Strona główna Analizy Z kamerą wśród spisków. Odcinek #13 – Fałszywe średniowiecze

Z kamerą wśród spisków. Odcinek #13 – Fałszywe średniowiecze

Sprawdzamy tzw. hipotezę czasu widmowego autorstwa niemieckiego publicysty.

Z kamerą wśród spisków. Odcinek #13 – Fałszywe średniowiecze

Fot. Pixabay i Pexels / Modyfikacje: Demagog

Z kamerą wśród spisków. Odcinek #13 – Fałszywe średniowiecze

Sprawdzamy tzw. hipotezę czasu widmowego autorstwa niemieckiego publicysty.

W cyklu „Z kamerą wśród spisków” znów przyglądamy się dziwnym teoriom spiskowym powiązanym z tematyką historyczną. W poprzednich odcinkach mogliście przeczytać o tym, że Lenin był grzybem, oraz że paleontologowie zmyślili dinozaury. Dziś przyjrzymy się teorii, zgodnie z którą tak naprawdę nie żyjemy w 2023 roku, tylko w pierwszej połowie XVIII wieku. Czy to znaczy, że Edyta Górniak naprawdę mogła pojawić się cztery tysiące lat temu? I kto za to wszystko odpowiada? Okazuje się, że winni są kłamliwi historycy i Kościół katolicki!

Przekręt wart prawie 300 lat

Gdybyście byli historykami i przypadkiem trafili do Monachium w 1986 roku, moglibyście być świadkiem ciekawego wydarzenia. Odbywająca się wówczas konferencja naukowa zgromadziła ponad setkę naukowców debatujących nad zagadnieniem fałszerstw historycznych (s. 3). Jak się bowiem okazuje, niektóre dokumenty poświadczające pewne wydarzenia okazały się celowo spreparowane. Jednym ze słuchaczy tej konferencji był niemiecki dziennikarz Heribert Illig, który już wcześniej uważał, że wiele szczegółów dotyczących średniowiecza jest „podejrzanych” (s. 3).

Wkrótce po konferencji światło ujrzała jego książka, w której przekonywał, że wszyscy zostaliśmy oszukani. Zgodnie z tzw. hipotezą czasu widmowego okres pomiędzy 614 rokiem a 911 rokiem jest „fikcyjnym, wymyślonym czasem” (s. 1). Zdaniem Iliga świadczyć o tym miałyby właśnie wspomniane fałszerstwa i błędy ówczesnych historyków. Winowajcą tego przesunięcia, zgodnie z jednym z założeń, miałby być cesarz Otton III, który podobno pragnął, aby w czasie jego rządów wypadł rok 1000. Wspólnie ze swoim przyjacielem, późniejszym papieżem Sylwestrem II, zmajstrowali razem 300 lat historii po to, aby podbić prestiż niemieckiego władcy.

Na korzyść tezy, zdaniem Illiga, miałyby działać także rzekome błędy przy wprowadzaniu nowego kalendarza (s. 2). W 1582 roku za sprawą papieża Grzegorza XIII zastąpiono stary kalendarz juliański nowym, zwanym gregoriańskim. Jak twierdził Illig konieczna przy tej okazji korekta dni była zbyt mała i wskazywała, że w tym okresie musiały zostać dodane lata, które w rzeczywistości nie istniały.

Wreszcie na niekorzyść okresu między VII a X wiekiem miałaby świadczyć niewielka liczba pozostałości archeologicznych pochodzących z tego czasu. Jak wskazuje Niemiec, te – które udało się odnaleźć – miałyby być po prostu fałszerstwem.

Ta ziemia jest moja i mam na to dowody!

Nie da się ukryć, że Illig stawia mocną tezę, która gdyby okazała się prawdziwa, pozbawiłaby nas prawie 300 lat historii (a konkretniej 297). Czy zatem chcąc utrzymać poprawność, powinniśmy skalibrować nasze kalendarze i cofnąć się z powrotem do XVIII wieku?

Na całe szczęście nie ma takiej potrzeby, ponieważ podstawy hipotez Illiga są bardzo chwiejne. Przyjrzyjmy się bliżej oskarżeniom o fałszowanie dowodów historycznych. Szerzej temat ten przedstawił prof. Christian Rohr w swoim wykładzie dotyczącym założeń czasu widmowego. Jak się okazuje, termin „fałszerstwo historyczne” nie zawsze musi odnosić się do spreparowanych dokumentów. Czasem jest to po prostu stronnicze przedstawienie pewnych faktów:

„Jeśli więc autor źródła przedstawia fakty w sposób bardzo tendencyjny, pomija niekorzystne dla niego szczegóły lub dodaje dodatkowe komentarze, to nie powiemy o fałszerstwie, ale o »przedstawieniu subiektywnym« (…) Wiele tendencyjnych doniesień prasowych można by dzisiaj zaliczyć do tej samej kategorii”.

Prof. Christian Rohr, „Ein gefälschtes Mittelalter? Methoden der Historischen Hilfswissenschaften zur Analyse von Urkunden” (s. 4)

W trakcie wykładu prof. Rohr podał kilka przykładów fałszerstw historycznych. Jednego z nich miał dopuścić się austriacki książę Rudolf IV, który chciał zostać włączony do kolegium cesarskich elektorów (s. 14). W tym celu kazał przygotować dokumenty poświadczające m.in. przekazanie rzymskim senatorom, przez cesarzy Juliusza Cezara i Nerona, austriackich ziem (s. 14). Dodał również kilka szczegółów dotyczących insygniów książęcych. 

Fałszerstwo to zostało wykryte kilka lat później przez włoskiego humanistę, który wprost nazwał twórcę podróbek „arcydraniem, ryczącym wołem i wrzeszczącym osłem” (s. 15). Nie jestem ekspertem od średniowiecza, ale intuicja mówi mi, że gdyby usłyszeli to ówcześni szewce, to padliby na zawał.

Jak podsumował swój wykład prof. Rohr: „Nie wszystko, co w oczach specjalisty od dokumentów wygląda podejrzanie, jest sfałszowane, a już na pewno nie przez całe trzy stulecia, tylko dlatego, że można udowodnić, że sfałszowanych dokumentów z tamtego okresu było bardzo dużo” (s. 18).

Jeden dzień warty sto lat

Fałszywka fałszywce nierówna, co jednak z zarzutem, że zmiana kalendarza w drugiej połowie XVI wieku sprawiła, że okradziono nas z 300 lat? Zanim zagłębimy się w szczegóły tego „oszustwa” krótka lekcja z liczenia lat.

Wprowadzony za czasów rzymskich kalendarz juliański trwał zgodnie z założeniami 365 i ¼ dnia. W 325 roku Sobór nicejski I ustalił m.in. termin obchodzenia Wielkanocy. Odtąd miała ona się odbywać w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Jak się jednak okazało, po kilkuset latach wystąpił pewien problem. Starożytni astronomowie przeszacowali okres trwania roku o 11 minut, co po długim czasie sprawiło, że Wielkanoc zaczęła wypadać niezgodnie z założeniami.

I wtedy wchodzi cały na biało papież Grzegorz XIII ze swoim nowym kalendarzem, nazwanym gregoriańskim (parafrazując: „dokładnym a skromnym”). Uaktualniony sposób liczenia dni uwzględnia m.in. dni przestępne i koryguje wcześniejsze niedociągnięcia. Jest jednak pewien kłopot – co zrobić z nadmiarową liczbą dni, które się nagromadziły? Papież Grzegorz, niczym Aleksander Wielki przecinający węzeł gordyjski, znalazł jeden prosty sposób: kazał przeskoczyć o dodatkowe 10 dni – z 4 października od razu na 15 października.

Zdaniem Illiga jest tu jednak pewien szkopuł, ponieważ gdy policzymy od 1 roku do 1582 roku, różnica w liczbie dni powinna wynosić nie 10, a 13 dni! Niemiec ma w tym przypadku rację, tyle że nie ma to znaczenia.

Jak się okazuje, punktem odniesienia reformatorów kalendarza nie był rok 1, a rok Soboru nicejskiego I. W tym przypadku wszystko jest w porządku i liczby się zgadzają. Teoria Illiga, choć matematycznie poprawną, oparto na błędnych założeniach.

Jak podbić Hiszpanię w rok?

W przypadku hipotezy czasu widmowego trudno jednoznacznie stwierdzić, że jakieś argumenty są bardziej absurdalne od pozostałych. Jednak stwierdzenie, że brak pozostałości archeologicznych świadczy o tym, że spreparowano trzy wieki historii, jest zdecydowanie „najodważniejsze”.

Stephan Matthiesen – powołując się na niemieckiego historyka prof. Rudolfa Schieffera – napisał dla niemieckiego magazynu „Skeptiker”, że twierdzenie, że w okresie 300 lat nie ma żadnych śladów historycznych, jest błędne. Choć nie ma wielu pozostałości po osadnictwie w tym okresie, to w wielu rejonach można natrafić na miejsca pochówków. Dla Illiga problem stanowi mała liczba wiosek, nie widzi natomiast sprzeczności w tym, że zgodnie z jego założeniem, nagle w historii pojawiły się setki cmentarzy.

Co więcej, jak podkreśla Schieffer, w okresie, który miał być zmyślony, następowały zmiany w tradycji chowania zmarłych. Gdyby hipoteza czasu fantomowego była prawdziwa, to z dnia na dzień tradycja uległaby zmianie na obszarze całej Frankonii. Nie wspominając już o tysiącach grobów, które musiałyby zostać sfałszowane, żeby pokazać fikcyjny trend. Trudno wyobrazić sobie cesarza Ottona III latającego ze szpadlem i kopiącego doły gdzieś po lasach.

Arbitralne wycięcie 300 lat rodzi także wiele problemów chronologicznych. Chociażby podbój półwyspu iberyjskiego przez muzułmanów. Na początku VII wieku ich nie było, za to nagle w 911 roku mieliby się pojawić? Albo co z upadkiem Królestwa Lombardii, podbitego przez Karola Wielkiego?

Nie wspominając już o tym, że w spisku musiałyby uczestniczyć różne kultury. Europejczycy i Chińczycy mieli bowiem zbieżne datowania pewnych zdarzeń, jak np. przelot komety Halleya. Trudno uwierzyć, aby ktoś na Dalekim Wschodzie dał się przekonać do zmiany całego kalendarza, tylko dlatego że jakiemuś cesarzowi zachciało się rządzić w 1000 roku.

Werdykt: Wciąż mamy XXI wiek

Hipoteza Heriberta Illiga pozostaje tylko sensacyjną teorią, o której można przeczytać na różnych stronach w internecie. Uniknęliśmy zatem groźby cofnięcia się do czasów, w których monarchia ma się dobrze, a większość ludzkości nie ma pojęcia, czym jest toaleta.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!