Strona główna Analizy Wybory 2018: (Pre)Kampania wyborcza

Wybory 2018: (Pre)Kampania wyborcza

Warszawa

Wybory 2018: (Pre)Kampania wyborcza

Choć lato w pełni, zadeklarowani już kandydaci w wyborach samorządowych są niezwykle aktywni w przestrzeni publicznej i mediach. Spotykają się z mieszkańcami, dyskutują o lokalnych problemach, przedstawiają swoje pomysły na ich rozwiązanie. Czy można zatem powiedzieć, że trwa już kampania wyborcza? W dzisiejszej analizie #Samorząd2018 przyjrzymy się zjawisku tak zwanej „prekampanii” wyborczej.

Czym jest „prekampania” wyborcza? Jak wygląda wyborczy kalendarz w tegorocznej kampanii?

Zgodnie z art. 104 Kodeksu wyborczego, kampania wyborcza rozpoczyna się z dniem ogłoszenia aktu właściwego organu o zarządzeniu wyborów i ulega zakończeniu na 24 godziny przed dniem głosowania. Wybory do organów stanowiących jednostek samorządu terytorialnego (rad gmin, powiatu, sejmików województwa), a także, zgodnie z art. 474 Kodeksu Wyborczego, wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, zarządza się nie wcześniej niż na 4 miesiące i nie później niż na 3 miesiące przed upływem kadencji. Datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż na 30 dni i nie później niż na 7 dni przed upływem kadencji. Datę wyborów, w drodze rozporządzenia, wyznacza Prezes Rady Ministrów po zasięgnięciu opinii Państwowej Komisji Wyborczej. Ponieważ termin wyborów nie został jeszcze ogłoszony przez premiera, kandydaci nie mogą prowadzić agitacji wyborczej w rozumieniu Kodeksu Wyborczego. W myśl art. 105 Kodeksu:

„Agitacją wyborczą jest publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób, w tym w szczególności do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego. Agitację wyborczą można prowadzić od dnia przyjęcia przez właściwy organ zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego”.

Ten zaś, zgodnie z art. 85 Kodeksu, może być utworzony dopiero od dnia ogłoszenia aktu o zarządzeniu wyborów.

Sporo kontrowersji wywołała w tym kontekście aktywność kandydatów na urząd prezydenta miasta stołecznego Warszawy Patryka Jakiego i Rafała Trzaskowskiego. Obaj kandydaci, po oficjalnemu ogłoszeniu ich kandydatur, rozpoczęli cykl spotkań z mieszkańcami Warszawy, podczas których opowiadali oni również o swoich pomysłach na Warszawę i konkretnych obietnicach, które zamierzają zrealizować jako przyszli prezydenci. 30 kwietnia do działań tych odniósł się przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński, który stwierdził:

To niedopuszczalne, ale nie jesteśmy w stanie tego skutecznie zabronić. Jedynym instrumentem to jest kierowanie stanowiska czy pisemnego, czy ustnego czy w środkach masowego przekazu do tych potencjalnych kandydatów, ażeby tego rodzaju działań zaprzestali”.

Rafał Trzaskowski pytany o kwestię prowadzonej przez niego „prekampanii” w programie Gość Radia ZET zaznaczył, iż czeka w tej sprawie na wykładnię Państwowej Komisji Wyborczej:

„Jak ja rozmawiałem z prawnikami, oni mówili, że nie można agitować, czyli mówić: „Proszę na mnie głosować, będę najlepszym kandydatem”, wywieszać billboardów, rozdawać ulotek – nikt tego nie robi. Natomiast trudno jest mówić, czy można prezentować propozycje, czy można być ogłoszonym jako kandydat. Jeżeli PKW weźmie na siebie taki wysiłek, żeby to dokładnie sprecyzować, co można, a czego nie, no to będzie łatwiej. (…) Jeżeli komisja wyborcza powie: nie wolno używać takich a takich słów, nie wolno zachowywać się tak  i tak, nie wolno rozdawać kiełbasy, to nie będę tego robił. Natomiast wątpię, żeby PKW powiedziała: proszę się nie spotykać z wyborcami, proszę nie przedstawiać żadnych propozycji programowych”.

Również marszałek Senatu Stanisław Karczewski bronił kandydatów w Warszawie:

„W mojej ocenie to jeszcze nie jest kampania wyborcza. To jest prekampania. My, posłowie, senatorowie, mamy nie tylko prawo, ale obowiązek spotykać się z wyborcami i rozmawiać o sprawach i lokalnych, i centralnych, ale również o polityce zagranicznej. To jest zupełnie naturalne”.

7 maja swoje stanowisko w tej sprawie opublikowała PKW, która oceniła, że „działania o charakterze agitacyjnym podjęte przed zarządzeniem wyborów naruszają zasadę równości kandydatów i komitetów wyborczych, są sprzeczne z zasadami dobrze pojmowanej kultury politycznej i są powszechnie odbierane jako obejście prawa m.in. przez osoby fizyczne promujące się w ten sposób. (…) Z uwagi na to, że przepisy Kodeksu wyborczego dotyczące kampanii wyborczej i jej finansowania dotyczą jedynie okresu, w którym zgodnie z Kodeksem prowadzi się kampanię wyborczą, tj. okresu od ogłoszenia aktu właściwego organu o zarządzeniu wyborów, wcześniejsze działania podejmowane przez podmioty lub osoby fizyczne zainteresowane startem w wyborach nie są objęte tymi przepisami. W obowiązującym stanie prawnym Państwowa Komisja Wyborcza nie ma obecnie uprawnień do podejmowania działań w sprawach związanych z ewentualnym prowadzeniem tzw. „prekampanii wyborczej”, która nie jest uregulowana w przepisach Kodeksu wyborczego. Komisja może jedynie apelować do uczestników życia publicznego o niepodejmowanie takich działań. (…)

Publiczne wypowiedzi nawiązujące bezpośrednio do wyborów i zamiaru kandydowania w wyborach, zachęcające do głosowania w określony sposób, stanowią agitację wyborczą i nie powinny pojawiać się w przestrzeni publicznej przed ogłoszeniem postanowienia o zarządzeniu wyborów”.

Potrzebne zmiany?

Obecna forma aktywności politycznej kandydatów w wyborach samorządowych, choć niewątpliwie nosi wyraźne znamiona agitacji wyborczej, zwłaszcza w kontekście promocji swojego wizerunku wśród wyborców, wymyka się więc ustanowionym przepisom funkcjonując w swoistej „próżni” prawnej. Sama definicja agitacji ma w Kodeksie wyborczym charakter ogólny, brakuje również mechanizmów egzekwujących łamanie jego postanowień. Rozwój mediów społecznościowych i idąca za nim intensyfikacja relacji na linii polityk – obywatel, nie zyskała jeszcze należytej uwagi pod względem adekwatnej nowelizacji przepisów prawa. Problem ten występuje również w kontekście tzw. „ciszy wyborczej”. Jej obejście w kontekście regularnych publikacji pod hashtagiem #bazarek w mediach społecznościowych cząstkowych wyników zbieranych podczas dnia wyborczego w ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich, wiązało się zazwyczaj z przyjmowaniem „warzywnej” konwencji określania kandydatów i „cen” jako wyników procentowych. Według raportu PRESS-SERVICE Monitoring Mediów, tylko podczas ciszy wyborczej w wyborach parlamentarnych 2015 na temat hashtagu #bazarek pojawiło się 4,5 tysiąca wzmianek. Coraz większa polityzacja internetu będzie niewątpliwie sprzyjać takim trendom, także na jesiennych wyborach samorządowych.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Wpłać, ile możesz

Na naszym portalu nie znajdziesz reklam. Razem tworzymy portal demagog.org.pl

Wspieram

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!