Sprawdzamy wypowiedzi polityków i osób publicznych pojawiające się w przestrzeni medialnej i internetowej. Wybieramy wypowiedzi istotne dla debaty publicznej, weryfikujemy zawarte w nich informacje i przydzielamy jedną z pięciu kategorii ocen.
„Lex Tusk” jak komisje w innych krajach?
„Lex Tusk” jak komisje w innych krajach?
Mamy komisje w tych sprawach (wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo państwa – przyp. Demagog), także i śledcze, powołane w różnych krajach. Jest taka komisja we Francji. Przesłuchiwała już chociażby byłego premiera Fillona, przesłuchiwała panią Marine Le Pen. Mamy taką komisję, akurat ds. Nord Stream, powołaną w Meklemburgii-Pomorzu Przednim w Niemczech, w landzie niemieckim.
- Prezydent Duda po podpisaniu ustawy o utworzeniu komisji ds. rosyjskich wpływów argumentował, że podobne działają już we Francji i niemieckim landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie.
- I rzeczywiście, oba wskazane kraje mają parlamentarne komisje śledcze, które badają wpływy obcych mocarstw (1, 2). Różnią się jednak one istotnie od tej, która ma zostać utworzona w Polsce.
- W obu europejskich komisjach zasiadają parlamentarzyści. Do polskiej komisji może zostać powołana osoba, która nie jest ani posłem, ani senatorem.
- Komisja we Francji ma odzwierciedlać reprezentatywność Zgromadzenia Narodowego. Natomiast w Polsce uznano, że nie ma potrzeby, by w komisji znaleźli się przedstawiciele wszystkich partii.
- Niemiecka komisja powstała w celu wyjaśnienia konkretnych wątpliwości związanych z budową Nord Stream 2. Z kolei komisję we Francji powołano na wniosek opozycji. Polska komisja to inicjatywa partii rządzącej, niepoprzedzona konkretnymi zdarzeniami w kraju.
- Żadna z wymienionych przez Andrzeja Dudę komisji nie otrzymała uprawnień, którymi dysponują wyłącznie prokuratury, sądy czy policja. Tymczasem komisja w Polsce będzie mogła m.in. zlecać przeszukania pomieszczeń.
- Polska komisja ma szersze kompetencje i inną strukturę niż te we Francji i Niemczech. Z tego powodu nie można stawiać między nimi znaku równości. W związku z tym wypowiedź prezydenta oceniamy jako manipulację.
29 maja Andrzej Duda zapowiedział, że podpisze ustawę o utworzeniu komisji do spraw zbadania rosyjskich wpływów i skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. Decyzja ta wywołała kontrowersje: negatywnie komentowała ją opozycja, zaniepokojenie wyraził także Departament Stanu USA. Dlaczego?
Przeciwnicy ustawy wskazują, że może być ona wykorzystana do zablokowania kandydatur polityków opozycji w wyborach, co w swoim oświadczeniu podnosi Departament Stanu USA. Media nazwały ustawę „Lex Tusk” z powodu obawy, że jest ona wymierzona w lidera PO, silnego oponenta PiS w zbliżających się wyborach parlamentarnych.
Pojawia się też argument, że ustawa łamie kilka przepisów Konstytucji RP – zdaniem Naczelnej Izby Adwokackiej nie powinna ona zaistnieć w demokratycznym państwie prawnym.
Duda o innych komisjach śledczych w Europie
Andrzej Duda uzasadniał swoją decyzję m.in. tym, że Rosja w przeszłości na różne sposoby próbowała ingerować w politykę innych krajów i wciąż rozbudowuje swoje wpływy. Powiedział też, że podobne rozwiązania walki z rosyjskimi działaniami zastosowały już Francja i niemiecki land Meklemburgia-Pomorze Przednie. Taki argument podnoszą także inni przedstawiciele obozu władzy (1, 2).
Francja ma parlamentarną komisję śledczą, która bada wpływy obcych mocarstw na francuskich liderów opinii, przywódców lub na partie polityczne. Przesłuchała ona wspomnianych przez Dudę polityków: byłego premiera Francji Francoisa Fillona i Marine Le Pen.
Prezydent wskazał także na niemiecki land, Meklemburgię-Pomorze Przednie, gdzie również powołano parlamentarną komisję śledczą. Bada ona powiązania rządu kraju związkowego oraz Fundacji Klimat i Ochrona Środowiska MV z rosyjskim koncernem Gazprom. Chodzi o budowę Nord Stream 2.
Podstawowe informacje wskazują, że rzeczywiście w Europie są podobne komisje śledcze i działanie Polski nie jest niczym nowym. Sprawa wygląda inaczej, gdy przebadamy, jak działają komisje śledcze w Niemczech i we Francji, a jak ma działać ta w Polsce.
„Lex Tusk” a europejskie komisje śledcze
Przede wszystkim wspomniane wyżej komisje śledcze są parlamentarne, a więc składają się z członków parlamentu – polityków wybranych przez obywateli w demokratycznych wyborach. W dokumencie powołującym francuską komisję wskazano nawet, że:
„Ze względu na niezwykle delikatny charakter tej komisji proponuje się, aby Prezydium i uprawnienia wykonywane przez jego członków ściśle odzwierciedlały reprezentatywność Zgromadzenia Narodowego”.
To też oznacza, że komisja nie może składać się np. z przedstawicieli tylko jednej partii. We francuskiej komisji przewidziano aż 30 miejsc. Z kolei w polskiej komisji może zasiąść osoba niebędąca ani posłem, ani senatorem. Komisja ma składać się z 9 członków, których mogą zgłaszać kluby parlamentarne, ale żaden przepis nie zabezpiecza przed sytuacją zasiadania w komisji przedstawicieli tylko jednej partii.
Kolejna istotna różnica to uprawnienia. Wspomniane wyżej parlamentarne komisje śledcze z Francji i Niemiec mogą przesłuchiwać osoby podejrzewane o współpracę z obcym państwem, ale nie mają takich uprawnień jak policja, prokuratura czy sądy.
W dokumencie powołującym francuską komisję jest mowa o tym, że jeśli członkowie zidentyfikują przypadki złamania prawa, powinni to zgłosić organom ścigania. Podobnie w Niemczech. Jak czytamy na stronie komisji śledczej w sprawie powiązań z Gazpromem, jej „praca jest podobna do pracy sądów, ale nie ma oskarżonych. Celem jest wyłącznie wyjaśnienie faktów”.
Inaczej przedstawia się sytuacja w polskiej komisji ds. rosyjskich wpływów. Jak pisaliśmy już na łamach Demagoga, jej członkowie będą mogli np. nałożyć na osobę zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi. Tego typu zakaz to kara wynikająca z Kodeksu karnego, choć w ustawie o komisji jest mowa o „środkach zaradczych”.
Komisja będzie miała też dostęp do dowolnych dokumentów, w tym do materiałów sądowych czy informacji z działań operacyjnych, nawet jeśli są one niejawne. Będzie miała także możliwość wystąpienia do prokuratora z wnioskiem o przeszukanie pomieszczeń lub o zajęcie rzeczy w celu zabezpieczenia dowodu w sprawie.
Te uprawnienia skrytykowała Prokuratura Generalna, a konstytucjonaliści uważają, że to naruszenie zasad trójpodziału władzy.
Manipulacja prezydenta Andrzeja Dudy
Różnią się także okoliczności, w których rozwiązania są przyjmowane. W Meklemburgii-Pomorzu Przednim komisja powstała, aby wyjaśnić konkretną sprawę: powiązania Gazpromu z Fundacją Klimatu i Ochrony Środowiska. Była więc następstwem wystąpienia poważnych podejrzeń.
Z kolei we Francji komisja śledcza ds. ingerencji obcych państw została powołana przez opozycję. To ważna różnica, bo ustawa powołująca komisję ds. rosyjskich wpływów w Polsce to inicjatywa partii rządzącej. Do tego tuż przed wyborami parlamentarnymi, co wpływa na ocenę całego przedsięwzięcia.
Według sondażu dla Wirtualnej Polski ponad 60 proc. ankietowanych uważa, że ustawa to „przedwyborcza zagrywka, która ma za zadanie dyskredytować przeciwników politycznych”.
W związku z tym wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy oceniamy jako manipulację. Wskazał on, że w Europie działają podobne komisje do tej, która ma zostać powołana w Polsce, ale pominął istotne różnice. W ostatecznym rozrachunku nie można stwierdzić, że Polska poszła w ślady Francji czy Meklemburgii-Pomorza Przedniego.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter