromagnetycznego”. W Polsce znajdują się dwie wsie o tej nazwie: jedna w powiecie pszczyńskim, druga – żywieckim

Po wyszukaniu pierwszej miejscowości na stronie si2pem.gov.pl znajdujemy mieszczące się w pobliżu stacje bazowe (wraz z wynikami pomiarów promieniowania, które generują). W okolicy tych urządzeń – w pobliżu całej miejscowości – nie odnotowano w ostatnim czasie przekroczenia norm promieniowania elektromagnetycznego wytwarzanego przez anteny telekomunikacyjne. Dodajmy, że na terenie samych Gilowic nie znajduje się żadna stacja bazowa.

Zrzut ekranu ze strony si2pem.gov.pl.

Źródło: www.si2pem.gov.pl.

Najbliższe stacje bazowe znajdują się w miejscowości: Frydek (PSZ7002) i Wola (KAT9023). Ani pierwsza, ani druga nie dysponuje technologią 5G.

W drugich Gilowicach – na terenie powiatu żywieckiego – również nie odnotowano przekroczenia norm promieniowania elektromagnetycznego. Na obrzeżach tej miejscowości znajdują następujące stacje bazowe: ZYW2014, 31754N!, 56457 (31754N!). Tylko ta ostatnia wymieniona dysponuje technologią 5G. W jej przypadku również nie odnotowano żadnego przekroczenia norm.

Zrzut ekranu ze strony si2pem.gov.pl.

Źródło: www.si2pem.gov.pl.

„Atak mikrofalowy” za pomocą 5G – czy to w ogóle możliwe?

Przy okazji jednej z naszych wcześniejszych analiz zwróciliśmy się z prośbą o komentarz do Instytutu Łączności – Państwowego Instytutu Badawczego, skąd przekierowano nas do Michała Połzuna, eksperta ds. systemów łączności bezprzewodowej. Podkreślił on, że:

Nie ma możliwości, aby wykorzystując nawet maksymalną moc (technologii 5G – przyp. Demagog), która wynosi z reguły 20W na nośną, wywołać JAKIKOLWIEK wpływ na organizm ludzki. Załóżmy na chwilę, że przebywamy w okolicach stacji bazowej 5G, która wytwarza maksymalne dopuszczalne prawem pole elektromagnetyczne wynoszące 61V/m. Po godzinie przebywania w polu o takiej wartości temperatura naszego ciała (a konkretnie – tej połowy wystawionej na działanie fal elektromagnetycznych) podniosłaby się o ok. 0,15 stopnia Celsjusza, a to wszystko przy założeniu, że nie mamy żadnych działających mechanizmów termoregulacji. Gdyby nam te 0,15 stopnia było w stanie zaszkodzić, oznaczałoby to, że w słoneczny dzień umieralibyśmy po mniej więcej 15-20 sekundach od wystawienia na działanie słońca”.

Co więcej, jak przekazał ekspert, technologia 5G nie powinna być mylona z „bronią” mikrofalową. Zwrócił on uwagę, że choć można byłoby odnaleźć pewne elementy wspólne, to jednak zasadniczo są to całkiem odmienne technologie. Jak wskazał:

Mimo że w wielkim uproszczeniu systemy łączności ruchomej i »broń mikrofalowa« działają, wykorzystując te same zjawiska fizyczne, to różnice między nimi są zasadnicze. To tak, jakby stawiać znak równości między lampką nocną a laserem wysokiej mocy. Oba wykorzystują światło widzialne, co nie znaczy, że przy pomocy lampki nocnej da się ciąć metal – co możliwe jest w przypadku lasera”.

Anteny w obydwu miastach i w ich pobliżu działają zgodnie z normami – a te zakładają duży margines bezpieczeństwa

Obowiązujące w Polsce normy promieniowania elektromagnetycznego zostały wyznaczone na podstawie licznych badań naukowych. Jak przekazał Demagogowi Jakub Kwiecień z Zakładu Badań Systemów i Urządzeń Instytutu Łączności – Państwowego Instytutu Badawczego:

„Obecne wartości dopuszczalne zostały wyznaczone z 50-krotnym marginesem bezpieczeństwa. Oznacza to, że nawet potencjalne zbliżenie się lub przekroczenie tej wartości dopuszczalnej (co się nie zdarza, ponieważ podlega sankcjom dla operatora takiego urządzenia) nie spowoduje negatywnego oddziaływania na organizm ludzki”.

Nawiązanie do teorii spiskowej na temat 4 października

Treść z posta, z uwagi na datę publikacji, nawiązuje do teorii spiskowej dotyczącej 5G. Według jej zwolenników w Europie przeprowadzono 4 października 2023 roku testy tej technologii, co ma rzekomo zagrażać bezpieczeństwu ludzi. Ich celem ma być rzekomo depopulacja ludności.

Na 4 października 2023 roku amerykańska Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (FEMA) i Federalna Komisja Łączności (FCC) zaplanowały test systemu ostrzegania o sytuacjach awaryjnych (EAS) oraz bezprzewodowych systemów powiadamiania o zagrożeniach (WEA). Test przeprowadzony został w USA, a nie – w Europie, więc również nie – w żadnej z miejscowości o nazwie Gilowice w Polsce.

Jak pisaliśmy w jednej z naszych analiz, nie ma żadnych wiarygodnych dowodów na istnienie spisku, który ma na celu depopulację ludzkości przy pomocy technologii 5G.

Amatorski miernik w emocjonalnych nagraniach nie jest dowodem

Jak już wspomnieliśmy, na terenie Gilowic nie odnotowano przekroczenia norm promieniowania elektromagnetycznego. Mimo to w poście czytamy, że można tam było odnotować „znaczne wzrosty natężenia” PEM. Dowodem na to mają być wyniki zarejestrowane przez miernik widoczny na nagraniach (1, 2, 3), dołączonych do wpisu.

Miernik promieniowania przedstawiony w filmach (1, 2, 3) to Tenmars TM-196 3-Axis RF Field Strength Meter – w sieci reklamowany jako urządzenie, dzięki któremu można badać m.in. natężenie pola fali elektromagnetycznej o częstotliwości radiowej, gęstość mocy promieniowania anteny stacji bazowej, promieniowanie telefonu komórkowego, czy też dzięki któremu można wykryć nieszczelność kuchenki mikrofalowej. Cena? Ponad 1 000 zł. 

W materiałach (1, 2, 3) widzimy, że miernik pokazuje duże wartości liczbowe i słyszymy emocjonalny komentarz przepełniony wulgaryzmami (np. czas nagrania 00:28), co może dodatkowo wzbudzać strach w odbiorcach. Jednak czy takie urządzenie w ogóle nadaje się do dokonywania pomiaru?

Jest to amatorski miernik, który – jak podobne tego typu urządzenia – nie nadaje się do pomiaru promieniowania. W praktyce to po prostu dość drogi gadżet, który niewiele powie nam o rzeczywistym promieniowaniu. 

Manipulacje jednostkami – „tak jakby porównywać długość autobusu w centymetrach”

Obecnie obowiązujące normy dopuszczają funkcjonowanie w środowisku pola elektromagnetycznego o sile 10 W/m2 w zakresie częstotliwości 2-300 GHz. Na pomiarach widocznych w materiałach (1, 2, 3) pokazane są mniejsze wartości. Przykładowo: w jednym z filmików widać wynik: 2,129 mW/m2 (czas nagrania 00:01). Równa się to 0,00219 W/m2, czyli znacznie mniej niż dopuszczalne 10 W/m2. Nie wiemy też, czy sam pomiar jest wiarygodny, ponieważ na odczyt mogą wpływać urządzenia z najbliższego otoczenia (np. telefon, którym nagrano wideo).

poście pada również twierdzenie, że pomiary „wczoraj sięgały” „ponad 500000uw/m2 (mikrowatów)”. Nawet jeśli wynik faktycznie byłby taki (na wiarygodnym urządzeniu pomiarowym), oznaczałoby to 0,5 W/m2, czyli wciąż znacznie mniej, niż przewiduje dopuszczalna norma.

Jak wskazywał Jakub Kwiecień z Instytutu Łączności – Państwowego Instytutu Badawczego w jednej z poprzednich analiz, problem takich urządzeń tkwi przede wszystkim w tym, że „jest tutaj obecna konsekwentnie wykorzystywana przez środowiska »anty-5G « manipulacja, polegająca na wyrażaniu wartości w jednostkach »podwielokrotnych«”. Ekspert podkreślił, że to tak, jakby długość autobusu przedstawiać w centymetrach zamiast w metrach.

Tabele z chorobami wywoływanymi przez promieniowanie elektromagnetyczne – ile w tym prawdy?

poście znalazły się również tabele rzekomo „wykazujące efekty biologiczne, do jakich może dojść podczas określonej wartościami ekspozycji natężenia PEM efektów zdrowotnych”.

Anteny telekomunikacyjne emitują promieniowanie elektromagnetyczne, które jest niejonizujące. Oznacza to, że nie oddziałuje ono np. na DNA komórki i nie modyfikuje go. Nie działa też rakotwórczo. W naszych analizach wielokrotnie pisaliśmy, że dotychczasowe badania naukowe nie dostarczyły rozstrzygających dowodów na to, by aktualnie używana technologia komórkowa prowadziła do wzrostu zachorowań na nowotwory.

Jedynym potwierdzonym efektem oddziaływania PEM na człowieka jest tzw. efekt termiczny, który polega na nagrzewaniu się skóry i warstw powierzchownych ciała. Organizm ludzki kontroluje jednak temperaturę ciała i reaguje na jej podniesienie np. poprzez zwiększenie przepływu krwi, co prowadzi do usuwania ciepła.

Elektrowrażliwość ma podłoże psychologiczne

poście czytamy również, że „oczywiście są osoby elektrowrażliwe”. Elektrowrażliwość nie wynika jednak bezpośrednio z samego promieniowania, lecz ma podłoże psychologiczne. W publikacji Ministerstwa Cyfryzacji „Pole elektromagnetyczne a człowiek. O fizyce, biologii, medycynie, normach i sieci 5G” czytamy, że cierpienie z uwagi na elektrowrażliwość nie jest związane z rzeczywistym natężeniem pola elektromagnetycznego, lecz z subiektywnymi odczuciami.

„Badania pokazują, że objawy występują wtedy, gdy dana osoba subiektywnie uważa, że jest szczególnie narażona na działanie PEM, a nie wtedy, gdy pomiary pokazują, że tak jest rzeczywiście – nasilenie objawów ma więc związek z postrzeganym, a nie realnym natężeniem pola”.

Jak wyjaśnił przy okazji jednej z naszych wcześniejszych analiz dr hab. Grzegorz Tatoń z Collegium Medicum UJ:

„Elektrowrażliwość nie została zdefiniowana jako konkretna jednostka chorobowa i NIE MA określonych metod jej diagnozowania i kwalifikowania pacjenta jako elektrowrażliwego. To nie jest tak, że można wykonać jakieś badanie obrazowe czy laboratoryjne i na tej podstawie stwierdzić, że ktoś jest elektrowrażliwy. Taka klasyfikacja w badaniach naukowych za podstawę przyjmuje praktycznie zawsze w jakimś momencie samoocenę osoby badanej, jako osoby elektrowrażliwej”. 

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać