Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Biopsja powoduje raka, a chemioterapia zabija? Fake news!
Nagranie zawiera nieprawdziwe informacje na temat leczenia nowotworów.
Fot. Pexels / Modyfikajce: Demagog
Biopsja powoduje raka, a chemioterapia zabija? Fake news!
Nagranie zawiera nieprawdziwe informacje na temat leczenia nowotworów.
FAKE NEWS W PIGUŁCE
- Na Facebooku pojawiło się nagranie, którego autor przekonuje o szkodliwości biopsji i chemioterapii. Według niego biopsja jest niebezpieczna, gdyż prowadzi do zmiany nowotworów łagodnych w złośliwe (czas nagrania 01:05). Z kolei w kwestii chemioterapii mężczyzna stwierdza, że nie leczy ona raka, lecz zabija ludzi (czas nagrania 06:38), a większość pacjentów onkologicznych umiera właśnie z jej powodu (czas nagrania 13:20).
- Tezy postawione w filmie zdementowali w komentarzach dla nas eksperci znający się na leczeniu nowotworów – dr hab. n. med. Rafał Stec oraz dr hab. n. med. Monika Rucińska.
- Biopsja nie sprawia, że nowotwór łagodny staje się złośliwy. Chemioterapia jest metodą leczenia złośliwych nowotworów, które nieleczone powodują śmierć pacjentów onkologicznych.
W sieci co jakiś czas pojawiają się „cudowne” sposoby leczenia różnych chorób. W Demagogu mierzyliśmy się już m.in. z fałszywymi informacjami na temat uzdrawiania pacjentów onkologicznych za pomocą odkwaszania czy wstrzykiwaną dożylnie witaminą C.
Niezgodne z wiedzą naukową twierdzenia na temat leczenia nowotworów pojawiają się w filmie opublikowanym na facebookowym fanpage’u o nazwie Przebudź w sobie Mistrza. Występujący w nim mężczyzna mówi m.in. na temat rzekomej szkodliwości biopsji, podkreślając, że powoduje ona zmianę nowotworów łagodnych w złośliwe z powodu przebicia guza igłą (czas nagrania 01:05).
Autor materiału stwierdza również, że chemioterapia nie leczy, lecz zabija ludzi (czas nagrania 06:38), a większość pacjentów onkologicznych umiera nie z powodu nowotworu, a w wyniku poddania się chemioterapii (czas nagrania 13:20). Mężczyzna wypowiada się także na temat skuteczności chemioterapii, twierdząc, że wynosi ona od dwóch do pięciu proc. (czas nagrania 03:33). Z treści filmu wynika również, że po chemioterapii nowotwór rozwija się dużo szybciej (czas nagrania 13:36).
Post, w którym udostępniono nagranie, cieszy się na Facebooku dużą popularnością. Zdobył ponad 4,2 tys. reakcji i przeszło 740 komentarzy. Wyświetlono go ponad 321 tys. razy. Reakcje internautów świadczą o tym, że zgadzają się oni z twierdzeniami zaprezentowanymi w filmie. Jeden z nich stwierdził, że „bez tej chemii dłużej ludzie żyją z rakiem niż po chemioterapii”.
Wśród komentarzy można znaleźć słowa uznania dla treści nagrania: „bardzo dobrze ze to mówisz, to jest prawda, kiedy ludzie to pojmą że są oszukiwani”. Znaleźć tam można także krytykę lekarzy: „studia medyczne nic nie gwarantują znam wielu konowałów ciemnych jak tabaka w rogu oni że zdrowego zrobią chorego pacjent wyleczony to klient stracony”.
Eksperci: nagranie z „bardzo szkodliwymi” treściami na temat nowotworów
W celu weryfikacji twierdzeń przedstawionych w filmie postanowiliśmy zwrócić się do ekspertów, którzy mają wiedzę i doświadczenie w zakresie leczenia nowotworów. Dr hab. n. med. Rafał Stec, kierownik Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, podkreślił, że film zawiera tak wiele nieprawdziwych informacji, że „trudno jest się odnosić do poszczególnych kwestii”. Jego zdaniem za materiałem stoi osoba, „która nie ma żadnej wiedzy merytorycznej, a chciałaby być »ekspertem«”.
Lekarz określił nagranie jako „bardzo szkodliwe” z uwagi nie tylko na zawarte w nim treści, lecz również dużą popularność, jaką zyskało w sieci.
Z kolei dr hab. n. med. Monika Rucińska, Kierownik Kliniki Medycyny Paliatywnej i Psychoonkologii w Katedrze Onkologii Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, w komentarzu dla nas nazwała tezy postawione w filmie mianem „bzdurnych twierdzeń”.
Czy biopsja naprawdę szkodzi i powoduje rozwój nowotworów?
Mężczyzna w filmie zauważa, że „bardzo często zdarza się tak, że jeżeli mieliśmy do czynienia z nowotworem łagodnym, zrobiliśmy mu biopsję i wyszło, że jest łagodny, to po jakimś czasie staje się złośliwy”, co według niego wynika z przebicia guza igłą (czas nagrania 01:05). Do podobnego wniosku dochodzi również, opowiadając o nowotworach piersi, gdy stwierdza, że wbicie igły w guza w piersi powoduje zniszczenie zabezpieczenia przed rozwojem nowotworu (czas nagrania 16:15).
Nie ma wiarygodnych informacji, które wskazywałyby na to, że taki zabieg powoduje rozwój nowotworów złośliwych w organizmie. Biopsja polega na pobraniu materiału biologicznego z tkanek podejrzewanych o zmiany nowotworowe. Do tego badania diagnostycznego (o nazwie biopsja cienkoigłowa) najczęściej wykorzystuje się specjalną, cienką igłę.
Jak zauważa w komentarzu dla Demagoga dr hab. n. med. Monika Rucińska, „nowotwór łagodny nie staje się złośliwym przez »wbicie igły«. Nie ma dowodów naukowych na progresję choroby spowodowaną biopsją”.
Identyczną informację znajdujemy na stronie Kliniki Mayo, amerykańskiej organizacji zaangażowanej w praktykę kliniczną, edukację i badania. W odniesieniu do większości typów nowotworów nie ma dowodów na szkodliwość biopsji.
Z kolei na stronie portalu onkologicznego zwrotnikraka.pl, na której opublikowano fragment książki pt. „Rak piersi. Między ryzykiem a szansą” dr. n. med. Dariusza Michalika, czytamy, że:
„Nowotwór jest bardzo skomplikowaną strukturą, składającą się nie tylko z komórek rakowych, ale również z całej sieci powiązań, także z komórek układu immunologicznego i tkanki łącznej. To wszystko tworzy tzw. mikrośrodowisko guza, będące w pewnej równowadze.
Naruszenie tej struktury teoretycznie może wywołać niekorzystne efekty, ale korzyści wynikające z otrzymanej diagnozy przeważają nad możliwymi skutkami ubocznymi biopsji, czyli przewyższają ewentualne niebezpieczeństwa. Z tego powodu w diagnostyce onkologicznej biopsja jest standardowym postępowaniem”.
Dr. n. med. Dariusz Michalik w książce pt. „Rak piersi. Między ryzykiem a szansą”
Nowotwory rozwijają się z powodu badań profilaktycznych? Ryzyko jest niewielkie, a korzyści z diagnozy – ogromne
Z analizowanego materiału wynika również, że badania profilaktyczne powodują zaostrzenie choroby. Mężczyzna stwierdza, że „jeżeli zaczynamy wbijać igły, naświetlać, prześwietlać, sprawdzać, to nagle zaczyna to się wszystko jątrzyć” (czas nagrania 16:57).
Niemniej jednak opinia ekspercka w tej sprawie różni się znacząco od tez stawianych w filmie. Dr hab. n. med. Monika Rucińska zauważa w komentarzu dla Demagoga, że „leczenie onkologiczne i niektóre badania diagnostyczne (ale nie biopsja) mogą być rakotwórcze i w przyszłości zwiększyć ryzyko rozwoju nowotworu”. Podobnie promieniowanie rentgenowskie „może być potencjalnie czynnikiem rakotwórczym”, w wyniku czego po pewnym czasie może powstać nowy, inny nowotwór.
Jak podkreśla ekspertka, „w leczeniu nowotworów wykorzystuje się substancje chemiczne oraz promieniowanie jonizujące, najczęściej rentgenowskie, które jest fizycznym czynnikiem potencjalnie rakotwórczym”. Przy czym wyjaśnia jednak, że:
„Ryzyko to jest bardzo niewielkie, czas do rozwoju ewentualnego wtórnego raka jest długi (15-30 lat). Pacjenci po leczeniu onkologicznym pozostają w ścisłej kontroli i ewentualny wyindukowany nowotwór jest wykrywany we wczesnej fazie poddającej się skutecznemu leczeniu”.
Dr hab. n. med. Monika Rucińska w komentarzu dla Demagoga
Czy chemioterapia jest mało skuteczna i pogarsza stan pacjenta?
Z filmu wynika, że „chemioterapia niczego nie leczy”, a nawet „nie może niczego leczyć, bo sama w sobie jest po prostu toksyną i trucizną” (czas nagrania 06:38). Mężczyzna w materiale wysnuwa w związku z tym wniosek, że „chemioterapia zabija” pacjentów onkologicznych (czas nagrania 06:44).
To fałszywe informacje – pomimo skutków ubocznych, występujących u pacjentów onkologicznych poddających się chemioterapii – jest ona systemową metodą leczenia nowotworów, która nie zabija, lecz przedłuża życie pacjentów wymagających odpowiedniej opieki medycznej.
Leki przemieszczają się po całym ciele i zabijają komórki nowotworowe, które rozprzestrzeniły się w różnych jego częściach. Z uwagi na to, że leki „wędrują” po całym organizmie, oczywiście mogą wpływać także na zdrowe komórki. Jednakże, jak czytamy na portalu onkologicznym zwrotnikraka.pl, komórki nowotworowe są bardziej wrażliwe na działanie chemioterapii niż komórki zdrowe. Fakt ten potwierdza w komentarzu dla Demagoga dr hab. n. med. Monika Rucińska:
„Chemioterapeutyki stosowane w leczeniu onkologicznym hamują lub zaburzają podziały komórkowe, doprowadzając do śmierci komórek. Dotyczy to głównie komórek szybko się dzielących, a takimi komórkami są komórki nowotworowe.
Chemioterapia oczywiście może również oddziaływać na komórki zdrowe/prawidłowe, które się szybko dzielą, co może prowadzić do powstania określonych i znanych efektów ubocznych. Istnieje szereg różnic między komórkami nowotworowymi i zdrowymi, które powodują, że te pierwsze są bardziej podatne na chemioterapię (np. mniejsze zdolności regeneracyjne i reparacyjne komórek nowotworowych).
Dr hab. n. med. Monika Rucińska w komentarzu dla Demagoga
Korzyści z chemioterapii przewyższają możliwe skutki uboczne
Wszystkie sposoby leczenia mają swoje zalety i wady. Jak podkreśla w komentarzu dla Demagoga dr hab. n. med. Monika Rucińska, „każde leczenie jest obarczone nie tylko powikłaniami, które są przemijające (np. ból po operacji), ale i powikłaniami trwałymi (np. blizny pooperacyjne), a nawet ryzykiem śmierci z powodu leczenia (np. sepsa, krwotok po operacji). Tak samo jest w przypadku chemioterapii przeciwnowotworowej”.
„Istnieje ryzyko śmierci bezpośrednio po zastosowaniu chemioterapeutyków (np. z powodu sepsy) czy też wiele lat po zakończeniu leczenia (np. zwiększone ryzyko zgonu z powodu powikłań sercowo- naczyniowych). Ryzyko zgonu z wymienionych powodów jest bardzo niewielkie, a korzyści z chemioterapii (wyleczenie choroby, przedłużenie życia) znacznie przewyższają ewentualne powikłania”.
Dr hab. n. med. Monika Rucińska w komentarzu dla Demagoga
Brytyjska organizacja Cancer Research UK podkreśla na swojej stronie, że większość niepożądanych objawów, których obawiają się pacjenci stosujący chemioterapię, ma charakter przejściowy i ustępuje po zakończeniu leczenia. O tym, że większość skutków ubocznych chemioterapii ustępuje po jej zakończeniu, mówi także na łamach portalu zwrotnikraka.pl lek. Michał Wilk, specjalista onkologii klinicznej z Europejskiego Centrum Zdrowia Otwock:
„Klasyczna chemioterapia działa na wszystkie komórki organizmu, a zwłaszcza na te, które bardzo szybko rosną i dzielą się. Niestety, do tej grupy zaliczamy nie tylko komórki nowotworowe, ale również i niektóre zdrowe tkanki naszego organizmu np. śluzówki jamy ustnej, szpik kostny czy cebulki włosów. Dlatego więc stosując chemioterapię, tak często obserwujemy działania niepożądane. (…) Należy pamiętać, że większość z tych powikłań zazwyczaj ustępuje po kilku-kilkunastu tygodniach od zakończenia chemioterapii”.
Lek. Michał Wilk w wypowiedzi dla zwrotnikraka.pl
Różne powody stosowania chemioterapii, jeden cel – polepszyć stan zdrowia pacjenta
Należy pamiętać o odmiennych powodach stosowania chemioterapii w różnych stadiach rozwoju choroby. Chemioterapia służy przede wszystkim leczeniu nowotworów i nierzadko właśnie taki przynosi skutek – powrót do zdrowia pacjenta. Chemioterapię wykorzystuje się także do zmniejszenia guzów lub zatrzymania ich rozwoju. Może w ten sposób pomóc pacjentowi poczuć się lepiej i w konsekwencji dłużej żyć. Zmniejszenie guza za pomocą chemioterapii może również stanowić działanie przedoperacyjne, umożliwiające wycięcie go.
Kiedy nowotwór jest w zaawansowanym stadium, chemioterapię można stosować w celu złagodzenia objawów choroby, np. by zmniejszyć guz, który powoduje ucisk, a przez to ból. Nazywa się to opieką paliatywną. Przy tego typu opiece stosuje się także leki przeciw nudnościom oraz leki przeciwbólowe.
Czy większość osób umiera przez chemioterapię, a nie przez nowotwór?
Mężczyzna w analizowanym filmie stwierdza, że „większość ludzi, która jest poddawana chemioterapii, jest zabijana nie przez raka, ale przez chemioterapię” (czas nagrania 13:20). To popularny mit, obalony przez ekspertów znających się na leczeniu nowotworów.
Prof. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, w rozmowie z Polską Agencją Prasową (PAP) zwraca uwagę na to, że zasadność stosowania chemioterapii jest „konsekwentnie podważana przez osoby zajmujące się tzw. alternatywnymi terapiami w medycynie”. Według eksperta „do osób, które wygłaszają takie poglądy, nie przemawiają żadne racjonalne dowody”, a „w swoich wywodach posługują się zwyczajnymi kłamstwami”.
„Twierdzenie, że chemioterapia zabija więcej pacjentów niż rak, jest absurdalne. W istocie chemioterapia jest jedną z podstawowych metod leczenia nowotworów i ratuje życie setkom tysięcy ludzi na całym świecie”.
Prof. Jacek Jassem w wypowiedzi dla PAP
Informację, jakoby z powodu chemioterapii umierało więcej pacjentów onkologicznych niż w wyniku choroby, w krótkim wideo zdementowała również brytyjska organizacja Cancer Research UK. W materiale podano, że pomimo tego, że leczenie nie zawsze jest w stu procentach skuteczne, ogólnie – dzięki poddaniu się terapii – ludzie żyją dłużej (czas nagrania 00:16).
Nowotwór po chemioterapii rozwija się szybciej i to przez chemioterapię powstają przerzuty?
Z treści analizowanego nagrania wynika, że „nowotwór rozwija się dużo, dużo szybciej po chemioterapii”. Jak wskazywano: „mało tego, pojawiają się bardzo szybko przerzuty po chemioterapii (…) pojawia się niemal natychmiast bardzo silna grzybica całego układu” – dodaje mężczyzna (czas nagrania 13:36).
Nowotwór – właśnie ze względu na zasosowaną chemioterapię – nie rozwija się „dużo szybciej”. Jak podkreśla w komentarzu dla Demagoga dr hab. n. med. Monika Rucińska, stwierdzenia w filmie są niezgodne z prawdą.
„Nie jest prawdą, że nowotwór rozwija się dużo szybciej po chemioterapii. Chemioterapia zmniejsza ryzyko powstania przerzutów odległych, w żadnym razie ich nie powoduje, ani nie przyspiesza ich rozwoju. Chemioterapię stosuje się właśnie w celu zmniejszenia ryzyka powstawania przerzutów lub w przypadku ich obecności, w celu hamowania dalszego rozwoju”.
Dr hab. n. med. Monika Rucińska w komentarzu dla Demagoga
W odniesieniu do ewentualnego powstania infekcji grzybiczej po chemioterapii ekspertka wyjaśnia, że nie jest ona „niczym dziwnym w przypadku obniżonej odporności”. Zauważa przy tym, że „poddaje się ją leczeniu i jest przemijająca”.
Czy obliczanie skuteczności chemioterapii łącznie dla wszystkich nowotworów ma sens?
Zdaniem mężczyzny w omawianym filmie skuteczność chemioterapii jest „ekstremalnie niska” i wynosi „między 2 a 5 proc.” (czas nagrania 03:33). To nieprawda. Prowadzenie jednej statystyki dla wszystkich nowotworów mija się z celem, gdyż nie wszystkie metody leczenia są odpowiednie do zwalczania każdego typu nowotworu.
Jak zauważa w komentarzu dla nas dr hab. n. med. Monika Rucińska, „mówiąc o skuteczności, należy sprecyzować, co się ma na myśli – szansę na całkowite wyleczenie? Na zwiększenie skuteczności innego leczenia onkologicznego, np. radioterapii? Na zahamowanie dalszego postępu choroby? Na zmniejszenie ryzyka rozwoju przerzutów odległych? Na wydłużenie życia? O ile? Na poprawę jakości życia? Itd.”.
Skuteczność konkretnych metod leczenia zależy m.in. od typu nowotworu. W przypadku niektórych typów nowotworów chemioterapia jest bardziej skuteczna (np. rak jąder). W odniesieniu do innych typów choroby nie jest ona w stanie samodzielnie wyleczyć nowotworu, lecz może pomóc w połączeniu z innymi metodami (np. operacyjne leczenie raka piersi przy wsparciu chemioterapią).
Powodzenie leczenia zależy także od stadium nowotworu. Istnieją różne sposoby ich klasyfikowania – m.in. podział na zlokalizowane (ograniczone do jednego miejsca), regionalne (rozprzestrzenione na pobliskie węzły chłonne, tkanki lub narządy) i rozległe (rozprzestrzenione na odległe części ciała). Na skuteczność chemioterapii wpływa również wiek pacjenta, jego ogólny stan zdrowia oraz inne choroby, na które może cierpieć.
Prowadzenie statystyk utrudnia też fakt, że chemioterapia jest często wykorzystywana w terapii nowotworów w połączeniu z innymi metodami. Wówczas może zwiększać ich skuteczność. Dane z lat 2013–2014 pokazują, że 28 proc. pacjentów onkologicznych było poddanych chemioterapii jako podstawowej metodzie leczenia. Odsetek wszystkich osób, u których zastosowano chemioterapię, może być większy z uwagi na pacjentów, którzy z niej korzystają, ale nie z jako podstawowej metody leczenia.
Jaka jest prawdziwa przeżywalność pacjentów onkologicznych?
Przykładowa przeżywalność pacjentów onkologicznych w Stanach Zjednoczonych, uwzględniając 5-letni względny wskaźnik przeżycia, prezentuje się następująco dla konkretnych typów i stadiów nowotworów:
- nowotwory piersi: 99 proc. w przypadku nowotworów zlokalizowanych, 85 proc. w przypadku regionalnych i 26 proc. w przypadku rozległych,
- nowotwory płuc: 55 proc. w przypadku nowotworów zlokalizowanych, 27 proc. w przypadku regionalnych i 4 proc. w przypadku rozległych.
Dane te pochodzą z raportu American Cancer Society obejmującego lata 2016–2017.
Jak podaje organizacja Cancer Research UK, przeżycie pacjentów onkologicznych różni się znacząco w zależności od typu nowotworu. W przypadku nowotworów jąder wynosi 98 proc., podczas gdy w odniesieniu do nowotworów trzustki – nawet 1 proc. w zależności od momentu, kiedy wykryto nowotwór.
Czy skuteczność chemioterapii liczy się tylko w okresie pięciu lat?
W nagraniu zauważono, że za osobę wyleczoną uznaje się taką, która przeżyła do pięciu lat od poddania się chemioterapii (czas nagrania 03:42), przez co „gdyby tak spojrzeć z dłuższej perspektywy, to ta skuteczność kilkuprocentowa jeszcze znacząco się zmniejsza” (czas nagrania 04:02). Wypowiedź autora filmu stanowi manipulację.
Aby móc poprawnie zinterpretować statystyki dotyczące skuteczności leczenia onkologicznego, należy wiedzieć, że dokonuje się ich na różne sposoby. Jednym z nich jest wskaźnik przeżycia specyficzny dla nowotworu. Jest to odsetek pacjentów z określonym typem i stadium choroby, którzy nie zmarli z powodu nowotworu w określonym czasie – w ciągu roku, dwóch lat lub pięciu lat, przy czym najczęściej w badaniach stosuje się właśnie tę ostatnią wartość. Stąd w filmie pojawia się twierdzenie, że skuteczność chemioterapii określa się na podstawie liczby osób, które przeżyły pięć lat od chemioterapii.
Nie jest to jednak jedyny możliwy sposób gromadzenia statystyk dotyczących skuteczności leczenia onkologicznego. Istnieją także inne, a wśród nich: względny wskaźnik przeżycia (pod uwagę bierze się wszystkie zgony w pewnym okresie, nie zważając na ich przyczynę) i wskaźnik przeżycia wolnego od choroby (odsetek osób, u których w określonym czasie po leczeniu nie występują żadne objawy nowotworu).
Dane z raportu American Cancer Society za lata 2019–2021 wskazują, że większość osób, które przeżyły nowotwór (67 proc.), zdiagnozowano pięć lub więcej lat wstecz, 18 proc. z nich zostało zdiagnozowanych 20 lub więcej lat wstecz. Z kolei z danych z Anglii i Walii wynika, że połowa osób ze zdiagnozowanym nowotworem przeżywa co najmniej dziesięć lat. Na tym przykładzie można zauważyć, że nie wszystkie badania dotyczące przeżywalności pacjentów onkologicznych ograniczają się wyłącznie do pięciu lat.
Jak wygląda odporność po chemioterapii? Czy zwykłe przeziębienie może zabić?
Mężczyzna w filmie stwierdza, że „osoba, która jest poddawana chemioterapii, wystarczy, że zarazi się na jakąkolwiek chorobę zakaźną, zwykłe przeziębienie i może zginąć” (czas nagrania 07:16). Jest to stwierdzenie niemające potwierdzenia w faktach – odporność osób poddawanych chemioterapii jest niska, ale nie oznacza to, że przy kontakcie z bakteriami, wirusami czy grzybami wszyscy oni umierają.
Ekspertka uspokaja w tym zakresie. Dr hab. n. med. Monika Rucińska w komentarzu dla Demagoga wyjaśnia, że owszem „osoba, która jest poddawana chemioterapii, jest bardziej narażona na ewentualną infekcję (bakteryjną, wirusową, grzybiczą), ponieważ na skutek stosowanych leków może dochodzić do obniżenia odporności”. Podkreśla jednak, że:
„Stan odporności pacjenta leczonego chemioterapią jest ściśle monitorowany (np. przy pomocy badań laboratoryjnych krwi) i w razie potrzeby podejmowane są odpowiednie działania, np. izolacja pacjenta od potencjalnych źródeł infekcji, odroczenie kolejnego kursu chemioterapii do momentu powrotu liczby leukocytów do odpowiedniego poziomu, wdrażanie leczenia infekcji. Te działania są zazwyczaj skuteczne i rzadko dochodzi do poważnych powikłań zagrażających zdrowiu i życiu pacjenta”.
Dr hab. n. med. Monika Rucińska w komentarzu dla Demagoga
Podsumowanie
Twierdzenia głoszone w analizowanym filmie nie znajdują potwierdzenia w faktach. Co więcej, wiara w nie może przysporzyć realne problemy, co podkreślają eksperci w komentarzach dla nas. Wiarygodnych informacji na temat diagnozy i sposobów leczenia szukajmy u lekarzy i w rzetelnych publikacjach, w których informacje zostały zweryfikowane przez ekspertów – tych prawdziwych, a nie samozwańczych „ekspertów” z internetu.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter