Omawiamy ważne fakty dla debaty publicznej, a także przedstawiamy istotne raporty i badania.
Fałszywi eksperci są wśród nas. Mogą podać się za kogokolwiek
Kilka godzin – tyle czasu zajęło stworzenie fikcyjnego eksperta, którego artykuł opublikowano w specjalistycznych mediach. Aby go zdemaskować – wystarczyła minuta. Do wykreowania postaci, która poda się za naukowca, lekarza czy dziennikarza, wcale nie potrzeba sztucznej inteligencji.
Fot. Pixabay
Fałszywi eksperci są wśród nas. Mogą podać się za kogokolwiek
Kilka godzin – tyle czasu zajęło stworzenie fikcyjnego eksperta, którego artykuł opublikowano w specjalistycznych mediach. Aby go zdemaskować – wystarczyła minuta. Do wykreowania postaci, która poda się za naukowca, lekarza czy dziennikarza, wcale nie potrzeba sztucznej inteligencji.
Wspomnianym ekspertem – specjalistą do sprawy rynku ropy i gazu – był Piotr Niewiechowicz, dzieło dziennikarzy portalu Energetyka24: Piotra Maciążka i Jakuba Wiecha. W 2018 roku podali się za Niewiechowicza i uzyskali informacje o szczególnym znaczeniu dla spółek energetycznych, weszli w kontakt z politykami, a nawet opublikowali artykuł w jednym z największych portali biznesowych w Polsce.
Morświny zagrażające Baltic Pipe na „jedynce”
Tekst dotyczył możliwego wpływu budowy gazociągu Baltic Pipe na morświny. Dziennikarze – podając się za Piotra Niewiechowicza – napisali do redaktora naczelnego jednego z największych portali biznesowych w Polsce z pytaniem, czy zgodziłby się opublikować artykuł. Odpisał: „Bardzo dobre to jest” i tekst wkrótce pojawił się na portalu – w najbardziej widocznym miejscu strony, na tzw. jedynce.
W tekście nie naniesiono żadnych zmian. „Morświny zablokują Baltic Pipe?” – widniało w tytule. Niewiechowicz więc doczekał się publikacji, podczas gdy jedyną rzeczą wskazującą na jego istnienie i wiedzę w zakresie energetyki było jego konto na Twitterze.
– Samo utworzenie konta zajęło kilka minut, ale znajdowały się na nim wpisy z sześciu miesięcy – mówi Demagogowi Jakub Wiech. W ten sposób dziennikarze chcieli uwiarygodnić swoją postać i jak się okazało, tyle wystarczyło, chociaż Niewiechowicz nie miał nawet zdjęcia swojej twarzy na profilu. – Aby dowiedzieć się, że postać ta jest fikcyjna, wystarczyło sprawdzić samo jej nazwisko, które nie występuje w Polsce – zaznacza Wiech.
Nie zrobiła tego jednak ani redakcja, ani politycy i pełnomocnicy przedstawicieli rządu, z którymi Niewiechowicz korespondował.
Artykuły fikcyjnego dziennikarza wciąż dostępne
Jeszcze mniej wysiłku włożono w stworzenie Krzysztofa Suwarta, dziennikarza portalu Wirtualna Polska, który poza nim nie istniał. Suwart nie miał konta w żadnym medium społecznościowym, nic nie było wiadomo o jego doświadczeniu, za to szybko można było się zorientować, jakie ma sympatie polityczne.
W 2019 roku dziennikarz portalu OKO.press Sebastian Klauziński pisał nt. państwowego Funduszu Sprawiedliwości, którym dysponuje Ministerstwo Sprawiedliwości. Zauważył, że niejaki Krzysztof Suwart na łamach WP podejmuje ten temat regularnie.
– Suwart zawsze pisał o Funduszu Sprawiedliwości w sposób pozytywny. Zainteresowało mnie to i zapytałem o tego dziennikarza pracowników portalu. Usłyszałem wtedy, nieoficjalnie oczywiście, że Suwartów jest wielu – wspomina w rozmowie z Demagogiem.
Dziennikarz OKO.press na początku 2020 roku opublikował tekst, w którym udowadnia, że Suwart nie istnieje i został wymyślony po to, aby promować Ministerstwo Sprawiedliwości na łamach portali Wirtualna Polska i Money.pl, należących do tego samego właściciela. Po co? Ponieważ dziennikarze, rzeczywiście pracujący w redakcji portalu, nie chcieli podpisywać się pod artykułami.
Krzysztof Suwart podpisał się m.in. pod tekstami pt. „Miliony z Funduszu Sprawiedliwości. Na sprzęt medyczny dla dwóch kluczowych szpitali”, „Fundusz Sprawiedliwości pomaga ofiarom przestępstw. Są pieniądze na ośrodki pomocy”, ale także pod artykułem o wyposażeniu łazienek.
Ponadto nieistniejący dziennikarz we wrześniu 2018 roku przeprowadził wywiad z Marcinem Romanowskim, dyrektorem Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości. Co ciekawe, wszystkie te publikacje wciąż są dostępne na portalach, o czym Klauziński dowiaduje się od Demagoga. Jest tym zaskoczony.
Chociaż początkowo Wirtualna Polska utrzymywała, że dziennikarz OKO.press przekazał nieprawdę, to po ujawnieniu całej sprawy Tomasz Machała został odwołany z funkcji redaktora naczelnego i wiceprezesa Wirtualnej Polski. W oświadczeniu potwierdzono, że publikowano artykuły pod pseudonimami Krzysztof Suwart i Krzysztof Major.
Galeria fikcyjnych postaci. Brylują „naukowcy”
To tylko wybrane przykłady fikcyjnych ekspertów z ostatnich lat. Było ich więcej. W 2017 roku świat nauki podbiła naukowczyni Anna Olga Szust, wymyślona przez polskich badaczy. Na potrzeby eksperymentu przygotowano jej życiorys, który opublikowano przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza.
Okazuje się, że zainteresowanie współpracą ze zmyśloną naukowczynią było duże – 48 pism naukowych wyraziło chęć współpracy z Anną O. Szust, chociaż wszystkie jej publikacje czy wystąpienia na konferencjach naukowych zostały wyimaginowane. W 2023 roku dziennikarze Onetu opisali sprawę Adama Pabisia, stałego eksperta wielu mediów, w których podawał się za lekarza. Do autorów zgłosiło się wielu oszukanych pacjentów, którym Pabiś obiecał leczenie szumów usznych. Po nagłośnieniu przypadków sprawą zajęła się prokuratura.
Również w tym roku wyróżniono fikcyjną ekspertkę, o czym pisaliśmy na naszych łamach. Osobowością roku została Agata Bąk, koordynatorka zespołu badawczego „Invisible Women in AI”, stworzona przez aktywistkę Watchdog Polska z pomocą sztucznej inteligencji. Bąk wygrała w plebiscycie organizowanym przez „Dziennik Bałtycki” i „Głos Pomorza”, należące do Grupy Polska Press.
Każdy dzień traktujmy jak prima aprilis
Co (kto) zawiodło we wszystkich wymienionych wyżej przykładach? Prawdziwi eksperci – którzy powinni zorientować się, że pomagają w promocji osób, w rzeczywistości nieistniejących. Albo – jak w przypadku Krzysztofa Suwarta – standardy etyczne dziennikarzy, którzy umyślnie wprowadzali czytelników w błąd.
– Myślę, że takich zmyślonych dziennikarzy jak Krzysztof Suwart może być więcej. Chociaż ten przypadek był czymś więcej, bo chodziło tutaj także o związki z władzą – komentuje dziennikarz Sebastian Klauziński. – Ufam, że nagłośnienie tego przypadku, zniechęciło redakcje do podobnych praktyk. Wirtualna Polska wyciągnęła wnioski – dodaje.
Jak mogą zachować się czytelnicy, w przypadku gdy dziennikarzom szkoda czasu na fact-checking? Podstawowa zasada: czujność. – Zachowujmy się tak, jakby każdy dzień był 1 kwietnia. Wtedy podajemy w wątpliwość wszystkie informacje, jakie do nas docierają. Tak powinno być codziennie – radzi dziennikarz Jakub Wiech.
Klauziński dodaje: – Każdy ekspert, dziennikarz ma konta na social mediach. Warto więc je sprawdzić. Zawsze można napisać także do redakcji, jeśli jakiś ekspert czy dziennikarz wzbudzi nasze podejrzenia.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter