Strona główna Analizy Zarobki nauczycieli. Minister Czarnek kontra fakty

Zarobki nauczycieli. Minister Czarnek kontra fakty

Nowy rok przyniósł kolejną podwyżkę subwencji oświatowej oraz wynagrodzeń nauczycieli. Minister Czarnek szczyci się podwyżkami, krytykując jednocześnie poprzednie władze za brak zainteresowania kwestiami dotyczącymi nauczycieli. Czy pensje rzeczywiście wzrosły tak bardzo, jak przedstawia to minister? Czy „średnie wynagrodzenie” nauczycieli to rzeczywiście średnia wyliczona z ich pensji? O tym przeczytasz w analizie.

Zarobki nauczycieli. Minister Czarnek kontra fakty

Nowy rok przyniósł kolejną podwyżkę subwencji oświatowej oraz wynagrodzeń nauczycieli. Minister Czarnek szczyci się podwyżkami, krytykując jednocześnie poprzednie władze za brak zainteresowania kwestiami dotyczącymi nauczycieli. Czy pensje rzeczywiście wzrosły tak bardzo, jak przedstawia to minister? Czy „średnie wynagrodzenie” nauczycieli to rzeczywiście średnia wyliczona z ich pensji? O tym przeczytasz w analizie.

24 lutego minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek podpisał rozporządzenie dotyczące podwyżek dla nauczycieli. Podwyżki zaczęły obowiązywać od początku roku. Wypłacone zostały więc wyrównania. Według MEiN wyniosły one 11 mld zł w skali kraju. Od 1 stycznia zasadnicze wynagrodzenie nauczyciela z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym, w zależności od stopnia awansu, wynosi brutto

  • nauczyciel początkujący: 3 690 zł (poprzednio 3 424 zł – wzrost o 266 zł),
  • nauczyciel mianowany: 3 890 zł (poprzednio 3 597 zł – wzrost o 293 zł),
  • nauczyciel dyplomowany: 4 550 zł (poprzednio 4 224 zł – wzrost o 326 zł).

Wiceminister edukacji Dariusz Pionkowski zapowiedział rekordowe środki na subwencję oświatową, które w 2023 roku mają wynieść 64,4 mld. Jednak zadeklarowaną podwyżkę skrytykowały niektóre samorządy – w szczególności władze Łodzi, zarzucając, że od kilku lat kwota subwencji jest za mała i nie pokrywa w pełni kosztów edukacji. Dodano przy tym, że gminy muszą dokładać z własnego budżetu na pokrycie deficytu.

Do tej sprawy odniósł się także minister Czarnek na swoim Twitterze, zarzucając władzom Łodzi niekompetencję. Dodał przy tym, że subwencje dla miasta rosną, więc ewentualne braki finansowe wynikają z nieumiejętnego zarządzania budżetem miejskim.

Odpowiedź władz Łodzi

Jako pierwsza do sytuacji na Twitterze odniosła się wiceprezydent Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka. W swojej wypowiedzi włodarka miasta podkreśliła, że w samej tylko Łodzi wydatki na pensje dla nauczycieli wynoszą 940 mln zł. Natomiast subwencja, którą Łódź otrzymała na oświatę (922 mln zł), nie pokrywa wydatków, które wynoszą 1,2 mld zł.

14 marca br. nad wydatkami na oświatę dyskutowali uczestnicy Rady Miejskiej Łodzi. Radny Krzysztof Makowski podkreślił, że: 

„Jeśli prześledzimy wpływy z subwencji z trzech ostatnich lat, to zobaczymy, że co roku brakuje nam 500 mln zł. Ten rok jest szczególny. W grudniu przyjmowaliśmy budżet, który był dla nas wszystkich bardzo trudny. W tym roku niedofinansowanie subwencji oświatowej wynosi ponad 600 mln zł”.

Dalej radny zarzuca ministrowi brak konsultacji z samorządami wzrostów wynagrodzeń dla nauczycieli, przez co te – nieświadome nadchodzących podwyżek – nie uwzględniły ich w budżecie miejskim. W przypadku Łodzi luka ta wyniosła 17 mln zł, które zostaną przekazane na podwyżki dla nauczycieli kosztem inwestycji drogowych.

Subwencja oświatowa 

Słowa we wpisie ministra Czarnka mogą sugerować, że pieniądze otrzymane przez samorządy w ramach subwencji oświatowej w pełni zostaną przekazane na podwyżki płac dla nauczycieli. Tymczasem gdy spojrzymy na dokumenty ministerstwa, to dowiadujemy się, że narracja ta nie zgadza się z rzeczywistością. 

rozporządzeniu w sprawie podziału subwencji oświatowej czytamy, że wysokość dotacji jest zależna od m.in. finansowania wydatków bieżących, utrzymania gabinetów profilaktyki zdrowotnej czy chociażby dofinansowania nauki obywateli niebędących obywatelami polskimi.

Według ustawy o finansach publicznych w art. 124. ust 3. wydatki bieżące należy rozumieć jako: 

  • wynagrodzenia i uposażenia osób zatrudnionych w państwowych jednostkach budżetowych oraz składki naliczane od tych wynagrodzeń i uposażeń (zatrudnieni to nie tylko nauczyciele, ale także osoby sprzątające, konserwatorzy czy pracownicy kuchni szkolnej),
  • zakupy towarów i usług,
  • koszty utrzymania oraz inne wydatki związane z funkcjonowaniem jednostek budżetowych i realizacją ich statutowych zadań,
  • koszty zadań zleconych do realizacji jednostkom zaliczanym i niezaliczanym do sektora finansów publicznych, z wyłączeniem organizacji pozarządowych.

Tak więc subwencja oświatowa to nie tylko finansowanie wynagrodzeń nauczycieli. Szczególnie w czasach rosnącej inflacji, kiedy rosną koszty i opłaty za utrzymanie budynków, jest naturalne, że kwoty wydawane przez szkoły są wyższe. 

Wynagrodzenie średnie a zasadnicze

Jeden z elementów wspomnianego tweetu Przemysława Czarnka, który może wprowadzać w błąd, jest związany z infografikami. Minister przedstawił na nich „średnie wynagrodzenie nauczycieli” na różnych stopniach awansu zawodowego. Jak wyjaśnia Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZPN), nie jest to średnia arytmetyczna, jaką znamy z lekcji matematyki. Jest to konstrukcja prawna i nie można utożsamiać jej z realnymi zarobkami nauczycieli.

Jak możemy przeczytać w Karcie Nauczyciela (art.30 ust 4.3): „średnie wynagrodzenie nauczycieli stanowi dla nauczyciela początkującego – 120 proc. kwoty bazowej, dla nauczyciela mianowanego – 144 proc. kwoty bazowej oraz dla nauczyciela dyplomowanego – 184 proc. kwoty bazowej”.

Kwota bazowa jest określana dla nauczycieli corocznie w ustawie budżetowej. W 2023 roku kwota ta dla nauczycieli wyniosła 3 981,55 zł (art. 9 ust 3.2). Po przeliczeniach więc kwota średniej pensji wynosi odpowiednio: 

  • 4 777,86 zł – dla nauczyciela początkującego,
  • 5 733,43 zł – dla nauczyciela mianowanego,
  • 7 326,05 zł – dla nauczyciela dyplomowanego.

Zgodnie z Kartą Nauczyciela (art. 30) na średnie wynagrodzenie składają się m.in.: wynagrodzenie zasadnicze, dodatki (za wysługę lat, motywacyjny, funkcyjny oraz za warunki prac, za wyróżniającą pracę), wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe i za godziny doraźnych zastępstw oraz nagrody i inne świadczenia.

Jak widać, wynagrodzenie średnie jest więc wyłącznie konstrukcją, obliczaną przez odpowiednie pomnożenie ustalanej w prawie kwoty bazowej. Jednocześnie nauczyciel prawnie ma gwarantowane przede wszystkim wynagrodzenie zasadnicze, a ono znacznie odbiega od wynagrodzenia średniego. Przykładowo, w przypadku nauczyciela mianowanego, jest ono prawie o 1 tys. zł niższe.

Po co oblicza się średnie wynagrodzenie nauczycieli?

Karcie Nauczyciela w art. 30 ust. 6 zobowiązano samorządy do tego, aby tak określiły wysokości różnych dodatków do pensji, aby skutkiem tego rzeczywiste średnie wynagrodzenie nauczyciela było zgodne ze średnim wynagrodzeniem wyliczonym według określonego w prawie wzoru. Można zatem powiedzieć, że obliczanie średniego wynagrodzenia według określonych kwot bazowych i mnożników służy samorządom do tego, aby mogły dobrze zaplanować swoje wydatki. Jednocześnie nie można powiedzieć, że kwoty tak obliczona średnia dokładnie odpowiada rzeczywistej średniej pensji nauczyciela.

ZNP zwróciło uwagę na fakt, że samorządy, planując wydatki na wynagrodzenia nauczycieli, muszą też przewidzieć środki na takie cele jak: odprawy emerytalne, dodatki dla dyrektorów, nagrody jubileuszowe, trzynastki, nagrody, świadczenie na start dla nauczycieli początkujących itd. Są to wszystko pieniądze, których nie dostają wszyscy nauczyciele, regularnie, co miesiąc, w kwocie równej według poziomu awansów. Część z nich dostaje się okazjonalnie, a część dostają nieliczni.

To prawda, że w przypadku, gdy średnie wynagrodzenie nie zostanie rozdysponowane przez samorząd, to pozostała kwota dzielona jest proporcjonalnie według okresu zatrudnienia i stawki zasadniczej pomiędzy nauczycieli i rozdysponowana na początku roku jako dodatek (art. 30a Karty Nauczyciela). Jednak znów, dzieje się to tylko wtedy, gdy samorząd nie przekroczy owej średniej, a do samej średniej są wliczane wszystkie te nierówno i nie zawsze dodawane do pensji składniki.

Manipulacja danymi – cherry picking

Kolejnym aspektem, na który warto zwrócić uwagę, jest dokonany przez ministra dobór dat. Jeśli przyjrzymy się wykresom przytoczonym przez Przemysława Czarnka, to zauważymy, że w przypadku rządów PO-PSL zostały uwzględnione tylko lata 2012–2015, w których faktycznie nie było podwyżek dla nauczycieli. Jednak inaczej będzie wyglądać sytuacja, gdy porównamy dane z całego okresu rządów PO-PSL.

Gdy weźmiemy pod uwagę całe 8 lat rządów PO-PSL, to możemy zauważyć, że jeszcze do końca 2022 roku podwyżki dla nauczycieli były największe w okresie rządów Donalda Tuska, czyli w latach 2007–2014, o czym pisaliśmy w jednej z naszych analiz. Średnio na wszystkich szczeblach awansu wynagrodzenia zasadnicze wzrosły 58 proc., a kwotowo: 916,50 zł.

Niewątpliwie w czasach rządów Mateusza Morawieckiego wynagrodzenia zasadnicze nauczycieli również wielokrotnie podnoszono. Dla nauczycieli mianowanych wzrosły one o 916 (34,16 proc.), a dla dyplomowanych – o 1 075 (34,13 proc.) Przy uwzględnieniu najnowszych podwyżek, pensje od 2017 roku wzrosły o 1 209 zł (45 proc.) dla nauczycieli mianowanych i o 1 401 zł (44 proc.) dla nauczycieli dyplomowanych. Jednocześnie to właśnie za rządów premiera Morawieckiego wynagrodzenia zasadnicze nauczycieli na najniższych stopniach awansu niebezpiecznie zbliżyły się do poziomu płacy minimalnej.

Pełny obraz zmian wysokości wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli w okresie 2001-2023 przedstawia poniższy wykres:

Manipulacja wykresem

Na koniec warto zauważyć, że w wykresie udostępnionym przez ministra, dotyczącym wysokości subwencji została złamana podstawowa zasada wykresów – rozpoczęcie wartości na osi Y od liczby innej niż 0. W ten sposób „na oko” tempo i rozmiar wzrost wysokości subwencji oświatowej pomiędzy poszczególnymi latami wydają się znacznie większe, niż są w rzeczywistości. O tej technice manipulacji wykresami pisała niedawno na naszej stronie Marta Alicja Trzeciak.

Grafika przedstawiona przez ministra Czarnka. Wykres na osi Y nie zaczyna się od 0.

W innej naszej analizie przedstawiliśmy, jak zmieniała się subwencja oświatowa z roku na rok, przy użyciu 0 (zera) jako liczby wyjściowej na osi Y. Przy uwzględnieniu tej podstawowej zasady różnice pomiędzy latami nie są optycznie zawyżone. Na wykresie nie znalazł się rok 2022, gdyż nie ma jeszcze oficjalnego rozliczenia subwencji za ten rok.



*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!