Obalamy teorie spiskowe, odkłamujemy mity i pokazujemy jakie są fakty w formie serii artykułów. Przedstawiamy jak inne podmioty walczą z dezinformacją oraz opisujemy współczesne zagrożenia.
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #5 – antychryst w energetyku
Nostalgiczna podróż w przeszłość do czasów, kiedy szatan czaił się za każdym rogiem.
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #5 – antychryst w energetyku
Nostalgiczna podróż w przeszłość do czasów, kiedy szatan czaił się za każdym rogiem.
Dzisiejszy odcinek cyklu o dziwnych teoriach spiskowych jest dla mnie wyjątkowy. Gdyby nie to nagranie sprzed prawie dekady prawdopodobnie nigdy nie zostałbym fact-checkerem. Zabieram Was dzisiaj w nostalgiczną podróż do 2014 roku. Czasu sprzed pandemii, wojny w Ukrainie czy ruchu Qanon. To właśnie wtedy, na małym konwencie książkowym w USA wydarzyło się coś, co na zawsze zmieniło moje życie.
„Do dna, a diabeł się śmieje”
Dwuminutowe wideo zaczyna się od kobiety trzymającej puszkę napoju energetycznego marki Monster Energy. Za chwilę wytłumaczy ona, że to, co niemal wszyscy uznawaliśmy za logo i nazwę produktu, w rzeczywistości ma ukryte znaczenie. Jak się bowiem okazuje, charakterystyczne ślady pazurów nie każdemu układają się na puszce w literę „M” jak pierwsza litera w nazwie „Monster” (czas nagrania 0:06). W przekonaniu kobiety występującej w materiale to trzy litery „waw” pochodzące z hebrajskiego alfabetu, których numeryczny odpowiednik to „6”. Tym samym na puszce napoju znajduje się liczba „666”, kojarząca się wprost z antychrystem (czas nagrania 0:10).
Dodatkowo na puszce ma znajdować się także krzyż (czas nagrania 0:25). Kobieta przekonuje, że jest on widoczny na puszce napoju w literze „O”. Jej zdaniem krzyż ma bezpośredni związek z bluźnierstwem, ponieważ pijąc napój, obracamy krzyż do góry nogami, co ma być symbolem powiązanym z okultyzmem. Prezentacja kończy się jedną z najlepszych puent, jakie słyszałem z ust miłośników teorii spiskowych: „Bottoms up, and the Devil laughs” („Do dna, a diabeł się śmieje”; czas nagrania 1:47).
Autorka, aktywistka, islamofobka – kim jest kobieta z nagrania?
W analizowanym nagraniu urzekło mnie kilka rzeczy. To jak przemyślana jest teoria na temat tego, że Monster Energy to tak naprawdę produkt promujący antychrysta. Na pierwszy rzut oka wszystko brzmi logicznie. Są argumenty, widoczne dowody, a jakby tego było mało, kobieta przestrzegająca przed spiskiem jeszcze przygotowała fizyczne plansze na poparcie swoich tez.
Zanim zaczniemy sprawdzać, czy rzeczywiście osoby pijące Monstera oddają cześć szatanowi, przyjrzyjmy się bohaterce filmu. Przez długi czas pozostawała ona dla mnie anonimowa. Aż w 2018 roku – kiedy to nagranie ponownie zdobyło popularność – znalazłem tekst opublikowany przez „Washington Post”.
Kobieta z nagrania to Christine Weick, chrześcijańska aktywistka i autorka książki, w której wers po wersie analizowała „Apokalipsę św. Jana”. To właśnie dzięki swojemu dziełu pojawiała się na różnych targach książki, w tym na tych widocznych na nagraniu.
Materiał z 2014 roku sprawił, że zrobiło się o niej na tyle głośno, że zaczęto zapraszać ją do telewizji, m.in. do satyrycznego programu emitowanego przez Comedy Central. Tam wystąpiła w wywiadzie, na który przyjechała charakterystycznym autem Red Bulla, znanym też z polskich ulic (co uważam za wyjątkowo udany dowcip). Jednak już w trakcie rozmowy jest trochę mniej zabawnie, kiedy Christine wprost twierdzi, że prowadzący program trafi do piekła (czas nagrania 3:11).
Christine Weick nie jest znana jedynie z dziwnej teorii o napoju energetycznym. W 2015 roku przerwała zlot muzułmanów w Teksasie, zabierając mikrofon i krzycząc, że Teksas nigdy nie będzie posłuszny fałszywemu prorokowi Mahometowi. W tym samym roku, w którym pojawił się materiał z puszką, Weick została nagrana, gdy stała na poboczu drogi z napisem „Podziękuj dziś swojej mamie za to, że nie jesteś gejem”.
Czy to liczba bestii? Trzy razy nie!
Jednym z głównych dowodów na to, że Monster Energy jest elementem diabelskiej propagandy, jest rzekomo logo na puszce. Zdaniem Weick nie jest to litera „M”, ponieważ poszczególne ślady nie są ze sobą połączone, jak byłoby w przypadku pozostałości po pazurach. Zamiast tego są to trzy litery „waw”, pochodzące z hebrajskiego alfabetu, których numeryczny odpowiednik to cyfra 6. Tym samym, jej zdaniem, na puszce jest liczba „666”, czyli jeden ze znaków bestii.
Teorię można obalić w kilka sekund. Wystarczy po prostu przyjrzeć się puszce z bliska, by zobaczyć, że w rzeczywistości jeden ze śladów nie jest połączony z resztą. Jednak dwa pozostałe są jak najbardziej ze sobą złączone. Nawet zakładając, że szatan szepcący autorowi grafiki kazał mu zostawić kilka pikseli przerwy, aby móc przemycić liczbę „666”, nie można zignorować, że pozostałe symbole nie odpowiadają hebrajskiej literze „waw”.
Zresztą, nawet gdyby na puszce rzeczywiście były trzy hebrajskie litery, to ich kombinacja wcale nie oznaczałaby liczby 666. Jak powiedział redakcji Politifact rabin Philip Weintraub, rzeczywiste tłumaczenie liczby bestii po hebrajsku to nie litera „waw” powtórzona trzy razy, lecz raczej „Taw Resh Samech Waw” co w żaden sposób nie przypomina symbolu na puszce:
„Jedna litera to »Waw«, trzy litery są bez znaczenia”.
Rabin Philip Weintraub w komentarzu dla Politifact
Krzywe spojrzenie na krzyż
Drugim argumentem za tym, że na puszce z napojem Monster Energy antychryst rzekomo umieścił swoje mroczne znaki, jest obecność krzyża w literze „O”. Ten sam krzyż ma być odwracany za każdym razem, kiedy energetyk jest wypijany przez człowieka.
Proponuje Wam teraz mały eksperyment. Porównajcie, proszę, te dwa obrazki i powiedzcie, czy przedstawiają ten sam symbol:
W mojej opinii jest jednak spora różnica pomiędzy krucyfiksem a tym, co ostatecznie trafiło na puszkę. W ocenie mojej i innych fact-checkerów znacznie bliżej jest tej stylizowanej literze „O” do greckiej litery phi („Φ”) niż do chrześcijańskiego krzyża.
Werdykt: Nie taki Monster straszny
Za każdym razem, kiedy przypominam sobie wideo o tym, że energetyk jest narzędziem diabła, dopada mnie nostalgia. Miło przypomnieć sobie czasy, kiedy tego typu szalone teorie spiskowe stanowiły jednak internetową niszę. Dziś coraz częściej przebijają się do mainstreamu. Wciąż jednak mają one luki w swojej argumentacji, podobnie jak to było w przypadku filmiku z Christine Weick w roli głównej. Choć energetyki zawierają diabelną ilość cukru i kofeiny, to jednak ich wypicie nie skończy się wizytą w piekle.
Poprzednie odcinki cyklu „Z kamerą wśród spisków”
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #1 – Ptaki nie istnieją
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #2 – Pandy nie istnieją
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #3 – Wielki spisek materacowy
Z kamerą wśród spisków. Odcinek #4 – Czy naziści zepsuli muzykę?
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter