Strona główna Analizy Zmiany prawa łowieckiego budzą kontrowersje. Czemu sprzeciwiają się myśliwi?

Zmiany prawa łowieckiego budzą kontrowersje. Czemu sprzeciwiają się myśliwi?

Trzeba zmienić prawo łowieckie – nie mają wątpliwości osoby z resortu klimatu i środowiska, z wiceministrem Mikołajem Dorożałą na czele. Myśliwi protestują przeciwko wstępnym propozycjom. Czego one dotyczą?

myśliwy ze strzelbą odwrócony tyłem patrzy na trawiastą przestrzeń

fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog

Zmiany prawa łowieckiego budzą kontrowersje. Czemu sprzeciwiają się myśliwi?

Trzeba zmienić prawo łowieckie – nie mają wątpliwości osoby z resortu klimatu i środowiska, z wiceministrem Mikołajem Dorożałą na czele. Myśliwi protestują przeciwko wstępnym propozycjom. Czego one dotyczą?

W czerwcu br. po raz pierwszy zebrał się zespół ds. reformy łowiectwa, któremu przewodniczył wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała. Przy wspólnym stole zasiedli przedstawiciele środowiska łowieckiego i przyrodniczo-społecznego, którzy mają za zadanie wypracować propozycje zmian w prawie łowieckim. W obradach zespołu uczestniczą także przedstawiciele m.in. Lasów Państwowych i resortu rolnictwa.

To właśnie Mikołaj Dorożała wielokrotnie sygnalizował potrzebę zmian w prawie łowieckim. W lutym, w rozmowie z portalem OKO.press, mówił o tym, że z etycznego punktu widzenia jest to dla niego trudny temat, ponieważ sam jest wegetarianinem. Zapowiedział jednak, że swoje osobiste oceny odłoży na bok. Mimo wszystko polityk naraża się myśliwym.

Wiceminister klimatu kontra myśliwi

We wrześniu Dorożała zapowiedział, że siedem gatunków ptaków zniknie z listy łowieckiej. Resort uzasadniał, że ptaki te nie wykazują przegęszczenia populacji, które wymagałoby redukcji ich liczebności. Nie wywołują one także negatywnych skutków ekonomicznych i przyrodniczych. 

– Przyroda jest dobrem wspólnym. Obecna forma łowiectwa w obszarze polowań na ptaki wiąże się nierzadko z łamaniem prawa. Podczas polowań dochodzi do rozbijania i degradacji ostatnich enklaw bioróżnorodności w kraju – komentował wiceminister.

To nie spodobało się jednak myśliwym. Prezes Naczelnej Rady Łowieckiej Marcin Możdżonek w rozmowie z Polską Agencją Prasową skrytykował propozycję wiceministra i wskazał, że Polska jest w czołówce państw europejskich pod względem ograniczeń związanych z polowaniami na ptaki. Zdaniem Możdżonka kolejne obostrzenia w tej sprawie są niepotrzebne, a wiceminister stara się jedynie zaspokoić roszczenia aktywistów.

To są rzeczy absolutnie niemające wpływu na wysokość populacji ptaków. Rocznie odstrzeliwanych jest ok. 200 tys. ptaków. To jest ok. 1,5 ptaka rocznie na myśliwego. Polowania z całą pewnością nie doprowadzają w dzisiejszym świecie do wyginięcia gatunków ptaków łownych, w przeciwieństwie do kotów domowych, które zabijają ich 140 mln roczniewskazywał.

Dr inż. Sławomir Zieliński: Porównania myśliwych z kotami są absurdalne

– Polowania są szczególnie patologiczne – przekonuje z kolei gdańszczanin dr inż. nauk leśnych Sławomir Zieliński, który w 2007 r. wraz z synem Mateuszem zorganizował ogólnopolską akcję „Kaczki dla dzieci, nie dla myśliwych”. Przypomina, że strzelanie do ptaków skutkuje śmiercią natychmiastową albo odroczoną w czasie, związaną z ogromnym cierpieniem, nawet lekko zranionego zwierzęcia. 

Dr Zieliński odnosi się także do tłumaczeń myśliwych, że więcej ptaków ginie przez zderzenie z autem, a jeszcze więcej jest zabijanych przez koty. – Takie porównania są absurdalne, przecież żaden kierowca nie wsiada za kółko w celu zabicia ptaka. Sprowadzanie do tego całego problemu pogrąża bynajmniej nie koty, a ludzi.

Dr Zieliński zwraca także uwagę na używanie przez myśliwych eufemizmów jak „zbarczyć ptaka”, a nie „postrzelić świadomie w skrzydło”, czy „polowanie na pióro”, a nie „zabijanie ptaków”. Krytykuje też porównywanie własnych czynów z „jeszcze gorszymi czynami” innych ludzi („bo w Niemczech czy Francji poluje się na więcej gatunków ptaków niż w Polsce”). Zdaniem eksperta myśliwi wypierają konsekwencje i ignorują negatywne konsekwencje swoich czynów.

Polowanie na ptaki. Polska a UE

Unia Europejska zezwala państwom członkowskim, aby w ich krajach polowano na 84 gatunki ptaków, pod warunkiem że odbywa się to w sposób zrównoważony, który nie zagraża ich przetrwaniu. W Polsce dopuszcza się polowanie na łącznie 13 gatunków ptaków. Dla porównania: Niemcy dopuszczają polowanie na 23 gatunki ptaków, Francja – na 63, Włochy z kolei – na ok. 36 (w zależności od regionu). 

Według najnowszych danych GUS w Polsce jest ponad 120 tys. myśliwych (s. 157). Licznik na stronie Polskiego Związku Łowieckiego (PZŁ) pokazuje natomiast 132,8 tys. myśliwych. W sezonie łownym 2022/2023 pozyskano ok. 150 tys. ptaków, o czym wspomniano w raporcie Stacji Badawczej PZŁ Czempiń. Najwięcej pozyskano bażantów: 47,1 tys. (s. 29), i dzikich kaczek, których łącznie odłowiono 43,4 tys. (s. 34).

Zgodnie z raportem rządowej agencji US Fish and Wildlife Service najwięcej ptaków zabijają koty, które w ciągu roku potrafią przyczynić się do śmierci od 1,4 do 3,7 mld tych zwierząt. Groźne dla ptactwa okazują się także szklane budynki, przez które ginie od 350 do 988 mln ptaków, pojazdy (od 89 do 340 mln ptaków), linie energetyczne (od 8 do ponad 57 mln ptaków) czy wieże komunikacyjne, przez które w 2012 roku miało zginąć ponad 6 mln ptaków.

Myśliwi nie chcą się badać? Kolejne źródło sporów

Nie tylko zakaz polowania na kolejne gatunki ptaków poróżnił myśliwych i wiceministra Dorożałę. Polityk na początku września pojawił się w studiu TVP Info, gdzie poruszył temat okresowych badań dla myśliwych. – Kierowcy, policjanci czy inne grupy robią badania lekarskie, a tu nie godzi się ktoś na takie badania, bo boi się, że ich nie przejdzie. Raz na 4-5 lat takie badania powinny być obowiązkowe – mówił wiceminister.

W ten sposób Dorożała komentował zastrzelenie wilka przez myśliwego, który pomylił go z lisem. W sierpniu tego roku doświadczony łowczy w Zimnych Zdrojach (powiat starogardzki) zastrzelił objętego ochroną dwuletniego wilka Lego. Zwierzę odnaleziono dzięki obroży telemetrycznej, założonej mu przez naukowców z Uniwersytetu Gdańskiego. Badacze odnaleźli także kulę wbitą w drzewo. Łowczy zgłosił się na policję. Czy sąd uwierzy, że wziął wilka za lisa?

– Sprawa jest w toku, na wyrok trzeba poczekać jeszcze kilka miesięcy – mówi dr Maciej Szewczyk z Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego.

Cykliczne badania dla myśliwych. Komorowski: To jest chore

W tym samym okresie doszło do tragicznego wypadku na Podlasiu, gdzie myśliwy śmiertelnie postrzelił człowieka. Sprawę bada prokuratura. Zdaniem wiceministra klimatu potrzebne są zmiany, które pozwolą sprawdzać zdrowie (także psychiczne) myśliwych. 

Konieczność przejścia cyklicznych badań lekarskich i psychologicznych przez myśliwych wprowadzała nowelizacja ustawy o broni i amunicji z 2018 roku (art. 15 ust. 4). Trzeba było im się poddawać co pięć lat, a pierwszy termin przypadał na 2023 rok. I właśnie wtedy obowiązek ten zniesiono w ramach ustawy „likwidującej zbędne bariery administracyjne i prawne” (art. 10 ust. 3). 

Słowa Mikołaja Dorożały, które padły w TVP Info, są zapowiedzią powrotu do tych przepisów, na co nie zgadzają się przedstawiciele Polskiego Związku Łowieckiego, których poparł były prezydent Bronisław Komorowski. Stwierdził on, że ten pomysł „jest chory”. Nie słyszałem jeszcze, żeby odpowiedzialnym za leśników, myśliwych był ktoś, kto nienawidzi myśliwych i nie znosi leśników skomentował.

Jak często dochodzi do tragicznych wypadków na polowaniach?

Demagog uzyskał informację z Polskiego Związku Łowieckiego, że w latach 2020–2023 odbyło się 19 103 124 polowania i odstrzały sanitarne. W tym czasie doszło do 22 postrzeleń, w trakcie których ucierpiały 3 osoby postronne oraz 19 uczestników polowania. Śmierć poniosło siedem osób. Jak wskazał PZŁ, do śmiertelnego wypadku dochodzi raz na prawie 3 mln polowań, a do postrzelenia osoby postronnej raz na 6 mln polowań. 

Inne dane podał Mikołaj Dorożała. W Polsat News wiceminister klimatu powiedział, że jedna osoba ginie średnio na 1 mln polowań, natomiast na 7,5 mln podróży samochodem rocznie ginie 1 osoba. Polityk uznał więc, że siedmiokrotnie bezpieczniej jest na drogach niż na polowaniach [czas nagrania 2:16]. 

Ministerstwo Klimatu i Środowiska, w odpowiedzi na pytanie o źródło swoich wyliczeń, wskazało Tomasza Toszę, zastępcę dyrektora Biura Zarządzania Ruchem Drogowym w Urzędzie Miasta Warszawy. Rzeczywiście, 10 września podał on takie dane w komentarzu do tweeta Mikołaja Dorożały. Wziął on pod uwagę średnią roczną liczbę polowań (ok. 4 mln) i liczbę wypadków śmiertelnych w samym roku 2024 (4). 

Nie jest jasne, skąd Tomasz Tosza czerpał dane. MKiŚ twierdzi tak jak urzędnik warszawskiego ratusza, że w sezonie 2022/2023 odbyło się ok. 3,8 mln polowań. Jednak średnia roczna polowań i odstrzałów sanitarnych obliczona na podstawie danych PZŁ jest wyższa i wynosi 4,8 mln. Warto też dodać, że choć Tosza pisze o 4 wypadkach śmiertelnych, w 2024 roku media donosiłydwóch. Źródła zgadzają się jednak co do tego, że wypadki śmiertelne przy polowaniach nie zdarzają się często – raz na 1 mln lub raz na 3 mln.

Czy wiemy o wszystkich wypadkach?

Z kolei Zenon Kruczyński, były myśliwy, autor książki „Farba znaczy krew”, publicysta i aktywista ekologiczny, zaznacza, że nie wszystkie wypadki z udziałem broni myśliwskiej są odnotowywane. Do niewłaściwego użycia broni dochodzi bowiem nie tylko podczas polowań.

– Mój daleki znajomy z Pomorza odstrzelił nastoletniemu synowi rękę w kuchni – mówi aktywista mieszkający w okolicach Miastka na Pomorzu. 

– Złożyłem interpelację do Komendanta Głównego Policji, pytając o statystyki wypadków z użyciem broni myśliwskiej. Odpowiedziano mi, że dane odnoszą się ogólnie do wypadków z użyciem broni prywatnej, przechowywanej w domu.

Myśliwi a pozwolenia na broń

ustawie o broni i amunicji określono, że pozwolenie na broń można uzyskać m.in. w celach łowieckich (art. 10 ust. 2 pkt 3). Za ważną przyczynę wydania takiego pozwolenia uznaje się posiadanie uprawnień do wykonywania polowania (art. 10 ust. 3 pkt 2). Zgodnie z rozporządzeniem takie uprawnienia wydaje Polski Związek Łowiecki (par. 19).

Kandydat na myśliwego musi odbyć roczny staż w kole łowieckim lub w ośrodku hodowli zwierzyny oraz przejść szkolenie (par. 4 ust. 3). Następnie zdaje egzamin przed komisją składającą się z przedstawicieli PZŁ, samorządu województwa, Lasów Państwowych i policji (par. 2 ust. 1). Egzamin składa się z części pisemnej i ustnej oraz ze sprawdzianu strzeleckiego (par. 6 ust. 1).

Do uzyskania pozwolenia na broń, zgodnie z ustawą o broni i amunicji, jest potrzebne – poza legitymacją członkowską PZŁ i uprawnieniem do wykonywania polowania – także orzeczenie lekarskie i psychologiczne. Badanie musi wykluczyć, że osoba starająca się o broń ma stwierdzone zaburzenia psychiczne, zaburzenia funkcjonowania psychologicznego lub uzależnienie od alkoholu czy substancji psychoaktywnych (art. 15 ust. 3). 

Wniosek o pozwolenie należy złożyć w wydziale postępowań administracyjnych komendy wojewódzkiej policji. Wydawane jest ono na czas nieokreślony (art. 9 ust. 6). Ponowne badanie co 5 lat wymagane jest tylko w przypadku osób posiadających broń w celu ochrony osobistej lub ochrony osób i mienia (art. 15 ust. 4).

Kolejny spór myśliwych. Tym razem z RPO

Nie tylko wiceminister klimatu ma zastrzeżenia do sposobu organizacji działalności myśliwych. W sierpniu tego roku Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek poinformował, że do jego biura od kilku lat wpływają skargi od obywateli i organizacji społecznych, posiadających nieruchomości w obrębie obwodów łowieckich. Wiącek stwierdził, że prawa takich osób nie są odpowiednio zabezpieczone. 

RPO wskazał kilka argumentów na potwierdzenie tej tezy. „Włączenie gruntu do obwodu łowieckiego utrudnia właścicielowi korzystanie z niego w czasie polowań. Prowadzi też do obniżenia wartości nieruchomości. Z tego tytułu właścicielowi nie przysługuje rekompensata. Może jedynie dochodzić odszkodowania za szkody wyrządzone w uprawach przez niektóre zwierzęta oraz za te wyrządzone przy polowaniu” wymienia Marcin Wiącek. 

Do problemów właścicieli gruntów, na terenie których odbywają się polowania, RPO zaliczył także m.in. brak konieczności informowania o polowaniach indywidualnych i nieskuteczne zazwyczaj sprzeciwy wobec polowań zbiorowych. Wiącek zaapelował o zmianę prawa łowieckiego. 

Myśliwi boją się o swoje życie. Dlaczego?

Polski Związek Łowiecki odpowiedział Rzecznikowi Praw Obywatelskich w wydanym oświadczeniu, w którym odniósł się m.in. do sprawy informowania o polowaniach indywidualnych właścicieli gruntów, na których miałoby się ono odbywać. PZŁ jasno oświadczył, że odrzuca ten postulat i tak to uzasadnia:

Wprowadzenie obowiązku informowania o miejscu i czasie wykonywania polowania indywidualnego w obecnych uwarunkowaniach, gdzie działają radykalne ruchy antyłowieckie, które uciekają się do działań bezprawnych (celowe zakłócanie polowań, ekoterroryzm) naraziłoby bezpośrednio życie i zdrowie myśliwych a także osób trzecich. Niedorzeczność tego postulatu można porównać do próby wprowadzenia obowiązku informowania, w którym miejscu i o jakim czasie policjanci pełnią służbę w terenie”.

Myśliwi uważają, że obowiązkowe informowanie o polowaniach to tak, jakby żądać od policjantów informacji o czasie i miejscu pełnienia przez nich służby w terenie. Dodają, że ten postulat RPO jest „niedorzeczny”.

Blokady zatrzymał minister Ardanowski

– Od trzech lat nie ma blokad polowań – odpowiada Zenon Kruczyński. – Po uchwaleniu pod koniec 2019 roku prawa określanego jako lex Ardanowski, takie działania zagrożone są karą do roku pozbawienia wolności (art. 52 ust. 8). 

– Inna sprawa, że myśliwi zaczęli się wycofywać ze wzywania policji, jeśli ktoś pojawi na terenie polowania przypadkiem, wchodząc od innej strony lasu na grzyby, czy na spacer. Uważam, że myśliwi w ten sposób próbują odzyskać wpływy społeczne  – tłumaczy Kruczyński.

Zdarzają się za to protesty przeciwko odstrzałowi dzików. Adresatem są jednak nie myśliwi, ale samorządy. Kilka tygodni temu w Gdańsku kilkadziesiąt osób manifestowało sprzeciw wobec polityki władz miasta, która ma przynieść zmniejszenie populacji dzików. Protestujący twierdzą, że w gdańskich lasach od roku ubiegłego zabito ponad tysiąc dzików. Polowania miano organizować z pogwałceniem zasad bezpieczeństwa.

Prawo łowieckie. Co dalej?

Na razie nie wiadomo, jakie zmiany planuje rząd w sprawie prawa łowieckiego. Na pewno nadal trwają prace nad nowelizacją ustawy, co potwierdziła niedawno minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska. 

– Społeczeństwo oczekuje reformy łowiectwa, oczekuje np., by wszyscy posiadacze broni w Polsce przechodzili okresowe badania. Tych postulatów obywatelskich jest bardzo wiele, ale jest to temat wrażliwy. W związku z tym poddaliśmy go pracy ze stroną społeczną, jak zespół wypracuje rozwiązania, bardzo chętnie się nad nimi pochylimy – mówiła dziennikarzom minister.

Na ten moment jednak nie ma jeszcze żadnych, chociażby wstępnych ustaleń. Nie przyjęto na razie żadnych konkretnych rozwiązań.

Artykuł jest wynikiem współpracy redakcji serwisu Zawsze Pomorze i Stowarzyszenia Demagog.

Współpraca: Dorota Abramowicz

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!