Strona główna Fake News Czy istnieje coś takiego jak syndrom turbin wiatrowych?

Czy istnieje coś takiego jak syndrom turbin wiatrowych?

Wokół tematu farm wiatrowych pojawia się wiele fałszywych informacji.

wiatraki nad wodą

fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog

Czy istnieje coś takiego jak syndrom turbin wiatrowych?

Wokół tematu farm wiatrowych pojawia się wiele fałszywych informacji.

FAKE NEWS W PIGUŁCE

  • Jedna z naszych czytelniczek poprosiła o zweryfikowanie posta na temat tzw. syndromu turbin wiatrowych, czyli dolegliwości, która rzekomo ma związek z wiatrakami.
  • Nie ma wiarygodnych dowodów na to, że opisany syndrom jest prawdziwą chorobą. Prowadzone w przeszłości badania dowodziły (1, 2), że skargi związane z odczuwaniem rzekomych objawów syndromu turbin wiatrowych spełniają kryteria tzw. efektu nocebo. Polega on na tym, że osoba deklaruje negatywny efekt oddziaływania leku czy procedury, ponieważ wierzy, że taki efekt powinien wystąpić i sugeruje się otrzymanymi wcześniej informacjami.
  • Jak podaje PAN (s. 190–191): „Turbiny wiatrowe należy traktować jak każde inne przemysłowe źródło hałasu. Zasięg ich oddziaływania akustycznego nie odbiega od oddziaływania powszechnie występujących antropogenicznych źródeł hałasu. […] Nie ma również zagrożenia dla zdrowia ludzkiego ze strony turbin wiatrowych, w przypadku oddziaływań elektromagnetycznych i wibracyjnych, przy zachowaniu kardynalnych środków ostrożności”.

Nasza czytelniczka poprosiła o zweryfikowanie facebookowego posta z 30 listopada 2023 roku na temat szkodliwych skutków oddziaływania turbin wiatrowych. Wpis ten liczy sobie już kilka miesięcy, ale nadal cieszy się zainteresowaniem internautów. 

wpisu dowiadujemy się o „syndromie turbin wiatrowych”, który ma objawiać się tym, że „ludzie cierpią na uporczywe infekcje narządów oddechowych, alergie, osłabienie układu odpornościowego, patologie kardiologiczne (utrudniona praca serca oraz rozrusznika serca), padaczkę, bóle kręgosłupa, bóle w klatce piersiowej, choroby układu pokarmowego i inne groźne dla człowieka choroby” [pisownia oryginalna].

Zrzut ekranu z posta na Facebooku. Widoczne zdjęcie wiatraków i stada ptaków. Liczba reakcji: 1,8 tys., liczba komentarzy: 1, liczba udostępnień: 23 tys.

Fot. www.facebook.com

Do tej pory na wpis zareagowano ponad 1,8 tys. razy i udostępniono go ponad 23 tys. razy. Pod postem znajduje się tylko jeden komentarz o treści: „Pięknie wyjaśnione” – po jego opublikowaniu autor posta wyłączył możliwość komentowania.

Nie ma wiarygodnych dowodów na istnienie „syndromu turbin wiatrowych”

We wpisie czytamy, że wiatraki „na obszarze nawet do 2-3km u osób tam przebywających zaburzają pracę narządów odpowiedzialnych za ruch, zmysł słuchu, wzroku, równowagi i świadomości pozycji. Jest to tzw. Syndrom Turbin Wiatrowych” [pisownia oryginalna]. W poście podano, że przebywanie w pobliżu farm wiatrowych ma się wiązać z wieloma problemami zdrowotnymi: od dolegliwości oddechowych po kardiologiczne i neurologiczne.

Nie ma wiarygodnych i przekonujących dowodów na to, że opisany syndrom jest prawdziwą chorobą, której należy się obawiać. Prowadzone w przeszłości badania dowodziły, że skargi związane z odczuwaniem rzekomych objawów syndromu turbin wiatrowych spełniają kryteria tzw. efektu nocebo.

Efekt nocebo polega na tym, że odczuwająca go osoba deklaruje negatywny efekt oddziaływania leku czy procedury, ponieważ wierzy w to, że taki efekt powinien wystąpić i sugeruje się otrzymanymi wcześniej informacjami.

Siła sugestii – tak można wyjaśnić symptomy zgłaszane koło wiatraków

W 2014 roku na łamach „Health Psychology” opublikowano wyniki eksperymentu, w ramach którego sprawdzano, co wpływa na występowanie symptomów „syndromu turbin”. W badaniu skupiono się przede wszystkim na generowanych przez turbiny infradźwiękach.

W publikacji wykazano, że osoby, które były uprzednio przekonywane, że istnieje syndrom związany z tymi falami dźwiękowymi, zgłaszały dolegliwości, gdy oddziaływano na nie infradźwiękami. Natomiast ci badani, którzy nie byli wcześniej ostrzegani przed takim efektem, nie zgłaszali żadnych nowych symptomów.

W dodatku niepokojące objawy były deklarowane przez osoby narażone wcześniej na fałszywe informacje na temat wpływu turbin na zdrowie. Zarówno wtedy, gdy uczeni emitowali prawdziwe infradźwięki, jak i wtedy, gdy tylko deklarowali, że to robią.

To niepokój wywołuje symptomy „syndromu turbin wiatrowych”

Inne badanie, przeprowadzone w 2013 roku przez uczonych z University of Sydney, podeszło do zagadnienia od innej strony. Autorzy analizy sformułowali najpierw kilka cech, które miałaby „choroba” wywoływana nie przez realny czynnik przyczynowy, lecz przez czynniki psychiczne, czyli np. przez czyjąś sugestię (s. 7).

To oznacza, że badacze stworzyli swego rodzaju model „schorzenia”, które pojawiałoby się przede wszystkim tam, gdzie by się nim straszyło. Co to oznacza?

Przyjmijmy, że w pobliżu miejscowości A oraz miejscowości B znajdują się farmy wiatrowe o takich samych cechach (moc, liczba wiatraków, powierzchnia itp.). Gdyby „syndrom turbin” był prawdziwy, to w obu miejscowościach byłaby taka sama szansa na pojawienie się objawów. A jeśli „syndrom” jest wywołany siłą sugestii, to symptomy będą zgłaszane w tej miejscowości, w której słyszano lub czytano o możliwych problemach zdrowotnych związanych z wiatrakami (s. 7–10).

Uczeni przetestowali więc, czy zaburzenia zgłaszane przy turbinach wiatrowych pojawiają się zgodnie z przytoczonymi powyżej zależnościami. Jak wynika z tej i z innych analiz, symptomy syndromu nie są skorelowane z cechami wiatraków, lecz z tym, czy osoby mieszkające blisko nich zetknęły się wcześniej z informacjami na temat rzekomych zagrożeń związanych z farmami wiatrowymi.

Jakie są rekomendacje naukowców z PAN w sprawie farm wiatrowych?

poście napisano również: „Polska Akademia Nauk wskazuje, że w celu wyznaczenia minimalnej odległości elektrowni wiatrowej od zabudowy mieszkaniowej należy wziąć pod uwagę takie czynniki mające wpływ na środowisko jak: hałas słyszalny, infradźwięki, migotanie światła, pola elektromagnetyczne, drgania i wibracje, odpadanie części turbiny” [pisownia oryginalna].

Eksperci z Polskiej Akademii Nauk biorą pod uwagę m.in. powyższe czynniki i w odniesieniu do nich wydają swoje rekomendacje. Instytucja zaleca, by zabudowa mieszkaniowa nie przekraczała strefy buforowej, czyli odległości 500 metrów od obrysu farm wiatrowych. I dodaje (s. 190): „ostateczna odległość, powinna być zawsze określona metodami obliczeniowymi i weryfikowana pomiarami terenowymi”. Jednocześnie podanych kwestii nie można wiązać z syndromem turbin wiatrowych.

Polska Akademia Nauk (PAN) wskazuje, że już w odległości ok. 500 metrów oddziaływanie wiatraków na zdrowie ludzi (np. poprzez hałas) jest bardzo niskie (np. s. 33, 37–39, 48). Więcej na temat wpływu wiatraków na zdrowie pisaliśmy już w innej analizie – zachęcamy do zapoznania się z nią.

PAN: aktualna metodyka oceny zapewnia odpowiedni poziom bezpieczeństwa

Poza opisanymi powyżej kwestiami PAN zauważa (s. 190): 

Turbiny wiatrowe należy traktować jak każde inne przemysłowe źródło hałasu. Zasięg ich oddziaływania akustycznego nie odbiega od oddziaływania powszechnie występujących antropogenicznych źródeł hałasu. Przy ocenie tego hałasu istotną kwestią nie jest jego percypowanie, ale jego poziom i charakter”.

PAN odnosi się również do innych aspektów zdrowotnego oddziaływania farm wiatrowych, podając np. (s. 191):

Nie ma również zagrożenia dla zdrowia ludzkiego ze strony turbin wiatrowych, w przypadku oddziaływań elektromagnetycznych i wibracyjnych, przy zachowaniu kardynalnych środków ostrożności. Obecnie stosowana metodyka określania stopnia maksymalnego natężenia negatywnych oddziaływań elektrowni wiatrowych na zdrowie człowieka oraz dopuszczalne normy w zakresie pól elektromagnetycznych i wibracji, zapewniają odpowiedni poziom bezpieczeństwa”.

Jaki jest wpływ wiatraków na zwierzęta i środowisko?

W facebookowym poście odniesiono się również do kwestii środowiskowego oddziaływania farm wiatrowych. Napisano w nim, że wiatrak „Zabija ptaki , indukuje dźwięki o niskich częstotliwosciach które powodują , ze życie wokół ucieka (jeżeli ma gdzie – jeżeli jest w pobliżu wiatraka zamknięty zbiornik wodny to ryby umierają, a inne zwierzęta uciekają z tego terenu)” [pisownia oryginalna].

To prawda, że obiekty budowane przez człowieka, takie jak wiatraki, szklane budynki, linie energetyczne czy wieże transmisyjne, ogólnie rzecz biorąc, wpływają niekorzystnie na środowisko przyrodnicze, w tym na ptaki. Potencjalne zagrożenia wynikające z obecności tych zabudowań to m.in.: utrata, degradacja lub rozdrobnienie siedlisk, niepokojenie czy kolizje (s. 159).

Jednak, jak już zwracaliśmy uwagę w jednej z naszych poprzednich analiz, farmy wiatrowe nie znajdują się w czołówce największych zagrożeń ani dla ptaków, ani dla środowiska. Znacznie wyżej plasują się np. wolno żyjące lub wychodzące koty, kolizje ze szklanymi budynkami czy z pojazdami.

Farmy wiatrowe mogą być opłacalne i korzystniejsze niż inne rozwiązania

poście czytamy dalej: [pisownia oryginalna]: „wiatrak: potrzebuje 30 ton smaru z paliw kopalnych żeby niwelować tarcie przy obrotach śmigieł, olbrzymi problem środowiskowy jest także w związku z koniecznością zagospodarowania polimerów zbrojonych włóknami, które stanowią element w produkcji łopat wiatraków. […] są bardzo drogie […] są nieopłacalne pod względem efektywności produkcji energii i kosztów jej produkcji”.

Podobne kwestie wyjaśnialiśmy już kilkukrotnie – zapoznaj się z naszymi tekstami, by zdobyć więcej informacji na ten temat (1, 2, 3). Ustalenia te można podsumować następująco: produkcja turbin wiatrowych nie jest obojętna dla środowiska, ale energia pochodząca z farm wiatrowych jest z reguły opłacalna (1, 2, 3) i prowadzi do mniejszego zanieczyszczenia (np. zanieczyszczenia powietrza) niż energia pochodząca z paliw kopalnych.

Na koniec w kwestii opłacalności czy zasadności korzystania z energii pochodzącej z wiatru warto zacytować jeszcze jedno stanowisko PAN (s. 190):

„Dotychczasowy rozwój energetyki, bazującej na źródłach odnawialnych oraz perspektywy jej dalszego rozwoju wskazują na to, że odpowiednie tempo i forma transformacji energetycznej nie są możliwe bez znaczącego udziału OZE, a zwłaszcza energetyki wiatrowej na lądzie”.

Ważna rola energii wiatrowej wynika m.in. z tego, że transformacja energetyczna wymaga przechodzenia na różne źródła zasilania i stopniową rezygnację z paliw kopalnych (s. 8–11). Redukcja emisji dwutlenku węgla jest możliwa dzięki wzrostowi produkcji i bezpośredniego wykorzystania energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych (s. 9).

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać