Strona główna Analizy „Rejestr ciąż” zostaje. Za rządów PiS był nazywany zagrożeniem

„Rejestr ciąż” zostaje. Za rządów PiS był nazywany zagrożeniem

– Myślę, że robią to po to, żeby zmusić te wszystkie kobiety, które mają ciążę i płody na tyle chore, że nie są w stanie przeżyć, do rodzenia – mówiła jeszcze dwa lata temu Izabela Leszczyna, komentując wprowadzenie przez rząd PiS tzw. rejestru ciąż. Teraz resort zdrowia, którego jest szefową, z rejestru wycofać się nie chce, ale zapowiada zmiany.

Kobieta w ciąży u lekarki

fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog

„Rejestr ciąż” zostaje. Za rządów PiS był nazywany zagrożeniem

– Myślę, że robią to po to, żeby zmusić te wszystkie kobiety, które mają ciążę i płody na tyle chore, że nie są w stanie przeżyć, do rodzenia – mówiła jeszcze dwa lata temu Izabela Leszczyna, komentując wprowadzenie przez rząd PiS tzw. rejestru ciąż. Teraz resort zdrowia, którego jest szefową, z rejestru wycofać się nie chce, ale zapowiada zmiany.

Ministerstwo Zdrowia poinformowało 6 sierpnia Polską Agencję Prasową, że nie prowadzi obecnie prac legislacyjnych zmierzających do zmiany przepisów rozporządzenia, które wprowadziło tzw. rejestr ciąż. Jednak trzy dni później resort zdrowia zapowiedział, że planuje nowelizację rozporządzenia, tak aby informacja o ciąży mogła być przekazana do Systemu Informacji Medycznej tylko za zgodą pacjentki.

Chodzi o rozporządzenie z 2022 roku dotyczące sposobu i terminów przekazywania danych do Systemu Informacji Medycznej. Rozszerzono wtedy katalog danych przekazywanych do systemu m.in. o informację o ciąży (s. 2). Uzgodnienia i konsultacje projektu trwały od listopada 2021 roku. W ich trakcie politycy ówczesnej opozycji wyrażali podejrzenia, że taki rejestr może zostać wykorzystany do walki z aborcją.

Oburzenie „rejestrem ciąż”. Co mówili politycy?

Wśród dawnych przeciwników „rejestru ciąż” znajdziemy polityków i polityczki, którzy tworzą dziś koalicję rządzącą. Ówczesny senator PO Krzysztof Brejza już w listopadzie 2021 roku alarmował na portalu X o planach wprowadzenia rejestru – pisał, że będą mieli do niego dostęp prokuratorzy i służby

Z kolei Donald Tusk, w komentarzu z czerwca 2022 roku dotyczącym zmian w rozporządzeniu, powiedział, że mogą one służyć dobrym i złym zadaniom. – Prawdziwym problemem, jeśli chodzi o rejestr ciąż, jest kto i w jakim celu ten rejestr wprowadza. I PiS nie ukrywa, że chodzi przede wszystkim o kontrolę donoszenia ciąży, o kontrolę polskich kobiet i o straszenie prokuraturą. To nie jest pierwszy raz, kiedy to prokurator, policjant i czasami biskup mają się zajmować Polką w ciąży – mówił Tusk [czas nagrania: 00:29].

Co ważne, przewodniczący PO wówczas podkreślił, że jego ugrupowanie chce zapewnić pełną autonomię, wolność i godność Polkom, które zdecydowały się na macierzyństwo.

Były też ostrzejsze komentarze. Borys Budka, wiceprzewodniczący PO, już po publikacji rozporządzenia napisał na portalu X: „Rejestr ciąż – zamiast pomagać i otaczać opieką, wolą inwigilować i zastraszać. Rok 1984 na wyciągnięcie ręki”. Polityk nawiązał do słynnego dzieła George’a Orwella pt. „Rok 1984” o dystopijnym świecie, w którym obywatele są pod całkowitą kontrolą.

Obecna minister zdrowia Izabela Leszczyna również negatywnie wypowiadała się na temat zbierania informacji o ciążach obywatelek. W wypowiedzi dla Wirtualnej Polski stwierdziła, że rząd PiS wprowadza rejestr po to, aby zmusić kobiety do rodzenia chorych dzieci. – Chcą zmusić kobiety polskie do niewyobrażalnego cierpienia – stwierdziła [czas nagrania: 00:12].

„Rejestr ciąż” tak, ale w innym państwie. Tyle że niewiele się zmieniło

Posłanki KO Małgorzata Kidawa-Błońska (obecnie marszałkini Senatu), Katarzyna Lubnauer (sekretarz stanu w MEN) i Kamila Gasiuk-Pihowicz (europosłanka) po wprowadzeniu zmian w rozporządzeniu zorganizowały konferencję w Sejmie, na której mówiły, że PiS chce kontrolować kobiety. Tak jak Donald Tusk, tak też Małgorzata Kidawa-Błońska podkreślała, że wprowadzenie takiego rejestru „w normalnym, demokratycznym kraju” nie byłoby niczym zaskakującym [czas nagrania: 0:29].

W dalszej części wypowiedzi dzisiejsza marszałkini zwróciła uwagę na fakt, że po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku zaostrzono w Polsce prawo aborcyjne. Od tego czasu ciążę legalnie można przerwać tylko w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia matki lub gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego (art. 4a). Usunięto przesłankę do legalnej aborcji w sytuacji, gdy stwierdzono ciężkie i nieodwracalne upośledzenie płodu. 

Sytuacja jednak się nie zmieniła, bo prawo aborcyjne nie uległo zmianie. Co prawda pojawiło się kilka koncepcji jego liberalizacji, które opisaliśmy w osobnej analizie, ale na razie żadna z nich nie przeszła przez Sejm. W lipcu doszło do głosowania nad projektem dekryminalizacji pomocnictwa w przerwaniu ciąży. Został on odrzucony: przeciw było 218 osób, a za – 215.

Wśród przeciwnych projektowi był wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz i 23 innych posłów i posłanek PSL i Trzeciej Drogi. W ogóle nie głosowało trzech posłów KO: Roman Giertych, Krzysztof Grabczuk i Waldemar Sługocki.

Jak tłumaczył się resort kiedyś, a jak tłumaczy się teraz?

Ministerstwo Zdrowia kierowane przez Adama Niedzielskiego wyjaśniało, że dane gromadzone w Systemie Informacji Medycznej „nie służą żadnym instytucjom do analizy stanu zdrowia konkretnego pacjenta czy grupy pacjentów, a zbieranie ich ma na celu wyłącznie wymianę informacji pomiędzy pracownikami medycznymi, podejmującymi leczenie konkretnego pacjenta” [pogrubienie tekstu – Demagog]. 

– SIM umożliwia wymianę informacji medycznych wyłącznie między podmiotami wykonującymi działalność leczniczą i tylko w zakresie danych konkretnych pacjentów – wyjaśniono w odpowiedzi do Rzecznika Praw Obywatelskich.

Ministerstwo podkreślało, że nie ma mowy o żadnym rejestrze ciąż. „Prosimy wszystkie media o odpowiedzialność za słowo. Dziś nie wchodzi w życie żaden rejestr ciąż. Takowego nigdy nie było, nie ma i nie będzie. W związku z wymogami na szczeblu Komisji Europejskiej, dla dobra pacjentów i pacjentek rozbudowujemy jedynie elektroniczną Kartę Pacjenta” – pisał resort w serwisie X.

Podobnych argumentów użyło Ministerstwo Zdrowia w usuniętym już ze strony komunikacie sprzed kilku dni. Napisano, że dane z SIM, w tym o ciąży, służą personelowi medycznemu i są potrzebne np. w sytuacji zagrożenia życia pacjenta. Podkreślono, że decyzję o udostępnieniu tych danych podejmuje pacjent.

„Informacje o ciąży pacjentki, zawarte w SIM, służą wyłącznie dostosowaniu terapii do stanu ciężarnej pacjentki i są niezbędne w procesie leczenia, w szczególności gdyby była ona nieprzytomna” – czytamy w komunikacie. Tutaj również przywołano Komisję Europejską i przygotowane przez nią przepisy o Karcie Pacjenta. 

Presja przyniosła skutki? Rząd ostatecznie zapowiada zmiany w rejestrze

Informacja o tym, że mimo dawnej krytyki obecny rząd nie ma planów związanych ze zniesieniem lub reformą tzw. rejestru ciąż, obiegła media, które cytowały doniesienia zdobyte przez PAP (1, 2, 3). Jednak w materiale „Faktów” TVN z czwartku 8 sierpnia pojawiła się informacja o planowanych zmianach

Rzecznik Ministerstwa Zdrowia podaje w tym materiale, że informacje o ciąży będą gromadzone „tylko w przypadku, jeśli kobieta wyrazi taką wolę” [czas nagrania: 00:50]. Pod koniec wypowiedzi dowiadujemy się, że projekt zmian dotyczący tzw. rejestru ciąż może pojawić się jeszcze w tym miesiącu [czas nagrania: 03:00]. Z materiału TVN nie wynika, skąd dziennikarze mają takie informacje. 

O weryfikację tych doniesieniem poprosiliśmy Ministerstwo Zdrowia. W odpowiedzi ministerstwo skierowało nas do nowego komunikatu opublikowanego na stronie resortu. Potwierdza on to, co padło w materiale „Faktów”: będzie nowelizacja rozporządzenia, która sprawi, że informacja o ciąży trafi do SIM tylko i wyłącznie na życzenie pacjentki.

Projekt znowelizowanego rozporządzenia, zgodnie z komunikatem, ma zostać opublikowany jeszcze w sierpniu.

Panoptykon sprawdził, co dzieje się z danymi. Obawy były nieuzasadnione? 

W grudniu 2021 roku Fundacja Panoptykon zajmująca się cyberbezpieczeństwem alarmowała, że w pierwotnym kształcie zmian proponowanych przez Ministerstwo Zdrowia istnieje obawa, że dostęp do danych o Polkach w ciąży będą mieli także prokuratorzy i sędziowie.

Już w marcu tego roku ta sama organizacja poinformowała, że od powstania rejestru prokuratura ani razu do niego nie sięgała. Tak wynika z odpowiedzi przekazanej fundacji przez Centrum e-Zdrowia, dysponenta i operatora Systemu Informacji Medycznej.

Trudno ocenić, czy oznacza to, że po ponad roku funkcjonowania znowelizowanego rozporządzenia intencje dawnego kierownictwa resortu zdrowia okazały się czyste. Być może znaczenie miała presja ówczesnej opozycji, na co zwracała uwagę obecna minister edukacji Barbara Nowacka [czas nagrania: 20:00]. 

Nie oceniamy intencji. Czekamy na propozycje zmian ze strony obecnej minister zdrowia. Zgodnie z aktualną deklaracją mają doprowadzić one do jeszcze lepszej ochrony wrażliwych danych pacjentek.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!