Sprawdzamy wypowiedzi polityków i osób publicznych pojawiające się w przestrzeni medialnej i internetowej. Wybieramy wypowiedzi istotne dla debaty publicznej, weryfikujemy zawarte w nich informacje i przydzielamy jedną z pięciu kategorii ocen.
Jaka część rachunku za prąd to „unijne eko-podatki”? Sprawdzamy
Jaka część rachunku za prąd to „unijne eko-podatki”? Sprawdzamy
Unia Europejska = droga energia. 40-50% rachunku za prąd to unijne eko-podatki.
- Janusz Kowalski w swojej wypowiedzi odnosi się do wpływu systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS) na ceny prądu. Skontaktowaliśmy się z politykiem z prośbą o przedstawienie danych potwierdzających jego wyliczenia. Otrzymaliśmy odpowiedź, w której nie znaleźliśmy jednak potwierdzenia przywołanych przez niego danych.
- System ETS powstał, by zmniejszyć ilość emitowanych do atmosfery gazów cieplarnianych. Dzięki niemu do 2050 roku Unia Europejska ma osiągnąć neutralność klimatyczną (s. 9).
- Opłaty za emisję dwutlenku węgla uiszczają jedynie spółki zanieczyszczające środowisko. System ETS generuje także przychody, które przeznaczane są na cele klimatyczne i które uznaje się za koszt wytworzenia prądu.
- Opłata ETS ma wpływ na koszt wytworzenia energii elektrycznej i tym samym na jej cenę dla konsumenta. Według obliczeń Forum Energii przygotowanych na prośbę Demagoga koszt CO2 w miesięcznym rachunku za energię elektryczną przeciętnego gospodarstwa domowego w pierwszej połowie tego roku to około 15 proc. Tym samym wypowiedź Janusza Kowalskiego uznajemy za fałsz.
Czym są „eko-podatki”?
Poseł Janusz Kowalski z Suwerennej Polski 30 kwietnia jako gość telewizji wPolsce.pl przestrzegał przed wzrostem cen energii. „Dlaczego w ogóle ceny energii są tak wysokie?” – pytał Janusz Kowalski. I sam sobie odpowiedział: „Dlatego, że jesteśmy sztucznie opodatkowani przez Unię Europejską (…) podatkiem od emisji CO2 w ramach tzw. unijnego handlu emisjami”. Zapis fragmentu wywiadu trafił na oficjalnego konto polityka w serwisie X i na TikToku, gdzie dodatkowo możemy przeczytać, że „40-50% rachunku za prąd to unijne eko-podatki”.
Przedstawiciele Zjednoczonej Prawicy od lat używają terminu „podatek” (1, 2, 3) w odniesieniu do systemu EU ETS (Emissions Trading System) w wypowiedziach krytykujących politykę klimatyczną UE.
W swojej wypowiedzi polityk wskazał także, że rządowa tarcza ochronna, ograniczająca ceny energii, obowiązywać będzie jedynie do 30 czerwca 2024 roku. Założenia projektu przedłużającego to wsparcie rząd zaprezentował tydzień później, 7 maja. Następnie, 15 maja, został przyjęty przez Sejm projekt ustawy o bonie energetycznym oraz o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia cen energii elektrycznej, gazu ziemnego i ciepła systemowego. Obecnie w Senacie trwają prace nad ustawą. To od dalszych prac Parlamentu, a następnie od decyzji Prezydenta RP zależy wejście tego prawa w życie.
Co składa się na cenę prądu?
Na końcową cenę prądu, która widnieje na rachunkach Polaków, składa się kilka elementów. Są to: koszty zakupu energii elektrycznej, opłaty dystrybucyjne i przesyłowe, a także podatki i inne opłaty.
Wliczone w cenę energii podatki to m.in. VAT i akcyza. Jak podaje Eurostat, łączne opodatkowanie prądu dla gospodarstw domowych jest w Polsce jednym z największych w Europie. W drugiej połowie 2023 roku średnie opodatkowanie prądu na Starym Kontynencie wynosiło 21,8 proc., w Polsce natomiast przekroczyło barierę 45 proc.
Wspomniane wcześniej opłaty za emisję dwutlenku węgla nie są jednak podatkiem, a stanowią część kosztów zakupu energii elektrycznej. Płacić muszą je wyłącznie podmioty zanieczyszczające środowisko. Dodatkowo system ETS generuje przychody, które pozwalają na redukcję innych nakładanych na cenę energii elektrycznej obciążeń finansowych.
Warto zaznaczyć, że opłaty za energię elektryczną różnią się w zależności od taryfy, czyli wybranego planu cenowego. Dzięki możliwości wyboru taryfy ceny prądu mogą być takie same w ciągu całej doby albo tańsze w określonych godzinach. Ostateczny koszt energii elektrycznej jest również inny w zależności od tego, czy dostarczana jest ona do gospodarstw domowych czy do przedsiębiorstw.
Ile wynosi maksymalna cena prądu?
Cena prądu, którą płaci każdy z konsumentów, nie jest jednak pełną opłatą za jego wytworzenie. Opłaty za energię są od początku 2023 roku dotowane przez państwo. Przyjęte przez Sejm w grudniu 2023 roku rozwiązania osłonowe, mające na celu ochronę najbardziej wrażliwych odbiorców energii elektrycznej gazu i ciepła, pozwoliły na utrzymanie do połowy 2024 roku maksymalnych cen prądu dla gospodarstw domowych na poziomie 412 zł za MWh.
Według zapowiedzi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i zgodnie z założeniami rządowego projektu ustawy okres obowiązywania maksymalnej ceny za energię elektryczną zostanie przedłużony na drugą połowę 2024 roku. Dla gospodarstw domowych ma zostać ona ustalona na poziomie 500 zł za MWh (s. 37).
Janusz Kowalski w swojej wypowiedzi wspomniał o rachunkach za prąd. W związku z tym w tej analizie sprawdzamy wpływ systemu handlu obligacjami do emisji CO2 na koszty prądu, które ponosi konsument, z uwzględnieniem działania tarczy ochronnej na cenę energii elektrycznej.
Jaki procent rachunku za prąd stanowi opłata ETS?
Fundacja Forum Energii opublikowała w lutym 2022 roku wyliczenia dotyczące struktury miesięcznego rachunku za prąd w gospodarstwie domowym na rok 2022. Wówczas udział kosztów CO2 w rachunku konsumenta wyniósł około 23 proc.
Na naszą prośbę analitycy Forum Energii obliczyli komponenty rachunku za energię elektryczną w pierwszej połowie 2024 roku. Na podstawie przekazanych przez ekspertów tego zespołu wyliczeń możemy stwierdzić, że koszt CO2 w rachunku za energię elektryczną przeciętnego gospodarstwa domowego (tj. zużywającego do 2000 kWh) w pierwszej połowie tego roku wyniósł około 15 proc.
Rachunek przeciętnego gospodarstwa domowego za energię elektryczną zawiera w sumie kilkanaście pozycji, które są przedstawione na wykresie autorstwa Forum Energii. Warto jednak pamiętać, że z uwagi na pozostające w mocy zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych, wszystkie koszty związane ze sprzedażą energii elektrycznej zostały obniżone o 40 proc. w stosunku do tych, które byłyby ponoszone bez subsydiowania.
Do obliczenia udziału opłaty ETS w końcowym rachunku niezbędne jest podkreślenie różnicy pomiędzy kosztem wytwarzania energii elektrycznej a końcową ceną prądu. Rachunek za energię elektryczną obejmuje nie tylko opłatę za jej wytworzenie i sprzedaż, lecz także za dystrybucję. Spośród tych kategorii jedynie cena sprzedaży energii (na którą składają się koszty CO2, paliwa czy inne koszty zmienne) jest pomniejszona – dzięki działaniu tarczy energetycznej. Kwoty za dystrybucję prądu pozostają niezmienne.
Analitycy Forum Energii na potrzeby analizy rachunku przeciętnego gospodarstwa domowego wzięli pod uwagę uśrednioną taryfę G11 klienta PGE z Warszawy. Przedstawiony na wykresie udział kosztów CO2 w rachunku to ilość zużytej energii pomnożona przez jej emisyjność i cenę CO2. Szczegółowe założenia obliczania struktury miesięcznego rachunku za prąd w gospodarstwie domowym zaprezentowane zostały w zeszłorocznej analizie fundacji.
Jakich danych użył Janusz Kowalski?
Skontaktowaliśmy się również z posłem Januszem Kowalskim i zapytaliśmy o źródło przedstawionych danych. W udzielonej odpowiedzi poseł Zjednoczonej Prawicy podkreślił, że Polska boryka się z wielkim deficytem uprawnień CO2. Stwierdził, że koszty zakupu tych uprawnień firmy elektroenergetyczne finansują z własnych środków bądź obarczają nimi odbiorców. Zaprezentował także dane dotyczące właśnie praw do emisji dwutlenku węgla, które pozyskał w ramach zapytania skierowanego do minister klimatu i środowiska.
W odpowiedzi na zapytanie posła Kowalskiego Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało, że deficyt uprawnień utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie. Przekazane w ramach odpowiedzi dane (ich wyjaśnienie dostępne jest tutaj) pokazują, że w 2022 roku zapotrzebowanie na uprawnienia do emisji wyniosło 184 145 848. W tym czasie Polska sprzedała ich 118 983 204, co oznacza, że deficyt wyniósł 65 162 644 jednostek. Średnia cena uprawnień wyniosła wówczas 80,82 euro, co oznacza, że wartość tego niedoboru wyniosła ponad 24 miliardy złotych.
Rok później liczba sprzedanych uprawnień wyniosła 119 918 993. Całkowite zapotrzebowanie na emisję osiągnęło poziom 153 003 560 uprawnień, a deficyt osiągnął poziom 33 084 567. Wartość deficytu wyniosła ponad 12 miliardów złotych.
Jak podaje Ministerstwo Klimatu i Środowiska, przyczyną utrzymującego się deficytu uprawnień do emisji CO2 jest zbyt wolne tempo transformacji polskiej energetyki i przemysłu.
Dane przesłane nam przez posła Janusza Kowalskiego nie odnoszą się jednak bezpośrednio do udziału opłaty za emisję CO2 w końcowym rachunku konsumenta. Prawdą jest, że w Polsce utrzymuje się deficyt uprawnień do emisji. Nie oznacza to jednak, że opłata za emisję CO2 zawarta w kosztach produkcji energii elektrycznej stanowi 40-50 proc. kwoty rachunku za prąd.
Jak działa system ETS?
Unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2 powstał w 2005 roku (na podstawie Dyrektywy nr 2003/87/WE). Jego celem jest przeciwdziałanie zmianom klimatu poprzez ograniczenie ilości gazów cieplarnianych, które emitowane są do atmosfery przez producentów energii, niektóre sektory przemysłu czy linie lotnicze.
Według Europejskiego Zielonego Ładu, przedstawionego w 2019 roku przez Komisję Europejską, do 2050 roku Unia Europejska ma osiągnąć neutralność klimatyczną. Przedstawiony w 2021 roku pakiet „Gotowi na 55”, a następnie rozporządzenia przyjęte przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej założyły redukcję emisji o co najmniej 55 proc. do 2030 roku w porównaniu z poziomem z 1990 roku (s. 9).
W ramach tych ustaleń powtórzono również, że celem Unii Europejskiej jest zmniejszenie ilości emitowanych gazów cieplarnianych do poziomu zero netto w terminie do końca 2050 roku, a następnie dążenie do osiągnięcia ujemnych emisji (s. 9).
W ramach systemu EU ETS wprowadzono odgórny limit emisji CO2, który mogą osiągnąć przedsiębiorstwa. Ograniczenie to jest sukcesywnie obniżane, co sprawia, że podmioty zmuszone są do zmiany swoich źródeł energii na bardziej ekologiczne lub do pozyskiwania dodatkowych uprawnienia do emisji. Dzięki tym działaniom na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego zmniejsza się ilość gazów cieplarnianych emitowanych do atmosfery.
Zagadnienia te szerzej opisaliśmy w naszych poprzednich analizach (1, 2).
Na czym polega handel emisjami ETS?
Firmy, które przekroczą limity emisji CO2, mogą nabyć dodatkowe uprawnienia do niej od innych podmiotów, które swoich limitów nie wykorzystały. Liczba dostępnych uprawnień do emisji jest konsekwentnie zmniejszana, a ich cena zależy od korelacji popytu i podaży.
Takie transakcje odbywają się za pośrednictwem specjalnych giełd (1, 2) i pozwalają na uniknięcie kar ze strony Komisji Europejskiej. Po odliczeniu prowizji za sprzedaż dochody z tych aukcji przekazywane są państwom członkowskim, które są zobowiązane do zainwestowania przynajmniej połowy z pozyskanych środków na cele klimatyczne (s. 18). Od 1 stycznia 2025 roku państwa członkowskie będą musiały przeznaczyć wszystkie dochody ze sprzedaży uprawnień na cele związane z ochroną klimatu (s. 43).
Jaki jest wpływ handlu emisjami na ceny prądu?
Prawa do emisji CO2 sprzedawane są na rynku z dostępnej puli podzielonej pomiędzy państwa członkowskie i odpowiednie fundusze. Zyski państw członkowskich w 50 proc. przeznaczane są na cele klimatyczne (s. 18). Część przedsiębiorstw, które są narażone na tzw. ucieczkę emisji, dostaje darmową pulę uprawnień. Polska oprócz tego otrzymuje także dodatkowy przydział bezpłatnych uprawnień na modernizację źródeł wytwarzania energii elektrycznej (str. 26). Zasady przydzielania tych uprawnień zmieniają się jednak na przestrzeni lat i zależą od okresu rozliczeniowego przewidywanego przez system EU ETS.
Przedsiębiorstwa w Polsce kupują więcej uprawnień do emisji, niż rząd ich sprzedaje. Wynika to z wykorzystania darmowych uprawnień, które zostały im przydzielone. Jak podają analitycy Biura Maklerskiego Pekao, polskie spółki elektroenergetyczne w samym 2022 roku wydały na zakup praw do emisji CO2 na rynku prawie 69 miliardów złotych. Oznacza to, że firmy te wydają na zakup praw do emisji więcej pieniędzy, niż zarabia na ich sprzedaży państwo polskie.
Kwoty, które spółki elektroenergetyczne wydają na handel uprawnieniami do emisji CO2, mogą mieć więc wpływ na końcowe ceny energii elektrycznej. Warto podkreślić, że koszty te są jednak efektem niedostatecznych postępów w transformacji energetycznej.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter