Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Fakty o Ukrainie, o których się nie mówi? To głównie fałsze i manipulacje
Krążący w sieci łańcuszek zawiera liczne fałszywe i zmanipulowane informacje.
Fakty o Ukrainie, o których się nie mówi? To głównie fałsze i manipulacje
Krążący w sieci łańcuszek zawiera liczne fałszywe i zmanipulowane informacje.
- W mediach społecznościowych (m.in. na YouTubie i Facebooku) krąży tekst zawierający kilkanaście stwierdzeń na temat Ukrainy, stanowiących rzekomo „fakty, o których się nie mówi”.
- Informacje te dotyczą różnych tematów – od domniemanych kłamstw powielanych przez media na temat wielkości zniszczeń wojennych, przez oskarżanie uchodźców o sprowadzanie do Polski poważnych chorób, po odwołania do historii stosunków polsko-ukraińskich.
- Tylko kilka z zawartych w tekście stwierdzeń jest prawdziwych. Większość stanowią albo fałsze, albo manipulacje.
Z uwagi na bezprecedensową i niestabilną sytuację, w której się obecnie znajdujemy, warto mieć świadomość, że nasza przestrzeń informacyjna jest obszarem szczególnie podatnym na manipulacje, dezinformację oraz wzbudzanie paniki. Jednocześnie nie mamy czasu, aby wnikliwie analizować pojawiające się codziennie różnorodne przekazy medialne.
Istnieje jednak kilka dość prostych technik, które mogą nas obronić przed negatywnym wpływem przemęczenia informacyjnego (information fatigue), a także wynikającymi z niego niekorzystnymi zachowaniami w przestrzeni publicznej.
Najważniejszym środkiem wzmacniającym odporność na dezinformację jest świadomość powszechności tego zjawiska oraz wypracowanie własnych mechanizmów (czy wręcz nawyków) służących do jej intuicyjnej identyfikacji.
Dezinformacja opiera się na trzech elementach.
- Przedstawienie prawdziwych lub częściowo prawdziwych faktów.
- Jednak jest ono sprzeczne z podstawowymi zasadami wnioskowania naukowego lub po prostu zdrowego rozsądku poprzez m.in.:
- pomijanie ważnego kontekstu,
- wybiórczość (przedstawienie danych pasujących do tezy, tzw. cherry picking),
- zestawianie informacji pozbawionych kontekstu lub wzajemnego związku w celu podkreślenia rzekomej hipokryzji (tzw. whataboutism/tu quoque) lub dla udowodnienia domniemanego wykluczenia określonych tematów z debaty publicznej,
- używanie danych nieporównywalnych w celu wzmocnienia wrażenia podobieństwa lub kontrastu.
- A jednocześnie odwołuje się do:
- silnych emocji (np. lęku, brak kontroli, obawy przed podstępem),
- podstawowych intuicji politycznych (np. naturalnej skłonności do „patrzenia władzy na ręce”, sceptycyzmu wobec instytucji publicznych, zaniepokojenia stanem państwa wobec nadchodzących wyzwań jak np. kondycją służby zdrowia) oraz
- wad współczesnej debaty publicznej (np. infotainmentu – mieszania wiadomości z treściami rozrywkowymi, clickbaitów – zmanipulowanych tytułów/nagłówków zachęcających do kliknięcia, zaangażowania politycznego mediów, a także wynikającej m.in. z tych zjawisk preferencji dla horyzontalnych źródeł pozyskiwania informacji).
Teoria a praktyka, czyli jak twórcy dezinformacji manipulują, łącząc fakty z fałszywymi informacjami
Przyjmując te założenia, możemy przeprowadzić analizę przykładowego posta. Mniej więcej od połowy marca w internecie krąży tekst zawierający listę 17 stwierdzeń, rzekomo stanowiących fakty pomijane w debacie wokół wojny w Ukrainie. Wpis prawdopodobnie po raz pierwszy pojawił się na YouTubie na kanale Pan Nikt.
Internauci następnie udostępniali go w formie łańcuszka w różnych mediach społecznościowych, w tym na Facebooku, Twitterze i Wykopie.
Wpis zebrał sporo pozytywnych komentarzy, zwłaszcza na YouTubie. „Dziękuję za ten komentarz, jest Pan w gronie mniejszości która myśli po Polsku. Rzeczywiście to dziwna wojna, niby każdy ma telefon równierz żołnierze, korespondenci a od tygodnia jedne i te same obrazy i filmy puszczają. Bóg zapłać” – pisał jeden z odbiorców. „Jeśli chcą żeby wyglądało na wojnę, to znaczy że wszystko dogadali i jest uzgodnione. Jedno jest pewne, zarządzają naszą percepcją!” – stwierdził inny.
Nie wszędzie jednak łańcuszek spotkał się z równie przyjaznym przyjęciem. Przykładowo na Wykopie autor jedynego komentarza pod postem zwrócił uwagę, że treści zawarte w tekście nie są poparte źródłami.
Jak się okazuje, wpis w większości składa się z fałszywych i zmanipulowanych informacji. Postanowiliśmy się im przyjrzeć, wyjaśniając przy tym, jakie autor stosuje zniekształcenia dotyczące faktów i techniki manipulacji.
„Ukraina jest dwa razy większa od Polski, ma 600 000 kw” – prawie prawda
Powierzchnia Ukrainy wynosi 603 500 km2. Warto jednak zwrócić uwagę, że bez tymczasowo okupowanych przez Rosję Autonomicznej Republiki Krym i terenów tzw. ŁRL i DRL jest to ok. 560 tys. km2.
Polska ma natomiast 312 866 km2.
„Obrazy zniszczeń, które widzisz w TV to max 20 km kw” – fałsz
O ile nie da się jednoznacznie określić obszaru zniszczeń, bez wątpliwości można powiedzieć, że wynosi on więcej niż 20 km2.
Tylko miasto Mariupol, którego zabudowę zniszczono w co najmniej 90 proc., ma powierzchnię 243 km2. Podkijowski Irpień został zniszczony w 50 proc., a jego powierzchnia wynosi 115 km2. Innym przykładem jest Czernihów – miasto o powierzchni 79 km2 – zniszczone w 70 proc.
Zgodnie z danymi Państwowej Agencji Dróg Ukrainy wskutek działań wojennych zniszczono dotąd co najmniej 13 proc. (23 tys. km) dróg w tym kraju.
Dla porównania powierzchnia wiejskiej Gminy Bieliny w woj. świętokrzyskim to 88 km2.
Techniki manipulacyjne
- Styl. Stwierdzenie: „które widzisz w TV” odwołuje się do naturalnej podejrzliwości odbiorcy wobec przekazu medialnego i ograniczonego zaufania do instytucji publicznych. Jednocześnie oferuje natychmiastową gratyfikację – włącza do elitarnego kręgu posiadaczy wyjątkowej wiedzy (nie tej czerpanej z telewizji, „oficjalnych” środków masowego przekazu itp.).
- Brak fachowości. Komunikat zawiera oczywiście nieweryfikowalne stwierdzenie dotyczące obszaru „obrazu zniszczeń”. Nie da się miarodajnie określić skali zniszczeń wojennych, używając jednostek odnoszących się do przestrzeni (czym innym jest np. zaminowanie określonej liczby kilometrów kwadratowych gruntów rolnych, a czym innym zrujnowanie ostrzałem artyleryjskim takiej samej powierzchni zajętej przez osiedla mieszkaniowe czy obiekty infrastruktury krytycznej).
- Brak kontekstu. Po pierwsze, wojna wciąż trwa, a więc zakres szkód każdego dnia się zwiększa (co więcej, skala zniszczeń nie jest możliwa do jednoznacznej oceny w czasie rzeczywistym). Po drugie, obszarem działań wojennych jest teren całej Ukrainy, a prowadzone na różnych obszarach działania zbrojne różnią się od siebie. Mowa tu m.in. o:
- prowadzeniu bezpośrednich działań wojennych/frontowych (np. oblężenie Mariupola, walki o Izium, okolice Doniecka, Ługańska, Chersonia),
- obszarach, na których walki są prowadzone z mniejszą intensywnością lub na tę chwilę ustały, ale które zostały zniszczone (np. Kijowszczyzna) lub zaminowane przez wojska rosyjskie (np. Charków – zabudowa zniszczona w 15 proc., okolica zaminowana),
- obszarach ostrzałów rakietowych lub lotniczych – również na zachodzie Ukrainy (np. Lwów, Łuck, Dubne, Iwano-Frankiwsk, Jaworów, Włodzimierz Wołyński),
- obszarach działań dywersyjnych (np. neutralizacja rosyjskiej grupy dywersyjnej na Zakarpaciu w pobliżu granicy ze Słowacją i Węgrami),
- obszarach przemieszczania wojsk (np. obwód żytomierski, mikołajewski),
- obszarach, które były objęte działaniami zbrojnymi lub które są przewidywane jako tereny odwrotu, zaplecza, transportu, logistyki.
- Pominięcie ważnego kontekstu. Zestawienie dużego obszaru Ukrainy (prawdziwego) z małym „obrazem zniszczeń, które widzisz w TV” to komunikat, którego celem jest umniejszenie realnej skali katastrofy. Nadawca sugeruje, że wojna dotyka jedynie minimalnego, odizolowanego terenu, który media celowo wyolbrzymiają.
„To rząd Ukrainy powinien w pierwszej kolejności zapewnić swoim obywatelom schronienie na dużej części terenów nieobjętych działaniami wojennymi” – manipulacja
Prawdą jest, że władze państwowe odpowiadają za bezpieczeństwo „swoich” obywateli. Ten komunikat zostaje jednak zestawiony z:
- rzekomo dużym terytorium, którego nie dotyka wojna (podczas gdy obszarem działań wojennych jest terytorium całej Ukrainy),
- rzekomą obojętnością władz ukraińskich na cierpienie swoich obywateli (podczas gdy większość osób bezpośrednio poszkodowanych przez wojnę pozostała w Ukrainie pod opieką władz krajowych).
Ponadto należy mieć na względzie np. zobowiązania międzynarodowe (Konwencja genewska dotycząca statusu uchodźców) i prawo polskie (np. ustawa o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP), zgodnie z którymi Polska powinna udzielać pomocy osobom uciekającym przed wojną.
Techniki manipulacyjne
- Manipulacja danymi. Według danych Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) na 13 kwietnia 11,7 mln ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia domów, w tym 7,1 mln to tzw. uchodźcy wewnętrzni (internally displaced people), którzy uciekli przed wojną ze swoich domów, ale pozostali w kraju. Ok. 4,7 mln ludzi uciekło z Ukrainy przed wojną, z czego ponad 2,6 mln przybyło do Polski.
Innymi słowy, większość Ukraińców, którzy zostali bezpośrednio poszkodowani wskutek wojny po 24 lutego, pozostało w Ukrainie. Liczba ta nie uwzględnia dodatkowo ok. 1,5 mln uchodźców wewnętrznych, którzy opuścili m.in. tereny Donbasu wskutek działań wojennych z 2014 roku.
„Na Ukrainie jest ponad ćwierć miliona osób z HIV/AIDS, którym media mówią, że leków retrowirusowych starczy na kilka tygodni” – prawie prawda
Komunikat sugeruje, że HIV i AIDS to ta sama choroba, aby wzmóc zaniepokojenie odbiorcy poprzez odniesienia do skojarzeń i negatywnych stereotypów związanych z AIDS.
Techniki manipulacyjne
- Manipulacja danymi. HIV i AIDS to poważne wyzwania polityki zdrowotnej w Ukrainie. Zgodnie z danymi Wspólnego Programu Narodów Zjednoczonych Zwalczania HIV i AIDS (UNAIDS) nosicieli HIV w Ukrainie jest ok. 260 tys., a ok. 152. tys. spośród nich jest w trakcie terapii antyretrowirusowej. W marcu UNAIDS oceniało, że zapasy leków obecnych na Ukrainie wystarczą na 3 tygodnie, obecnie przyjmuje się, że zapasy starczą do końca kwietnia.
- Brak fachowości. HIV to nie AIDS. AIDS to końcowy etap nieleczonej choroby. Utożsamianie czy podkreślanie podobieństwa jednego z drugim ma na celu wzmożenie zaniepokojenia i negatywnych stereotypów związanych z AIDS. Takie sformułowanie powinno wzbudzić czujność odbiorcy co do fachowości nadawcy komunikatu. UNAIDS szacuje, że w 2020 roku w Ukrainie wskutek AIDS zmarło ok. 3 100 osób.
- Styl. Sformułowanie: „którym media mówią” pełni taką samą funkcję jak wyżej omówione stwierdzenie: „które widzisz w TV”.
- Brak kontekstu. Warto zwrócić uwagę, że od razu po wybuchu wojny UNAIDS rozpoczął międzynarodową akcję wsparcia dostaw lekarstw dla potrzebujących (co nie zostało uwzględnione w omawianym tekście).
„Mężczyźni którzy mogą opuścić Ukrainę, to Ci ze zwolnieniem ze służby. Nie są to tylko ojcowie dzieci 3+, ale również osoby serpozytywne HIV/AIDS, osoby z gruźlicą lekooporną i kiłą wrodzoną” – manipulacja
Zgodnie z dekretem prezydenta Ukrainy o wprowadzeniu stanu wojennego zakaz wyjazdu z kraju mężczyzn w wieku 18-60 lat nie obejmuje wielu kategorii osób. Wśród nich znajdują się m.in. mężczyźni dysponujący opinią komisji lekarsko-wojskowej o nieprzydatności do służby.
Oznacza to, że z obowiązku obrony ojczyzny zwolnieni są mężczyźni w wieku 18-60 lat, którym stan zdrowia uniemożliwia służbę wojskową (a nie tylko chorzy na wskazane choroby). Co więcej, mężczyźni z HIV, gruźlicą i kiłą wrodzoną mogą być wezwani do pełnienia ograniczonej służby wojskowej w stanie wojennym.
Wskazanie na te konkretnie choroby służy wzmocnieniu zaniepokojenia odbiorcy poprzez odniesienie do negatywnych skojarzeń i stereotypów związanych z HIV/AIDS, gruźlicą i kiłą.
Techniki manipulacyjne
- Manipulacja danymi. Konsekwencje wykorzystanej w komunikacie selektywności w doborze informacji można wskazać na dwóch poziomach. Po pierwsze, autor zwraca uwagę na choroby zakaźne i budzące negatywne emocje. Przy czym podstawą decyzji komisji wojskowo-lekarskiej uprawniającej do zwolnienia ze służby i wyjazdu za granicę może być wiele innych schorzeń wskazanych w przepisach o opiniowaniu komisji wojskowo-lekarskich Sił Zbrojnych Ukrainy (np. anemia, niektóre choroby tarczycy, niektóre choroby układu nerwowego, niektóre choroby psychiczne).
Paradoksalnie w stanie wojny niektóre przypadki gruźlicy, kiły wrodzonej czy HIV nie zwalniają z realizacji ograniczonego obowiązku obrony ojczyzny (tzn. chorzy nie będą mogli przekroczyć granicy). Decyzja jest wydawana indywidualnie na podstawie oceny konkretnego przypadku przez komisję wojskowo-lekarską.
Innymi słowy, teza, że „Ukrainę będą mogli opuścić mężczyźni zwolnieni ze służby ze względu na stan zdrowia” nie jest tak atrakcyjna dla nadawcy jak stwierdzenia odwołujące się do chorób, które mogą wywołać zaniepokojenie odbiorcy. Po drugie, ma podważać zaufanie odbiorcy do instytucji. Zamiast rzetelnej informacji o kategoriach osób objętych wyjątkiem od zakazu przekraczania granicy przekazany jest komunikat o rzekomym napływie mężczyzn z niebezpiecznymi chorobami.
2. Brak kontekstu. Na marginesie warto dodać, że według danych dotyczących liczby zarejestrowanych wniosków o nadanie statusu cudzoziemca uchodźcom z Ukrainy na 14 kwietnia 2022 roku 95,6 proc. tej populacji to kobiety i osoby poniżej 18. roku życia. Tylko 4,4 proc. to mężczyźni pomiędzy 18. a 65. rokiem życia. Nadawca komunikatu tymczasem stara się wykorzystywać typowe negatywne stereotypy towarzyszące masowej migracji (propagacja chorób, mężczyźni unikający służby wojskowej).
„Na Ukrainie jest 600.000 osób ze zdiagnozowaną gruźlicą lekooporną – czyli śmiertelną ( gruźlica jest nadal w pierwszej 10 chorób śmiertelnych)” – fałsz
Zgodnie z danymi ukraińskiego Ministerstwa Ochrony Zdrowia za 2021 rok na Ukrainie zarejestrowano 18 241 przypadki gruźlicy. Według danych z września 2021 roku 5 450 to przypadki lekooporne.
Obecnie gruźlica w większości przypadków jest możliwa do wyleczenia dzięki odpowiednio wczesnemu wykryciu i właściwej farmakoterapii, a rozprzestrzenianiu choroby zapobiega szczepionka. Według szacunków WHO nawet 85 proc. chorych może odzyskać zdrowie.
Niestety w przypadku niewłaściwego leczenia lub jego braku prątki gruźlicy uzyskują pełną lub częściową oporność na stosowane środki, co powoduje znaczne utrudnienia w odzyskaniu zdrowia oraz zwiększa ryzyko powikłań. WHO szacuje, że gruźlica lekooporna wyleczalna jest tylko w 59 proc.
Zgodnie z danymi WHO gruźlica (nie tylko lekooporna) nie jest jedną z dziesięciu najczęstszych przyczyn śmierci na świecie. Taka sytuacja ma miejsce wyłącznie w przypadku krajów o niskim i niższo-średnim dochodzie według kryteriów Banku Światowego (Ukraina zalicza się do tej ostatniej kategorii, ale jednocześnie gruźlica nie należy do najczęstszych przyczyn śmierci w tym kraju).
To prawda, że gruźlica stanowi jedno w poważnych wyzwań dla polityki zdrowotnej Ukrainy. Państwo to jest w europejskiej czołówce pod względem liczby zachorowań i odsetka przypadków lekoopornych. Według danych WHO za 2020 roku liczba wykrytych przypadków gruźlicy w Ukrainie wynosi 73 na 100 tys. mieszkańców. Dla porównania w Polsce wskaźnik ten wynosi 9,6 na 100 tys.
Techniki manipulacyjne
- Manipulacja danymi. Przytoczona w komunikacie liczba „600.000 osób ze zdiagnozowaną gruźlicą lekooporną czyli śmiertelną” pochodzi najprawdopodobniej z szacunków Polskiego Zespołu Humanitarnego ze stycznia 2018 roku dotyczących gruźlicy (ogółem, nie tylko lekoopornej).
Według oficjalnych danych w tym czasie w Ukrainie chorych na gruźlicę było 34 966 pacjentów, z czego ok. 8 tys. na odmianę lekooporną. Natomiast zgodnie ze statystykami ukraińskiego Ministerstwa Ochrony Zdrowia w 2018 roku w Ukrainie oficjalnie zarejestrowano 26 321 chorych. Na koniec 2018 roku odnotowano natomiast 7 515 przypadków lekoopornych. Liczba 600 tys. to nieaktualne szacunki sprzed 4 lat dotyczące gruźlicy, a nie bieżąca liczba zachorowań na gruźlicę lekooporną.
2. Brak fachowości. Nadawca komunikatu utożsamia gruźlicę z gruźlicą lekooporną (nie rozróżnia dwóch chorób, aby wzmocnić poczucie zagrożenia odbiorcy).
- Brak kontekstu. W 2021 roku – w stosunku do roku poprzedniego – w Ukrainie nastąpił wzrost liczby zachorowań na gruźlicę o 4,3 proc. Natomiast pomiędzy 2019 a 2020 rokiem spadek liczby zachorowań wyniósł aż 29,8 proc. Z powodu ograniczeń badań spowodowanych epidemią koronawirusa wynik ten może nie być jednak do końca miarodajny. Nie zmienia to jednak faktu, że długoterminową ogólną tendencję zachorowań na gruźlicę w Ukrainie można uznać za spadkową (więcej informacji: np. 1, 2). Jednocześnie warto zwrócić uwagę na systematyczne zwiększanie skuteczności diagnozowania i leczenia.
„Dochodzi wysoko zakaźny wirus żółtaczki typu C” – prawda
Prawda. Według szacunków Lekarzy bez Granic 3,6 proc. populacji na Ukrainie może być zarażona, co przewyższa europejską średnią (1,5 proc.).
„Nikt nie bada osób przekraczających teraz granicę… co powoduje śmiertelne zagrożenie” – manipulacja
To prawda, że przekraczający granicę nie podlegają badaniom. Stwierdzenie, że sytuacja ta powoduje „śmiertelne zagrożenie”, jest jednak wyolbrzymiona. Warto też zwrócić uwagę, że badania na granicy w sytuacji kryzysu humanitarnego byłyby praktycznie niemożliwe do wykonania (z uwagi na czasochłonność, skalę presji migracyjnej, możliwość zarządzania całym procesem).
Jednocześnie jednak w punktach recepcyjnych jest zorganizowana pomoc medyczna, uchodźcy dostali możliwość korzystania z publicznej (i u niektórych operatorów prywatnej) opieki zdrowotnej, a objęcie ich systemem PESEL usprawni m.in. monitorowanie sytuacji zdrowotnej oraz weryfikację/uzupełnienie szczepień, co powinno korzystnie wpłynąć na odporność tej populacji na niektóre ze wskazanych wyżej chorób.
Techniki manipulacyjne
- Brak kontekstu. Jeszcze przed 24 lutego liczbę Ukraińców na stałe przebywających w Polsce szacowało się między 1 a 2 mln (Selectivv, według danych z urządzeń mobilnych – 1,27 mln, PISM – 1-2 mln, PIE – 1,5 mln, GUS – 1,39 mln). Migracja po 2014 roku nie miała zauważalnego wpływu na skalę zachorowalności na wskazane choroby w Polsce. Przykładowo, utrzymuje się tendencja spadkowa zachorowalności na gruźlicę w Polsce.
- Styl. Oprócz wątpliwego stwierdzenia na temat „śmiertelnego zagrożenia” warto zwrócić uwagę na stylistyczne aspekty tej wypowiedzi. Użycie wielokropka sugeruje niedopowiedzenie, przerwanie toku wypowiedzi na ogół z powodu emocji, ujawnianie wystarczająco wymownego fragmentu większej całości (rąbka tajemnicy, skrawka „wiedzy tajemnej”). Daje to odbiorcy natychmiastową gratyfikację z uwagi na obcowanie z tajemnicą, a przy okazji utrwala nadrzędną pozycję nadawcy, który sugeruje, że dysponuje jeszcze szerszą wiedzą.
„Polskie Centrum HIV/AIDS już się uruchomiło – terapia, badania i leki mają być darmowe dla uchodźców” – prawda
Zgodnie z komunikatem Krajowego Centrum ds. AIDS obywatele Ukrainy przybywający do Polski w związku z rosyjską agresją mogą skorzystać z bezpłatnego leczenia antyretrowirusowego, a także darmowych leków w terapii poekspozycyjnej oraz testów w kierunku HIV.
Techniki manipulacyjne:
- Brak fachowości. Błąd w nazwie (Krajowe Centrum ds. AIDS, a nie „Polskie Centrum HIV/AIDS”) powinien zwrócić uwagę odbiorcy na rzetelność nadawcy komunikatu.
„W Polsce szacuje się, że jest 30 tyś osób zakażonych HIV w tym ok 5000 ze zdiagnozowanym AIDS. – Ukraina natomiast zakażonych zdiagnozowanych ma ćwierć miliona!” – fałsz
Przytoczone statystyki HIV/AIDS w Polsce dotyczą liczby wykrytych zachorowań od 1985 roku do 31 grudnia 2020 roku (ogółem odnotowano 26 488 przypadków HIV i 3 815 przypadków AIDS). Według danych z października 2021 roku leczeniem antyretrowirusowym objętych było ok. 14 459 pacjentów.
Natomiast dane dotyczące Ukrainy zostały zaprezentowane zgodnie ze stosowaną wcześniej metodą nierozróżniającą HIV od AIDS. Zgodnie z danymi Wspólnego Programu Narodów Zjednoczonych Zwalczania HIV i AIDS (UNAIDS) nosicieli HIV w Ukrainie jest ok. 260 tys., a ok. 152. tys. spośród nich jest w trakcie terapii antyretrowirusowej.
Techniki manipulacyjne
- Brak fachowości. Nadawca utożsamia HIV z AIDS w celu epatowania negatywnymi stereotypami i lękami dotyczącymi choroby oraz ingerencji w poczucie bezpieczeństwa odbiorcy.
„Kiła wrodzona jest też bardzo niebezpieczna i występowalność wzrosła w ostatnich latach o ponad 70 procent” – fałsz
Zachorowalność na kiłę utrzymuje się w Ukrainie (w 2019 roku 5,9 na 100 tys. ludności) na zbliżonym poziomie do Polski (6,0 na 100 tys. ludności).
W latach 2013–2017 zachorowalność na kiłę w Ukrainie systematycznie spadała, a porównanie statystyk z tego okresu z najnowszymi dostępnymi danymi wskazuje na utrzymanie tej tendencji.
Techniki manipulacyjne
- Manipulacja danymi. Wykorzystana we wpisie wartość 70 proc. została prawdopodobnie zaczerpnięta z badań ECDC dotyczących wzrostu występowania kiły w krajach EOW pomiędzy 2010 a 2017 rokiem. Choć pojawiają się doniesienia o wzroście liczby przypadków kiły wrodzonej (np. w USA, więcej danych tu), trudno połączyć te fakty z obecnym kryzysem migracyjnym na granicy polsko-ukraińskiej.
„Nikt, nikt nie przestrzega ludzi. Nikt nie uczula polskiego społeczeństwa aby zachować ostrożność, aby rodziny z małymi dziećmi i kobietą w ciąży unikały korzystania np. ze wspólnej toalety, wanny, naczyń z obcymi. kiła i gruźlica to choroby roznoszone również drogą kropelkową” – manipulacja
Instytucje międzynarodowe, właściwe organy administracji publicznej, agendy rządowe, organizacje pozarządowe, jak i prywatne podmioty ochrony zdrowia prowadzą stale kampanie dotyczące świadomości na temat niebezpieczeństw i przeciwdziałaniu chorobom zakaźnym (więcej informacji: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10).
Fakt, że nie posługują się przy tym kryterium rasowym, narodowościowym czy orientacji seksualnej, wynika m.in. z tego, że elementy te nie mają znaczenia w kontekście realizacji polityki zdrowotnej, a odwoływanie się do takich kryteriów mogłoby spełniać znamiona czynu zabronionego (np. art. 256 § 1 Kodeksu karnego).
Techniki manipulacyjne
- Styl. Nadawca posługuje się tzw. wielkimi kwantyfikatorami (nikt, każdy, zawsze, nigdy, wszędzie, nigdzie). Tego rodzaju stwierdzenia powinny budzić czujność odbiorcy z uwagi na zasadniczy brak tego typu „absolutnych” zjawisk w przyrodzie, a tym bardziej życiu społecznym.
- Styl. Nadawca odwołuje się do lęków dotyczących bezpieczeństwa oraz ingerencji w najpowszechniej wyznawane przez Polaków wartości (ochrona zdrowia, dobro rodziny). Epatowanie skojarzeniami dotyczącymi zagrożenia dla dzieci, kobiet w ciąży oraz niebezpieczeństw związanych z powszechnymi czynnościami powinno wzbudzić czujność odbiorcy, że nadawca usiłuje ingerować w podstawowe poczucie bezpieczeństwa.
„Nie rozumiem dlaczego jest powszechne przekonanie, że Ukraina jest bezpieczna dla Polski…. jakby historia temu przeczy” – manipulacja
Nie jest możliwa ocena tysiącletniego sąsiedztwa dwóch narodów w jednym zdaniu. Co więcej, najnowsze badania wskazują na jednoznacznie pozytywny stosunek Ukraińców do Polski.
Jak w przypadku relacji z każdym z naszych sąsiadów, we wspólnej historii Polaków i Ukraińców są karty negatywne (np. ludobójstwo na Wołyniu, wojna polsko-ukraińska w latach 1918–1919 czy akcja „Wisła”) oraz pozytywne (np. sojusz Piłsudski-Petlura, współpraca po 1991 roku, gdy Polska jako pierwszy kraj na świecie uznała niepodległość Ukrainy, unia brzeska czy unia hadziacka).
Jednym z najbardziej obrazowych przykładów świadczących o trudnych do jednoznacznej oceny dziejach sąsiedztwa jest życiorys Pawło Szandruka. Był to oficer armii rosyjskiej w I wojnie światowej, potem generał armii URL zasłużony w wojnie polsko-bolszewickiej i w wojnie obronnej 1939 roku (już jako pułkownik Wojska Polskiego), więzień Gestapo, a później kolaborant III Rzeszy (m.in. dowódca SS Galizien), który wypowiedział posłuszeństwo Niemcom. Dzięki osobistemu wstawiennictwu gen. Andersa uniknął niewoli sowieckiej (umożliwiono mu kapitulację wobec aliantów zachodnich), a w 1961 roku został odznaczony orderem Virtuti Militari.
Techniki manipulacyjne
- Brak fachowości. Próba całościowej i jednoznacznej oceny historycznych relacji polsko-ukraińskich (i ich wpływu na teraźniejszość) w jednym zdaniu powinny wzbudzić czujność odbiorcy co do fachowości nadawcy komunikatu.
- Styl. Nadawca komunikatu znów posługuje się wielokropkiem, którego funkcję omówiono powyżej. Ponadto używa słowa „jakby”, które należy uznać za próbę kamuflowania braku wiedzy. Autor nakłania do postawienia jednoznacznego sądu historycznego, ale jednocześnie ukrywa uzasadnienie, sugerując, że dysponuje informacjami, które nie są publicznie znane (zestawienie błędnego „powszechnego przekonania” z tajemniczą prawdą).
- Układ logiczny. Sekwencja wypowiedzi – od umniejszania skali katastrofy wojennej, poprzez wybiórcze i zmanipulowane dane dotyczące problemów zdrowotnych w Ukrainie płynnie przechodzące w jednoznaczną ocenę historyczną – powinny zwrócić uwagę odbiorcy na brak fachowości i specyficzne motywacje nadawcy.
- Brak kontekstu. Relacje polsko-ukraińskie są oczywiście bardzo skomplikowane, a dialog historyczny mierzy się z wieloma wyzwaniami (np. ocena działalności nacjonalistów ukraińskich, bilans polityki władz II RP wobec mniejszości ukraińskiej, wpływ sowieckiej historiografii).
Niemniej jednak w sondażu przeprowadzonym w marcu 2022 roku 96 proc. Ukraińców oceniło Polskę jako kraj przyjazny (najwyższy odsetek wśród innych państw). Natomiast zgodnie z badaniami przeprowadzonymi pod koniec 2021 roku 91,7 proc. Ukraińców uznało, że rozwijanie stosunków z Polską jest ważne (nr 1 wśród krajów świata, awans z 2. miejsca w 2020).
„Nie jestem ruskim trollem, przeciwnie! Nie będę kibicować merowi Kijowa, który nadal ma rosyjski paszport, jego dziadek Rodion Kliczko był oficerem NKWD, który został wysłany na polskie kresy by wprowadzać stalinizm, ojciec boksera był generałem armii radzieckiej, a sam słynny mistrz bokserski służył w rosyjskim wojsku….” – manipulacja
Nadawca komunikatu na podstawie fałszywych lub niepopartych danymi szczegółów biograficznych stawia wniosek, iż nie warto „kibicować merowi Kijowa”.
Rodion Kłyczko (dziadek Witalija Kłyczki) był milicjantem oraz od 1941 roku współpracownikiem NKWD. Działał jednak w miejscowości Smila na terenie obwodu czerkaskiego oraz na Żytomierszczyźnie, a tereny te wchodziły w skład Ukraińskiej Republiki Sowieckiej jeszcze przed II wojną światową, a podlegały władaniu polskiemu co najwyżej do II rozbioru (na marginesie, operacja polska NKWD, która rzeczywiście zebrała krwawe żniwo m.in. na Żytomierszczyźnie, miała miejsce w latach 1937–1938).
Innymi słowy, mimo że Rodion Kłyczko był funkcjonariuszem sowieckiego aparatu represji, brakuje dowodów na jego udział w „stalinizacji polskich kresów”. Jedyna informacja (aczkolwiek na podstawie źródła o niepotwierdzonej wiarygodności) dotycząca jego zbrodniczej działalności dotyczy udziały w sowieckiej operacji przesiedlenia tatarów krymskich do Kazachstanu.
Wołodymyr Kłyczko (ojciec Witalija Kłyczki) był oficerem armii sowieckiej, ale również generałem Sił Zbrojnych Ukrainy, jak i m.in. attaché wojskowym przy ambasadzie Ukrainy w Niemczech i NATO.
Nie ma żadnej informacji dotyczącej rzekomego rosyjskiego paszportu i służby w rosyjskiej armii Witalija Kłyczki. Jest to jednak wątpliwe. Zarzuty dotyczące podwójnego niemiecko-ukraińskiego obywatelstwa Wołodymyra (brata mera Kijowa) były dementowane podczas kampanii wyborczej w 2013 roku. Jedyna informacja dotycząca potencjalnej służby wojskowej Witalija to fakt, iż zdobył srebrny medal na wojskowych mistrzostwach świata w 1994 roku (ale jako reprezentant Ukrainy).
Techniki manipulacyjne
- Styl. Sformułowanie: „Nie jestem ruskim trollem, przeciwnie!” sugeruje, że nadawca komunikatu spodziewa się, że jego poglądy mogą sugerować niejasne afiliacje polityczne, oraz odczuwa potrzebę legitymizacji własnych twierdzeń poprzez odniesienie się do kontekstów antykomunistycznych lub antyrosyjskich.
Na marginesie warto zwrócić uwagę, że jednym z wyróżników inspirowanej przez Rosję i Białoruś dezinformacji w kierunku polskim jest unikanie argumentacji (jawnie) prorosyjskiej. Z uwagi na uwarunkowania historyczne tego rodzaju narracje nie są w Polsce skuteczne. W zamian za to odwołują się one do kontekstów antyzachodnich i antyukraińskich, związanych z polskimi traumami historycznymi (np. Jałta, postawa aliantów w 1939 roku) czy po prostu polaryzujących społeczeństwo (np. bieżące spory polityczne, relacje Polski z UE, kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej).
2.Układ logiczny. Przytoczenie w tym przypadku rzekomych szczegółów biograficznych jednego z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce polityków ukraińskich (którego partia nie ma jednak zbyt dużego poparcia na tamtejszej scenie politycznej, pomimo relatywnie wysokiego osobistego zaufania wśród obywateli) pozwala na odwołanie się do prostych, intuicyjnych skojarzeń odbiorcy, ponieważ wizerunek Kłyczki jest jednym z najbardziej eksponowanych w medialnych przekazach wojennych w naszym kraju.
Budzące wątpliwości szczegóły z przeszłości (dotyczące m.in. przodków Kłyczki) i sugestia, że mer Kijowa ponosi osobistą odpowiedzialność za losy swoich przodków, służą do podważenia jego obecnego zaangażowania w obronę Kijowa, a jednocześnie mają uzasadniać brak poparcia nadawcy dla wysiłku zbrojnego Ukraińców.
Podsumowanie
Układ logiczny wypowiedzi
Kolejność przytaczanych w komunikacie informacji powinna wzbudzać czujność odbiorcy. Nadawca płynnie przechodzi od minimalizowania wymiaru katastrofy wojennej, przez informacje dotyczące chorób występujących w Ukrainie, do oceny historii stosunków polsko-ukraińskich i lustracji przodków popularnego w Polsce ukraińskiego polityka.
W ten sposób nadawca stara się robić wrażenie eksperta o szerokiej wiedzy, która dodatkowo – jak sugeruje autor – jest wykluczana z debaty publicznej. Jednakże warto zwrócić uwagę, że nadawca zestawia ze sobą selektywnie dobrane dane (w większości zmanipulowane lub wprost fałszywe), które nie mają ze sobą wyraźnego związku.
Tym samym selektywność komunikatu wydaje się mieć określony cel. Odwołanie do niebezpiecznych i zakaźnych chorób ma wywołać w odbiorcy niepokój („zachowanie dobrego zdrowia”, obok „szczęścia rodzinnego”, jest uznawane za jedną z najważniejszych dla Polaków wartości). Tym bardziej znaczące jest odniesienie do tego aspektu w kontekście emocji społecznych spowodowanych pandemią koronawirusa (oraz równie bezprecedensowej sytuacji wojny na pełną skalę w państwie sąsiednim).
Pozbawione logicznego uzasadnienia zestawienie powyższej informacji z sugestiami dotyczącymi historycznych resentymentów oraz skali obecnej presji migracyjnej służy do sformułowania wzbudzającego lęk komunikatu, który można zrekonstruować według następującego wzoru: Ukraińcy, którzy historycznie stanowili zagrożenie dla Polaków, wykorzystują wyolbrzymioną przez media sytuację wojenną, aby szerzyć w naszym kraju groźne choroby.
Tego rodzaju komunikat oferuje jednocześnie prostą kompensację i wzmocnienie poczucia kontroli (zaburzonego poprzez naturalne zaniepokojenie lub lęk wywołany niestabilną sytuacją).
Po pierwsze, wprowadza w krąg posiadających „wiedzę tajemną”. Odbiorcy oferowana jest natychmiastowa gratyfikacja. Otrzymuje on informacje, które pomagają mu usystematyzować dynamiczny, skomplikowany, pełen sprzeczności i wzbudzający niepokój obraz świata według prostych kryteriów (a jednocześnie nagradza, legitymizując poczucie wyjątkowości oparte na przekonaniu o rozpoznaniu „ukrytych” determinant obecnej sytuacji).
Po drugie, podaje jednoznaczne remedium na wzmożone poczucie lęku, zaburzenia pewności i sprawczości. W ten sposób komunikat sugeruje, że brak poparcia dla Ukraińców może pomóc zminimalizować poczucie zagrożenia. Skoro uznamy, że wojna jest de facto wymysłem mediów, a Ukraińcy od zarania dziejów są wrogimi dla Polaków nosicielami zaraźliwych chorób, mamy prostą racjonalizację dla braku poparcia dla uchodźców zza Bugu.
Faktografia
Mimo że na pierwszy rzut oka trudno wychwycić lub zweryfikować fałszywe i zmanipulowane informacje pojawiające się w komunikacie, czujność odbiorcy powinien wzbudzić dość oczywisty brak fachowości nadawcy.
Skalę zniszczeń wojennych trudno jest zmierzyć w kilometrach kwadratowych, a podane w komunikacie „20 km kwadratowych” stanowi manipulację (Gmina Bieliny ma powierzchnię 88 km kw.). Podobnie z utożsamianiem przez nadawcę HIV z AIDS oraz gruźlicy z gruźlicą lekooporną. Wątpliwości budzą również uogólnione tezy takie jak podsumowanie stosunków między dwoma narodami w jednym zdaniu. Łączenie informacji dotyczących chorób zakaźnych z czynnikami etnicznymi może z kolei rodzić skojarzenia ze znanymi z przeszłości wzorami propagandy (np. 1, 2, 3, 4).
Leksyka i styl
Mimo że uchwycenie takich czynników wymaga wnikliwości odbiorcy, warto zwrócić uwagę na łatwo dostrzegalne znaki ostrzegawcze.
Po pierwsze, nawet w tak zwięzłym komunikacie znajduje się kilka odniesień do objawiania „prawd” rzekomo wykluczonych z debaty publicznej. Nadawca podkreśla, że jego komunikat jest niezależny i odrębny od nacechowanego negatywnie „oficjalnego” przekazu (zwroty: „powszechne przekonanie”, „nikt nie mówi”, „to co widzisz w TV”).
Po drugie, nadawca stosuje liczne wielokropki, wykrzyknienia oraz tzw. wielkie kwantyfikatory. Są to środki stylistyczne służące do wzbudzenia emocji u odbiorcy (zaciekawienie tajemnicą, strach, lęk, paradoks, hiperbola).
Po trzecie, operuje chwytami retorycznymi oraz skrótami myślowymi, których celem jest kamuflowanie uzasadnienia (a właściwie jego braku) radykalnej tezy lub zestawiania nieporównywalnych danych oraz wartości.
Rekonstrukcja
W obecnym brzmieniu komunikat w sposób zawoalowany ma udowodnić tezę, że pomoc udzielana Ukraińcom jest niebezpieczna i niekorzystna dla Polaków. Oczywiście, jak każda dezinformacja, omawiany tekst stara się odnosić do faktów, zjawisk i realnych wyzwań – odpowiednio nimi manipulując lub zestawiając z informacjami fałszywymi.
Dla uwydatnienia wskazanego kontrastu przedstawiamy dwa warianty, jak mógłby brzmieć ten komunikat, gdyby pozbawić go przewodniej tezy.
- Szacunki z końca marca wskazują, że ponad 12 mln Ukraińców zostało bezpośrednio poszkodowanych przez wojnę. Obecnie wiadomo, że liczba uchodźców wynosi ponad 4,7 mln. Z tej liczby ok. 2,6 mln przebywa w Polsce. Fakt, że sytuacja zdrowotna w Ukrainie odbiega w niektórych aspektach od polskich standardów (zakres szczepień obowiązkowych, epidemia HIV/AIDS czy gruźlicy), powinien być brany pod uwagę przez polskie władze przy kształtowania polityki migracyjnej.
lub
- Szacunki z końca marca wskazują, że ponad 12 mln Ukraińców zostało bezpośrednio poszkodowanych przez wojnę. Obecnie wiadomo, że liczba uchodźców wynosi ponad 4,7 mln. Z tej liczby ok. 2,6 mln przebywa w Polsce. Jest to sytuacja bezprecedensowa w powojennej historii naszego kraju. Mimo pozytywnego wizerunku Polski i Polaków wśród Ukraińców warto, aby nasze społeczeństwo było świadome możliwych wyzwań wynikających z masowej migracji, które mogą mieć źródła zarówno w odmiennych poglądach na wspólną historię sąsiednich narodów, jak i czynnikach społeczno-ekonomicznych (np. propagacja gruźlicy stanowiącej problem w Ukrainie czy większa liczba wykroczeń itp.).
Podsumowując, możliwe jest przekazanie informacji, do których odwołuje się komunikat, w sposób rzetelny i podkreślający realne wyzwania obecnej sytuacji. Innymi słowy, zniekształcenia i manipulacje, których dopuszcza się nadawca, służą udowodnieniu założonej przez niego antyukraińskiej tezy, a nie uczciwej diagnozie problemów, wynikającej z wojny i kryzysu migracyjnego.
Stygmatyzacja i wtórna wiktymizacja
Komunikat jednoznacznie wskazuje na Ukraińców jako źródło problemu, z którym muszą się zmierzyć Polacy. Zgodnie z logiką omawianego wywodu historycznie wrodzy naszemu narodowi Ukraińcy, wspierani przez bierność własnego państwa, wykorzystują wyolbrzymioną przez oficjalny dyskurs publiczny sytuację wojenną do migracji oraz rozsiewania chorób zakaźnych wśród Polaków.
Komunikat przemilcza realne źródło obecnego kryzysu, tzn. zbrojną napaść Rosji na Ukrainę. Odwołanie do rosyjskiego kontekstu pojawia się w omawianym tekście tylko w celu odparcia potencjalnych zarzutów sprzyjania politycznym planom Moskwy.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter