Strona główna Fake News Wpływ słuchawek bezprzewodowych na mózg – czy jest się czego bać?

Wpływ słuchawek bezprzewodowych na mózg – czy jest się czego bać?

Czy słuchawki bezprzewodowe „smażą” komórki nerwowe i „obkurczają mózg”? W tym tekście znajdziesz weryfikację fałszywych twierdzeń oraz przegląd aktualnego stanu wiedzy naukowej na temat bezpieczeństwa tych urządzeń.

Zrzut ekranu filmiku z Facebooka, w którym mowa o wpływie słuchawek bezprzewodowych na komórki nerwowe, a w tle słuchawki bezprzewodowe.

fot. Pexels / Facebook / Modyfikacje: Demagog

Wpływ słuchawek bezprzewodowych na mózg – czy jest się czego bać?

Czy słuchawki bezprzewodowe „smażą” komórki nerwowe i „obkurczają mózg”? W tym tekście znajdziesz weryfikację fałszywych twierdzeń oraz przegląd aktualnego stanu wiedzy naukowej na temat bezpieczeństwa tych urządzeń.

ANALIZA W PIGUŁCE

Jak wywołać w odbiorcach poczucie zagrożenia i niepokoju? Na przykład przekonać ich, że coś, z czego korzystają na co dzień, jest dla nich szkodliwe. Na łamach Demagoga często weryfikujemy tego typu treści (np. 1, 2, 3). Osoby odpowiedzialne za dezinformację mogą nam wmawiać, że zagrożeniem dla zdrowia jest m.in. sieć 5G, leki przepisane przez lekarza, a nawet oleje roślinne.

Tym razem rzecz dotyczy słuchawek bezprzewodowych – to właśnie ich sprawa została omówiona w materiale wideo, zamieszczonym na Facebooku oraz na Instagramie. Jak można usłyszeć w filmie: „przestań nosić słuchawki bezprzewodowe – problem z nim jest taki, że emitują bardzo szkodliwe promieniowanie” [czas nagrania 0:00]. Z materiału dowiadujemy się, że: „jeśli nosisz je często w uszach, to dosłownie smażysz swoje komórki mózgowe” [czas nagrania 0:10].

Zrzut ekranu z rolki opublikowanej na profilu „Leczenie przez jedzenie z Olą Zawadzką”. Liczba polubień: 4411, liczba komentarzy: 198, liczba udostępnień: 1 tys.

Źródło: Facebook.com, 4.12.2024

Nagranie spotkało się z dużym zainteresowaniem. Na Facebooku polubiono je ponad 4,4 tys. razy, skomentowano ponad 190 razy i udostępniono ponad tysiąc razy. Ta sama treść na Instagramie została polubiona przez ponad 2,1 tys. użytkowników. 

Jak już niejednokrotnie zwracaliśmy uwagę na łamach Demagoga (np. 1, 2), przypisywanie słuchawkom bezprzewodowym działania uszkadzającego mózg jest nieuzasadnione (1, 2, 3, 4). Aby wyjaśnić dlaczego, omówmy pokrótce dwie kwestie: bezprzewodowy przesył danych oraz promieniowanie.

Promieniowanie w słuchawkach jest niejonizujące – co to dla nas oznacza?

słuchawkach przewodowych dźwięk z urządzenia (np. ze smartfona) przekazywany jest (1, 2) do słuchawek za pośrednictwem kabla. Natomiast w tych bezprzewodowych przesył danych zachodzi dzięki bezprzewodowej komunikacji krótkiego zasięgu (nazywanej Bluetooth).

Ta technologia wykorzystuje promieniowanie elektromagnetyczne, które cechuje się niską energią (tzw. promieniowanie niejonizujące). To oznacza, że oddziaływanie to nie wywołuje efektu jonizującego, czyli np. nie prowadzi do uszkadzania DNA w komórkach. Efekt uszkadzający wywołują przede wszystkim promieniowania wysokiej energii, takie jak np. rentgenowskie czy ultrafioletowe, które mogą doprowadzać do niszczenia struktur komórkowych i zwiększać ryzyko powstawania nowotworów.

Wykres z długością fal promieniowania niejonizującego i promieniowania jonizującego z przykładami promieniowania, z którymi mają styczność ludzie.

Fot. si2pem.gov.pl

Bezprzewodowe słuchawki muszą spełniać określone normy, w tym m.in. te pod względem promieniowania. Przykładowo: na terenie Unii Europejskiej ogólne wymagania dotyczące ochrony zdrowia i bezpieczeństwa użytkowników tego typu urządzeń określa Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/53/UE.

Ten akt prawny nakłada na producentów obowiązek przestrzegania tzw. zharmonizowanych norm technicznych (s. 4, 6, 11, 14, 17). Jedną z nich jest np. norma EN 50360 (1, 2). Dotyczy ona m.in. „bezprzewodowych urządzeń komunikacyjnych używanych przy uchu” (1, 2). Zgodnie z tą normą, tego typu urządzenia nie mogą wytwarzać promieniowania jonizującego.

Czy urządzenia bezprzewodowe wpływają na zdrowie człowieka?

Jak dotąd nie przeprowadzono badań zakrojonych na szeroką skalę, które potwierdziłyby, że słuchawki bezprzewodowe uszkadzają (1, 2, 3) czy też „smażą” mózg. Istnieje natomiast wiele danych, które mogą niwelować obawy. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje:

„Pomimo odczuć niektórych osób, że należy przeprowadzić więcej badań, wiedza naukowa w tym obszarze jest obecnie bardziej obszerna niż w odniesieniu do większości substancji chemicznych. Na podstawie niedawnego dogłębnego przeglądu literatury naukowej, WHO stwierdziła, że ​​obecne dowody nie potwierdzają istnienia żadnych konsekwencji zdrowotnych wynikających z narażenia na niskie poziomy pola elektromagnetycznego. Istnieją jednak pewne luki w wiedzy na temat biologicznych skutków, wymagające dalszych badań”.

Niektórzy badacze zauważają, że istnieje potrzeba stworzenia bardziej precyzyjnych wytycznych dotyczących ekspozycji na promieniowanie niejonizujące pochodzące z urządzeń bezprzewodowych. Zasadność prowadzenia dalszych badań dotyczących tego promieniowania potwierdzają również autorzy publikacji naukowej, która ukazała się w 2022 roku na łamach „Environment International”.

Czy konsumentów należy przestrzegać przed stosowaniem słuchawek?

Jak dotąd organizacje takie jak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) czy Food and Drug Administration (FDA) nie uznały, by ryzyko zdrowotne związane z używaniem urządzeń bezprzewodowych Bluetooth było na tyle duże, że należałoby ostrzegać przed nimi konsumentów.

Paradoks w ostrzeganiu przed słuchawkami bezprzewodowymi polega na tym, że osoby, które chcą zmniejszyć dawkę promieniowania (np. podczas rozmowy telefonicznej), powinny używać tych urządzeń. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na badania opublikowane w 2019 roku w „Environmental Research”. Wykazano w nich, że ekspozycja na promieniowanie pochodzące ze słuchawek Bluetooth jest od 10 do 400 razy mniejsza niż w przypadku korzystania ze smartfona przykładanego bezpośrednio do ucha

Skąd pochodzą doniesienia o obkurczaniu i smażeniu komórek w mózgu?

Wraz z filmem na temat negatywnego działania słuchawek przedstawiono opis, który wskazywał: „Regularna ekspozycja na promieniowanie ze słuchawek bezprzewodowych może prowadzić do obkurczania się mózgu. Źródło: Medical Medium, Anthony William”. Pod spodem widnieje również angielska wersja, która brzmi: „Stop wearing wireless headphones. Regular exposure to the radiation from them can result in brain atrophy. Source: Medical Medium, Anthony William”.

Jeśli chodzi o rzekomy wpływ słuchawek na „obkurczanie się mózgu” czy też na jego atrofię, to nie znaleźliśmy ani jednego wiarygodnego badania naukowego, które potwierdziłoby istnienie takiego efektu (1, 2). W toku poszukiwań wykryliśmy jednak, że źródło, które zostało użyte w filmie, ma wątpliwą jakość i nie jest źródłem naukowym.

Kim jest „Medyczne Medium”? Czy to wiarygodne źródło informacji?

materiale powołano się na niejakiego Anthony’ego Williama, czyli na – jak sam siebie określa – „Medical Medium”. Jak wskazuje serwis BBC, to znana postać, która jest:

influencerem […], który nazywa siebie »Medycznym Medium« [czyli w oryginale: Medical Medium – przyp. Demagog]. Jego prawdziwe nazwisko to Anthony William. […] Występował on w programach telewizyjnych, w tym »Z kamerą u Kardashianów«. Pisał też o stylu życia Goop na stronie internetowej Gwyneth Paltrow.

Na jego stronach w mediach społecznościowych można znaleźć szereg twierdzeń, takich jak: »Seler pomaga leczyć fibromialgię « czy »Maliny usuwają resztki wirusów z krwiobiegu«. Na jego stronie internetowej twierdzi się nawet, że sok z selera może przynieść ulgę w takich chorobach jak nowotwory złośliwe czy cukrzyca. Jednak specjaliści medycyny są dalecy od przekonania się do jego twierdzeń”.

Medyczne Medium nie jest wiarygodnym źródłem informacji na temat zdrowia

Do działalności Anthony’ego Williama odnosiło się również Office for Science and Society (OSS) – biuro działające w ramach McGill University. Podmiot ten zajmuje się m.in. promowaniem krytycznego myślenia, weryfikacją pseudonaukowych treści i odpowiedzialną komunikacją naukową.

Jeden z pracowników biura, Jonathan Jarry zwracał uwagę na to, że Anthony William „zdaje się praktykować medycynę bez posiadania odpowiedniej licencji” [czas nagrania 3:31, 4:41].

Robi to np. w ramach audycji radiowych, w czasie których poleca stosowanie suplementów i produktów takich jak sok z selera na dolegliwości zdrowotne [czas nagrania 3:45]. Swoją „diagnozę” stawia na podstawie „skanowania” na odległość ciała osoby (która dzwoni do programu) i powołuje się przy tym na anielskiego przewodnika, nazywanego Spirit (Duch) [czas nagrania 3:45].

Twierdzenia Anthony’ego Williama były w przeszłości uznawane za fałszywe zarówno przez redakcje zajmujące się weryfikacją informacji (np. 1, 2, 3), jak i przez lekarzy udzielających komentarza w jego sprawie (np. 1, 2, 3). Trudno uznać go za wiarygodne źródło informacji.

Wspieraj niezależność!

Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać