Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Miernik pokazuje skażenie elektromagnetyczne miast? Fałsz!
Fałszywe informacje bazujące na strachu przed technologiami.
Źródło: Facebook / Modyfikacje: Demagog
Miernik pokazuje skażenie elektromagnetyczne miast? Fałsz!
Fałszywe informacje bazujące na strachu przed technologiami.
FAKE NEWS W PIGUŁCE
- Na Facebooku pojawiły się nagrania z wykorzystaniem miernika do pomiaru promieniowania elektromagnetycznego (1, 2). Autor postów przekonuje, że promieniowanie wytwarzane przez anteny telefonii komórkowej jest śmiertelnie niebezpieczne, a w szerszym kontekście ma prowadzić nawet do depopulacji.
- Miernik pokazany na nagraniach nie nadaje się do pomiaru promieniowania elektromagnetycznego (PEM). Jeśli nawet zaufalibyśmy wynikom z tego urządzenia, wartości pokazane na filmikach są znacznie niższe niż dopuszczalny poziom PEM w środowisku.
- Doniesienia o depopulacji za pomocą promieniowania elektromagnetycznego, wytwarzanego przez anteny telefonii komórkowych, to narracje znane z teorii spiskowych. Tego typu instalacje nie są szkodliwe dla zdrowia i życia ludzi.
Technologie mobilne nadal wywołują u niektórych osób pewne obawy, co sprzyja pojawianiu się w sieci fałszywych przekazów w tym zakresie. Na łamach Demagoga wielokrotnie sprawdzaliśmy doniesienia o rzekomym niebezpieczeństwie wynikającym z anten telefonii komórkowej oraz z telefonów.
Ostatnio na Facebooku pojawiła się informacja o „skażeniu elektromagnetycznym miast”. W dwóch postach (1, 2) pojawiły się nagrania z wykorzystaniem miernika do pomiarów pola elektromagnetycznego. Treść wpisów ma bardzo emocjonalny wydźwięk i opiera się na budowaniu strachu przed masztami telekomunikacyjnymi.
Oba posty opublikował profil o nazwie Promieniowanie Polska Jerzy Weber. To jedno z kont fikcyjnej postaci przedstawiającej się jako ekspert ds. promieniowania elektromagnetycznego.
Posty wywołały spore poruszenie wśród internautów. „Dramat qrwa.. Kiedyś był jeden maszt na jedno mniejsze miasto i wszystko w miarę śmigało a teraz kilkanaście masztów na jednym osiedlu. Depopulacji C.D” – skomentował jeden z użytkowników Facebooka. „Koszmar, tak jest wszędzie. Ja też mam blisko, ale cóż prywatna kamienica i oczywiście kasa. Żadne argumenty nie docierały do mózgu tej właścicielki” – napisał inny internauta.
Czy mieszkańcy Leszna mają powody do obaw, że normy w ich mieście są przekroczone?
W postach czytamy, że pomiary zostały dokonane w Lesznie – w miejscu, od którego najbliższe anteny telefonii komórkowej mieszczą się przy ul. Grunwaldzkiej 62-64.
Sprawdziliśmy, jakiego rodzaju instalacja znajduje się w tym miejscu. Przy pomocy Systemu Informacyjnego o Instalacjach wytwarzających Promieniowanie Elektromagnetyczne (SI2PEM), wyszukaliśmy instalacje promieniowania elektromagnetycznego (PEM) w Lesznie. Pod tym adresem znajdują się dwie stacje bazowe: Orange (65103N!) i T-Moblie (45103).
Zrzut ekranu ze strony SI2PEM przedstawiający fragment Leszna na mapie. Widoczne są punkty, w których prowadzono pomiary. Jasnoniebieskim kolorem oznaczono wartości niższe niż 7 V/m, ciemnoniebieskim – wartości od 14 do 21 V/m.
Dostępne dzięki SI2PEM pomiary pokazują, że w Lesznie poziom PEM mieści się w normie. Jasnoniebieskim kolorem oznaczono wartości niższe niż 7 V/m. Z kolei ciemnoniebieski kolor oznacza pomiar od 14 do 21 V/m, który w przypadku tego miejsca w Lesznie wyniósł 15,56 V/m. Norma w tym zakresie to 61 W/m.
Symulacje prowadzone przez SI2PEM wskazują, że obszar Leszna, podobnie jak całe terytorium Polski, jest „pokryty” promieniowaniem elektromagnetycznym wynikającym z działania tego typu instalacji w mniej niż 1 proc. wartości granicznej.
Co to za urządzenie widoczne na nagraniach?
W jednym z postów czytamy, że „miernik Safe and Sound Pro II nigdy nie kłamie, kłamią tylko telekomy i PISIORY”. Drugi wpis zawiera z kolei zachętę do zakupienia takiego urządzenia („kupujcie mierniki! Każdy może mierzyć!”). Rzeczywiście, każdy może mierzyć poziom PEM. Wystarczy… ok. 2 tys. zł.
Na temat urządzenia zaprezentowanego w nagraniach pisaliśmy już w naszych wcześniejszych analizach. To miernik Safe & Sound Pro II, który w internecie jest reklamowany jako sprzęt służący do badania promieniowania emitowanego m.in. przez anteny telefonii komórkowych.
Producent miernika – wykorzystujący strach przed technologiami mobilnymi – sprzedaje w sieci takie przedmioty jak „blokery” pola elektromagnetycznego, specjalne „bezpieczne” torby na laptopy czy też baldachimy do łóżek, chroniące przed promieniowaniem.
Amatorski miernik nie nadaje się do pomiarów PEM
Jak wspomnieliśmy wyżej, każdy może mierzyć poziom PEM. Pytanie brzmi – czy pomiar ten będzie wiarygodny?
Widoczny na filmikach sprzęt to amatorski miernik, który, jak wskazuje Instytut Łączności – Państwowy Instytut Badawczy (IŁ – PIB), nie nadaje się do pomiaru promieniowania.
„Wynik pomiaru […] nie pozwala stwierdzić, co dokładnie jest źródłem mierzonych pól. Mogą je wytwarzać urządzenia niezwiązane w ogóle z telekomunikacją”.
Film opublikowany przez IŁ – PIB (czas nagrania 00:38)
Przy okazji jednej z naszych wcześniejszych analiz na temat podobnego miernika promieniowania zwróciliśmy się z prośbą o komentarz do IŁ – PIB. Otrzymaliśmy odpowiedź eksperta mgr inż. Jakuba Kwietnia z Zakładu Badań Systemów i Urządzeń IŁ – PIB:
„Pomiar nie jest w żaden sposób wiarygodny. Został przeprowadzony miernikiem, który nie podlega ścisłemu nadzorowi metrologicznemu, z czego wynika bezpośredni fakt, że nie może być podstawą do oceny natężenia PEM w środowisku”.
Mgr inż. Jakub Kwiecień z Zakładu Badań Systemów i Urządzeń IŁ – PIB w komentarzu dla Demagoga
Manipulacja danymi za pomocą miernika – jednostki mają znaczenie
W nagraniach widzimy duże wartości liczbowe na urządzeniu oraz diodę ostrzegającą przed „ekstremalnym” poziomem PEM. Słyszymy również, że miernik wydaje głośny, piskliwy dźwięk („odgłos, jakby pociąg jechał przez mieszkanie”).
Obecnie obowiązujące normy dopuszczają poziom PEM o wartości 10 W/m² gęstości mocy. Jak wynika z deklaracji producenta, miernik Safe & Sound Pro II może wskazywać wyniki od 0,005 μW/m² do 2,5 W/m² (z większą tolerancją błędu do 3,18 W/m²).
Wartości pokazane w nagraniach podane są w mikrowatach na metr kwadratowy. Przykładowo, w jednym z filmików widoczna jest wartość 660 μW/m², czyli 0,00066 W/m² (czas nagrania 00:19). Jest to wynik dużo niższy niż maksymalna moc pomiaru urządzenia, a także znacząco niższy od maksymalnego dozwolonego poziomu PEM.
Maksymalna wartość (peak) pokazana na jednym z filmików to 8 900 μW/m², czyli 0,0089 W/m² (czas nagrania 00:11). W drugim zaś przypadku najwyższa możliwa do odczytania wartość to 6 2300 μW/m², czyli 0,0623 W/m² (czas nagrania 00:16). Jak widać, nie są to liczby nawet zbliżone do dopuszczalnej normy, która wynosi 10 W/m².
W jednej z naszych analiz przyglądaliśmy się pomiarom wykonanym przy użyciu podobnego urządzenia. Jakub Kwiecień z IŁ – PIB wskazywał, że mamy do czynienia z „manipulacją, polegającą na wyrażaniu wartości w jednostkach »podwielokrotnych«”. Autobus mający 18 tys. m byłby znacznie dłuższy od najdłuższego tego typu pojazdu na świecie. Jeśli zaś autobus ma 18 tys. mm, okaże się, że mowa np. o modelu Solaris Urbino 18 – zwykłym autobusie jeżdżącym po ulicach m.in. Warszawy, Krakowa i Wrocławia.
Im bliżej masztu, tym większe promieniowanie?
W jednym z postów napisano, że „dają do pieca ostro, żeby z takiej odległości tak napie***ać? To co mają w takim razie ci, którzy mieszkają bliżej?” i dodano, że pomiar wykonano z odległości 650 m od masztu telefonii komórkowej.
Wynika z tego, że przebywanie w pobliżu anteny miałoby być szczególnie niebezpieczne dla ludzi. W rzeczywistości znalezienie się blisko tego typu instalacji czy nawet mieszkanie przy niej jest całkowicie bezpieczne. Urządzenia te mogą znajdować się nawet na dachu budynków i nie są szkodliwe dla ich mieszkańców.
W Białej księdze Ministerstwa Cyfryzacji pt. „Pole elektromagnetyczne a człowiek” czytamy, że:
„Najczęściej anteny nadawcze zainstalowane są wysoko, a wiązka radiowa ukształtowana jest w taki sposób, że fale radiowe rozchodzą się w płaszczyźnie poziomej, przy czym na kierunku do dołu anteny sygnał jest bardzo mocno tłumiony. Oznacza to, że osoby znajdujące się w niewielkiej odległości pod anteną nie są narażone na duże wartości PEM”.
Biała księga Ministerstwa Cyfryzacji pt. „Pole elektromagnetyczne a człowiek”
Normy PEM są zbyt wysokie? Nieprawda!
Jak czytamy w jednym z postów, ekstremalnie wysoki poziom PEM pokazany na mierniku ma być „efektem 100 krotnego podwyższenia norm przez skorumpowany do cna PIS”.
Dopuszczalne poziomy PEM zmieniły się 17 grudnia 2019 roku wraz z rozporządzeniem ministra zdrowia. Ustalono je na 10 W/m2 gęstości mocy i 61 V/m składowej elektrycznej. Zmiana norm PEM nastąpiła po to, by wyrównać dopuszczalny poziom promieniowania w Polsce do przepisów obowiązujących w Unii Europejskiej.
Jak wyjaśnił Demagogowi Jakub Kwiecień z Zakładu Badań Systemów i Urządzeń IŁ – PIB, „wartości dopuszczalne są wyznaczane na podstawie licznych (dziesiątki tysięcy) badań naukowych i regularnie są poddawane weryfikacji”. Co więcej, „obecne wartości dopuszczalne zostały wyznaczone z 50-krotnym marginesem bezpieczeństwa”.
„Nawet potencjalne zbliżenie się lub przekroczenie tej wartości dopuszczalnej (co się nie zdarza, ponieważ podlega sankcjom dla operatora takiego urządzenia) nie spowoduje negatywnego oddziaływania na organizm ludzki”.
Jakub Kwiecień z Zakładu Badań Systemów i Urządzeń IŁ – PIB w komentarzu dla Demagoga
Depopulacja za pomocą PEM i inne teorie spiskowe
W jednym z postów czeka na nas, wydawałoby się, retoryczne pytanie. „Czy to już jest depopulacja?” – czytamy. We wpisie znalazła się również odpowiedź: „raczej tak”. Kolejny post nie pozostawia już pola do namysłu. Przekazano w nim wiadomość, że jeden z mieszkańców Leszna „wykrył, że jego rodzina jest depopulowana przez korporację”.
Telefonia komórkowa nie ma nic wspólnego z żadnym planem depopulacji. Domysły tego typu należą do narracji znanych z teorii spiskowych. Zgodnie z nimi PEM wytwarzane przez technologie mobilne ma być szkodliwe dla zdrowia i przyczyniać się przez to do śmierci ludzi.
W jednym z postów czytamy ponadto, że „ludzie się zastanawiają nad chemtrails, a piekło jest tutaj, na ziemii, w mieszkaniach”. Chemtrails to również teoria spiskowa. Jej zwolennicy twierdzą, że z samolotów zrzucane są na ludzi toksyny. Jak tłumaczyliśmy w naszej analizie, powstające za samolotami chmury to smugi kondensacyjne złożone z kryształków lodu, powstałych w procesie kondensacji pary wodnej.
Podsumowanie – strach napędza dezinformację
Przekazy pełne emocji, bazujące głównie na strachu przed technologiami, mają spory potencjał dezinformacyjny. Tak jest również w przypadku analizowanych postów (1, 2). Przedstawiane w nich twierdzenia na temat promieniowania elektromagnetycznego nie są zgodne z prawdą.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter