Obalamy teorie spiskowe, odkłamujemy mity i pokazujemy jakie są fakty w formie serii artykułów. Przedstawiamy jak inne podmioty walczą z dezinformacją oraz opisujemy współczesne zagrożenia.
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #49 – żydowska kanalizacja w Warszawie
Broszura sprzed ponad 100 lat opisywała kanalizację jako element spisku prowadzącego do zniszczenia Słowian.
fot. Pixabay i Pexels / Modyfikacje: Demagog
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #49 – żydowska kanalizacja w Warszawie
Broszura sprzed ponad 100 lat opisywała kanalizację jako element spisku prowadzącego do zniszczenia Słowian.
Zgodnie z danymi z Narodowego Spisu Powszechnego przeprowadzonego w 2021 roku prawie 92,7 proc. Polaków ma kanalizację doprowadzoną do domu. Kiedyś jednak nie był to standard, a w niektórych miejscach budowa sieci wiązała się z różnymi wyzwaniami. Tak było np. w przypadku stolicy naszego kraju, której władze ponad 100 lat temu musiały mierzyć się m.in. z teoriami spiskowymi na temat tej inwestycji.
Sen o (czystej) Warszawie
„Kanalizacya miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlataneryi w celu zniszczenia rolnictwa polskiego oraz wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą”. Już sam tytuł tej niepozornej broszury, wydanej na przełomie XIX i XX w. w Krakowie, zwiastuje, że mamy do czynienia z dziełem epokowym.
Opowiada ona o czasach, kiedy Polski nie było jeszcze na mapie, a Warszawa była w trakcie intensywnego rozwoju. Wraz z rosnącą liczbą mieszkańców coraz bardziej daje się we znaki pewien śmierdzący problem: ludzkie odchody.
Remedium na tę cuchnącą niedogodność miała stać się kanalizacja. Cel oczyszczenia miasta z nieczystości zalegających na ulicach postanowił zrealizować rosyjski prezydent miasta Sokrates Starynkiewicz. Jak się okazało, na drodze do realizacji jego pomysłu stanąć mieli nie tylko właściciele kamienic, obawiający się wzrostu kosztów, ale również antysemickie teorie spiskowe.
Wsi spokojna, wsi… śmierdząca
Ich źródłem była właśnie wspomniana broszura, której anonimowy autor podpisujący się pseudonimem F. R. Rolnik Nadwiślański przekonuje wpierw, że nie ma nic lepszego dla rolnictwa ponad naturalne nawozy, składające się przede wszystkim z ludzkich odchodów. W tekście czytamy (s. 9):
„Jak potężnym czynnikiem rozwoju kulturalnego są nieczystości miejskie, łatwo dowieść, że ekskrementy 500.000-tej tylko ludności Warszawy, dostarczyłyby rolnictwu polskiemu 1,250.000 funtów kwasu fosfornego (…) Dalej powiemy jeszcze, że nieczystości warszawskie utworzyłyby naokoło miasta jeden ogród kwitnący […]”.
Jak widać, tylko działanie diabelskich mocy sprawiło, że przez lata braku kanalizacji wokół Warszawy nie pojawił się odpowiednik Edenu. Biblijne nawiązanie jest tu o tyle uzasadnione, że w dalszej części dzieła dowiemy się, że to właśnie w tej naturalnej nieczystości i prostocie na świat przyszedł „Zbawiciel Świata” (s. 11–12).
To, jak się okazało, niejedyna zaleta naturalnej gleby obrzucanej tym, co wydalali z siebie mieszkańcy stolicy. Orna ziemia miała ponoć „absorbować wszelkie miazmaty organiczne” i nie dopuszczać do skażenia gleby (s. 9). To jednak nie koniec zalet: smród z odchodów związany z amoniakiem rzekomo przyczyniał się do zdrowia mieszkańców miasta, ponieważ „czuć się daje w każdym nawozie, którym oddychają wszyscy mieszkańcy wsi i zwierzęta domowe bez najmniejszej szkody dla organizmu” (s. 11). Okazuje się jednak, że obydwu tym tezom przeczą naukowe obserwacje [1, 2].
Wszystko by się udało: Wisła tętniłaby życiem, a zdrowotność i moralność mieszkańców zbliżyłaby się do utopijnych poziomów (s. 14), gdyby nie pewien spisek.
Syjoniści, higieniści i Rzymianie
Na drodze do radosnej, naturalnej wsi stanęli jednak oni: „Żydzi, szarlataneryia”, którzy postanowili „ograbić fundusze miejskie”, a także rozwinąć handel żywnością z dala od miasta, tak aby zniszczyć rolnictwo (s. 14). Na to wszystko „wszczęli gwałt w prasie kapitalistycznej na temat wielkiej szkodliwości dla zdrowia nieczystości kloacznych i pilnej potrzeby pozbycia się tychże na zawsze za wszelką cenę” (s. 14).
Choć jak przekonywał pewien król sedesów: „życia nie oszukasz”, to jednak przeciwko temu życiu wystąpili też m.in. „Hygieniści żydowscy” (oczywiście), którzy fałszowali dane dotyczące mniejszej śmiertelności i lepszego poziomu zdrowia publicznego w miastach z kanalizacją (s. 29–30). Ci sami „higieniści” mieli przekonywać o istnieniu jakichś drobnoustrojów, zdaniem autora, powstałych „w pustych głowach pismaków brukowych lub przewrotnych mózgach ludzi złej woli” (s. 11).
Fałszowanie danych i powątpiewanie w istnienie „mikrobów” – ciekawe, że minęło blisko sto lat, a pewne narracje wracają co jakiś czas jak bumerang [1, 2].
Prawdziwym crème de la crème tego „dzieła” są odwołania historyczne i próby wykazania, jak kanalizacja doprowadziła do upadku cywilizacji, m.in. rzymskiej. Jak czytamy (s. 31):
„Rzym tak był oszołomiony budową kanałów po miastach, że zapomniał już o środkach melioracyjnych ziemi ojczystej (…) Kanały i rozwijające się za tymiż handel zbożowy, chleb darowizniany i igrzyska miast, zadały śmierć przedwczesną organizmowi społecznemu i państwowemu świata rzymskiego”.
Ciekawie wygląda argument o przedwczesnym upadku świata rzymskiego wobec faktu, że pierwsza rzymska kanalizacja, Cloaca Maxima, powstała w VI wieku p.n.e., jakieś kilkaset lat przed podbojami Cezara czy rządami Oktawiana Augusta.
W naturze nic nie ginie
Mimo powstania przytaczanego antysemickiego paszkwilu warszawska kanalizacja powstała i ma się dobrze od wielu lat. Nie oznaczało to jednak końca teorii spiskowych związanych z wodą w Polsce. W 2012 roku w sieci, zwłaszcza na forach wędkarskich (sic!) i na blogach, zaczęła krążyć informacja, że już wkrótce polska woda znajdzie się w izraelskich rękach.
Jeden z wpisów na pytanie, dlaczego nie słychać nic o przejmowaniu spółki Wody Polskie przez izraelską firmę, głosi [pisownia oryginalna]:
„Rozmawiałem jednak na ten temat z ludźmi którzy kandydowali nawet do ZG PZW i maja dostęp do takich informacji. Ogólnie trudno takie informacje znaleźć bo władze państwa wstydzą się tego że taka spółka chodzi na obcym kapitale. Lub jak nie wiadomo o co idzie to idzie o kasę”.
O tym, że Polski Związek Wędkarski rządzi Polską niczym tajna loża masonów, wiemy już z pasty o fanatyku wędkarstwa. Ale to, że kandydaci do PZW wiedzą także o tajnych rządowych konszachtach z Izraelem, to jednak nowość (przynajmniej w 2012 roku). Jednak nigdy nie poznamy dowodów na to, czy rzeczywiście wędkarze wiedzą więcej, ponieważ – jak napisał ten sam użytkownik: „Odpuszczę sobie dochodzenie prawdy tą drogą bo to ślepa uliczka”.
Tymczasem, jak sprawdzaliśmy w jednej z naszych analiz, o żadnym przejęciu Wód Polskich przez zagraniczny koncern nie ma mowy. Szkoda … może oprócz wody zimnej i ciepłej doszłaby jeszcze trzecia opcja: woda o smaku humusu.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter