Strona główna Analizy Śmierć botom i prawdzie? Nowa polityka weryfikacji Twittera

Śmierć botom i prawdzie? Nowa polityka weryfikacji Twittera

Jak pomysł Elona Muska na potwierdzanie wiarygodności użytkowników może wpłynąć na weryfikację informacji?

Fot. Brett Jordan / Pexels / Modyfikacje: Demagog.org.pl

Śmierć botom i prawdzie? Nowa polityka weryfikacji Twittera

Jak pomysł Elona Muska na potwierdzanie wiarygodności użytkowników może wpłynąć na weryfikację informacji?

„Obecny system lordów i wieśniaków na Twitterze dzielący ludzi na tych, którzy mają i nie mają niebieskiego znaczka, to bzdura”. Tak Elon Musk, nowy właściciel Twittera, zapowiedział, że posiadanie zweryfikowanego konta na jego platformie stanie się wkrótce częścią pakietu premium. Już niedługo, za niebieski znaczek potwierdzający, że konto rzeczywiście prowadzi osoba podająca się za jego właściciela, trzeba będzie zapłacić osiem dolarów miesięcznie

Informacja ta wywołała zaniepokojenie części dziennikarzy i ekspertów, którzy od początku śledzą przejęcie Twittera przez jednego z najbogatszych ludzi na świecie. Wraz z możliwością wykupienia sobie prawa zweryfikowanego konta pojawiają się pytania, czy tego typu rozwiązanie nie stanie się wkrótce zagrożeniem dla wiarygodności informacji?

O co chodzi z tą całą weryfikacją konta?

Wszystko zaczęło się od niewinnego żartu polegającego na udawaniu celebrytów. W pierwszych latach istnienia platformy ktoś postanowił podszyć się pod Shaquille’a O’Neilla, znanego amerykańskiego koszykarza. Popularny „Shaq” nie miał wówczas jeszcze swojego oficjalnego profilu. Kłopot w tym, że osoba podszywająca się pod niego wysyłała tweety i wiadomości w imieniu zawodnika. Z podobnym problemem w tamtym czasie borykał się np. brytyjski aktor Ewan McGregor.

W związku z tymi problemami w 2009 roku Twitter na swoim blogu ogłosił, że rozpoczyna testowanie nowego rozwiązania. Mała niebieska ikonka obok nazwy profilu miała być potwierdzeniem tego, że dane konto prowadzi osoba, której tożsamość została potwierdzona. Jeden z pierwszych takich symboli pojawił się obok nazwy konta amerykańskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (CDC).

Weryfikowanie konta na Twitterze służyło przede wszystkim zabezpieczeniu przed podszywaniem się. Prosty symbol przy nazwie pozwalał szybko rozpoznać, czy mamy do czynienia z prawdziwą opinią danego polityka, dziennikarza czy aktywisty. Jednocześnie przez lata sami użytkownicy zwracali uwagę na błędy związane np. z niejasnymi zasadami weryfikacji czy na przyznawanie zbyt dużej liczby niebieskich odznaczeń. Nieprecyzyjne zasady dotyczące weryfikacji kont poskutkowały np. nadaniem niebieskiego symbolu zwolennikom białej supremacji w USA. Z tego powodu w 2017 roku platforma wstrzymała tę praktykę do momentu zmiany jej warunków.

Choć Elon Musk twierdzi, że kwestia weryfikacji konta wynika z chęci naprawy systemu „lordów i wieśniaków”, to trzeba przypomnieć, że w 2021 roku Twitter ogłosił, że każdy może zgłosić się z prośbą o weryfikację swojego konta.

Zmiana polityki Twittera utrudni fact-checking

Niebieski symbol świadczący o tym, czy dane konto rzeczywiście należy do danej osoby, jest jednym z kluczowych elementów weryfikowania informacji. W naszej pracy nierzadko trafialiśmy na tweety, autorami których miały być osoby publiczne. Okazywało się, że pochodzą one z kont podszywających się pod nie, a co za tym idzie – niezweryfikowanych. W ten sposób analizowaliśmy rzekome wypowiedzi Adama Niedzielskiego, Anny Zalewskiej, Anny-Marii Żukowskiej czy Ryszarda Czarneckiego

Zgodnie z nową polityką Twittera wystarczy zapłacić, aby dostać oznaczenie weryfikacji. W ten sposób sprawdzenie, czy dana osoba rzeczywiście jest autorem danego tweeta, będzie utrudnione.

W czym eksperci widzą zagrożenie wynikające z nowej polityki weryfikacji kont?

„Sytuacja, w której rosyjski rząd kupuje kilka tysięcy zweryfikowanych kont na Twitterze po 8 dolarów, aby promować dezinformację, wydaje się oczywista” – napisał na swoim Twitterze amerykański politolog Ian Bremmer. Jest to tylko jeden z przykładów reakcji ekspertów na zapowiadane zmiany na Twitterze. Swoje zaniepokojenie wyraził również Chris Krebs, były dyrektor amerykańskiej agencji ds. cyberbezpieczeństwa:

„Głównym problemem związanym z nową ofertą Twitter Blue jest to, że wcześniej zweryfikowane logo było wyznacznikiem zaufania, tj. »potwierdzaliśmy, że osoba jest tym, za kogo się podaje«. Teraz jest to »bierzemy ich kasę oraz wierzymy im na słowo«. Tuż przed wyborami, gdzie źródło informacji jest niezwykle ważne, stanowi to poważne ryzyko”.

Chris Krebs

Swoją krytyczną opinię Krebs wyraził także w programie telewizyjnym „Face The Nation”. W trakcie rozmowy stwierdził, że nowe zasady weryfikacji spowodują środowiskowy chaos, który otworzy drzwi dla aktorów dezinformacji zza granicy czy osób wątpiących w legalność wyborów (czas nagrania 3:50).

Czy monetyzowanie weryfikacji to dobry pomysł?

Musk argumentował na swoim Twitterze, że opłata jest jednym ze sposobów zarabiania platformy. „W jakiś sposób musimy płacić swoje rachunki!” – zatweetował w trakcie rozmowy z pisarzem Stephenem Kingiem. W pierwotnych założeniach opłata ta miała stanowić 20 dolarów miesięcznie.

Twitter chce zarabiać jak każde przedsiębiorstwo – to zrozumiała kwestia. Do tej pory monetyzacja portalu oparta była, podobnie jak w przypadku innych platform społecznościowych, na sprzedaży reklam. Nie idzie to jednak Twitterowi najlepiej, zwłaszcza że w ostatnim kwartalnym raporcie zysków zanotował ponad 300 mln dolarów straty.

Niektórzy z ekspertów stwierdzają jednak, że zarabianie na niebieskiej plakietce to nie jest najlepszy pomysł. Jak powiedziała Associated Press Jasmine Enberg, analityczka Insider Intelligence: „Weryfikacja ma na celu zapewnienie uczciwości kont i rozmów na platformie, a nie bycie funkcją premium, która ma podnieść poziom doświadczenia”.

Czy setki zweryfikowanych trolli mogą wpłynąć na wybory?

Obawy amerykańskich ekspertów wynikają z rozpoczynających się 8 listopada wyborów do Izby Reprezentantów i na część miejsc w Senacie USA. W przeszłości działania w mediach społecznościowych mogły mieć wpływ na to, kto zdobył np. miejsce w Białym Domu.

Dziennikarze „The New York Times” już zauważyli wzrost aktywności rosyjskich trolli i botów. Na razie dotyczy to platformy Gab, stworzonej jako konserwatywna odpowiedź na Facebooka. 

Warto pamiętać jednak, że Twitter niejednokrotnie był wykorzystywany do kształtowania opinii publicznej, np. w czasie wyborów prezydenckich w 2016 roku w Stanach Zjednoczonych czy w czasie aneksji Krymu przez Rosję. Dr Timothy Graham w tekście dla The Conversation pyta, co się stanie, kiedy za niecałe 800 dolarów Rosjanie będą mogli stworzyć 100 zweryfikowanych kont? W sytuacji, w której wiarygodność danej informacji może potwierdzić duża liczba rzekomo „prawdziwych” osób, będzie o wiele trudniej sprawdzać, co jest prawdziwą, a co fałszywą wiadomością.

Rykoszetem w komików, czyli kto ucierpiał na próbie ratowania twarzy przez Elona Muska?

„Napalony Wikary”, „Człowiek Bóbr”, „Masakra i Witam”. Wbrew pozorom to nie najgorsze pseudonimy dla superbohaterów (lub superzłoczyńców), lecz znane twitterowe konta. Podszywając się pod bardziej znane profile, publikowały one nieprawdziwe informacje. W skrócie – wystarczyło zmienić zdjęcie profilowe i nazwę, aby zostać uznanym np. za oficjalne konto Polsat News

W tym kontekście zapowiedź ze strony „operatora infolinii skarg”, bo tak tytułuje się obecnie Elon Musk, powinna wzbudzać entuzjazm fact-checkerów. Jak napisał CEO Twittera, wszelkie konta podszywające się pod inne osoby, a niebędące jasno oznaczone jako „parodia”, będą permanentnie zablokowane.

Działanie to miało powstrzymać zmianę nazwy konta w celu oszukania użytkowników. Jak na razie jednak ucierpieli przede wszystkim komicy, tacy jak Kathy Griffin czy Ethan Klein, prowadzący podcast h3h3, którym Twitter zablokował konta. Obydwoje, wkrótce po przejęciu Twittera przez Elona Muska, zmienili nazwę konta na imię i nazwisko nowego prezesa oraz publikowali tweety imitujące jego wypowiedzi (1,2).

Po przejęciu Twittera Musk deklarował powrót komedii na platformę. Jak widać, pierwszymi ofiarami nowego prezesa są właśnie komicy. 

Obawy związane z przejęciem Twittera przez Elona Muska nie kończą się na nowej polityce weryfikacji kont. Tuż przed wyborami udzielił on poparcia Republikanom (jego zdaniem dobrym rozwiązaniem jest sytuacja, w której prezydent będzie członkiem jednej partii, a druga będzie miała większość w Kongresie).

Zaangażowanie Muska w politykę nie kończy się jednak wyłącznie na Stanach Zjednoczonych. Wcześniej wywołał on kontrowersje swoimi wypowiedziami dotyczącymi wojny w Ukrainie. Zapowiadane stworzenie z Twittera prawdziwej strefy wolności słowa budzi obawy, czy platforma nie otworzy drzwi dla dezinformacji rozprowadzanej pod płaszczykiem opinii.

Wspieraj niezależność!

Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Masz prawo do prawdy!

Przekaż 1,5% dla Demagoga

Wspieram

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!